Reklama

Great September 2023: widzimy się na 19. piętrze [RELACJA]

Grałam kiedyś w Ultimate Frisbee i zawsze mówiło się, że w trakcie jednego turnieju nauczysz się więcej niż przez dwadzieścia treningów. I tak samo jest z poznawaniem ludzi z branży muzycznej - możesz albo powolutku zdobywać znajomości przez cały rok, albo pojechać na showcase i w trzy dni złapać całą masę kontaktów.

Grałam kiedyś w Ultimate Frisbee i zawsze mówiło się, że w trakcie jednego turnieju nauczysz się więcej niż przez dwadzieścia treningów. I tak samo jest z poznawaniem ludzi z branży muzycznej - możesz albo powolutku zdobywać znajomości przez cały rok, albo pojechać na showcase i w trzy dni złapać całą masę kontaktów.
Jann na scenie Great September 2023 /Natalia Nazar /INTERIA.PL

Kiedyś pisałam taki tekst, czy branża muzyczna w Polsce potrzebuje showcase'ów. To było chwilę po ubiegłorocznym krakowskim Tak Brzmi Miasto i pierwszej edycji Great September. Wtedy m.in. Panilas powiedziała mi, że najlepsze w showcase'ach są "możliwość spotykania się i poznawania ludzi, dowiadywania się, co robią, słuchania koncertów zespołów, których mój algorytm Spotify pewnie by mi nie podpowiedział". I doszłyśmy do wniosku, że Polska potrzebuje, ale nie ma.

Reklama

Trochę inaczej sytuacja wygląda pod koniec 2023 roku. Sezon festiwalowy otworzył Next Fest w Poznaniu, był Sea You Music Showcase, była kolejna edycja Great September, przed nami Tak Brzmi Miasto, co jakiś czas wpadam też na info o mniejszych, ale nadal showcase'owych wydarzeniach. Wizyta na imprezie w Łodzi tylko potwierdziła, że to branżowa zmiana bardzo na plus.

Pierwsza część to część konferencyjna, podczas której dostaje się pigułkę wiedzy i dla artystów, i dla tych, którzy działają w muzyce od drugiej strony. W tym roku mogliśmy posłuchać na przykład o Eurosonic, o tym jak studenci Akademii Muzycznej widzą rynek, sztucznej inteligencji w muzyce czy o tym, jak psychodeliki wpływają na proces tworzenia. Do tego spotkania z artystami - w tym roku w fani mogli porozmawiać z Jannem, Vito BambinoKaśką Sochacką - i pokazy filmów. W ofercie była nawet przejażdżka wypasionym busem Pieter Smit, żeby zobaczyć ich jeszcze bardziej wypasiony NightLiner. Naprawdę było co robić.

To za dnia. A wieczorem część nr 2, czyli koncerty. No i tutaj też do wyboru do koloru. Nie znam Łodzi jakoś doskonale, ale Great przejął prawdopodobnie wszystkie, a przynajmniej zdecydowaną większość, klubów w okolicy Piotrkowskiej. W tym miejscu można by się przyczepić do dwóch rzeczy. Po pierwsze główna scena stała właśnie na Piotrkowskiej, gdzie jest jednak dość wąsko, więc próba (nieudana zresztą) przepchania się za scenę w trakcie koncertu Darii Zawiałow zostanie w mojej głowie do końca życia. Po drugie, oj, narobiło się tych kilometrów wte i wewte. Ale w sumie jak inaczej to ogarnąć, jeśli Łódź ma jedną ulicę, no nie? Nie gniewajcie się łodzianie. Jedna, ale bardzo ładna.

Wracając do koncertów. Naprawdę było coś dla każdego, od elektroniki, przez pop, post punk, folk... Co tylko chcecie. Na przykład na głównej scenie można było zobaczyć i Darię Zawiałow, i Trebunie-Tutki. W Lordi's można było trafić i na Ćpaj Stajl, i na Alicję Majewską. No rozumiecie już, nie? Oczywiście nie da się posłuchać wszystkich koncertów, ale jeśli już się na jakiś poszło, to można było mieć pewność, że będzie doskonały.

Moje dwa typy z tegorocznego Great September to Lesbijski Groove i Naoms and the Arrougates. Pierwszy zespół tworzą Panilas, która odpowiada za wokal i beaty, i Helena Urbańska, nawijaczka i autorka tekstów. Panilas zachwyciła mnie już wcześniej na solo koncercie podczas Tak Brzmi Miasto i cóż mogę powiedzieć - jak już się za coś zabierze, to wiadomo, że będę się tym potem jarać. A jeszcze w takim duecie... Potrzebuję ich płyt na półce. 

Naoms and the Arrougates wyglądali na dobry zespół już wtedy, jak kilka godzin przed koncertem wysiedli z samochodu pod klubem. Patrząc na nich, można było pomyśleć, że czeka się na wejście do CBGB albo The 100 Club. Do tego wokalistka - Natalia - która, myślę, że nie przesadzę mówiąc to, za kilka lat może być porównywana do Kory. Z ciekawością będę śledzić, co wydarzy się z nimi dalej.

Last but not least - after party. Już po Next Feście chodziło mi po głowie, żeby napisać tekst, dlaczego aftery są takie istotne. Na Great September bawiliśmy się m.in. na 19. piętrze Hi Piotrkowska. To właśnie tam poznaje się najwięcej osób, bo w luźnej atmosferze można podejść do każdego i chwilę pogadać. Tutaj widać też dwie moje ulubione rzeczy z branży - można z każdym gadać tak, jakbyście znali się od lat, a jak już zaczynasz z kimś rozmawiać, to od razu czuć, że jest zajawiony tym, co robi. Jeśli jeszcze nie czujecie się przekonani, to pamiętajcie: wielka muzyka zaczyna się od małych scen.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Great September | Panilas | Alicja Majewska | Trebunie Tutki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy