Reklama

"Producent uniwersalny"

Robson to producent zaskakujący niemal na każdym kroku. Na swoim pierwszym instrumentalnym projekcie "Longue Beatz" pokazał, że doskonale potrafi operować leniwymi, subtelnymi dźwiękami, wplatając w nie szczyptę funku czy d'n'b. Na "NSPC" VNM-a mogliśmy go poznać z zupełnie innej strony - bardziej klasycznej, brudnej i przebojowej. Na "TPWC" Sokoła i Pono pokazał słuchaczom swoje kolejne - tym razem mocno syntetyczne - oblicze. Czy o człowieku potrafiącym wyprodukować niemalże wszystko można powiedzieć: "producent kompletny"? Przekonajcie się...

Z Robsonem rozmawiał Filip Rauczyński ("Magazyn Hip Hop").

Pierwszy raz usłyszałem o tobie przy okazji "Lounge Beatz" - a co było wcześniej? Pamiętasz, kiedy zrobiłeś swój pierwszy bit?

Ogólnie cała historia zaczęła się w 2000 roku. Zawsze sobie coś tam dłubałem, ale nigdy nie zrobiłem jakiegoś konkretnego materiału przed tym. Trochę tam z chłopakami z JL, Bassgrou, z moim ziomkiem RC. Ogólnie ze znajomymi, i to jest to, co robiłem wcześniej. Później "Lounge Beatz". W sumie zawsze robiłem dużo do szuflady, bo miałem i mam straszne wymagania wobec siebie.

Reklama

Na "Lounge Beatz" dominują brzmienia chilloutowe, leniwe, ale znalazło się także miejsce na funk czy nawet d'n'b. Powiedz mi: skąd bierze się ta różnorodność w twojej muzyce?

Na pewno stąd, że słucham różnej muzyki. Myślę, że producent, który nie słucha różnej muzyki nie jest w stanie się rozwijać. Producent musi się uczyć grać, musi się rozwijać muzycznie, a jedynym sposobem na rozwój muzyczny jest poszerzanie horyzontów. Ja słucham różnej muzyki i ma to swoje odzwierciedlenie w tym materiale.

No dobrze, to w takim razie czego słucha Robson?

Ogólnie powiem ci, że żeby tworzyć hip hop nie mogę go słuchać, bo jak go słucham, to go nie robię, bez kitu. A czego ostatnio słucham... Może po prostu powiem ci, co mam na mp3 playerze: Pendulum, Queens of the Stone Age, Saint Germain, Jamie Lidell, Moloko ("The Time is Now" - kozacki remix Bambino Casino), solową płytę Roisin Murphy, jakieś chillouty, lounge... Ostatnio wkręciłem się w drum'n'bass, zajarałem się też angielskim, klubowym brzmieniem. Mam również parę kawałków zajebistych wokalistek Estelle i Amy Winehouse, która mnie rozwala na łopaty. No i to jest to, czego słucham... A - i ostatnio jeszcze katuję polskie oldschoole typu pierwsze WWO, Waco "Świeży materiał", stare nagrywki Molesty i Mor W.A. Znajdzie się też parę kawałków z amerykańskich południowych klimatów.

Pytam innych producentów o to, czy robią coś czasem na boku, na odmułę. Jednak patrząc na różnorodność w twojej muzyce, zastanawiam się, czy w ogóle powinienem ci zadać podobne pytanie...

Ja mam tak, że nie robię tylko hiphopowych bitów, wręcz przeciwnie - chciałbym robić więcej hiphopowych rzeczy, bo tak naprawdę robię dużo eksperymentów...

Jak myślisz, gdzie cię zaprowadzą te eksperymenty?

Koniec końców widzę się jako starego gościa z basówką, grającego funk (śmiech). Nie no, szczerze mówiąc, nie wiem, gdzie mnie to zaprowadzi. Chcę, żeby mnie to prowadziło ciągle do przodu, bo to jest podstawowa rzecz, dla której to robię. Szczerze mówiąc, muzycznie jestem otwarty na inne nurty. Oczywiście wolałbym nie nagrywać discopolowych kawałków, żeby mieć na chleb (śmiech). Ogólnie powiem, że w swoim życiu chciałbym robić muzę, którą się jaram - i to jest mój cel. Chociaż niestety teraz odsuwa się on nieco na drugi plan, bo wiadomo: każdy musi zarabiać na życie. Sam widzisz, że spotykamy się w Krakowie i jestem w pracy. Nie spotykamy się po koncercie... Chociaż też pracuję przy dźwięku, więc nie jest najgorzej.

No właśnie, ale chyba robiąc bity, nie zarabiasz na nich tyle, ile byś chciał... W Polsce z produkcji bitów nie da się żyć - co innego robiąc mix master, prowadząc studio nagrań. Myślałeś o tym?

Powiem ci, że nawet sprzedając to do konkretnych wytwórni, ciężko jest na tym zarobić jakiś dobry pieniądz. To jest nie tylko moje doświadczenie, na pewno wiele osób to potwierdzi. Produkując dla mainstreamu nie jesteś w stanie się z tego utrzymać, ale wiesz - jestem człowiekiem myślącym (śmiech). I pomyślałem sobie, że studio jest czymś, gdzie można połączyć pasję z zarabianiem. Moim celem jest mieć profesjonalne studio. Oczywiście wraz z przyjaciółmi ze studia Forteca - rozwijamy to, teraz będzie tam nowy, zajebisty sprzęt: interface Tascam FW-1082, tor audio TL Audio 5051 MK2, mikrofon Neumanna TLM 103. Chciałbym to cały czas rozwijać, bo jest to opcja na zarabianie jakiejś tam kasy, a przy tym są i kozackie warunki do tworzenia własnej muzy. Tylko - jeśli mam być zupełnie szczery - nie chciałbym być całe życie realizatorem, a bardziej twórcą. Ogólnie wydaje mi się, że mamy łby na karku na tyle, żeby to razem ogarnąć, żeby postawić to na nogi - żeby to dobrze funkcjonowało. Ale i tak najbardziej chciałbym być producentem z prawdziwego zdarzenia, niekoniecznie chodzi mi o robienie bitów, ale o sytuację, kiedy wiesz, że masz coś do wyprodukowania i ogarniasz cały ten bajzel, muzyków itd. Jaram się całą tą otoczką produkowania muzyki.

Dobrze, to teraz powiedz mi, jak definiujesz określenie "producent kompletny"...

Traktowałbym tak człowieka, który w pełni zajmuje się produkcją muzyki, czyli potrafi dogadać się ze wszystkimi muzykami w studio, nagrać jakiś kawałek dokładnie tak, jak on to widzi w swojej głowie, a zarazem nie robić wszystkiego samemu. Tak bym rozumiał sformułowanie "producent kompletny".

A czy ty sam uważasz się za producenta kompletnego?

Niestety jeszcze nie. Kuleję z teorii muzyki, to jest mój problem, który muszę szybko nadrobić, chociaż jestem lamusem (śmiech), bo mój stary jest wykształcony muzycznie i w domu zawsze były instrumenty. Mam tam niejedne klawisze, które po prostu zaniedbywałem. Jak byłem małolatem, to chodziłem na zajęcia ze śpiewu i tam się nauczyłem najwięcej z muzyki. A niewiele osób sobie zdaje sprawę, że np. jeśli najlepsi zawodnicy trenowaliby emisję głosu, to naprawdę podnieśliby poprzeczkę o poziom wyżej. Tak samo producenci. Czym lepiej operujesz klawiszami lub innym instrumentem i nutami, tym łatwiej się odnajdziesz w świecie muzyki.

Wspomniałeś wcześniej o Studio Forteca. Powiedz mi, co ciekawego się tam dzieje, jakie osoby przewijają się przez to studio?

Z osób, które się przewijały, to z najbardziej znanych: Sokół, Smarki, Brudne Serca, Wena, Junior Stress... VNM oczywiście nagrał całą płytę. Nie wiem, czy mogę zdradzić, ale on cały czas się przewija przez to studio (śmiech). Przewinęło się sporo osób, których nie sposób jest tu wymienić.

Jeżeli już mówisz o Sokole - jak doszło do waszej współpracy? Tak naprawdę byłeś jednym z trzech Polaków, którym udało się wbić na nowe "TPWC" - to jednak o czymś świadczy...

Jeżeli dobrze pamiętam, to było po tym, jak wysłaliśmy Sokołowi kawałek "Na dzielni", który do tej pory nie może ujrzeć światła dziennego, ale już chyba wkrótce ujrzy (śmiech). Wysyłałem mu jakieś tam biciwa, wysłaliśmy mu ten kawałek, on się nim zajarał. Później wysłałem mu jakiś tam mix bitów i dostałem wiadomość - chyba o 5. w nocy - na MySpace, że dobry bicior i że chce nagrać pod to ze Słowianami. To wszystko potoczyło się bardzo szybko - Słowianie się szybko dograli w swoich krajach, no i w sumie tyle na ten temat. Nie ma tu jakiejś fascynującej historii, jak to się zaczęło (śmiech).

Wróćmy jeszcze na chwilę do "Lounge Beatz". Patrząc na ten krążek, nasuwa mi się myśl, że prędzej zrobiłbyś kolejną płytę instrumentalną, aniżeli płytę producencką. Mylę się? Myślałeś już o tym?

Chyba tak, bo wiesz co... Już mam kilkanaście kawałków na drugą płytę (śmiech). I w sumie pierwszy raz oficjalnie o tym mówię. Miała być EP-ka, która była już gotowa jakieś parę miesięcy temu. Jednak stało się tak, że miałem dużą falę zajebistych podkładów, które pasują mi do koncepcji. To nie jest to, co było kiedyś. Na razie tytuł roboczy to "Lounge Beatz 2". Ale póki co materiał w większości jest na syntezatorach. Klimaty z pogranicza light house'u, trochę z funku, hip hopu, trip hopu, takie leniwe dźwięki, ale to nie jest tak jak wcześniej, że masz tam jakieś krótkie sampelki, tylko raczej syntezatory i tego typu rzeczy...

Mówisz o drugiej płycie, a więc to dobry moment, aby zweryfikować plotki na twój temat, które krążą po Warszawie. Będąc w stolicy, nie raz słyszałem hasło: "Robson rezygnuje z robienia rapu, olewa to". Jak to w końcu z tobą jest?

To jest tak, że cały czas się waham. Gdybym poświęcał więcej czasu na pracę, w której mam naprawdę dobry sos, bo pracuję w firmie, która naprawdę kozacko się rozwija, to mógłbym sobie jakoś tam żyć. Branża eventowa jest zajebista, ja lubię to, lubię taki tryb życia. A z drugiej strony - chciałbym się poświęcić muzyce i zaryzykować. Sam nie wiem, miotam się ciągle, czy zwolnić się z pracy, czy przestać robić bity, bo naprawdę nie da się tego godzić. Żeby robić bity, naprawdę muszę sobie wziąć parę dni wolnego i odpocząć po takiej pracy. Wiesz, masz event 16 godzin, ciągły stres, cały czas każdy coś od ciebie chce, nie usiądziesz sobie tak po prostu przed spaniem do bitu, bo nie masz siły. W pewnym momencie miałem taki kryzys, że chciałem to rzucić. Na szczęście przyszła wtedy wena i zrobiłem parę kawałków na "Lounge Beatz 2". Ale nie oszukujmy się - jeśli uda mi się teraz rozkręcić studio na tyle, żeby zwolnić się z pracy, to moja droga muzyczna będzie nadal kontynuowana. To jest przykre, ale jeśli nie będę mógł się utrzymać w sposób niekolidujący z pracą twórczą, to chyba umrze naturalną śmiercią. Widzę to po sobie, że odkąd więcej pracuję, to robię od razu mniej rzeczy, nie mam czasu na to. Chociaż zacząłem się bardziej mobilizować, żeby robić coś w każdej wolnej chwili, to i tak jest ciężko z czasem. Stąd może te depresyjne gadki o rezygnowaniu z tego...

Trzeba być dobrej myśli. Mam nadzieję, że jakoś pogodzisz ze sobą pracę i robienie muzyki. Załóżmy, że nie jesteś padnięty po robocie i siadasz spokojnie nad bitem - od czego zaczynasz, na co zwracasz szczególną uwagę?

Pierwsze, co mi się nasunęło, to istotne dla mnie jest, gdzie robię bit, bo robiłem zawsze bity w domu. I później siadałem do tego kompa i nie mogłem nic zrobić, bo byłem znowu w tym samym miejscu. Wtedy zbudowaliśmy studio Forteca i zacząłem tam robić. Teraz udało mi się skompletować przenośny sprzęt i robię "przenośnie". A jeżeli chodzi już o samo robienie bitów, to zajebiście jara mnie jakość. Zajebiście lubię takie krystalicznie brzmienie na maxa, może dlatego tak lubię syntezatory i tego typu rzeczy. Ogólnie lubię porządne pierdolnięcie np. symfoniczne. To jest to, na czym staram się koncentrować. Chociaż jeśli robię rzeczy typu "Lounge Beatz", to na pewno lubię wyciągnąć moc basów, stopy itp. Analogowe brudne brzmienie jest wtedy niezastąpione. Ale teraz koncentruję się na tym, żeby moje produkty były na wysokim poziomie jakościowym.

Dobrze, to może już na koniec - powiedz mi, co sądzisz o producenckich duetach i triach? Widziałbyś siebie w czymś takim czy twój indywidualizm i ambicje nie pozwoliłyby ci na taką współpracę? Z jakim producentem odnajdujesz wspólny mianownik w muzyce, do którego ci najbliżej?

Ogólnie jakiś czas temu miałem zajawkę, żeby zrobić grupę producencką tzn. może bardziej chodziło mi o jakieś biznesowe zastosowanie tego. Myślę, że nadal chcę zrobić taką grupę producencką po to, żeby z producentami, którymi się jaram, współpracować i rozsyłać swoje promo do różnych ludzi, mam nadzieję, że nie tylko w Polsce. A co do współprodukcji nie raz tak miałem - np. z moim kumplem Mańkiem. On już teraz w sumie mało bitów robi, ale często siadaliśmy i robiliśmy coś wspólnie. Ogólnie chciałbym kiedyś usiąść i zrobić coś z Kazzą, naprawdę jest to koleżka, którym się jaram - robi fajne rzeczy, znamy się, tylko ja po prostu nie wiem, czy się nadaję do takich rzeczy. Czasem po prostu narzucam w takich sytuacjach jakąś swoją wizję, a trzeba naprawdę umieć iść na kompromis w takiej sytuacji. Ja umiem pracować zespołowo, ale nie zawsze w kwestiach produkcji muzyki. Na pewno jednak chciałbym spróbować i zrobić jakiś materiał w klimacie, którym się jaram, ale nie jestem specem. Wtedy na pewno chciałbym z jakimś drugim producentem współpracować.

Dzięki wielkie za wywiad. Jakieś pozdrowienia, ostatnie słowa do naszych czytelników?

Ja również ci dziękuję. Pozdrawiam wszystkich czytelników, moich bliskich i moją wspaniałą kobitkę! I zapraszam do sprawdzenia "Lounge Beatz", a także namawiam do polowania na mój nadchodzący nowy krążek. I oczywiście wszystkich chętnych zapraszam do Studia Forteca!

mhh.pl
Dowiedz się więcej na temat: śmiech | studio
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy