Reklama

Jazz Around Festival 2024: może i pada, ale to nie szkodzi [RELACJA]

Wyobraź sobie to: są wakacje, wchodzisz na teren pięknego Zamku Ujazdowskiego, drzewa osłaniają przed słońcem, więc temperatura w sam raz, i pierwsze, co słyszysz, to saksofon. Pięknie, nie? To tak właśnie było w piątek, na pierwszym dniu Jazz Around.

Wyobraź sobie to: są wakacje, wchodzisz na teren pięknego Zamku Ujazdowskiego, drzewa osłaniają przed słońcem, więc temperatura w sam raz, i pierwsze, co słyszysz, to saksofon. Pięknie, nie? To tak właśnie było w piątek, na pierwszym dniu Jazz Around.
Joel Culpepper na scenie Jazz Around Festival 2024 /Robert Wilk /INTERIA.PL

Festiwal otworzyli Giacomo Turra & The Funky Minutes, dla których był to pierwszy występ w Polsce. A obracać się w jazzowych klimatach i zagrać pierwszy polski koncert na Jazz Around... Chyba lepszej publiczności nie można sobie wymarzyć.

Koncert Brekky Boy na indoorowej scenie Lab Stage pokazał już, co jest w Jazz Around najlepsze. Jeśli ktoś chce pobujać się do funku, to można, jeśli ktoś woli bardziej transowo - proszę bardzo. Brekky Boy przylecieli do nas aż z Sydney, a ich pasją, oprócz grania, są poszukiwania najlepszego festiwalowego hot doga na świecie. Znajdujcie tak dobre hot dogi, jak wasze koncerty, o!

Reklama

Wojtek Mazolewski i jego zespół zaczęli od połączonych "Live Spirit/New Energy", potem usłyszeliśmy też m.in. "Polkę", ale nie o setlistę tu chodzi. Najbardziej lubię koncerty, kiedy bawi się nie tylko publiczność, ale zespół też. I tutaj były te uśmiechy spod znaku "Ale dobrze to zrobiliśmy". A skoro już o uśmiechach...

...to na Park Stage kolejnym wykonawcą był Joel Culpepper. To jest niepodrabialny, soulowy vibe, który z miejsca przejął serce moje i playlistę. Nie chcę jeszcze wyrokować, nie wiedząc, co wydarzy się drugiego dnia, ale na pewno ten koncert znajdzie się w mojej jazzaroundowej topce.

Potem znów przenosiny na kameralną Lab Stage i występ GeeJay. Widzicie, czym może się skończyć jammowanie w kawiarni? Takimi koncertami właśnie. Zabrzmię, jakbym była 60 lat starsza niż jestem, ale tak sobie tam stać i widzieć, ile młodych ludzi przychodzi posłuchać jazzu, to jest coś niesamowitego. I trochę też wzrusz. Po tym występie uderzyła mnie myśl, że Jazz Around to jedna z imprez, obok Next Festa, Jarocina i Pol'and'Rocka, bez których sezon festiwalowy by się nie liczył.

Na Castle Stage - Alfa Mist, czyli odkrycie nowej fali jazzu w Londynie. Pod sceną zrobiło się naprawdę tłoczno i początkowo publiczności nie przestraszyły nawet ciemne chmury, które przypłynęły nad Warszawę. Na pytanie muzyka, czy wszystko w porządku, nie mogło być innej odpowiedzi niż oklaski, no bo może i mrocznie, ale to nic nie szkodzi, prawda? I nie szkodziło, dopóki nie dotarła do nas burza. Koncert został chwilowo przerwany, ludzie pochowali się, gdzie się dało, coś wspominano też o ewakuacji, ale trzymaliśmy się dzielnie wersji, że przejdzie. Skoro nie bokiem, to może chociaż szybko.

I przeszło, a Alfa Mist pół godziny później wrócili dokończyć to, co zaczęli. Pod parasolami słuchało się też koncertu Nubyi Garcii, czyli mieszanki jazzu, afrobeatu i elektroniki. Następnie pora na kolejnego polskiego reprezentanta, a mianowicie, proszę państwa, Michał Barański Masovian Mantra. Powiedzielibyście pewnie: "Stary, nie można połączyć muzyki indyjskiej z mazowieckim folkiem". A Barański pokazuje, że jak się bardzo chce, to można. Sprawdźcie, na przykład, "Itzhak of Opoczno" razem z teledyskiem i też wejdźcie w ten klimat.      

A na dobre zakończenie dnia - Marcin Masecki Big Band z materiałem przygotowanym specjalnie na Jazz Around. Wyobraź sobie: jest lekko po północy, siedzisz na ławce przy Zamku Ujazdowskim, popadało, więc nie jest już gorąco, na drzewach wiszą kolorowe lampki, a na scenie uznany pianista i aranżer dyryguje sekcją dęciaków. Czujesz to?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: jazz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy