Dave Grohl: Fajny gość. Najfajniejszy

Szósty, zastępczy perkusista Nirvany stał się jedną z najważniejszych postaci światowego rocka. Każdy chce z nim grać!

Dave Grohl (fot. Kevin Winter)
Dave Grohl (fot. Kevin Winter)Getty Images/Flash Press Media

14 stycznia 45 lat skończył Dave Grohl, wokalista, gitarzysta, perkusista, basista, producent, reżyser, lider zespołu Foo Fighters, były perkusista Nirvany, ojciec dwóch córek, a przede wszystkim fajny gość. Mówią nawet, że w show-biznesie najfajniejszy.

Są na to dowody. W 2006 roku w wyniku trzęsienia ziemi dwóch australijskich górników zostało uwięzionych w zawalonym szybie. Spędzili tam aż dwa tygodnie, zanim ich uratowano. Żeby podtrzymać ich na duchu mężczyznom dostarczono odtwarzacze mp3 z ich ulubionymi piosenkami. Już po wydostaniu Brant Webb i Todd Russell przyznali, że właściwie przez cały czas słuchali Foo Fighters. Co zrobił Dave Grohl? Umówił się z nimi na piwo.

Dave Grohl znany jest ze swojej hojności. Kelnerom zwykł zostawiać sowite napiwki - tak po tysiąc dolarów. Rozrzutność? "Jestem obrzydliwie bogaty. Zwłaszcza jak na nieudacznika z Virginii. Mogę sobie właściwie kupić, co zechcę" - wyjaśnia beztrosko.

Mimo że kasy ma jak lodu, obce mu są zabawy w VIP-a. Kiedy wybiera się na koncert, na przykład Soundgarden, to kupuje "normalny" bilet i skacze pod sceną razem z fanami (rodzi to pewien dylemat poznawczy dla przypadkowych współtowarzyszy zabawy: ciekawszy Chris Cornell szalejący na scenie czy Dave Grohl pod sceną?). Ubiera się też zwyczajnie - najczęściej dżinsy i czarna koszulka.

Żeby zakończyć temat kasy - trudno zliczyć organizacje charytatywne, które wspiera Dave. Jego działalność nie ogranicza się tu jedynie do przelewów. Regularnie spotyka się z ciężko chorymi sympatykami na nawet kilkugodzinne pogaduchy.


Można by zarzucić Dave'owi, że ten cały wizerunek fajnego gościa to zwykły PR. Takie podejrzenie może się rodzić choćby wtedy, gdy podczas koncertów przelewa fanom piwo ze swojej puszki do ich plastikowych kubków. Ale wszyscy, którzy go znają, jak jeden mąż przekonują, że on już taki jest (co nieszczęśliwie wiedzie ten artykuł w kierunku hagiografii). Fanów zresztą rozpieszcza regularnie i pomysłowo. Zorganizował raz trasę koncertową po... garażach swoich sympatyków.

Nietrudno zgadnąć, że Grohl jest jednym z tych muzyków-aktywistów. Nie próbuje co prawda zbawiać świata jak Bono, ale mocno angażuje się w kampanie proekologiczne, w walkę o prawa gejów i lesbijek, przestrzega również przed braniem narkotyków.

"Nie rezygnujcie ze szkoły i nie bierzcie dragów. W przeciwnym razie będziecie wyglądali jak ja" - pouczał w swoim stylu.

Dave Grohl rzeczywiście rzucił szkołę. Zrobił to w wieku 17 lat, by móc występować w punkowym zespole Scream. Muzykom tej grupy nakłamał, że ma 20 lat.

Co do narkotyków, to właśnie w wieku 20 lat wziął je po raz ostatni - tak przynajmniej twierdzi. Jako nastolatek palił dużo trawy, brał też LSD. O dziwo, potrafił przestać.

"Nigdy w życiu nie próbowałem kokainy, nigdy. Nigdy nie zażywałem też heroiny. Widziałem, jak umierają ludzie. Nie jest łatwo być młodym, nie jest łatwo dorastać, ale dragi w niczym nie pomagają" - stwierdził już na poważnie.

Zazwyczaj Dave jest niepoważny, ale kiedy poważnieje, to ho, ho!

"Nigdy nie brałem lekcji, żeby nauczyć się grać na perkusji czy na gitarze. Po prostu rozpracowałem to sam. Myślę, że jeśli masz w sobie wystarczająco dużo pasji, jesteś zaangażowany i skoncentrowany, możesz robić w życiu to, czego pragniesz" - powiedział pewnego razu celem zainspirowania młodego pokolenia.


Grohl wie, co mówi, bo z szóstego perkusisty Nirvany - tymczasowego, zastępczego - stał się najpierw pełnoprawnym członkiem tej legendarnej grupy, a później jedną z najważniejszych postaci światowego rocka. Nie tylko jako lider Foo Fighters, nie tylko jako członek kilku supergrup (m.in. Them Crooked Vultures), ale również jako muzyk grający dla innych artystów. Któż z nim nie współpracował! Puff Daddy, Tom Petty, Tony Iommi, Slash, David Bowie, Queens of the Stone Age, Garbage, Nine Inch Nails, Lemmy Kilmister, Prodigy, Paul McCartney. Każdy chce z nim grać. Posadzić go za perkusją, dać mu gitarę - obojętne. Najlepiej to i to.

Sam podkreśla, że największą dumą napawa go dyskografia Foo Fighters - zespołu, który miał być jego garażowym hobby, który w ogóle nie planował sukcesu. A stał się jedną z najważniejszych obecnie rockowych grup.

Nirvana, wiadomo - ikona. Ale Nirvana to przede wszystkim Kurt Cobain. Oczywiście, bez Krista Novoselica i Dave'a Grohla Nirvana nie byłaby tym, czym była (Dave molestował bębny obłędnie i genialnie), jednak osobowość, charyzma i największy wkład Kurta wyraźnie przysłaniały kolegów.

Grohl zaznacza, że z powodu samobójstwa kolegi nie potrafi słuchać piosenek Nirvany.

"Momentalnie przypominam sobie dzień, w którym nagrywaliśmy dany utwór - jedzenie czy p...ną śnieżycę, która wtedy szalała. To jak otwieranie pudełka ze starymi zdjęciami. Nie chcę tego robić" - wyjaśniał.


Wrażliwiec Dave jest również facetem nad wyraz zabawnym. Swój komediowy talent wykorzystuje zresztą często, choćby w teledyskach Foo Fighters, i można zgadywać, że gdyby nie był muzykiem, z powodzeniem odnalazłby się w satyrze.

"Czy wiecie, że odtwarzając piosenki Nickelback od tyłu, można usłyszeć wiadomość od szatana? Co jeszcze gorsze, odtwarzając je w drugą stronę, usłyszycie Nickelback" - dworował sobie niedawno z kanadyjskich kolegów.

Lubi też "wyskoczyć z suchara": "Po czym poznać, że perkusista stoi w drzwiach? Po tym, że nie wie, kiedy wejść".

Swój cięty język wykorzystuje także do celów publicystycznych, choćby po to, by skrytykować recenzentów-erudytów i programy typu talent show:

"Z dumą ogłaszam, że 'Gangnam Style' to jedna z moich ulubionych piosenek ostatniej dekady. Czy to jest lepsze od albumu Atoms For Peace? Hmm, nie wiem, może powinniśmy zapytać o to celebrycki panel. Co na to J.Lo? A może Pitchfork zmierzy wartość tej piosenki? Kogo to, k...a, obchodzi. Kto ma oceniać wartość wokalu? Program 'The Voice'? Wyobrażacie sobie Boba Dylana śpiewającego przed pieprzoną Christiną Aguilerą?" - zżymał się Grohl.

Dave wykorzystuje zresztą każdą okazję, żeby z show-biznesowego balonu spuścić trochę powietrza, tudzież ironicznie się zdystansować. Zapytany o to, co zrobił ze swoją statuetką Grammy, przyznał, że przytrzymywał nią drzwi do sypialni. Cały czas się zamykały.

Michał Michalak

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas