Zbigniew Hołdys: Rewolta od dołu
Na XII Przystanku Woodstock w Kostrzynie nad Odrą, który odbył się w dniach 28-29 lipca 2006 roku, po raz pierwszy powstała Akademia Sztuk Przepięknych. Pomysłodawcą ASP był Zbigniew Hołdys, który razem z Jurkiem Owsiakiem zaprosił na warsztaty i spotkania z woodstockowiczami m.in. Monikę Olejnik, Kazimierę Szczukę, Janusza Głowackiego, Piotra Łazarkiewicza oraz przedstawicieli religii katolickiej (ksiądz Wojtek Drozdowicz), muzułmańskiej (imam Ali Abi Issa) i żydowskiej (Miriam Gonczarska, uczennica rabina Schudricha). Muzyczne warsztaty prowadzili Zbigniew Hołdys, Marek Raduli, Wojtek Pilichowski i Wojciech Morawski. Na górce pola namiotowego Przystanku, przed Wielką Jurtą, niebieskim namiotem w którym odbywały się największe spotkania, Michał Boroń spotkał się ze Zbigniewem Hołdysem, żeby porozmawiać o idei Akademii Sztuk Przepięknych, o perspektywach dla uzdolnionej młodzieży oraz o respekcie do Wisławy Szymborskiej.
Skąd pomysł na Akademię Sztuk Przepięknych? Jak przebiega realizacja tego pomysłu i czy można mówić o jakimś spektakularnym sukcesie, który sprawi, że od tego Przystanku Woodstock to spotkanie z młodzieżą w następnych latach będzie już zupełnie inne?
Najpierw muszę spełnić pewną powinność. Ja bardzo przepraszam tych, co na Interii czytują moje felietony, że piszę je nieregularnie. Ale jak wy jesteście tutaj, to widzicie co się dzieje. I ja jako człowiek ciekawy świata, artysta, prowadzę bardzo dużo różnych rzeczy naraz, projektów artystycznych, twórczych, charytatywnych, także rodzinnych, i nie zawsze mam czas. A teraz, w tych dniach, to po prostu.. Jak wrócę, to wam to wszystko opiszę.
A co do Akademii. Myślę, że trzeba wziąć takie dwa elementy, z których jeden jest ważny generalnie, a drugi jest detaliczny. Generalnie, to oczywiście Przystanek Woodstock, jak i cała historia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - to dzieło Jurka Owsiaka. To można się właściwie tylko przyglądać temu, co on tworzy. Jeden może powiedzieć, że to do niczego, beznadziejne, siedlisko szatana. Ktoś inny przyjeżdża tu i twierdzi, że to cudowne miejsce wypoczynku. A zimą Orkiestra jest wspaniałą inicjatywą ludzką, charytatywną, humanistyczną. To już jak kto chce.
Jeżeli ktoś ma pomysł na to żeby coś zrobić tutaj, to oczywiście może to złożyć, ale musi się liczyć z tym, że Owsiak go przyjmie albo nie. Gdyby ktoś do mnie jako szefa zespołu przyszedł z jakimś pomysłem, to ja go przyjmę albo nie. Bo ja wiem dobrze, jak mój zespół powinien grać. Owsiak dobrze wie, jak powinna grać Orkiestra i to on decyduje o tym, co się tu znajdzie.
Z taką postawą można się do niego udać, tak jak ja to zrobiłem wiele miesięcy temu z propozycją, żeby wprowadził Akademię Sztuk Przepięknych. Właściwie dostał gotowy projekt. On się do tego bardzo zapalił. Chciałby, żeby się tu działo jeszcze więcej w kontakcie bezpośrednim. Czyli nie tylko wykłady, mityngi, spotkania, ale też jakaś aktywna szansa dla ludzi, żeby się włączyli w działania plastyczne, czy teatralne. I to zostało zrealizowane.
Czyli z jednej strony teatry uliczne, które przygotowują happeningowy wręcz spektakl z mieszkańcami namiotów i podobne działania plastyczne, rzeźbiarskie.. Przeróżne, ja sam nie wiedziałem, że tu się tyle dzieje! Jakaś galeria obrazów powstała właśnie..
Z drugiej strony spotkania z ludźmi religii, czyli z księdzem katolickim, protestanckim i z przedstawicielką rabina, Żydówką, którzy opowiadali o tych religiach. Albo spotkania z wybitnymi ludźmi, którzy coś osiągnęli. Mogliśmy poznać ich bliżej, albo dowiedzieć się jakie mają poglądy na różne sprawy - jak Kazimiera Szczuka, Janusz Głowacki, czekamy na Monikę Olejnik.
To są niezwykle istotne spotkania, bo większość tych ludzi, którzy tu przyjechali, to są jednak mieszkańcy takich regionów kraju, w których nie co dzień widzi się Janusza Głowackiego, mówiąc najoględniej. W Warszawie można go spotkać tu czy tam. Ja czasem chodzę na zakupy, to się ze mną można zakolegować na mieście. Ale co ma zrobić ktoś w Garwolinie, ktoś, kto mieszka w wiosce pod Iławą?
Spotkałem dziewczynkę, 16-letnią, która warunkowo została członkiem Pokojowego Patrolu (trzeba mieć skończone 18 lat) i pytam ją, co ona robi tutaj. Ona mówi, że jest plastykiem, że mieszka w małej wsi i dwa razy w tygodniu dojeżdża 60 km do domu kultury. Momentalnie widzisz, że ludzie dokonują cudów, żeby móc się zderzyć z jakimś fajnym światem. I ten świat do nich tutaj przyjechał.
Ja chcę, ale to będzie Jurka decyzja, żeby to się odbywało co roku i żeby było coraz potężniejsze. Będę się starał powstrzymać Jurka przed gigantomanią dla odmiany, bo to nie chodzi o to, żeby to był festiwal w Cannes. To chodzi o to, żeby w ciągu 4-5 dni odbyły się spotkania z ludźmi, którzy mają najlepszy kaliber, mają najwięcej do powiedzenia. Już wiem, że w przyszłym roku będziemy się starać, żeby to był Jerzy Stuhr, który w tym roku nie mógł przyjechać, czy Krystyna Janda. Może się uda nam namówić Wisławę Szymborską, to są tego typu spotkania.
W nocy chcieliśmy, żeby się odbywało Kino Zachodzącego Słońca - największe filmy w historii. Fajnie by było, gdyby przyjechał Robert De Niro, albo Martin Scorsese, ale to nie musi tak być. Wystarczy, że te wielkie firmy dystrybucyjne wyrażą zgodę na to, abyśmy mogli za darmo te filmy ludziom tu pokazać. W tym roku nie uzyskaliśmy odpowiedzi, może złożyliśmy to za późno, nie chcę ich winić. Ale chciałbym żeby w przyszłym roku coś takiego się działo.
I jeszcze jedna ważna rzecz - Przystanek Woodstock to są właściwie dwa dni potężnych koncertów, które się odbywają w piątek i sobotę. Ale cały tydzień się tu ludzie zjeżdżają i ja bym bardzo chciał żeby przez ten tydzień, od poniedziałku, żeby tu się działy owe mityngi. A w nich od przyszłego roku mogli wziąć udział także licealiści i maturzyści - przecież matura jest także z referatów. Znam ludzi mówiących genialnie o malarstwie, o literaturze nieznanej, ekologicznych zdarzeniach. Myślę, że taki festiwal referatów uczniowskich - to wszystko można potem wydać w formie jakiejś broszury i rozesłać do innych liceów jako wzory - to wszystko jest jeszcze przed nami.
Więc nie Cannes, tylko taka rewolta od dołu i wyciągnięcie ręki do góry, do wielkich, i ci wielcy wyciągają do dołu, do maluczkich, i nagle okazuje się, że są na takim samym świecie. Jak to powiedział Wojtek Morawski, jak kula ziemska długa i okrągła.
Jurek Owsiak wspomniał o pomyśle, że być może w Akademii Sztuk Przepięknych pojawią się goście z zagranicy.
Wczoraj mi o tym napomknął, jak będzie chciał, to pewnie się pojawią. Trudno mi się w tej chwili odnosić do tego pomysłu, bo nie wiem którzy goście z zagranicy. Czy to ma przyjechać reżyser wielkiego formatu jak Francis Ford Coppola? Pewnie, że by było genialnie. Na razie będę się starał zrobić jedną rzecz. Myślę, że to trzeba rozwijać stopniowo.
Powiem otwarcie, że tu został zastosowany pewien cwany numer. Chodziło o to, żeby ci co tu przyjadą, byli nie tylko mądrzy, ale także piekielni znani, popularni, lubiani, kontrowersyjni, barwni. Bo wiedzieliśmy, że jak przyjedzie Szczuka, to ludzie będą chcieli zobaczyć, dotknąć, dowiedzieć się kim ona jest. Wiedzieliśmy, że jak przyjedzie największy imam, to się zakotłuje. Ja to od początku wiedziałem.
Gdyby miał przyjechać jako reżyser Jerzy Stuhr, który jest w Polsce znany, czy nawet Andrzej Wajda, to bardzo bym się cieszył. Niewykluczone, że w początkowej fazie Akademii, nawet bardziej niż gdyby miał przyjechać nieznany, a wybitny reżyser, który z jakiejś racji braku popularności odbyłby warsztaty dla 100 osób.
Wolałbym żeby przyszło 500-1000 osób, żeby się zaraziły filmem. Na Szczuce było tu kilka tysięcy ludzi, na Głowackim też. To jest to. Oni pójdą z tą informacją w świat. Coś tam zafermentuje w ich miejscowościach, w ich głowach. Może ktoś zajmie się dziennikarstwem, ktoś z nich może napisze książkę.
Wczoraj chłopak wyraźnie pytał o to, jak się pisze scenariusze, a inny rozmawiał z Głowackim na temat podobieństwa jego literatury do Kundery i tak dalej. Patrzę - punkowiec, kolorowe włosy, nawija jak równy z równym. Ja potem rozmawiam z tymi wielkimi, dzwonię do Głowackiego i słyszę: "Jezu, Zbyszek, co za miejsce, co ta telewizja bredzi! Przecież to są mądrzejsi ludzie niż w księgarniach, w których ja muszę czasami robić promocję swoich książek". I to jest to! Żeby ci ludzie z Polski w czasie wakacji, kiedy mogą ruszyć tyłki z domów, żeby tu przyjechali, bo spotkają tych, o spotkaniu których marzą.
I myślę, że z czasem stanie się tak, że znani ludzie z całego świata pojawią się tutaj. Jurek w tej chwili jest w euforii, on nie wiedział, że Akademia odniesie taki skutek. Ja instynktownie czułem, że tak będzie. On wiedział natomiast jedno, i to muszę podkreślić - żeby nie było, że Hołdys sobie coś przypisuje. Rozmawiał ze mną o tym od wielu lat prywatnie i mówił: "Co ja mogę zrobić, bo ci ludzie dostają tu pie***lca siedząc od rana do wieczora. Będą skazani tylko na piwo, albo jakieś mędzenie głupot, co zrobić???". I ta Akademia nagle weszła w to miejsce. Ci, co chcą ruszyć czaszką mają nagle okazję, jakiej w życiu nie mieli.
Tak że jeśli to się stanie międzynarodowa rzecz, ja bym się na jego miejscu tak do tego nie spieszył, bo znów wpadnie w gigantomanię i dojdziemy do ściany. Co będzie jak już przyjedzie ten Martin Scorsese, Francis Frod Coppola, to co dalej? Mamy później zaprosić Marsjan, albo szukać jakieś nowego miejsca, żeby zacząć wszystko od nowa?
Jest trochę barwnych postaci w Polsce, na tyle intrygujących, że już zrealizowanie tego programu będzie trudne. Jeśli zechce się sprowadzić 10 wielkich pisarzy, to starcza na parę lat.
Czyli gości nie zabraknie, bo co by nie mówić, to Akademia jest sukcesem.
Dzwoniłem do nich wszystkich osobiście. Dla mnie to nie była wielka emocja dzwonić do Głowackiego z taką sprawą, choć dałem niezłą plamę. On mieszka w Nowym Jorku, o czym zapomniałem. Zadzwoniłem do niego z samego rana u siebie, mając nadzieję, że go złapię też z samego rana, bo rano ludzie są pogodni, dopóki nie mają wezwania do urzędu skarbowego, albo powołania do wojska.
Tymczasem tam była godz. 4 rano. "Błagam, człowieku, zadzwoń rano, ale jutro, o innej porze" - usłyszałem. Nikt nie odmówił, choć nie wszyscy przyjechali. Jerzy Stuhr przez dwa tygodnie usiłował przełożyć dubbingi do "Shreka 3" i jakieś inne swoje zajęcia, żeby móc tu przyjechać.
Ja powiem o tych ludziach. Marysia Peszek, gdyby nie to, że w Berlinie ma jakieś występy, natychmiast chciała tu być. Wojtek Malajkat usiłował przesunąć terminy zdjęć filmowych, Linda miał wcześniej zakontraktowany wyjazd za granicę.
Nikt nie odmówił, żeby była jasność. Najwięksi ludzie w Polsce, z dowolnej dziedziny, nawet przez sekundę się nie wahali. Ja oczywiście będę miał ogromny respekt przed wykonaniem telefonu do Wisławy Szymborskiej, z racji statusu, jaki ma jako poetka, jako człowiek, jej wieku, ale wiem, że jeśli ona odmówi, to z innych przyczyn niż, że ta, że jej się nie chce. To mogą być właśnie przyczyny naprawdę obiektywne.
Tutaj rodzi się jakieś nowe oblicze tego społeczeństwa. Dziwna rzecz, kiedy politycy tak strasznie dali d**y, tak się skompromitowali, nie znaczą nic. Panowie, jesteście po prostu out, was nie ma w tym kraju. Siedzicie w najważniejszym budynku, ale was nie ma.
Tu się coś dzieje. To nie wydaje owoców z dnia na dzień. Ale wyobraźmy sobie, że tu był utalentowany chłopak, który został natchniony spotkaniem z Głowackim, i za ileś lat grzmotnie takie dramaty, takie scenariusze filmowe, że będziemy z niego dumni. I on kiedyś powie, że to się zaczęło na Przystanku Woodstock na Akademii Sztuk Przepięknych.
I co wtedy powie 70-letni Kaczyński? Że mimo wszystko to przeklęte miejsce. I Giertych, który bał się tu przyjechać - to jest dramat, jak może minister edukacji bać się przyjechać do takiego miejsca? To tak jak by malarz bał się wejść do Luwru.
Fajne miejsce, z wielką przewagą - 90-95 procent - rzeczy wyłącznie pozytywnych.
Dziękuję za rozmowę.