Reklama

The Smiths mogli istnieć

Popularna w latach 80. brytyjska formacja The Smiths mogła uniknąć rozpadu, twierdzi jej gitarzysta Johnny Marr.

The Smiths zostali rozwiązani w 1987 roku. Marr sądzi, że zespół nie zakończyłby działalności, gdyby miał właściwego menedżera.

Ostatnie 20 lat kwartet poświęcił na kłótnie i odrzucanie lukratywnych propozycji reaktywacji.

Marr wyznaje, że można było uniknąć tej wspólnej wrogości, jeśli zespół miałby ciągle dyspozycyjnego mentora, pomagającego każdemu zejść się po kłótni.

Gitarzysta wyjaśnia, że odszedł przez decyzję wokalisty grupy, Morrissey'a, o nagraniu nowej wersji jednej z piosenek Cilli Black. Ale całemu rozpadowi można było zapobiec.

Reklama

"Czy mieliśmy wakacje, czy nie zrobiliśmy przeróbki Cilli Black, czy mieliśmy menedżera... Tamte sprawy nie powinny były się zdarzyć" - Marr opowiada miesięcznikowi "Mojo".

"Kilka ostatnich tygodni kapeli było pieprzoną torturą i były potworne przez brak zaufania, podejrzenia, brak lojalności i złe zachowanie".

"Dlaczego nie mogliśmy dostać menedżera? Mogliśmy go mieć. Jednak... Z jakiegoś powodu mogliby zostać persona non grata. W porządku. Przyjmuję to. Przyjmuję, że nie mogliśmy. Zatem jesteśmy bez menedżera i nie możemy kontynuować" - dodaje.

Marr ma kilka żalów w sprawie odejścia z The Smiths, ale z chęcią odsunąłby przeszłość za siebie i wyjaśnił różnice z Morrissey'em.

"To wstyd, że nie możemy być przyjaciółmi... Za często mnie obmawia. Zdecydowanie wolę z każdym utrzymywać miłe stosunki. Po co marnować całą tę energię?" - podsumowuje Johnny Marr.

WENN
Dowiedz się więcej na temat: Twierdzi | Wielka Brytania | Guardian | gitarzysta | Johnny Marr | Smiths
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama