Reklama

Zbroja Czesława

W niedzielę, 17 marca, w krakowskim klubie Studio wystąpił zespół Czesław Śpiewa lub po prostu - Czesław. Zawiedzionych było sporo. To ci, którzy w mroźny wieczór wybrali się na koncert i przy wejściu usłyszeli, że nie ma już biletów. Wejściówki rozeszły się bowiem raz, dwa.

W mieście, gdzie wciąż zameldowany jest obywatel Czesław Mozil, publiczność zobaczyła koncert na przemian dowcipny i liryczny. Wokaliście tradycyjnie towarzyszyli na scenie jego duńscy przyjaciele-muzycy. Postarano się też o dodatkowe atrakcje. Po jednej piosence gościnnie zaśpiewali Mela Koteluk ("Pieśń o szczęściu") i zapowiedziany zabawnym materiałem wideo Cezik ("Lubię wypić"). Sam Czesław znów flirtował z estetyką kabaretu podczas swojej konferansjerki, choć w porównaniu do poprzednich tras - gdzie proporcje grania do gadania wynosiły 50/50 - jej rola została znacznie zmniejszona na rzecz muzyki.

Reklama

W tej drugiej kwestii Czesław śmiało igrał z widzami, oferując im repertuar mniej znany i mniej oczywisty, niż mogliby się przed koncertem spodziewać. Kiedy niecierpliwy fan krzyknął "Maszynka do świerkania", Czesław zbył go żartem i kontynuował show według własnej koncepcji. Było dużo Miłosza, trochę "Debiutu", wcale niemało Tesco Value, za to niewiele mojego ulubionego "Popu". Jest w tym charakterystyczna dla Czesława przekora: pamiętacie, jak zaprosili go na festiwal w Opolu, a on zamiast "Maszynki..." czy innego "przeboju" zaśpiewał "Pożegnanie małego wojownika"?

Przekorą przybierającą postać autoironii parowały również wypowiedzi Czesława na temat samego siebie.

Już na dobry wieczór zapowiedział, że teraz będzie kicz i bezguście. Później krzyczał na samego siebie: "Ty się tyle nie lansuj w tej telewizji"! Pod koniec ze smutną miną oznajmił publiczności: "Jestem komercyjną szmatą" i zaczął grać... "Wszędzie się kręci TVN". Reakcja na ten numer była w najlepszym wypadku letnia, co tylko potwierdza fakt, że w Czesławie wciąż siedzi mały prowokator, który cały czas kombinuje, co by tu napsocić. Mozil ostatnio przy każdej możliwej okazji zachęca, by przechodzić do sieci komórkowej, z którą ma kontrakt. Na zasadzie: sprzedałem się? Proszę bardzo, sprzedałem się. I rzeczywiście ta autoironia powoli staje się jego zbroją, od której odbija się krytyka i dzięki której wciąż nie zaprzedał całej duszy Belzebubowi komercji.

Najfajniejsze były jednak momenty, kiedy Czesław psocić na chwilę przestawał. Kiedy odkładał na bok swój kontrolowany infantylizm i śpiewał na poważnie. Bajkowy i pełen skupienia "Postój zimowy" był tym momentem wieczoru, który zapadł mi w pamięć szczególnie. "Trochę zamula" - usłyszałem jednak znudzony głos tuż obok (pewnie czekał na "Maszynkę do świerkania").

Michał Michalak, Kraków

Zobacz teledysk "Postój zimowy":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Czesław Śpiewa | Kraków | koncert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy