"Podróż w zupełnie innym kierunku"

"Można powiedzieć, że ten album jest jakby zamknięciem koła" - tak o płycie "Black And White America" (premiera 22 sierpnia) mówi Lenny Kravitz. W ramach trasy promującej ten materiał amerykański wokalista i muzyk 9 listopada wystąpi w Warszawie.

Lenny Kravitz nikogo nie udaje - fot. Tim Mosenfelder
Lenny Kravitz nikogo nie udaje - fot. Tim MosenfelderGetty Images/Flash Press Media

Album "Black And White America" był nagrywany na Bahamach i w Paryżu. Co jest dla ciebie szczególnego w tych dwóch miejscach?

- Co jest szczególnego w Bahamach? Przede wszystkim to, że stamtąd pochodzi rodzina mojej mamy. Bywałem tam już jako mały chłopiec. Czuję się tam naprawdę dobrze. Mieszkam na malutkiej wysepce, w malutkim miasteczku, w którym jest naprawdę niewielu mieszkańców. To naprawdę wspaniałe, kiedy masz wokół siebie takich ludzi, którzy nie wymyślają niesamowitych historii na twój temat, tylko dlatego, że jesteś znany. Życie na Bahamach polega tak naprawdę na prostej, codziennej egzystencji. Mam tam fajne studio nagraniowe. Wszystko, czego w życiu chciałem, to mieć dom. I tam go właśnie mam.

- A Paryż? To wspaniała równowaga dla życia na Bahamach. Na wyspie mieszkam w przyczepie albo śpię na plaży. Moje życie tam jest bardzo proste. Polega na pisaniu muzyki, wyjściu do miasta, pójściu do baru. Paryż to kompletne przeciwieństwo. Tam prowadzę prawdziwie miejskie życie. Mieszkam w ładnym domu albo eleganckim hotelu. Jadę do Paryża, gdy chcę się poczuć kosmopolitą. Zwiedzam galerie sztuki, smakuję kuchnię francuską, wina, chodzę do opery, na balet. Wyspy Bahama i Paryż to dwa przeciwstawne punkty w moim życiu, które naprawdę bardzo lubię.

Czy dostrzegasz jakąś różnicę między inspiracjami pochodzącymi z Bahamów i tymi z Paryża?

- W obu tych miejscach inspiracje wypływają ze specyficznej energii, która w nich jest. Nie ma tak, że lepiej mi się komponuje na Bahamach albo w Paryżu. Bahamy dają mi potrzebną izolację. Tam również mogę posłuchać bardzo ciekawej i bardzo różnej muzyki. Słyszę ją tam na okrągło. Oddycham nią, muzyka mi się śni. Wokół mnie jest piękna przyroda i chyba ona wytwarza jakieś szczególne wibracje. Co zaś dał mi Paryż po długim czasie przebywania w izolacji i pisania muzyki? To było bardzo interesujące. Kiedy jadąc samochodem przez Paryż odtwarzałem piosenki, które stworzyłem na Bahamach, odkryłem, że miały już one dla mnie inne brzmienie, inną charakterystykę. Jakby nadpisałem nad te dźwięki coś innego i było to zdecydowanie bardziej elektryczne. Miało takie miejskie brzmienie. Syntezatory i różne "nakładki" robiłem właśnie w Paryżu.

Opowiedz o twoim studiu nagraniowym na Bahamach.

- Skończyłem je wyposażać niedługo przed tym, jak rozpocząłem nagrywanie płyty "Black And White America", czyli jakieś dwa lata temu. To studio moich marzeń. Zostało zaprojektowane i wyposażone dokładnie tak, jak sobie tego życzyłem. Przypomina nieco studia kalifornijskie, powiedzmy, z lat 70. - mam na myśli wystrój i sprzęt. Wnętrze zostało wykończone drewnem, szkłem, kamieniem. Sprzęt nagraniowy - konsolety, mikrofony, wzmacniacze - jest w stylu vintage. Zgromadziłem tam sporo starych gitar i syntezatorów, a także perkusję. Poza tym studio to ma świetną akustykę. Nagrywa się tam naprawdę bardzo przyjemnie.

Opowiedz, jak powstawały piosenki na album "Black And White America".

- One po prostu przyszły do mnie, lecz nie wiem, jak i dlaczego to się stało. Wiem, że moja odpowiedź wydaje się dziwna, ale taka jest prawda. Kiedy już skończę pracę nad piosenką, parę dni później zdarza mi się zastanawiać nad nią - i dochodzę do wniosku, że nie mam pojęcia, jak ją napisałem. Czasem budzę się i mam w głowie utwór, więc lecę po dyktafon, nagrywam pomysł, następnie mknę do studia i pracuję nad nią. Robię aranżacje, dodaję przeróżne instrumenty. Struktura robi się coraz bogatsza, coraz bardziej rozbudowana. Kiedy ten proces jest już zaczęty, nie mam czasu na zastanawianie się, bo bardzo wiele rzeczy - o ile nie wszystko - robię sam. Zależy mi przede wszystkim, aby utrzymać tę dynamikę, ten poziom kreatywnej energii. Po skończeniu pracy często zadaję sobie pytanie: Skąd to wszystko się wzięło? To dlatego, że kiedy to wszystko się dzieje, ja znajduję się w stanie przypominającym oszołomienie.

Zobacz teledysk do singla "Stand":

Co oznacza tytuł twojej płyty i o czym opowiada piosenka tytułowa?

- Dla mnie tytuł jest po prostu odbiciem mojego życia. To kim jestem, jak dorastałem, co widziałem. Odzwierciedla sytuację moich rodziców, którzy byli małżeństwem mieszanym rasowo na początku lat 60. Ale odnosi się również do tego, kim jesteśmy dziś. Tytuł zaczerpnąłem z filmu dokumentalnego, który widziałem. Pokazano w nim pewną grupę Amerykanów, kurczowo trzymających się starych zasad i poglądów. Nie akceptowali tego, jak zmieniła się Ameryka. Rzecz jasna, nie podobało im się też to, że obecny prezydent jest Afroamerykaninem. Ziali nienawiścią do niego; planowali go wręcz zgładzić. Dla mnie, który w ogóle nie myśli o kwestiach rasowych, było to szokujące. Widok czegoś takiego w telewizji był dla mnie czymś nieprawdopodobnym. Bardzo mnie to poruszyło. Refren tytułowej piosenki w pewien sposób obala treści tego dokumentu. Z kolei w zwrotkach nawiązuję do Martina Luthera Kinga, jego misji i jego przesłania, a także do moich rodziców i tego, przez co musieli przejść.

Opowiedz o współpracy z Jayem-Z w utworze "Boongie Drop".

- Uznałem, że akurat ta piosenka wymaga jego obecności, i stąd zdecydowałem się na ponowną z nim współpracę. Nie myślę o takich projektach w kategoriach wydarzenia, dzięki któremu wokół płyty będzie więcej szumu. Nigdy czegoś takiego nie robię. Zawsze chodzi tylko o to, czego wymaga dana piosenka. Pracując nad "Boongie Drop", usłyszałem głos Jaya-Z w samym środku utworu. Wiedziałem, że nie pasuje tam ani solówka na gitarze, ani nic innego. To musiał być on. Jego wokal ma wyjątkowy charakter. Zadzwoniłem więc do niego z tym pytaniem. Jay-Z to spoko gość - powiedział "tak". A potem wszedł do studia i nagrał swoje partie. I tyle.


Czego możemy się spodziewać po europejskiej trasie "Black and White"?

- Będzie funkowa! Mam niesamowicie mocny zespół; to, jak sądzę, najlepszy skład, jaki kiedykolwiek miałem. Scena i dekoracje stanowią przestrzeń dla mojej muzyki. Pojawią się elementy interaktywne. To będzie mocne uderzenie, które spodoba się publiczności. Zobaczycie prawdziwy muzyczny kunszt.

Jak ważna jest dla ciebie publiczność przychodząca na koncerty?

- Jak ważna jest publiczność? Publiczność jest wszystkim! Właśnie dlatego wychodzę na scenę - by być z tymi ludźmi, by dawać i czerpać od nich energię. O to w tym wszystkim chodzi - inaczej siedziałbym w domu.

Obecnie tylu artystów pojawia się i szybko znika. Jaki jest sekret twojej długowieczności?

- Myślę, że moim "sekretem" jest to, iż jestem wierny samemu sobie. Nie robię czegoś, bo tak wypada, tylko dlatego, że tak czuję. Jestem sobą, jestem autentyczny, nikogo nie udaję - i to się sprawdza. Ludzie zauważają, kiedy artysta jest sztuczny albom robi coś tylko dla zysku. W tak długiej karierze zawsze zdarzają się wzloty i upadki, zawsze jednak trzeba iść do przodu. Piękne w tym wszystkim jest to, że nocą mogę spać spokojnie, bo mam świadomość, że pod względem artystycznym wszystko robię tak, jak ja tego chcę.

Czy po ponad dwudziestu latach działalności wciąż zaskakujesz samego siebie?

- Nie użyłbym może słowa "zaskakiwać", ale za każdym razem, kiedy stworzę coś, co naprawdę czuję, jest to dla mnie miła niespodzianka i doceniam ten fakt. Lubię to uczucie; uczucie tej nieoczekiwanej satysfakcji. Nie jestem jednak zaskoczony w dosłownym znaczeniu tego słowa, bo muzyka po prostu do mnie przychodzi. Niby to ja o wszystkim decyduję, a z drugiej strony jednak tak nie jest.

To twój dziewiąty studyjny album. Czy twoim zdaniem to najlepsze dzieło w twojej karierze?

- Własną piersią będę bronił wszystkiego, co nagrałem do tej pory. Gdybym nie wierzył w to, co robię, na pewno bym tego nie wydawał. Na płycie "Black And White America" jest coś szczególnego, co mnie mocno dotyka; co doskonale reprezentuje to, gdzie już dotarłem ze swoją sztuką, jak również pokazuje kierunek, w którym zmierzam. Można powiedzieć, że ten album jest jakby zamknięciem koła.

- Z "Black And White America" jestem naprawdę bardzo zadowolony jako twórca. Poświęciłem dużo czasu na przygotowanie płyty, nagrałem na nią tyle kawałków, ile chciałem. Wreszcie mam odpowiednio szerokie spektrum. Potrzebowałem więcej kompozycji, i udało mi się to osiągnąć. Stylistycznie chyba każda moja płyta jest mocno zróżnicowana, ale na "Black And White America" chciałem odnieść się do tak wielu gatunków, jak to tylko możliwe. Na albumie jest 16 piosenek. Można by z tego zrobić podwójne wydawnictwo na kompakcie. Ale ja, tworząc muzykę, wciąż myślę w kategoriach nośnika winylowego. Zawsze tak było. Dla mnie "Black And White America" to jakby podwójny analog, po cztery piosenki na każdą stronę. Swoją drogą, na winylu ten krążek także zostanie wydany. Taki właśnie był mój cel.

Co było dla ciebie największą inspiracją podczas pisania i nagrywania płyty?

- Tak naprawdę to właśnie fakt, że nie myślałem o niej, nie zastanawiałem się nad nią zbyt głęboko. Nie podążałem za głosem umysłu, ale za głosem ducha. Można sobie postawić założenie: nagram taką a taką płytę; wydaje mi się, że powinienem zrobić to i to... A duch kreacji i tak zabierze cię w podróż w zupełnie innym kierunku, niż umysł. Najważniejsze dla mnie było więc uczucie odprężenia i radość z każdego kolejnego dnia, z pięknego otoczenia i ludzi wokół mnie. To wystarczyło, aby przyszła do mnie muzyka.

Jaka muzyka najbardziej cię inspiruje?

- Gatunek nie ma znaczenia. Inspiruje mnie po prostu muzyka. Słucham jej każdego dnia. Kiedy miałem sesję zdjęciową do "Black And White America", w tle leciały piosenki z lat 40. Ja po prostu kocham muzykę. W muzyce dzieje się dużo nowych rzeczy, a kierunki, w jakich podążają niektórzy artyści i zespoły, są naprawdę bardzo interesujące, podobnie jak sposób, w jaki muzycy czerpią z tego, co działo się w branży przez ostatnich dziesięć lat. I to mi się podoba; dzięki temu do muzyki wraca charakter i indywidualizm, zastępując panującą w niej do niedawna jednorodność. Ciężko mi jednak podać konkretne nazwy zespołów i nazwiska, bo słucham naprawdę wszystkiego.

Opracowanie: Katarzyna Kasińska

(Materiały promocyjne Warner Music Polska)