"Szatańska szóstka"

Zespół Queens od momentu debiutu w 2005 roku sporo już doświadczył. Dwie płyty, występ w eurowizyjnych preselekcjach w 2006 roku, występ w konkursie "Piosenka Na Mundial" i wreszcie odejście dwóch wokalistek. 23 lutego trio w odnowionym składzie będzie się starało wygrać polskie eliminacje do Eurowizji 2008. Jak same przyznają, jako girlsband nie mają w Polsce konkurencji. Monika Niedek, Julia Trębacz i Sylwia Parys opowiadają o swoich szansach, kolejnej płycie i próbują zmierzyć się z fatum drugiego miejsca. Z dziewczynami rozmawiała Emilia Chmielińska.

Queens
QueensINTERIA.PL

W grudniu ukazała się wasza druga płyta, a pierwsza w nowym składzie. Jak wspominacie prace nad "Radio Activ"? Jak publiczność odbiera ten materiał?

Julia: Było ciężko. Dużo pracy włożyłyśmy w tą płytę. Teraz wykonujemy te utwory na naszych koncertach i publiczność bardzo dobrze reaguje. A szczególnie na nasz ulubiony utwór "Całym ciałem", a wersji angielskiej "I Say My Body", który wykonujemy właśnie na Eurowizji.

Monika: Ta płyta jest dynamiczna, energiczna, jest dużo zabawy na koncertach. Przez to że piosenki są takie a nie inne, my chcemy im dorównać i dajemy z siebie wszystko na scenie. Nasze występy połączone są z ciekawym show tanecznym, wokalnym. My jesteśmy właśnie jak ta płyta - energiczne i dynamiczne. Udziela nam się nastawienie publiczności, która doskonale się z nami bawi, co nas bardzo cieszy. Płyta jest stylistycznie podobna do poprzedniej, czyli jest to muzyka pop, dance, ale postanowiłyśmy urozmaicić ją nowymi brzmieniami na przykład r'n'b, znalazło się także trochę rocka. Jest 15 utworów, 2 remiksy...

Sylwia: Są też przeróbki znanych światowych przebojów: "Hands Up", "I Wanna Be With You", "Singin' In The Rain"...

Julia: Ale nie zabraknie także ballad, znajdują się tam dwa takie utwory: "Każdego dnia" i "Ocalić świat".

Monika: A remiksy, o których wspomniałam, zrobili dla nas Alchemist Project i East Clubbers. Także płyta jest ciekawa i zróżnicowana. Taka jak my - jesteśmy ciekawe i zróżnicowane (śmiech).

Julia: Każda z nas jest inna.

A dwie ballady, to pewnie na złapanie oddechu od tych dynamicznych piosenek...

Julia: "Ocalić świat" to dość świeży utwór, dwa miesiące temu ukazał się do niego teledysk.

Sylwia: Do "I Say My Body" również nagrałyśmy teledysk.

Monika: Ale co najważniejsze, piosenka ta jest naszym utworem eurowizyjnym, który zaprezentujemy 23 lutego.

Moniko, to będzie twój drugi występ w polskich eliminacjach, stawałaś już w szranki w 2006 roku. Wtedy było drugie miejsce, teraz macie nowy skład, doszły Sylwia i Julia. O co będziecie walczyły? Jak oceniacie swoje szanse i jak wasze nastroje przed tym konkursem?

Monika: Na pewno będziemy walczyły. Dwa lata temu w krajowych eliminacjach Eurowizji dostałyśmy drugie miejsce od publiczności, która jest dla nas najważniejsza. Byłyśmy wtedy szczęśliwe, że zostałyśmy zauważone, docenione i zajęłyśmy zaszczytne drugie miejsce. Teraz może być już tylko lepiej, ponieważ jesteśmy zdecydowanie dłużej na rynku niż wtedy. Mam nadzieję, że zaskarbiłyśmy serca dużo większej publiczności i liczę, że to się przełoży na głosy.

Julia: Monika nam przekazuje tutaj swoje doświadczenie, przydatne wskazówki.

Sylwia: Teraz ciężka praca przed nami - przygotowania, żeby jak najlepiej zaśpiewać, zatańczyć.

Piosenką, którą zaprezentujecie polskiej publiczności i na którą będzie można głosować, jest "I Say My Body". Dlaczego akurat ta piosenka? Co takiego ma w sobie? Czy myślicie, że ta piosenka porwie tłum?

Julia: Ta piosenka ma w sobie dużo energii. To nie było tak, że to musiała być ta piosenka.

Monika: Miałyśmy w zanadrzu jeszcze kilka innych fajnych propozycji.

Julia: Wybór był bardzo trudny. Starałyśmy się pytać wszystkich znajomych, radiowców.

Monika: To był taki wywiad środowiskowy. Padło na "I Say My Body", do której muzykę napisał Łukasz Pilch, polskie słowa Janusz Onufrowicz, a na angielskie przetłumaczył ja Marcin Skoczylas. Padło na nią, bo jest to piosenka żywa, ma mocniejszy rytm, szybko wpada w ucho, jest energiczna i taka właśnie piosenka jest potrzebna na Eurowizję. Z takim utworem można już coś zwojować, poza tym bardzo do nas pasuje - do naszej energii, do naszej charyzmy. Na scenie chcemy stworzyć ciekawy występ, by był barwny i jak najlepiej zapamiętany.

Julia: A trema jest. To na pewno.

Monika: Przede wszystkim zachęcamy do oglądania, a jeszcze bardziej do głosowania (śmiech).


Drugie miejsce w eliminacjach do Eurowizji, drugie miejsce w konkursie "Piosenka Na Mundial". Nie boicie się, że to jest jakieś fatum? Czy raczej myślicie, że teraz pora na kolejny schodek do góry i pierwsze miejsce?

Julia: Ja nie mam takiej obawy, bo dla mnie drugie miejsce jest bardzo dobre. To jest duży sukces.

Monika: Wiadomo, że w miarę jedzenia apetyt rośnie.

Sylwia: Ale nie można się za wszelką cenę od razu rzucać na to pierwsze miejsce, trzeba się przede wszystkim dobrze zaprezentować.

Monika: Nam zależy, żebyśmy same z siebie były zadowolone. Żebyśmy po obejrzeniu tego występu, nie miały sobie nic do zarzucenia. Żeby nasz czas i praca, którą wkładamy w ten występ, nie poszły na marne.

A jak przygotowania przebiegają? Czy mogłybyście uchylić rąbka tajemnicy?

Julia: Przede wszystkim pracujemy nad harmonią, nad wokalami...

Monika: Pracuje z nami Piotrek Gogol, bardzo zdolny chłopak, który nas wspiera i pomaga.

Julia: Ale oczywiście najważniejszy jest nasz show, o którym cały czas wspominamy, który ćwiczymy. Tym chcemy właśnie zaskoczyć.

Jest wielu wykonawców, którzy będą z wami konkurowali. Kogo się najbardziej obawiacie? Kto jest waszym najgroźniejszym rywalem w drodze do Eurowizji? Pojawiają się plotki, że może to być Isis Gee. Jak wy na to patrzycie?

Monika: Z tej dziesiątki najbardziej można się obawiać Isis Gee. Jest to osoba ostatnio dość popularna na naszym rynku muzycznym, zyskała w pewnym programie muzycznym. Zaprezentowała się bardzo ciekawie, również wokalnie. Myślę, że może to być Isis Gee. Zobaczymy.

Jak już mówiłam, wystąpicie w nowym składzie, tylko Monika ma za sobą doświadczenia eurowizyjne, konkursowe. Co jest mocną stroną Sylwii, a co Julli?

Julia: U mnie temperament!

Sylwia: U mnie opanowanie, żeby to wszystko jakoś poustawiać (śmiech).

A Monika to doświadczenie i spokój?

Monika: No niech będzie (śmiech).

Wasz występ pojawi się w środku konkursu, jako szósty. Myślicie, że to dobrze? Nie lepiej byłoby występować na początku albo na końcu? Często jest tak, że widzowie mają jednak wybiorczą pamięć, a najlepiej pamięta się to, co na początku i to, co na końcu. Czy to będzie miało jakieś znaczenie?

Julia: Ja słyszałam, że najbardziej zapamiętuje się ostatnie występy. Aczkolwiek numer pierwszy i drugi też są dobre, bo ludzie obejrzą, a potem odejdą, zrobią sobie kolację.

Monika: Nie, teraz to się zmieni i numer szósty będzie szczęśliwy.

Julia: Szatański (śmiech).

Monika: Stawiamy na szóstkę. Ale to, czy występ jest na początku czy na końcu, może mieć znaczenie, ale też nie do końca. Jeżeli występ jest ciekawy, barwny i interesujący, to widz go zapamięta.

Zakładamy wersję bardzo optymistyczną dla was: zespół numer sześć wygrywa polskie eliminacje. Jedziecie na Eurowizję. Jak się zaprezentujecie? Jak byście chciały? Nie da się ukryć, że ostatnio Polakom nie bardzo szło na Eurowizji...

Julia: Szczerze mówiąc, ja jeszcze nie myślałam o tym, jak to może być dalej.

Monika: Najpierw trzeba przejść eliminacje, a potem będzie czas, żeby się wyszykować na finał.

Ale wyobraźmy sobie taką sytuację. Jakie cele chciałybyście osiągnąć po przekroczeniu tego polskiego progu?

Monika: Na pewno zaskoczyć - ciekawym, barwnym występem. Jakimś pomysłem, który pozwoliłby być zapamiętanym.

Julia: Coś oryginalnego, na pewno. Żeby nie być zapomnianym.

Monika: Żeby się wyróżnić, bo wśród tylu piosenek i tylu zespołów, ciężko to zrobić. Trzeba mocno pogłówkować i pokombinować, żeby ten występ był ciekawy. Z występami jest jak z hitami - musi być to "coś", żeby załapało, żeby było zapamiętane.

Sylwia: Będziemy się starały wszystko zrobić jak najlepiej, ale nigdy nie można dogodzić wszystkim.

Monika: Ale najpierw powalczmy na polskich eliminacjach, potem zobaczymy, co będzie dalej.


Wokal, choreografia, seksapil - to na pewno są wasze bardzo mocne atuty. Jak myślicie, co najbardziej przemawia na waszą korzyść?

Monika: Wszystko, co wymieniłaś, jak najbardziej z nami współgra.

Julia: Zarówno wokal jak i całe show muszą być świetne. Bo jak będzie wspaniały wokal, a będziemy sobie stały, to nie będzie takiego efektu. Musi być coś jeszcze, choćby kostiumy.

Monika: To tak jak z rowerem - które koło jest ważniejsze: przednie czy tylne? Taniec, wizerunek, wokal - u nas to wszystko jest całością.

Musicie mieć dobrą kondycję, bo przecież ciężko łączyć taniec i śpiew.

Monika: Ćwiczymy kondycję, dużo tańczymy, a oprócz tego każda z nas uprawia jakieś indywidualne sporty, kiedy tylko ma czas. Oprócz tego w teledysku wykorzystujemy takie specjalne maty taneczne, które mamy także w domu i to też poprawia zdecydowanie kondycję, ponieważ na niej się skacze i tańczy.

Jesteście zespołem, o którym mówi się "girlsband". W Polsce tradycja girlsbandów jest mała. Nie czujecie się osamotnione?

Julia: Nie mamy konkurencji (śmiech).

Monika: Przecieramy szlaki i jest nam z tym bardzo dobrze. I nie ma takich porównań, że osiągamy coś, naśladując kogoś, że nie jesteśmy sobą. Jesteśmy pierwszym girlsbandem i jesteśmy całkowicie sobą.

Julia: Oryginalne, niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju.

Kiedy słyszycie, że nadajecie się na Eurowizję, traktujecie to jako komplement czy może inaczej? Bo Eurowizję jako konkurs różnie się ocenia. Jedni mówią, że jest to konkurs kiczu, chały, inni, że jest to coś zupełnie przeciwnego.

Monika: Ile ludzi, tyle opinii, także nie ma co generalizować poglądów na temat tego konkursu. My skoro się do niego zgłosiłyśmy, to znaczy, że chcemy się w nim jak najlepiej pokazać. Zależy nam na jak najlepszym miejscu. Gdybyśmy krytykowały ten konkurs, to byśmy nie wzięły w nim udziału, bo zrobiłybyśmy wtedy coś wbrew sobie.

Julia: Tak jak powiedziała Monika - ile ludzi, tyle opinii. Jedni, tak jak my, uważają, że jest to wspaniały konkurs, w którym warto brać udział, a inni uważają, że jest to chłam, i tak dalej.

Monika: A co do samych występów, to jeśli ktoś ma bardziej statyczny, spokojniejszy występ, to nie znaczy, że jest gorszy. Każdy, kto ogląda występ, wyciąga wnioski na temat danego wykonawcy . My się możemy jednym podobać, a innym nie. To jest dla nas taki sprawdzian - zobaczymy, jak nas odbiera publiczność.

A jakie plany na 2008 rok poza eliminacjami i potem ewentualnie finałem Eurowizji ? Koncerty, promocja płyty?

Monika: Cały czas trwa promocja naszej płyty, jest dużo koncertów.

Sylwia: Nagrałyśmy teledysk...

Jak wyglądała praca nad nim? Ta żywiołowość, seksapil, znając was, z pewnością tam się znalazły.

Julia: Na początku było dużo przygotowań, jeśli chodzi o stroje...

Monika: Bo my musimy mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.

Julia: Pozdrawiamy Rafała Kowalskiego, naszego stylistę (śmiech).

Monika: A co do teledysku, zaprosiłyśmy do niego Adriana Nadolskiego, z którym poznałyśmy się przy okazji kręcenia innego teledysku - "Polska gra". Bardzo się polubiliśmy, zaprzyjaźniliśmy i kiedy wyszedł z Big Brothera, zaproponowałyśmy ponowny występ w naszym projekcie, czyli kolejnym teledysku. No i bardzo chętnie się zgodził. Adrian gra w tym teledysku rolę barmana, który obserwuje nasz występ, bardzo mu się podoba, potem Sylwia zaprasza go do nas do tańca. Adrian się do nas na chwilkę dołącza, a potem wraca do pracy.

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas