Reklama

Spięty o płycie "Black Mental": System nie służy [WYWIAD]

To nie jest płyta metalowa choć tytuł jest puszczeniem oka w stronę fanów ciężkiego grania. "Black Mental" nie ma w sobie jednak nic ani z heavy ani tym bardziej z black metalu. Nie jest to też z całą pewnością muzyka lekka, łatwa i przyjemna. Co więcej, aby nadążyć za Spiętym warto tego krążka posłuchać kilka razy.

To nie jest płyta metalowa choć tytuł jest puszczeniem oka w stronę fanów ciężkiego grania. "Black Mental" nie ma w sobie jednak nic ani z heavy ani tym bardziej z black metalu. Nie jest to też z całą pewnością muzyka lekka, łatwa i przyjemna. Co więcej, aby nadążyć za Spiętym warto tego krążka posłuchać kilka razy.
Spięty promuje płytę "Black Mental" /Oskar Szramka /Mystic Production

W przypadku tego artysty równie ważne co muzyka są też słowa i tu akurat nic się nie zmienia. Jednak różnic w odniesieniu do Lao Che jest sporo. Skąd się one wzięły i jak wyglądało tworzenie albumu w czasach izolacji? O tym wszystkim rozmawialiśmy z Hubertem Spiętym Dobaczewskim jeszcze przed premierą płyty "Black Mental".

Adam Drygalski, Interia: Odniosłem wrażenie, że to najbardziej ekologiczny album, jaki słyszałem w tym roku.

Spięty: - Ekologiczny?

"Mieć przykrywkę, by naturę mieć za dziwkę" brzmi jak zarzut wobec tych, którzy czynią ziemię sobie poddaną, powołując się na Pismo Święte. A to nie jedyny cytat z twojej płyty kojarzący się proekologicznie.

Reklama

- Jestem zmęczony systemowym rozkładaniem kart. Są jednostki na tym świecie, które pragną być nadrzędne i autorytarne. Chcą decydować za ogół a wiesz... ja jestem częścią tego ogółu i nie do końca mi to pasuje. Ale zapytałeś mnie o ekologię a ja tu bardziej o panującym na naszym planecie ładzie, niż o samej planecie. Te kwestie były dla mnie najważniejsze...

Czyli pudło z tą ekologią?

- Może nie do końca, bo piszę też o tym, co się dzieje z Ziemią, na której żyją też zwierzęta funkcjonujące w systemie podrzędnym człowiekowi. Ludzie roszczą sobie też do nich prawa i na nie wpływają. System religijny,o którym wspomniałeś też przecież istnieje i opiera się - dla jednych na świętych, dla drugich na nieświętych - księgach. Cały problem, jak to co jest zapisane - na przykład w Biblii -  jest interpretowane przez ludzi. Jeśli ktoś weźmie zbyt dosłownie zdanie o tym, aby czynić ziemię sobie poddaną, to oczywiście wyrządzi tej ziemi wiele szkód.

Tworzenie solowej płyty zapewne jest dobrym pomysłem w czasach ogólnej alienacji, ale nie ma co kryć, jak do sztuki nie podejdziemy, to jest to trudny czas dla artystów.

- Kończyłem ten album w zeszłym roku. Siedziałem, miksowałem, komponowałem, pisałem teksty. Poprzedni rok upłynął na pracy, która pozwoliła mi trochę zapomnieć o tym, co się dzieje wokół nas. Praca umożliwiła mi oderwać się od pandemii i na pewno sprzyjała w tym trudnym okresie. Powiedziałem sobie, że skoro nie jeżdżę na koncerty, to całą energię wpompuję w płytę. Z tym że oczywiście brakuje w tym wszystkim puenty. Płyta była gotowa na jesieni zeszłego roku.

W kwietniu się wreszcie ukazała, ale nie mogę pokazać jej na koncertach, mimo tego że skład czeka, żeby wziąć instrumenty do rąk. Mówiąc wprost: jesteśmy gotowi a tu "dupa blada". Teraz wolę sobie mniej wyobrażać, bo było już wiele głosów, że niedługo to przecież tę pandemię pokonamy. Więc podchodzę do tego na spokojnie, czyli że może jesienią coś się uda zagrać i to też w niepełnej odsłonie.

Rytm dnia został zaburzony.

- Przyzwyczaiłem się do tego, że jak jeżdżę na koncerty, to nabieram do nowego materiału dystansu. Potem się nim męczę i chcę robić nowe rzeczy, które są inne, a teraz nie ma takiej możliwości. Nie mogłem się zmęczyć tym materiałem, bo przecież go nie zagrałem. Nie mam pojęcia, jak będzie on hulał na scenie. Ten cykl się nie może zamknąć i... jestem zły więc będę używał brzydkich słów. Jest to, krótko mówiąc, sytuacja do dupy. Wiem, że inni mają gorzej. Na przykład właściciele restauracji, którzy mają większe koszta ode mnie, ale szczęśliwy w obecnej sytuacji na pewno nie jestem.

Płyta się ukazała, ale nie zagrasz żadnego koncertu dla publiczności. Zostają koncerty online. Wchodzisz w to?

- Nie widziałem żadnego koncertu online, bo to nie jest moja bajka. Wolałem nakręcić klipy promujące ten album, ale jakoś takiej formy koncertów nie czuję. Wolałbym pójść dosłownie na byle co, żeby uczestniczyć w tym, tak jak kiedyś, niż oglądać przed komputerem występ na żywo mojej ulubionej kapeli.

Wierzysz w to, że w tym roku uda się normalnie wyjść na scenę? Są tacy artyści, którzy zapowiadają pierwsze koncerty w 2022 roku.

- Najczęstszym zjawiskiem związanym z koncertami jest teraz ich przekładanie. Z jesieni na wiosnę, z wiosny na jesień. Nie ma co ukrywać, że my też tak robimy i próbujemy wypełnić tegoroczny kalendarz. Staramy się wrócić najszybciej, jak to będzie możliwe. Nasza branża naprawdę mocno oberwała. Nie mówię nawet o samych artystach, bo oni mają to szczęście, że wpływają im tantiemy, ale cała obsługa, kluby - wszyscy są w wielkim kryzysie. Ludzie imają się najróżniejszych prac, aby jakoś przeżyć ten czas.

Sytuacja, w której się znaleźliśmy nie służy nam, ale szeroko pojętemu systemowi służy już całkiem nieźle.

- Tak. Możesz władać na przykład informacjami. Możesz dezinformować, możesz wprowadzać prawa, które są w jakiś sposób opresyjne. Na pewno teraz łatwiej jest temu systemowi wyciągnąć swoje brudne łapska po wolność. Dopóki człowiek jest wolny, to system nie jest w stanie go zmanipulować. A kiedy poddajemy się takim autorytarnym zapędom, to tracimy tę wolność i stajemy się masą.

To jaki współczynnik autorytaryzmu w skali od jednego do dziesięciu wystawiłbyś krajowi, w którym przyszło nam mieszkać?

- Nie chcę używać cyferek, bo zawsze byłem słaby z matematyki, ale czuje się, że ten system chciałby się rozpanoszyć i rozdawać karty. I zastanawiam się, ile to będzie trwało. Na pewno nie jestem konserwatystą. Konserwatyzm kojarzy mi się to z czymś skostniałym, więc chciałbym, żeby ten system się skończył i żebyśmy wszyscy poszli do przodu. Wszystko, co jest tak zwaną konserwą i wpływa w sposób autorytarny na ludzi, mnie z automatu nie pasuje.

A zmieniając już nieco temat. Wylądowałeś w wytwórni, która w prostej linii kojarzy się z metalem a już sam tytuł płyty: "Black mental" przywołuje posępne skojarzenia. Muszę więc zapytać, czy zaliczasz się do kasty metalowców?

- Do metalu mam słabość do dzisiaj, ale akurat black metalowe tematy raczej obchodziłem szerokim łukiem. Otarłem się o black metal, ale z metalowych rzeczy był to gatunek, który mnie najmniej porywał. "Black Mental" jest puszczeniem oka. Nawiązaniem do płyty Venom "Black Metal", która zapoczątkowała ten gatunek, ale dalszych konotacji bym się jednak nie doszukiwał. Ale oczywiście mam tak, że jak sobie nie puszczę raz na jakiś czas Cannibal Corpse albo starego Carcass, to jestem jakiś nieswój.

A Cannibal Corpse to akurat wydają płytę tego dnia co ty!

- Śledzę! Idziemy łeb w łeb. Znam singel, widziałem okładkę. Z metalu się trudno wychodzi.

Wyobrażasz sobie, jak będzie wyglądał świat po pandemii?

- Jestem osobą, która długo zbiera dane, zanim wyciągnie wnioski. Uważam że jest w tych wszystkich lockdownach jakaś granica po przekroczeniu której ludzie za wszelką cenę będą szukali ze sobą kontaktu. Ja mam tak, że poszedłbym gdziekolwiek, żeby się zadziało. Do kina, na koncert, do knajpy. Wypił piwo, porozmawiał ze znajomymi przy dobrym jedzeniu. Siedzenie w domach tak długo na pewno generuje napięcia. Zdalna praca, zdalna nauka. To wszystko eskaluje napięcia i ma na nas zły wpływ.

Wracając do "Black Mentalu". Skąd się wziął słoń na okładce?

- Autorem okładki jest Dawid Ryski a symbolizuje ona system, o którym mowa na płycie. Czyli są jednostki nadrzędne, które uosabia niesiony na rękach słoń. Jak się przypatrzysz ma on ludzkie dłonie i wiele par oczu. Są tam też wojownicy strzegący ładu. Mają azjatyckie rysy twarzy, bo tam te systemy do dziś są dość mocno rozwinięte.

Ludzie na pewno będą porównywali ten album do płyt Lao Che. A idąc dalej tym tropem będą się zapewne dopominać jakiejś deklaracji na przyszłość, żeby nie powiedzieć nadziei na powrót składu do życia.

- Wszystko się zmienia. Będąc przez ponad dwadzieścia lat w zespole coraz trudniej jest eksploatować przestrzeń w twórczy sposób. Bo ta przestrzeń jest już wypełniona przez wiele lat wspólnego grania. Następny krok byłby już naprawdę trudny do wykonania. Ogień z czasem się wypala. Zdecydowanie łatwiej więc było zrobić "Black Mental", w którym skręciłem w zupełnie inną stronę. Cały czas poszukuję w muzyce czegoś nowego. Ta płyta to kolejny etap tych poszukiwań.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Spięty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy