Reklama

"'Sto lat' śpiewała cała sala" (wywiad z Agnes Obel)

"Uważam, że ma piękny głos, a jego barwa jest niezwykle unikatowa"- chwalił Agnes Obel David Lynch. Słynny reżyser przygotował remiks jednego z utworów Dunki, który znajdzie się na rozszerzonej wersji jej albumu "Aventine". Płyta ukaże się 10 października. Trzy dni później artystka wystąpi w Warszawie.

O wizyty w Polsce, zawartość nowego wydawnictwa i koncerty w stacjach radiowych Agnes Obel wypytał Olek Mika.

Gdy pierwszy raz gościłaś w Polsce zagrałaś tylko jeden, kameralny koncert, ale za to został wyemitowany w publicznym radiu. Z miejsca zyskałaś rzesze fanów - kolejna twoja wizyta w naszym kraju to już duży klub i show wyprzedane na kilka tygodni przed. Można powiedzieć, że udowodniłaś, iż radio nadal ma moc!

Agnes Obel: - Wow! (śmiech).

Lubisz występować w stacjach radiowych?

Reklama

- Świetnie, że nadal można prezentować muzykę w radiu na żywo. To nie jest łatwe przedsięwzięcie, więc jeśli dostaję zaproszenia to z nich korzystam.

- Graliśmy w wielu różnych stacjach, w Europie i w Ameryce, w publicznych i lokalnych. Podoba mi się, że pojawiając się w nich masz szanse zaobserwować znacznie więcej jeśli chodzi o kulturę danego kraju i podejście do niej, niż gdy odwiedzasz te kraje jako turysta. I jest to też dobra zabawa, więc... Tak, bardzo to lubię.

A czy występowanie w takich sytuacjach - dla publiczności, której nie widzisz - jest trudniejsze?

- W Warszawie mieliśmy w studio słuchaczy, więc było łatwiej, ponieważ była możliwość nawiązania z nimi więzi, co pomaga. Normalnie, grając w radiu tak nie jest i wtedy jest oczywiście trudniej. Często jest tak, że nie tylko nikogo nie widzisz, ale jeszcze możesz zagrać tylko jedną piosenkę, a do tego audycja jest o nietypowej porze. Na przykład o szóstej rano. Wtedy bywa dziwnie (śmiech).

- Ale w Warszawie czułam się jak na normalnym koncercie.

A zauważyłaś różnice w reakcji na twoją muzykę między słuchaczami w Polsce, a np. w Niemczech, lub w innych krajach?

- Wiesz, zagrałam dopiero jeden duży koncert w Polsce... Graliśmy zimą, ale zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci. To był wspomniały wieczór. Publiczność była niesamowita. Bardzo otwarta. Zupełnie inaczej zachowywała się, niż na przykład stonowani Skandynawowie. Wolę, gdy słuchacze reagują żywiołowo - tak bywa raczej na południu Europy, i tak właśnie było wtedy w Warszawie. W ten dzień urodziny miała Mika (Posen, skrzypaczka - przyp. OM), publiczność o nich wiedziała i zaśpiewała jej "Sto lat". Śpiewała cała sala, nie musiałem nawet o to prosić. To było naprawdę niesamowite i wspaniałe doświadczenie.

Jesienią ruszasz w kolejna trasę, będziesz też w Polsce. Zdradzisz, czego możemy się spodziewać?

- Tym razem będziemy występować jako kwartet. Zrobiliśmy więc dużo nowych aranżacji. Ponadto próbuję pracować nad nowymi utworami, więc...

Trasa będzie promować nowe wydawnictwo, wersję rozszerzoną albumu "Aventine". Nie upłynęło dużo czasu odkąd album w podstawowej formie pojawił się po raz pierwszy na rynku. Co skłoniło cię by wydać go ponowie?

- Było wiele powodów. Po pierwsze miałam piosenki, które nie weszły na podstawową wersję albumu, a bardzo je lubię. Nie wyobrażałam sobie by mogły się znaleźć na następnej płycie, bo dla mnie one przynależą do "Aventine". W tym samym czasie mój przyjaciel z Berlina, Daniel Matz, przygotował własną wersję utworu "Dorian". Niemal całkowicie zmienił tę piosenkę. Naprawdę mnie zaskoczył. I bardzo mi się jego praca spodobała. Pomyślałam by na tej bazie przygotować EP-kę lub jakieś mini wydawnictwo. Ale jednocześnie słuchacze zaczęli wypytywać mnie o koncertowe wersje moich piosenek; tłumaczyli, że chcieliby je dostać, ponieważ są inne od studyjnych. Do tego mój chłopak, który był ze mną w trasie, zrobił niesamowite zdjęcia i ciągle mnie namawiał by je jakoś wykorzystać... No i w końcu otrzymałam remiks utworu "Fuel To Fire", który wykonał David Lynch. Na decyzję by przygotować rozszerzoną wersję "Aventine" wpłynęło więc wiele różnych elementów.

To był pomysł Davida Lyncha bo zremiksować "Fuel To Fire"? Bardzo cię chwalił przy tej okazji.

- Wytwórnia skontaktowała się z nim, gdy przygotowywaliśmy "Aventine". Poprosiliśmy o remiks utworu "Run Cried The Crawling". Zgodził się, ale nigdy nie otrzymaliśmy piosenki. Sprawa ucichła. Po jakimś czasie, zupełnie nic nie tłumacząc, przysłał swoją wersję... "Fuel To Fire". Było to trochę dziwne, ale też niesamowite. Wiesz, dla mnie - dorastałam na twórczości Davida Lyncha - dostać coś od niego to wspaniała sprawa, sytuacja wręcz nierzeczywista. Oczywiście, nie protestowaliśmy. Zareagowałam w stylu: "Jeśli wolisz 'Fuel To Fire'? Ok.: 'Fuel To Fire'!". Podszedł do tej kompozycji inaczej niż ja. Jego wersja ma inny groove. Co bardzo mi się podoba. Pomyślałem: idealnie, umieścimy ja na rozszerzonej wersji "Aventine".

Posłuchaj remiksu "Fuel To Fire" przygotowanego przez Davida Lyncha:

- Widzisz, wiele rzeczy przemawiało za przygotowaniem rozszerzonego wydawnictwa. I choć na początku nie byłam do niego przekonana, bardzo się z niego cieszę. Zwłaszcza z faktu, że znajdą się na nim utwory ("Under Giant Trees", "Arches", "September Song" - przyp. OM), które nie weszły na pierwszą wersję albumu. One naprawdę są częścią "Aventine".

Zastanawiam się, co czujesz, gdy słyszysz swoje piosenki przerobione przez innych artystów. Znajdujesz w nich siebie, emocje, które ci towarzyszyły, gdy je pisałaś?

- To dziwne uczucie. Wiesz, że te piosenki są twoje, ale pozwoliłaś by żyły własnym życiem. A teraz ktoś je zabrał i formuje je na nowo, interpretuje je po swojemu. To jest fascynujące. Zdarza mi się zareagować w tylu: "Wow! Nigdy nie pomyślałabym o tej piosence w ten sposób". Podoba mi się idea, że robisz coś, a później udostępniasz komuś by to przetwarzał. Myślę, że w moim przypadku jest tak dlatego, że gdy piszę i komponuję pracuję zupełnie sama. Udostępnianie efektu mojej pracy innym, jest dla mnie w jakiś sposób wyzwalające (śmiech).

To dlatego powstała książka zawierająca nuty piosenek z obu twoich albumów?

- Już po debiucie pojawił się pomysł by taką książkę przygotować. Ale nie byłam do niego przekonana. Sama nie lubię korzystać z książek, gdy gram. Gdy je rozkładasz zawsze się rozklejają, niszczą.

- Propozycja pojawiła się ponownie po drugiej płycie. Uległam namowom, ale przygotowanie jej zabrało mi wiele czasu (śmiech). Napracowałam się, ale z efektu bardzo się cieszę. To było skomplikowane przedsięwzięcie, chciałam by była wydana porządnie, ale jednocześnie nie chciałam by była droga.

Z tego co mówisz, ale też patrząc na to jak przygotowujesz swoje wydawnictwa, dbasz o ich jakość, także w tej wizualnej warstwie. Przygotowanie książki z zapisami nutowymi to już w ogóle niedzisiejsza forma. Z drugiej strony występujesz na imprezach firmowanych przez koncerny zajmujące się cyfrową dystrybucją muzyki, wzięłaś udział w iTunes Festival i Deezer Session.

- Wiesz, zgadzam się na dystrybucję muzyki w formie cyfrowej, bo tak dziś funkcjonuje ten rynek. Rozumem skąd ta forma, choć nie jestem w stu procentach przekonana czy ona pozwala w pełni doświadczać muzyki. Ja nadal mam romantyczne podejście. Lubię obejrzeć okładkę albumu, książeczkę.

Wspomniałeś, że pracujesz nad nowymi piosenkami. Możesz już coś o nich powiedzieć?

- Zwykle pracuje przy fortepianie. Tym razem będę chciała eksperymentować z innymi klawiszowymi instrumentami. Sama jestem ciekawa, co z tego wyniknie (śmiech).

A czujesz presję, że kolejny album musi być minimum tak dobry jak poprzedni?

- Raczej widzę każdą kolejną płytę jako kontynuacja poprzedniej.

- Wiesz, życie składa się z okresów: raz czujesz potrzebę bycia kreatywnym, innym razem nie. Jeśli masz inspiracje by tworzyć, powinieneś pracować, bo z pewnością nadejdzie ten drugi okres. Oczywiście boje się, że może mi zabraknąć pomysłów. Ale gdy je mam, wtedy po prostu pracuję.

Dziękuję za rozmowę i życzę jak najwięcej okresów twórczych!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Agnes Obel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama