Woodstock i tenorzy
Drugi dzień (sobota, 2 sierpnia) XIV Przystanku Woodstock przywitał publiczność nienajlepszą pogodą. Do południa padało dość intensywnie, jednak nad Kostrzynem nad Odrą z czasem się przejaśniło, a podczas koncertu tenorów - wydarzenia tego dnia - zaświeciło słońce.
Koncerty na dużej scenie otworzył niemiecki zespół Thee Flanders (początek godz. 16.00), reklamowany jako tamtejszy odpowiednik Big Cyca. "Wybudzą Was w sobotę do totalnej zabawy" - zapowiadali organizatorzy XIV Przystanku.
Żeby jednak porwać publikę, Thee Flanders musiałby mieć jednak swojego Krzysztofa Skibę i jego specyficzne poczucie humoru i zdolności happeningowe. A tak dostaliśmy tylko mieszankę skocznego punk rocka z elementami rockabilly.
Wcześniej przez pole przeszedł tradycyjny pochód Hare Krishna. Od rana trwają rozgrywki w ramach woodstockowej olimpiady (na konferencji prasowej Jurek Owsiak zaprezentował efektowne medale z pacyfką, które zostaną wręczone najlepszym zawodnikom w niedzielę na dużej scenie).
Chętni pojawiają się w Akademii Sztuk Przepięknych dowodzonej przez Zbigniewa Hołdysa. Za nami m.in. spotkania z Wiesławem Ochmanem, który razem z innymi tenorami wystąpił na dużej scenie z programem pieśni Jana Kiepury.
- Jestem szczęśliwy, że tu jestem - mówił na konferencji maestro Ochman.
Warto podkreślić, że słynny tenor po raz pierwszy w historii przerwał swój legendarny urlop w Hiszpanii, by pojawić się na Przystanku.
Uśmiech na wielu twarzach pojawił się podczas koncertu Good Viba Style. No bo jak się nie uśmiechnąć, słuchając Włocha śpiewającego po angielsku z jamajskim zaśpiewem. Gorące reggae ze sceny, gorąca atmosfera publiki - brakowało jeszcze adekwatnej pogody.
Kolejnym wykonawcą z zagranicy był zespół Cinkusi. Ich twórczość to punkowy folk czy folkowy punk. Generalnie czad spod znaku chorwackiego i bałkańskiego folkloru.
- Cinkusi niesamowicie rozkręcili atmosferę - krzyczał ze sceny Jurek Owsiak, który ochrypł już na początku drugiego dnia, zagrzewając publikę do jeszcze większej zabawy. Jak tak dalej pójdzie, to pożegnalny koncert XIV Przystanku Woodstock zapowie językiem migowym.
To, co zdarzyło się po koncercie Cinkusi przejdzie do historii Przystanku. MTM i 7 Tenorów z maestro Wiesławem Ochmanem zaśpiewali piosenki Jana Kiepury w taki sposób, że publiczność nagrodziła ich większą owacją niż rockowe gwiazdy. To wydarzenie muzyczne porównuje się już do pamiętnego "Bolero" Ravela w wykonaniu orkiestry Filharmonii Wrocławskiej sprzed kilku laty.
Po klasyce przyszła kolej na prawdziwie Męską Muzykę, czyli połączone siły rodziny Waglewskich: Wojciecha (lidera grupy Voo Voo) oraz jego synów: Fisza i Emade. Klasa, profesjonalizm, znakomita współpraca, panowanie nad publicznością - czego chcieć więcej?
W ramach projektu "Indie - Klejnot Orientu" zaprezentował się projekt Anuradha Pal's Recharge - World Music Fusion Group. Według zapowiedzi koncert ten miał wytyczyć nowe oblicze Przystanku Woodstock, jednak najbardziej zadowoleni byli chyba przede wszystkim fani kultury hinduskiej i klimatów Bollywood.
Niemal dokładnie o północy, godzinę później niż zakładano, na scenie zainstalował się metalowy Vader. Wojenna machina ruszyła z morderczą precyzją, a na polu zakotłował się dziki tłum. Moc, piekielna energia, a zarazem spontaniczność. Ekipa Petera w tym roku świętuje 25-lecie, jednym z jubileuszowych koncertów był właśnie ten na Przystanku. Formacja po raz pierwszy zaprezentowała się z współpracującym basistą sesyjnym.
O tej porze Jurek Owsiak ze swoim chrypiąco-growlującym głosem spokojnie mógłby zastąpić Petera za mikrofonem ;)
Na zakończenie drugiego dnia, dobrze po 1 w nocy, zaprezentowała się grupa Closterkeller z charyzmatyczną Anją Orthodox na wokalu. Zaczęli z utworem "W moim kraju", a dalej poleciały kolejne przeboje, jak "Agnieszka" czy zagrany na bis "Zegarmistrz światła" Tadeusza Woźniaka. Do chłodnego, gotyckorockowego brzmienia dostosował się sierpniowy chłód. Pod sceną jednak temperatura nie opadała.
Sprawdź specjalny serwis INTERIA.PL poświęcony Przystankowi Woodstock.
Michał Boroń, Kostrzyn nad Odrą