"Więzienie uratowało mi życie"

Akon, czyli naprawdę Aliaune Thiam, przyszedł na świat w Senegalu. Jego rodzina przeprowadziła się siedem lat po jego narodzinach do Stanów Zjednoczonych, gdzie przyszły twórca przeboju "Lonely" miał okazję poznać nowojorską scenę hiphopową. Ale nie była to jedyna inspiracja Akona. Ojcem rapera jest Mor Thiam, uznany perkusista jazzowy, wirtuoz tradycyjnych afrykańskich instrumentów perkusyjnych. Jednak prawdziwym impulsem do nagrania płyty była dla młodego Aliaune'a trzyletnia odsiadka w zakładzie karnym. Wtedy Akon zrozumiał, że zmierza w złym kierunku i zaczął pisać piosenki. Trafiły one później na jego debiutancką płytę "Trouble" (2004), na której znalazły się między innymi przeboje "Locked Up", "Ghetto" czy przede wszystkim "Lonely", który uczynił Akona gwiazdą światowego formatu. Z tej okazji raper opowiada o drodze, jaką przebył z przedmieść New Jersey na szczyty list przebojów. Akon zdradza również w jaki sposób spopularyzował swoją muzykę w Stanach Zjednoczonych i ujawnia receptę na sukces.

article cover
INTERIA.PL

Jak określiłbyś słowami muzykę, którą grasz?

Jeżeli już musiałbym to uczynić, określiłbym ją jako world music z wpływami hip hopu. Niektórzy pewnie stwierdzą, że jest to po prostu rap. Ale ja nie chcę nazywać siebie artystą rapowym.

Urodziłeś się i wychowałeś w Senegalu. W wieku siedmiu lat twoja rodzina przeniosła się do New Jersey w Stanach Zjednoczonych. Jaki wpływ ten fakt ma na muzykę, którą nagrywasz?

Nie mogę do końca powiedzieć, że moja muzyka jest afrykańska. Wydaje mi się, że jest ona inspirowana przede wszystkim rzeczami, których zacząłem słuchać w Stanach Zjednoczonych. Zdaję sobie sprawę, że gdybym wciąż mieszkał w Senegalu, moja muzyka byłaby kompletnie inna, wyłącznie afrykańska.

Początkowo uważałem hip hop za beznadziejną muzykę. Nie docierała do mnie koncepcja ludzi gadających do podkładów perkusyjnych. Kiedy już nauczyłem się porządnie języka angielskiego, mogłem lepiej zapoznać się z tym nurtem. A w tym czasie popularność hip hopu przybrała na sile. Zaczęto w tej muzyce bogato wykorzystywać brzmienia gitary, basu i innych instrumentów.

A ja potrafiłem zrozumieć rapowane teksty. Dotarło wtedy do mnie, że ta muzyka dotyczy także moich spraw. To był moment, kiedy zrozumiałem istotę hip hopu i kiedy zaczął on we mnie dojrzewać. A później przybrał prezentowaną przeze mnie postać.

Opowiedz o swoim dzieciństwie w New Jersey.

Byłem dzieciakiem, który dorastał na przedmieściach. Ale żyłem w getcie. Moja mama nie mogła zrozumieć, dlaczego szwędam się po blokowiskach dla biedoty. "Dlaczego tam chodzisz? Mieszkasz w ładnym domku na wzgórzu, a wciąż łazisz do getta" - pytała.

Szczerze mówiąc w getcie było zabawnie. Wszyscy biegali jak dzicy, grali w koszykówkę i uciekali przed glinami z ukradzionymi cukierkami (śmiech). W porównaniu z przedmieściami, które są nudne, tam było zabawnie.

Jedynym minusem tego typu zabaw w getcie było to, że szybko pojawiały się problemy. Wiecie, o czym mówię. Ja osobiście zawsze twierdziłem, że nie zrobiłem nic złego (śmiech). Ale zrobiłem...

Po przenosinach z New Jersey do Atlanty zostałeś aresztowany. W sumie w więzieniu spędziłeś trzy lata...

Zostałem wrobiony. Kradłem samochody i później je sprzedawałem. Oskarżono mnie o to, że jestem przywódcą całej grupy złodziei. Podczas procesu czułem się w pewnym sensie jak O.J. Simpson. To była najdłuższa sprawa na świecie (śmiech).

Ale dzięki temu mogłem przemyśleć jeszcze raz moje życie. Bo przed więzieniem doskonale wiedziałem, gdzie zmierzam. A był to zły kierunek. Jestem przekonany, że gdyby wtedy mnie nie zamknęli, pewnie teraz bym nie żył.


Jak poczułeś się po premierze opowiadającego o więzieniu singla "Locked Up", piosenki otwierającej twój debiutancki album "Trouble"?

To było niczym uderzenie prosto w serce. Bo tak naprawdę to ludzie przekonali mnie, bym wydał "Locked Up". Wciąż mnie pytali: "Akon, masz zamiar to opublikować?". I tak to się potoczyło...

"Locked Up" osiągnął spory sukces w Wielkiej Brytanii i w Europie. Miałeś oryginalny pomysł, by spopularyzować ten utwór w Stanach Zjednoczonych....

Pomyślałem sobie: "Niech słuchają go w więzieniach!". I zagraliśmy trasę po zakładach karnych chyba w 18 stanach. Kiedy ją zakończyłem, okazało się, że "Locked Up" grają wszystkie rozgłośnie radiowe w Ameryce! Zastanawiałem się tylko: "Jak u licha do tego doszło?".

A wyglądało to w ten sposób, że ludzie z więzienia dzwonili do swoich rodzin i opowiadali im o tej piosence. A ich rodziny dzwoniły później do stacji radiowych i domagały się grania tej piosenki. I właśnie w ten sposób "Locked Up" stała się przebojem w Stanach Zjednoczonych.

Kolejnym singlem był utwór o wszystko mówiącym tytule "Ghetto"...

Bóg dał mi szansę mówienia do pięciu milionów ludzi. I co niby miałem im powiedzieć? "Pokręcić swoim tyłeczkiem dziewczyno, mam mnóstwo błyskotek dla ciebie...". Niby o tym miałem im opowiedzieć?

Dla mnie moja muzyka jest w pewnym sensie nośnikiem informacji. A istnieje tak wiele tematów, o których chciałem opowiedzieć...

Kolejny singel "Lonely" stał się światowym przebojem.

Uwielbiam stare piosenki, tak zwane brzmienie oldies. Kiedyś dorwałem "Mr. Lonely" [Bobby'ego Vintona z 1964 roku - przyp. red.]. To było to! Od razu pomyślałem, że muszę nagrać własną wersję tej piosenki i wykorzystać w refrenie sample. Szybko pojechałem do studia i tam podkręciłem szybkość refrenu.

Kiedy piosenkę śpiewa Bobby Vinton, brzmi ona bardzo smutno i przygnębiająco. A gdy przyspieszy się jego głos, to ma się wrażenie, że on płacze śpiewając. Nadaje to dramaturgii i niesie spory ładunek emocji.

Zadzwoniłem do niego osobiście i poprosiłem go o możliwość wykorzystania tej piosenki. Powiedział: "Nie ma problemu". Ale chyba do końca nie zrozumiał, o co tak naprawdę mi chodziło. Dopiero kiedy usłyszał moją wersję w radiu, zadzwonił do mnie. "Zabrzmiałem jak wiewiórka. Co ty zrobiłeś z moim głosem" - usłyszałem (śmiech).

Początkowo nie myślałem, że stanie się to aż tak wielkim przebojem. Wydawało mi się, że "Lonely" będzie popularne jako utwór urban, a zawładnął popowymi listami przebojów. Ale stwierdziłem, że jest dobrze. Przecież każdemu artyście zależy na tym, by być popularnym.


Następnym twoim singlem jest piosenka "Bananza (Belly Dancer)...

Uwielbiam teledysk to tego numeru. Tańczą w nim piękne kobiety, widać ładne krajobrazy: jaskinie, wodospady. Muszę przyznać, że sam przeprowadziłem casting. Stałem i mówiłem do dziewczyn: "Ty zostajesz, ty też" (śmiech).

Wybrałem każdą z tych dziewczyn, które widać w teledysku.

To musiała być bardzo trudna praca...

(śmiech) Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak było ciężko.

Kto jest producentem płyty?

Ja. Cały album został zrobiony przeze mnie. Powodem jest fakt, że zanim postanowiłem wydać "Locked Up", miałem już zrobioną połowę numerów, które trafiły na płytę. Nie chciałem, by pozostała cześć została wyprodukowana przez kogoś innego. Poza tym ja pracuję w ten sposób, że wchodzę do studia z napisaną piosenką, nagrywam ją i od razu produkuję. A następnie zabieram się za następny utwór.

Nie było takich sytuacji, że miałem problemy z weną i musiałem dzwonić do jakiś producentów i prosić ich o podkłady. Pisanie utworów i ich produkcja to w pewnym sensie moje hobby. Dlatego przychodzi mi to z łatwością i nie miałem z tym żadnych problemów. Bo gdybym tego nie umiał robić, to raczej pisałbym wiersze czy książki, a nie zajmował się muzyką.

Jak długo będziesz jeszcze odnosił sukcesy na rynku muzycznym.

Wydaje mi się, że to zależy od twojej postawy i tego, w jaki sposób podchodzisz do każdego dnia. Ludzie pojawiają się na scenie jednego dnia, a drugiego już ich nie ma. Dzieje się tak, ponieważ palą zazwyczaj za sobą wszystkie mosty. I z jednej strony nie mają do kogo zwrócić się o pomoc, a z drugiej nie mają możliwości pójść do przodu.

Myślę, że jak długo pozostanę sobą, mam szansę na sukces, niezależnie od wszystkiego innego.

(Na podstawie materiałów promocyjnych Universal Music Polska.)

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas