"Z klasą i fasonem"
Krakowska Firma to czołówka ulicznego hip hopu. Ich wydane w 2005 roku "Nielegalne rytmy" rozeszły się bez żadnej promocji lepiej niż większość płyt wypuszczonych w tym czasie przez wielkie wytwórnie. Na czym polega siła zespołu, próbował odpowiedzieć Szymon Jadczak, któremu Kali, Boski i Tadek, członkowie Firmy, opowiedzieli również o traktowaniu dziennikarzy, nowej płycie, na której nie zarapuje na pewno Mezo, skradzionym hip hopie, pobycie w więzieniu i popularności składu w zakładach karnych.
Zasłynęliście z nieprzychylnego traktowania dziennikarzy i krytyków muzycznych. Ja też powinienem się bać przed wywiadem?
Kali: Jeżeli ktoś sumiennie i rzetelnie relacjonuje to, co robimy oraz krytykuje naszą twórczość, to nic się nie dzieje. Powiem więcej - konstruktywna krytyka mobilizuje do pracy nad sobą, poza tym prawo do własnej opinii ma każdy. Ale jeśli to się przeistacza w ubliżanie nam, to wtedy nie pozostajemy obojętni.
Boski: Ktoś tam coś komuś powiedział na internecie. Afera była taka, że jakiś chłopak napisał coś na forum, ale to nie była krytyka, to było jawne ubliżanie. Jakiś małolat chciał się wypłakać. Nasz znajomy odpisał mu w naszym imieniu, na takim samym poziomie.
Zrobiła się z tego afera, że nie można nic napisać o Firmie, bo od razu chcemy dojeżdżać, itd.
Kali: To był ktoś, kto nam ubliżał, pisał rzeczy, za które należy się ciężki łomot. Dobrze, że dostał po rajtach. Dostał zwrotną notkę, ktoś mu napisał, co o nim myśli.
Był tam też post podpisany "Kali z Firmy". To ty pisałeś?
Kali: Tak, ja. Potem mu jeszcze napisałem, co o nim myślę, ale szybko ochłonąłem i przestałem nawet śledzić tę całą bitwę zwolenników z oponentami Firmy, bo anonimowo można wiele powiedzieć. Myślę, że na tych wszystkich forach w większości biorą udział osoby, które o życiu pojęcia nie mają i mają bekę, jak ubliżają innym, bo tylko na tyle ich stać.
Boski: Puenta jest taka, że taki człowiek, to nie jest w ogóle nasza liga, nie jest nasz poziom i CHWD jemu.
Kali: 80 procent tych ludzi z forum nie byłaby w stanie powtórzyć nam tego w twarz.
No właśnie. Czy kiedykolwiek skrytykował was ktoś twarzą w twarz?
Tadek: Prawdopodobnie gdybyśmy się spotkali z osobą, która pisze takie wypowiedzi, ucieszylibyśmy się tylko, że nas nie słucha.
Na tym forum, gdzie pobiliście rekordy popularności, ktoś napisał, że was nienawidzi, bo dla niego reprezentujecie tych, którzy go gnębią na co dzień, napadają, okradają z komórek i kasy.
Boski: To jest fałszywy stereotyp. Ja to rozumiem, że poszła taka fama o Firmie, ale ktoś, kto nas zna osobiście, nigdy nie powie czegoś takiego o nas.
Kali: Ja reprezentuję przede wszystkim siebie, a jeśli ten, co to nas tak nienawidzi jest łajzą i pozwala sobie, to jego sprawa. Żyjemy w betonowej dżungli. Większy konsumuje mniejszego. Odwieczne prawo natury. My z roku na rok jesteśmy mądrzejsi i staramy się być lepszymi ludźmi. Jeśli z Firmą utożsamia się taka grupa ludzi? OK. Ja ich nie oceniam, ani nie potępiam.
Mówisz, że jesteście coraz mądrzejsi. Musieliśmy przełożyć ten wywiad, bo Boski miał egzamin z łaciny na religioznawstwie. Nie chwalisz się tym w tekstach.
Boski: A czym mam się chwalić? Chodzę na studia, bo chcę się rozwijać i poszerzać horyzonty, a nie chwalić się, że studiuję religioznawstwo. To jest moja prywatna sprawa, która dotyczy mnie i ewentualnie mojego pracodawcy kiedyś w przyszłości. Tadziu też studiuje zresztą stosunki międzynarodowe. Wszyscy idziemy do przodu. Kali też ma zawód.
Kali: W zakładzie karnym skończyłem szkołę zawodową i robię właśnie eksternistyczną maturę.
Firma robi się powoli zespołem intelektualistów...
Boski: Firma zawsze była mądra. To tylko ludzie na forach internetowych myślą, że jesteśmy chamami i ogórami o szerokich łokciach. A my naprawdę mamy poziom i klasę. Trzeba nas tylko poznać.
Kali: Ludzie często odbierają nas jako blokersów, którzy nie opuszczają swojej ławki na dzielnicy, piją dziennie zgrzewkę piwa, dziesionują emerytów i rencistów i co drugie słowo mówią "ku**a". Nie ubliżając oczywiście blokersom.
Uważam się za dobrze wychowanego człowieka, poza tym jak można wydawać opinie o kimś, kogo się nie zna. Często też rozmawiają z nami ludzie, którzy zadają nam jakieś głupie, infantylne pytania. Głupie pytanie - głupia odpowiedź.
Mówisz o głupich pytaniach, ale to wy powiedzieliście w jednym z wywiadów, że za krytykę wsadzicie dziennikarzom "kosę w du*ę". To chyba mają się prawo stresować?
Boski: To były słowa Popka. On jest bardzo agresywny, jeśli chodzi o wjeżdżanie na jego prywatność, nie daje sobie w kaszę dmuchać.
Kali: Odnosi to się do tego, co powiedziałem wcześniej o krytyce. Myślę, że jeżeli ktoś naubliżałby Popkowi, mógłby się narazić na różnego typu nieprzyjemności. Nie polecam testować granic wytrzymałości nerwowej Pawła.
Jest was tu trzech, ale Firma ma pięciu rymujących członków. No właśnie - wciąż pięciu? Popek i Pomidor ciągle należą do składu?
Kali: Projekty naszej piątki są podpisywane logiem z pierwszej płyty "Z dedykacją dla ulicy", gotykiem, a krakowski skład używa podpisu takiego, jak na "Nielegalnych rytmach". W piątkę robimy coś minimalnie ostrzejszego - ten sam przekaz, trochę inna forma, bo w trójkę idziemy bardziej w stronę reggae.
Boski: Ale teraz bierzemy się za pracę nad płytą już w piątkę. Jesteśmy w kontakcie z Popkiem i Pomidorem, mamy wszystko umówione.
Kali: Wiele osób mówi nam, żebyśmy nagrali drugą taką płytę jak "Z dedykacją dla ulicy". Też bym tego chciał, ale wiem, że jest to niemożliwe. "Z dedykacją dla ulicy" była w mojej ocenie improwizacją, bo kawałki powstały z dnia na dzień, często na jakichś melanżach, itd. To był nasz debiut, nie mieliśmy doświadczenia, dlatego płyta jest momentami niedopracowana.
Dziś jestem bogatszy o doświadczenia i umiejętności. To tak jakby powiedzieć chłopakom z Molesty, żeby nagrali jeszcze raz "Skandal". Brzmiałby całkowicie inaczej.
Boski: Cały czas mamy nowe rzeczy, nowe pomysły. I to nowe nie musi być gorsze. Tamten rozdział jest zamknięty. Kto wie czy tym, którzy chcą "Dedykacji dla ulicy 2", nowy materiał nie spodoba się bardziej.
Na jakim etapie jest ta nowa płyta?
Kali: Powoli zabieramy się do pracy. Ukaże się w 2006 roku.
Boski: Producentem bitów będzie głównie Kali. Chcemy ją zrobić od początku do końca profesjonalnie. Sam jestem ciekawy, jak będzie wyglądała. Na pewno będzie ukłon w stronę dancehallu, ale też musimy uwzględnić nasz firmowy styl.
Tadek: To będzie esencja tego wszystkiego, co się zebrało przez te wszystkie lata. Od hip hopu przez dancehall.
Wy jesteście na nowej płycie WWO. A kto będzie gościem u was?
Boski: Na pewno będzie Kaczy i Hemp Gru, Mercedresu. Na pewno nie będzie Meza i Jeden Osiem L.
Powiedzcie coś o tym kawałku z płyty WWO.
Boski: Najlepszy kawałek w historii polskiego hip hopu (śmiech). Kierowany jest do karierowiczów.
Tadek: Klasyczne przesłanie antykomercyjne.
Boski: A podkład został zrobiony przez Amerykanów, którzy robią muzykę m.in. dla Jennifer Lopez.
Na "Z dedykacją dla ulicy" gościliście skład Mor W.A. Oni teraz zmienili styl, ostatnio widziałem Łyskacza w programie o rapie katolickim. Jak na to patrzycie?
Tadek: Staramy się na to w ogóle nie patrzeć.
Boski: Każdy idzie w swoją stronę. To ciekawy eksperyment ze strony Morwy, lecz myślę, że lepiej, że to oni wzięli się za "rap katolicki", a nie Firma.
Kali: Ja dalej szanuję Morwę, grają solidny hip hop, a eksperymentując można otrzymać mieszankę wybuchową. Trzeba się z tym liczyć. Nie wierzę, że nagle zaczną nawijać, że są pasterzami owieczek. Słyszałem ostatnio nowy kawałek Wigora z Jurasem i jest bez kitu dobry.
Pytam, bo ciekawi mnie, czym się kierujecie przy wyborze gości?
Boski: Tym, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, że mamy podobne spojrzenie na świat. Tak jest z Hemp Gru, z WWO.
Z Mor W.A. było tak, że poznaliśmy się w dniu, kiedy mieliśmy nagrać ten kawałek. Wszystko było super, ale teraz wolę nagrać z kimś, z kim się znam. Potem może się różnie skończyć, np. ktoś odejdzie w katolicki rap.
Na waszych koncertach są tłumy, na Hemp Gru są tłumy. Skąd się bierze ta popularność ulicznego hip hopu?
Kali: To jest lek dla ludzi zranionych przez pier**lony system. Wiesz dlaczego lek? Bo to naprawdę działa na ludzi, bo jest prawdziwe i uderza w chore miejsca. Często niszczy, by stworzyć.
Uliczne, prawdziwe ekipy, to fenomen, bo ich słowa mogą trafiać do ludzi z większą mocą niż słowa polityków. Ludzie chcą czuć, że nie są osamotnieni w swoich poglądach, dlatego utożsamiają się z mądrością ulicznych tekstów. A pamiętaj, że w jedności siła.
Boski: Robimy prawdziwy uliczny rap w 100 procentach.
Tadek: Hemp Gru i WWO w Warszawie to potęga. Tak jak my, nie pier**lą bzdur, jadą z policją. Myślę, że każdy przeżywał w swoich fantazjach coś takiego, że rozjeżdża ku**y walcem.
Boski: A propos koncertów. Zwracam się do każdego, kto chce zrobić koncert Firmy u siebie w mieście, żeby pisali do nas na maila. Znajdą go na naszej stronie oficjalnej stronie, bo wiemy, że słuchają nas w różnych miejscowościach, a my nie jesteśmy w stanie tego ogarnąć. Słuchają nas ludzie z całej Polski, czasami nawet nie zdaję sobie sprawy, jakim ludziom podoba się nasz rap.
Nie szukamy na siłę wielbicieli. Wydaliśmy "Nielegalne rytmy" i nie było żadnej dystrybucji, żadnych empików, a płyta rozeszła się po całej Polsce. 1000 egzemplarzy w tydzień. Ale dobrego towaru nie trzeba reklamować.
Olewacie hiphopolo, ale poświęcacie mu kawałek na "Nielegalnych rytmach".
Boski: No tak. Ale nie chce mi się już nagrywać kawałków przeciwko hiphopolo. Wolę się skupić na konkretnych tematach, a o nich ludzie szybko zapomną. Prawdziwy hip hop jest daleko od nich.
Tadek: Cały boom hiphopolowy jest napędzany przez machinę, która ma zarabiać pieniądze i skupiać tysiące ludzi na wiejskich spędach. A ja przez całe życie zarobiłem na hip hopie tyle, co raz na trzy miesiące wydaję na paliwo.
Ostatnio pojawiły się glosy, że hip hop w Polsce powoli się kończy. Co wy na to?
Kali: Ludzie od reklamy i marketingu ukradli nam hip hop. I już się powoli biorą za reggae. Hip hop w Polsce to jest jakaś szopka. Jak powiedział Sokół - z końcem lat 90. hip hop polski szedł w stronę Francji, czyli w stronę prawdziwego hip hopu. A teraz idziemy w stronę Niemców. Czyli plastikowego gó*na w złotym papierku.
Boski: Nagle osoby z du*y, które słuchały disco polo, słuchają hip hopu. Tak jest, że jak się hołota weźmie za coś, to muszą to rozpieprzyć. Teraz już nie trzeba się wcale starać, wystarczy zrobić prosty i głupi kawałek. A potem na imprezie leci Mandaryna, hip hop, Iwan i Delfin i znowu hip hop. Kicz na miarę rekordu Guinnessa.
Dla mnie rap trwa od podstawówki i będzie trwał nadal, jak to całe bezguście już o nim dawno zapomni. Mam taką nadzieję.
Tadek: Każda muzyka, rzucona tak masowo w media, zostałaby przyjęta. Tak dzieje się z komercyjnym hip hopem, którego puste teksty są bezmyślnie powtarzane przez motłoch.
Na waszych koncertach zjawia się zawsze silna ekipa kibiców. Ale wy się w kibicowanie nie bawicie?
Boski: To, że na nasze koncerty przychodzą ludzie z Cracovii, nasi znajomi, to jest OK. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że jest parę osób, którzy nas słuchają i kibicują komu innemu, a także są w porządku i szanują Firmę. Nie chcemy wywoływać żadnych wojen kibicowskich.
Kali: My nie jesteśmy kibicami! Chyba jeden raz byłem na meczu piłki nożnej. Nie interesuje mnie piłka nożna, zwłaszcza w polskim wykonaniu, więc kibicowanie automatycznie odpada.
Czujecie odpowiedzialność za teksty? Rymujecie o specyficznym stylu życia...
Kali: Z roku na rok coraz bardziej zaczynam zwracać na to uwagę. Kiedyś byłem młodszy, byłem głupszy, mniej odpowiedzialny. Na więcej rzeczy sobie pozwalałem. A wiem, że Firma ma moc, że ludzie się utożsamiają z tym, co mówimy i mogą z nas brać przykład. Z drugiej strony ja nie mogę ponosić odpowiedzialności, za to, że ktoś po przesłuchaniu "Jednego bucha" nabije sobie pierwszy raz w życiu fajkę wodna i pier**lnie chmurę, albo po przesłuchaniu "Awantur" pójdzie na miasto i rozk**wi sklep.
Każdy ma swój rozum, my tylko staramy się podsuwać pewne rzeczy. A kto jakie wyciągnie z tego wnioski, to jego sprawa.
Twierdzisz, że podsuwacie ludziom pewne rzeczy. Ale ja mam wrażenie, że to są zasady w stylu "nie daj się złapać", a nie "nie kradnij". Kombinowanie zamiast uczciwości.
Boski: My nie mówimy, że trzeba kraść. Mówimy za to, że cokolwiek się w życiu robi, należy trzymać fason, robić to na poziomie i z klasą.
Kali: Nie mówimy "idź ukraść, tylko jak coś ukradniesz, to nie daj się złapać". Nie mogę mówić ludziom, co mają robić. Jeśli ktoś wybrał taką drogę, to jego wybór.
To nie jest tak, że ktoś, kto np. kradł jest złym człowiekiem. Zanim ocenimy czyn, znajdźmy powód jego dokonania. Ja w swoim życiu robiłem złe rzeczy, ale wcale nie uważam się za złego człowieka. Każdy ma coś na sumieniu.
Ciężko mówić o uczciwości w naszym kraju. A rządowcy co robią, jak nie kradną? Po prostu dobrze wyglądają, umieją się wysławiać i dobrze kłamać.
Boski: Bardzo dobrze, jak ktoś jest uczciwy. Super. Ja też się staram.
Mówicie o ulicy, o tym, ile dla was znaczy. Jest coś takiego jak kodeks zasad, który tam obowiązuje?
Kali: Bez zasad życie nie miałoby sensu, każdy każdemu wchodziłby na głowę. My postępujemy według zasad przyjętych przez ludzi, którzy są nam podobni. Najważniejszy jest szacunek wobec siebie i innych. Uliczne zasady zna ten, kto jest na ulicy. Na pewno nigdy nie dzwonimy na policję.
A taka sytuacja: coś stało się wam albo waszym bliskim. I co wtedy robicie? Też nie dzwonisz na policję?
Boski: Jeśli moi bliscy potrzebują pomocy, to ja postaram się im pomóc jak najlepiej. Jeśli ktoś z mojej rodziny dzwoni na policję, to już jego sprawa. Ja omijam, nie chcę mieć nic wspólnego z nimi, nie są mi w ogóle potrzebni do szczęścia.
Kali: Pomyśl, co by było, jakby ci ukradli auto, a ty byś nie zgłosił kradzieży i ktoś twoim autem dokonałby przestępstwa. Musiałbyś się gęsto tłumaczyć, bo nasza policja często zachowuje się autystycznie i nic do nich nie dociera.
Boski: Ja mam awersję do policji, bo to jest hołota, chamstwo wyjątkowe. Nie traktują ludzi z szacunkiem. Wiadomo, że w państwie prawa policja musi istnieć, ale istnieją też takie typy, jak my, zupełnie z innej bajki, którzy "z przepisów drogowych robią sobie jaja i ciągle powtarzają, że każdy pies to faja".
Nie wk**wiają was trzynastoletnie dzieciaki z dobrych domów, które krzyczą na koncertach CHWDP?
Boski: Ja też jestem dzieciakiem z dobrego domu (śmiech).
Tadek: To nie jest kwestia, czy ktoś jest z dobrego domu. Problem jest w tym, gdy hiphopowiec krzyczy "Fuck the Police" i "CHWDP", a potem dzwoni na policję i przyczynia się do tego, że kogoś zamykają. A takich śmierdzieli jest masa.
Boski: To nie jest tak, że my krzyczymy "Je*ać policję". My naprawdę to robimy.
Kali: Mamy mnóstwo powodów, żeby ich nienawidzić. Nie dość, że nas prali, to zabrali nam wielu ziomków, część niesłusznie. Nie ciśniemy ich za to, że są, ale za to, jacy są.
Boski: W okresie komuny moda na CHWDP była jeszcze większa. Wtedy wszyscy pi**dolili milicję.
Mówiliście o tym kodeksie, ale nie wymieniliście żadnej z jego zasad.
Kali: Bo to są zasady, których nie może poznać każdy. Pozna je ten, kto na ulicy ten, kto w więzieniu. Zasady ulicy pokrywają się z zasadami panującymi w więzieniach. Zacytuję zapomnianego prekursora krakowskiego rapu: "Te zasady nie spisane, przez nas przestrzegane, pozostaną na zawsze, jak aktor w teatrze".
Te zasady prowadzą was czasem za kratki. "Przypominam sobie smak pozbawienia wolności" - to cytat z "Brata".
Kali: Tego się nie da zapomnieć. Każdy, kto siedział, zapamięta to do końca życia. Pobytu w polskim więzieniu się nie da zapomnieć. To ewenement na skalę światową.
Nauczyłeś się tam czegoś?
Kali: Ślusarstwa (śmiech). Powiem ci tak: więzienie to ciężka szkoła życia. Nauczyłem się tam, że jeden człowiek może pomóc więcej niż wielu. I że jednocząc się, ludzie są nie do złamania. Jedni mogą wyjść stamtąd mądrzejsi, inni głupsi.
A ty jaki wyszedłeś?
Kali: Za drugim razem mądrzejszy. Jeszcze nie do końca jestem poukładany. Choć staram się pracować nad sobą. Ale jeszcze nie jestem człowiekiem, który mógłby założyć rodzinę. To poważna odpowiedzialność.
Planujesz jeszcze trzeci pobyt? Boisz się, że tam wrócisz?
Kali: Nie chciałbym tam wracać. Ja się nie boję więzienia. Ale boję się tej straty czasu. Tego, co mnie przez ten czas na wolności ominie. Boję się utraty ludzi, których kocham i na których mi zależy. Oby dalej od krat. To, co przesiedziałem, wystarczy mi.
Firma rzeczywiście jest taka popularna w zakładach karnych?
Boski: Nasz znajomy z Nowego Sącza opowiedział nam, na czym polega fenomen Firmy w więzieniach. Małolaty słuchając naszej pierwszej płyty uczą się, jak tam przetrwać. Nie rozk**wiać wszystkiego dookoła, tylko zachowywać się z szacunkiem, trzymać fason cały czas. Rozumiemy się, bo jesteśmy z jednej bajki.
Kali: Za**biście jesteśmy popularni w kryminałach. Hip hop ma kolosalne znaczenie w więzieniach. Czasami działa jak lek, czasami jak trutka. Mnie wiele pomógł, bo mogłem go tam tworzyć. Dzięki temu ten czas nie był do końca stracony. W ZK Tarnów hip hop rozbrzmiewa wszędzie. W innych puchach jest podobnie.
Miałeś za to jakieś dodatkowe punkty?
Kali: Proste, dodatkowe porcje przy śniadaniu. Świruję. Nie miałem żadnych ulg, oprócz sprzętu do produkcji.
Za co siedziałeś?
Kali: Za rzeczy związane z mieniem.
Tadek: Kali siedział przez jedną z takich osób, o których mówiliśmy wcześniej. Typa, który był hiphopowcem, ale w sytuacji stresowej doniósł na policję, co skończyło się wyrokami dla wielu osób.
Musiałem się zapytać, bo krążyły legendy, że siedziałeś za gwałt.
Tadek: Nie bylibyśmy jednym zespołem, gdyby siedział za "majty".
Kali: Nasze zasady wykluczają gwałty. Potępiamy takie zachowania, tak jak i molestowanie dzieci. Nigdy nikogo nie zgwałciłem i nie mam zamiaru. Nie można ufać plotkom.
Pochwalcie się, czego słuchacie?
Kali: Najczęściej słucham Bounty Killera i Sizzlę, choć cała czołówka dancehall z Jamajki jest kozacka. Jungle, czasami jakiś soul. No i oczywiście dla odprężenia Barrington, czy choćby Fantan Mojah.
Nie słucham w ogóle amerykańskiego hip hopu, bo ciężko teraz tam coś znaleźć ciekawego. "Bling-bling" i te sprawy mnie nie kręcą.
Dziękuję za wywiad.