Reklama

Belinda Carlisle kończy 60 lat. "Nie mogłam uwierzyć, że nie umarłam"

Choć jej piosenki królowały na listach przebojów, życie Belindy Carlisle upływało w cieniu zmagań z narkotykowym i alkoholowym nałogiem. Teraz obchodząca 60. urodziny amerykańska wokalistka odnalazła spokój w praktykowaniu jogi.

Choć jej piosenki królowały na listach przebojów, życie Belindy Carlisle upływało w cieniu zmagań z narkotykowym i alkoholowym nałogiem. Teraz obchodząca 60. urodziny amerykańska wokalistka odnalazła spokój w praktykowaniu jogi.
Belinda Carlisle w styczniu 2018 r. /Noam Galai /Getty Images

Gdy Belinda Carlisle miała pięć lat, jej ojciec porzucił rodzinę. Matka związała się z nowym partnerem, który okazał się alkoholikiem. Powiększająca się rodzina (wokalistka ma jeszcze sześcioro młodszego rodzeństwa) wielokrotnie się przeprowadzała.

Dorastająca Belinda zaczęła mieć pierwsze problemy - parę razy zmieniała szkołę, uciekała z domu, próbowała narkotyków już jako 14-latka.

W wieku 19 lat opuściła rodzinny dom, by spróbować swoich sił w muzyce. Wśród jej pierwszych inspiracji byli m.in. The Animals, The Beach Boys i Cat Stevens.

Reklama

Pod koniec lat 70. na krótko pojawiła się jako perkusistka w składzie punkrockowej grupy Germs, której gitarzystą był Pat Smear, późniejszy muzyk m.in. Nirvany i Foo Fighters. Po odejściu z Germs razem z koleżankami założyła zespół The Go-Go's, będący jednym z istotniejszych reprezentantów nurtu new wave.

Formacja zadebiutowała na rynku płytowym w 1981 roku bestsellerową płytą "Beauty And The Beat". Do dziś figuruje ona w Księdze Rekordów Guinnessa, jako jedyne wydawnictwo muzyczne napisane i nagrane w pełni przez muzykujące kobiety, które trafiło na szczyt bestsellerów w Stanach Zjednoczonych.

Pasmo sukcesów The Go-Go's trwało do roku 1985. Narastające napięcie między członkiniami zespołu, powodowane głównie faworyzowaniem Belindy Carlisle przez prasę muzyczną doprowadziło do rozłamu w zespole. Każda z członkiń grupy rozpoczęła działalność solową. Zgodnie z prognozami, to właśnie Belinda odniosła największy sukces, przechodząc płynnie z roli frontmanki wieloosobowego zespołu do pełnoprawnej gwiazdy na własny rachunek. To wówczas z "punkowej diwy" zaczęła zmieniać się w "popową księżniczkę".

Debiut "Belinda" (1986) przyniósł pierwszy solowy przebój "Mad About You". W nagraniach wokalistkę wsparli m.in. Andy Taylor (gitarzysta Duran Duran), Lindsay Buckingham (gitarzysta Fleetwood Mac), Susanna Hoffs (liderka The Bangles) i Charlotte Caffey, koleżanka z The Go-Go's.

Największą popularność zdobyła kolejna płyta - "Heaven On Earth" (1987), która tylko w Wielkiej Brytanii czterokrotnie pokryła się platyną za sprzedaż ponad 1,2 mln egzemplarzy. Trzy single - "Heaven Is a Place on Earth", "I Get Weak" i "Circle in the Sand" - trafiły do pierwszej dziesiątki list przebojów po obu stronach Atlantyku. "Heaven Is a Place on Earth" (z teledyskiem wyreżyserowanym przez aktorkę Diane Keaton) może pochwalić się numerem 1 w USA i Wielkiej Brytanii, a także w m.in. Szwecji, Szwajcarii i Irlandii.

W 1990 r. Carlisle z koleżankami reaktywowała grupę The Go-Go's, która na trasie promowała składankową płytę "Greatest" z nową wersją coveru "Cool Jerk".

Lata 90. przyniosły kolejne płyty (z udziałem m.in. George'a Harrisona, Briana Wilsona z The Beach Boys i Pera Gessle z Roxette), ale kariera Amerykanki zaczęła powoli przygasać. Niewielu zainteresowała kolejna czasowa reaktywacja The Go-Go's.

Czas największych tryumfów na listach przebojów Belinda Carlisle rozpamiętuje jednak w kategoriach najmroczniejszego okresu w życiu. Przez trzydzieści lat wokalistka zmagała się z silnym uzależnieniem od narkotyków i alkoholu. Po kokainę zaczęła sięgać jeszcze przed wydaniem pierwszej płyty The Go-Go's. W szponach nałogu Belinda Carlisle pozostała do 2005 roku. Przerwę zrobiła jedynie na 9 miesięcy w 1992 roku, gdy zaszła w ciążę. Po porodzie na powrót wróciła do "rekreacyjnego", jak zwykła wówczas mawiać, zażywania kokainy.

Po trzydniowym kokainowym ciągu prawie nie poznała się w lustrze. Dodatkowo miała też halucynacje słuchowe, mówiące jej, że jeśli nie odstawi ostatecznie narkotyków, to pewnego dnia jej ciało zostanie znalezione w pokoju hotelowym.

W narkotykach przez długi czas Carlisle widziała "nietuczący substytut jedzenia". Presja, by zachować nienaganną sylwetkę i perfekcyjnie prezentować się w teledyskach doprowadziły wokalistkę do poważnych zaburzeń łaknienia. U szczytu kariery Belinda na zmianę obsesyjnie liczyła kalorie, katowała ciało na siłowni i zwracała posiłki tuż po ich spożyciu.

"Nie mogłam uwierzyć, że nie umarłam" - opowiadała w wywiadzie dla "Guardiana" w 2017 r.

Porządkowanie problemów osobistych sprawiło, że do studia nagraniowego wróciła w 2007 r. (płyta "Voila" z francuskimi chansons), a na kolejny album przyszło czekać do września 2017 r. "Wilder Shores" może być sporym zaskoczeniem dla osób pamiętających wakacyjne przeboje typu "La Luna". Tym razem Belinda zaśpiewała pieśni Sikhów, a inspiracją była m.in. joga.

Wokalistka jest dyplomowaną instruktorką, prowadzi zajęcia oraz planuje wprowadzić na rynek kolekcję kostiumów do ćwiczeń. Twierdzi też, że codzienna medytacja pomaga jej zachować trzeźwość.

"'Wilder Shores' to wciąż album z muzyką pop, ale z dodatkiem powtarzalnego śpiewania" - tłumaczyła Carlisle.

Od 1986 r. wokalistka jest żoną filmowego producenta Morgana Masona, syna brytyjskiego aktora Jamesa Masona (m.in. Złoty Glob za "Narodziny gwiazdy"). Po trzęsieniu ziemi w okolicach Los Angeles w 1994 r. razem z rodziną (mają syna Duke'a Masona) przeniosła się do Europy. Z czasem swoje życie dzieliła pomiędzy Francją, USA a Indiami. W 2017 r. para przeprowadziła się do Tajlandii.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Belinda Carlisle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy