Babyshambles "Sequel To The Prequel". Pingwiny są świetne (recenzja)

Najbardziej utalentowany ćpun brytyjskiego rocka między jednym a drugim odlotem znalazł wreszcie czas, by nagrać album ze swoim zespołem Babyshambles. Pierwsza od sześciu lat płyta grupy jest elegancka, wartka i dowcipna.

Za okładkę albumu "Sequel To The Prequel" odpowiada Damien Hirst
Za okładkę albumu "Sequel To The Prequel" odpowiada Damien Hirst 

W Babyshambles najbardziej lubiłem zderzenie rockowej nonszalancji i niechlujności z talentem i fantazją frontmana Pete'a Doherty'ego - faceta, który co chwilę pakuje się w nowe kłopoty, przez co ów talent dawkuje nam bardzo oszczędnie. Notorycznie odwoływane koncerty i sześcioletnia przerwa w dyskografii Babyshambles najlepszym przykładem.

Nic więc dziwnego, że album "Sequel To The Prequel" jest teraz tematem numer jeden wyspiarskich serwisów muzycznych. Trochę na zasadzie: nareszcie! w końcu!

Tymczasem Babyshambles wykręcili niezły numer i nagrali album najbardziej poukładany w swojej trzypłytowej dyskografii. Zniknęło szaleństwo znane z "Down In Albion" (2005 r.), a nieoczekiwanie pojawiła się precyzja.

Na szczęście poskromienie tej uroczej nonszalancji nie odbiło się negatywnie na twórczości Pete'a i spółki. Babyshambles w wydaniu eleganckim urzekają już od pierwszych taktów energicznego, punkującego "Fireman", dobrze znanego bywalcom ich koncertów (tych nieodwołanych).

"Fireman" jest natomiast zdradliwy, bo sugeruje co innego, niż słyszymy później. Numery takie jak "Farmer's Daughter", utrzymany w klimacie ska "Dr. No" czy country'owy "Fall From Grace" w pełnej krasie ukazują nowe, lekkie, zgrabne, melodyjne oblicze Babyshambles.

Na szczęście nie zabrakło na albumie również gitarowych petard w wyspiarskim duchu, ze świetnymi riffami i stadionowo-festiwalowymi refrenami. Tu na czoło wysuwają się przede wszystkim singlowy "Nothing Comes To Nothing", "Seven Shades" i "Maybeline", najbardziej przebojowy numer na płycie i, podobnie jak "Fireman", stały punkt koncertowej setlisty Babyshambles..

Jest również "Sequel To The Prequel" albumem dowcipnym, co wyraźnie odróżnia go od "Shotter's Nation" (2007 r.) i ponurych tekstów tam zawartych. O poczuciu humoru Pete'a świadczy m.in. błyskotliwy tytuł płyty czy utwór "Penguins", opowiadający o... wycieczce do zoo. "Ach, pingwiny są świetne" - śpiewa Pete Doherty, który też jest świetny.

Babyshambles "Sequel To The Prequel", Parlophone

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas