"Świat ogarnięty obsesją"
Rockowe, ale melodyjne piosenki, ekspresyjni, ekstrawertyczni muzycy, utrzymane w formie spowiedzi teksty. To jedna z definicji nurtu emo, ale także opis idealnie pasujący do formacji Fall Out Boy. Trudno się temu dziwić, prawie każda definicja podaje ich jako najwybitniejszych przedstawicieli tego stylu.
O tym jak czują się w tej roli, a także ich własnych idolach, obsesjach i polityce z basistą Petem Wentzem i gitarzystą Joe Trohmanem w Berlinie rozmawiał Aleksander Mika.
Odpowiada wam etykieta mistrzów nurtu emo?
Joe Trohman: Dobrze się czujemy z jakimikolwiek etykietami, które przyczepiają nam ludzie. Ludziom łatwiej jest odbierać muzykę, kiedy jest sklasyfikowana. To praca dla krytyków i dziennikarzy. Trudniej odbiera się muzykę, kiedy nie można jej zaklasyfikować jako rock, rap, czy cokolwiek innego.
Jeśli chodzi o etykietę emo to nam ona nie przeszkadza. Nie definiujemy siebie jako przedstawicieli żadnego konkretnego gatunku. Po prostu robimy muzykę taką, jaką chcemy.
Tytuł waszego ostatniego albumu "Folie A Deux" oznacza obłęd indukowany, czyli sytuację, kiedy osoba zdrowa zaczyna przejawiać zaburzenia innej osoby. To trochę jak z tworzeniem się subkultur... Skąd pomysł na taki tytuł i co on dla was oznacza?
Joe Trohman: "Folie A Deux" określa sposób w jaki - właściwie nie tylko w Ameryce, ale wszędzie - generalnie w całej zachodniej kulturze - ludzi ogarnia obsesja rzeczy. Chodzi tutaj o sposób, w jaki ludzie koncentrują się w swoim życiu, na dobrach materialnych i posiadaniu, zamiast na prawdziwych wartościach.
Pete Wentz: Choć może oznaczać także wypicie dwóch butelek czerwonego wina i całonocnej rozmawianie z własnym psem (śmiech). [Joe naśladuje ujadanie psa - przyp. AM]. To może być najlepsza konwersacja w życiu (śmiech). "Folie A Deux" to po prostu wszystko to, co może na ciebie wpłynąć i wywołać jakieś zmiany.
Joe Trohman: Można to odnieść do wielu rzeczy. To my i prasa, to sposób, w jaki się do siebie odnosimy, to stosunek Ameryki do prezydenta Busha w porównaniu do jej stosunku do prezydenta Obamy. To zależy od punktu widzenia. Moim zdaniem to, co pierwotnie mieliśmy na myśli, to obsesja naszej kultury na punkcie dóbr materialnych.
A czy zauważacie jakieś zmiany w Ameryce odkąd prezydentem został Barack Obama?
Pete Wentz: Moim zdaniem on zaprowadza zmianę po prostu dlatego, że był pierwszym prezydentem, który - gdy po raz pierwszy przemawiał do Kongresu - podszedł do republikańskich kongresmenów i uściskał ich. Jednym z prawdziwych przejawów zmiany jest fakt, że on próbuje zjednoczyć wszystkich.
To dlatego w Ameryce ludzie są pełni nadziei związanych z nową administracją?
Pete Wentz: Wiesz, to najciekawsza rzecz w Ameryce, ludzie są albo pełni nadziei, albo pełni g... Albo tu, albo tam.
Ale mimo to wiem, że interesujecie się polityką, nawet niektóre media zaczynają was z tego powodu zestawiać z U2. Co o tym myślicie?
Pete Wentz: To wspaniałe, uwielbiamy U2. To legendarna formacja.
Joe Trohman: Są wielcy! Uwielbiamy kiedy porównuje się nas do U2. Dotąd tylko jeden raz słyszałem, jak ktoś porównał nas z nimi, i nie było to podczas wywiadu. Zrobił to Jay-Z. Nie sądzę jednak, że ktokolwiek faktycznie porównuje nas do U2.
Pete Wentz: To wielki komplement dla nas, ale to niewłaściwe porównanie; to jak pytanie mnie, czy wyglądam jak Brad Pitt. To miłe, ale wiesz...
Joe Trohman: Przecież to prawda, jesteś podobny! (śmiech)
No tak, muzycznie podążacie w całkiem inną stronę. Współpracowaliście z kilkoma przedstawicielami szeroko rozumianego nurtu rap. Macie swoich ulubionych wykonawców tej muzyki?
Pete Wentz: Och, słuchamy wielu rzeczy z tego gatunku, poczynając od A Tribe Called Quest, Run D.M.C., 88 Keys, Rhymefest, Kanye West. Jeśli muzyka jest dobra, to po prostu się nam podoba. Jeśli chodzi o muzyczne style, zapuszczamy się w nie na tyle daleko, na ile pozwalają nam nasze osobiste gusta. Nie ograniczamy się do jednej kategorii.
Wiem też, że na niektórych koncertach będzie towarzyszył wam sam 50 Cent. Czy jest szansa na jakąś szerszą współpracę z "Fiddym"?
Pete Wentz: Nigdy nie wiadomo, co z tego wyjdzie. Ta współpraca to na razie pięć czy sześć wspólnych koncertów w ramach tournee.
Joe Trohman: Nigdy nie wiesz czy padnie taka propozycja. Ta współpraca to na razie parę koncertów w USA. Jeśli dobrze się z kimś dogadujemy, robimy z nim jakiś projekt. Jeśli nie - to po prostu nie. Poza tym jesteśmy zaszczyceni i szczęśliwi faktem, że będzie nam towarzyszył w trasie. Mamy już nawiązany kontakt z gościem, więc zobaczymy, jak się to ułoży.
W dorobku macie przeróbkę słynnego przeboju "Beat It" Michaela Jacksona. Wiem też, że wszyscy w zespole jesteście jego fanami. Co sądzicie o powrocie Michaela na scenę?
Joe Trohman: Dlaczego nie? Świat jest obecnie ogarnięty wielką obsesją na punkcie Michaela Jacksona.
Pete Wentz: Mam do ciebie pytanie w związku z tym. Kiedy my sprzedajemy milion płyt, dostajemy od wytwórni złotą lub platynową płytę. Kiedy Michael sprzedaje milion biletów w cztery godziny, jak myślisz, co dostaje? Cholernie dużo pieniędzy! (śmiech). Myślisz, że dostanie jakąś specjalną platynę? To byłaby prawdopodobnie największa nagroda w historii...
Ale słychać tez głosy, że może z tego wyjść artystyczna klapa...
Pete Wentz: Pamiętasz powrót Elvisa w skórze w Las Vegas? Michael Jackson również może to zrobić. Dla mnie przez cały ten czas on nas zwodził. On jest królem, jeśli ktoś ukrywa ten fakt, to właśnie on.
Zamierzacie zobaczyć któryś z jego koncertów?
Joe Trohman: Jeżeli tylko będziemy mogli. On prawdopodobnie zrobi wszystko, żeby pojechać [o Pecie - przyp. AM].
Pete Wentz: Z pewnością się wybiorę. Nie można tego przegapić!
Porozmawiajmy o waszych rekordach. Pod koniec 2008 roku ustanowiliście Rekord Guinessa w kategorii "najwięcej radiowych wywiadów w ciągu 24 godzin". Padł wynik 72. Innym pomysłem były koncerty na wszystkich kontynentach, w tym Antarktydzie, w ciągu 9 miesięcy. Nie wyszło przez pogodę. Zamierzacie wrócić do tego pomysłu?
Pete Wentz: Wiesz, ten pomysł cały czas siedzi gdzieś w naszych głowach. Z pewnością chcielibyśmy, ale nie mamy jeszcze żadnego konkretnego planu.
Joe Trohman: Jeśli nawet zdecydujemy się na tę wyprawę, to teraz dzieje się tak dużo spraw związanych z promowaniem płyty w ramach trasy koncertowej, że nie będzie ona naszym priorytetem.
Może myślicie o innym, jeszcze bardziej zwariowanym pomyśle?
Joe Trohman: Nie sądzę żeby teraz to było potrzebne. Obecnie jesteśmy w trasie, mamy płytę do nagrania.
A występ w Polsce, myślicie o tym, jakieś plany?
Pete Wentz: Chcielibyśmy przyjechać; właśnie o tym rozmawialiśmy... Nie wiem czemu jeszcze tego nie zaplanowaliśmy.
Joe Trohman: Jeśli ludzie będą odwiedzać naszą stronę, zostawiać nam wiadomości i domagać się tego - spróbujemy. Zawsze odpowiadamy na prośby fanów. Staramy się przyjechać do was; miejmy nadzieję, że niektóre z tych udzielanych przez nas wywiadów pomogą nam w tym.
Dzięki za rozmowę.