Szokująca opowieść Kory

Nowy utwór Kory, "Zabawa w chowanego", nawiązuje do wydarzenia, które do dziś boli piosenkarkę - jako dziecko była bowiem molestowana seksualnie przez księdza.

"Był starym śmierdzącym człowiekiem, który wpychał mi jęzor do ust" - mówi Kora
"Był starym śmierdzącym człowiekiem, który wpychał mi jęzor do ust" - mówi KoraAKPA

Po raz pierwszy Kora wspomniała o sprawie w książce "Podwójna linia życia", napisanej z Kamilem Sipowiczem. Teraz zdecydowała się wrócić do tamtych zdarzeń, by - jak podkreśla - dowieść, że problem pedofilii w Kościele istnieje. W rozmowie z tygodnikiem "Wprost" Kora opowiada, jak doszło do tej niezwykle przykrej sytuacji:

"Ksiądz mieszkał w domu, który do dziś stoi w Krakowie i pokazuję go wszystkim znajomym. Tuż przy kościele św. Szczepana. Dom księdza był cały obrośnięty winoroślą. Rodziła pyszne, słodkie winogrona. Ksiądz zaprosił mnie na swoje winogrona. Całkiem możliwe, że nie mnie jedyną".

Wokalistka uważa, że księża-pedofile starannie dobierają swoje ofiary - z biednych środowisk, zamknięte w sobie, najlepiej sieroty. O tym, który ją skrzywdził, mówi z obrzydzeniem:

"Był starym śmierdzącym człowiekiem, który wpychał mi jęzor do ust i gmerał w majtkach. Gdy wcześniej patrzyłam na niego na ulicy, nie wydawał mi się tak obrzydliwy, ale gdy zaczął się do mnie dobierać, już tak" - mówi Kora.

"To tkwi głęboko. Pamiętam doskonale, jak strasznie się bałam, gdy wyszłam od księdza. Przez lata nie byłam w stanie nikomu się poskarżyć. Byłam ofiarą starego obrzydliwego księdza" - dodaje piosenkarka.

Kora postanowiła zaprotestować przeciwko pedofilii w Kościele, takim protestem ma być piosenka "Zabawa w chowanego". W rozmowie z "Wprost" piosenkarka odrzuca ewentualne zarzuty o koniunkturalność, czy chęć wywołania skandalu. Jej zdaniem, problem wciąż jest aktualny i należy o nim głośno mówić.