David Bowie: "Największy kult w historii popkultury"

Jak bardzo można utożsamiać się z wykreowaną i graną postacią? Bardzo. Wymyślony przez Davida Bowie kosmita i gwiazdor rocka Ziggy Stardust tak mocno zawładnął umysłem artysty, że ten latami zrywał z swoim alter ego.

3 lipca 1973 roku - ostatni koncert Ziggy'ego Stardusta przed "emeryturą" fot. Hulton Archive
3 lipca 1973 roku - ostatni koncert Ziggy'ego Stardusta przed "emeryturą" fot. Hulton ArchiveGetty Images/Flash Press Media

Wydany 40 lat temu album "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars" (6 czerwca 1972) być może nie jest najlepszym albumem w dyskografii Davida Bowie, ale na pewno najsłynniejszym. Wszystko to za sprawą tytułowego Ziggy'ego Stardusta. Wykreowany przez poszukującego nowych środków artystycznego wyrazu i zafascynowanego japońskim teatrem muzyka bohater był kosmitą, który - pod postacią gwiazdy rocka - chciał dać zmierzającej do nieuchronnej zagłady ludzkości światełko nadziei. Niestety, Ziggy Stardust wpada we wszystkie pułapki sławy i popularności, pławiąc się w gwiazdorstwie, seksie i narkotykach. A to doprowadziło do tytułowego upadku naszego bohatera. Tak w telegraficznym skrócie można streścić "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars".

Przerysowaną z premedytacją historię Ziggy'ego Stardusta brytyjski wokalista prezentował na koncertach w parateatralnym stylu. Ubrany w obcisłe, pstrokate kostiumy, z ogniście rudymi włosami, David Bowie odgrywał ekspresową drogę na szczyt i jeszcze gwałtowniejszy upadek Ziggy'ego Stardusta.

Łaknąca nowych idoli publiczność dosłownie czciła wokalistę - a raczej wykreowaną przez niego postać - niczym bożka, choć Ziggy Stardust był przecież odzwierciedleniem wykoślawionego i zdegenerowanego bohatera młodzieży. Jak skonstatował David Buckley, biograf Davida Bowie, artysta "wykreował najprawdopodobniej największy kult w historii popkultury", który później zamienił się w "kult Davida Bowie".

Nic zatem dziwnego, że w czasach "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars" David Bowie zaczął tracić kontakt z rzeczywistością, zbyt intensywnie utożsamiając się z wykreowanym przez siebie bohaterem. I nie chodzi to o zwyczajną "sodówkę" - odgrywana dzień w dzień rola Ziggy'ego Stardusta według słów artysty "dawała mu więcej emocji", niż rzeczywistość. To wciągało.

Zobacz Davida Bowie wykonującego przebój "Starman" z albumu "Ziggy Stardust":


"Być może dlatego wolę przebierać się za Ziggy'ego, niż być Davidem" - komentował wokalista.

Jak się okazało, niewinne "przebieranki" zaczęły wykazywać symptomy choroby psychicznej, tudzież uzależnienia od narkotyków. Zresztą, kokaina stała się wówczas jednym z podstawowych elementów "diety" artysty. I choć Ziggy Stardust oficjalnie "przeszedł na emeryturę" po koncercie w londyńskim Hammersmith Odeon 3 lipca 1973 roku - z tej okazji David Bowie zwołał nawet konferencję prasową... ze swoim alter ego! - to jednak wykreowana postać wciąż tkwiła wewnątrz artysty.

"Przez lata postać Ziggy'ego nie chciała mnie opuścić. Wtedy to wszystko zaczęło nabierać gorzkiego smaku. Moja osobowość była skażona. Zaczęło robić się niebezpiecznie, a ja nabierałem wątpliwości co do mojej równowagi psychicznej"- przyznał po latach David Bowie.

Z perspektywy czasu wydaje się, że chęć ucieczki od Ziggy'ego Stardusta mobilizowała artystę do poszukiwań nie tylko nowego alter ego (stał się nim dwuznaczny i osądzany o nazistowskie sympatie Thin White Duke - Szczupły Biały Książę), ale też innych od rocka i glamu form w muzyce.

W połączeniu z niewątpliwym geniuszem Davida Bowie i jego niepohamowanym apetytem na świeże prądy w sztuce, dało to niesamowity efekt. Na przestrzeni dekady po wydaniu "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars" David Bowie na każdej kolejnej płycie zmieniał nie tylko wizerunek, ale przede wszystkim brzmienie i styl.

Przyniosło to niezwykłe efekty, a kilka albumów z tego okresu, jak m.in. rockowy "Alladin Sane", soulowo-funkowy "Young Americans", krautrockowy "Station To Station", postpunkowe "Low" czy "'Heroes'", nowofalowy "Scary Monsters" czy wreszcie popowy "Let's Dance", to muzyczne arcydzieła. To bezprecedensowe pasmo artystycznych transformacji dało Davidowi Bowie przydomek "muzycznego kameleona", który 40 lat temu w swoim najbardziej wyrazistym wcieleniu był kosmitą.

David Bowie wykonuje przebój "Ziggy Stardust":

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas