"Obrońcy starej wiary"
Szwedzi z Hammerfall to swoiści obrońcy starej wiary. Aż dziw bierze, że kapela grająca tak klasycznie czy momentami nawet - archaicznie - zdobyła taką popularność. Krótko po debiucie wszyscy podniecali się jaki to fajny zespół, i oczywiście nikt nie wróżył im kariery. Tymczasem chłopcy nie dość, że odnieśli sukces (który co logiczne przysporzył im wielu wrogów) to jeszcze pociągnęli za sobą całą lawinę.
Dzięki nim klasyczny heavy metal wrócił na dobre, i ponownie zagościł w mediach. Czy dzisiaj wyobrażacie sobie scenę heavy metalową bez Hammerfall? Bo ja nie. Ekipa właśnie przygotowała nowy, siódmy już album studyjny "No Sacrifice, No Victory". Mając na uwadze, że trzon zespołu, czyli wokalista Joacim i gitarzysta Oscar odpowiadali na tyle wywiadów, iż ciężko wyciągnąć od nich coś nowego, postanowiłem przepytać najnowszy nabytek Hammerfall. Z Pontusem Norgrenem, nowym axemanem załogi Hammerfall rozmawiał Bart Gabriel z magazynu "Hard Rocker".
Mało to oryginalne, ale najpierw muszę spytać jak doszło do twojego transferu z The Poodles do Hammerfall...
Wiesz, prawda jest taka, że już dość dawno chciałem opuścić The Poodles i w zespole o tym wiedzieli, po prostu grałem ostatnie koncerty i tak dalej. Nie chciałem ich zostawić na lodzie. Opuściłem ich ostatecznie w maju, zostawiając odpowiednio dużo czasu na to, żeby nowy gitarzysta zdążył opanować materiał przed trasę koncertową.
Jakoś wtedy zadzwonił do mnie Joacim, jesteśmy od dawna kumplami, i spytał mnie czy nie znam jakiegoś dobrego gitarzysty tutaj w okolicy, w Szwecji, bo szukają kogoś nowego. Wtedy powiedziałbym że ja byłbym zainteresowany. On na to, że nie, absolutnie, bo ja przecież gram w The Poodles. Ale powiedziałem mu, że właśnie opuściłem zespół, i wszystko poszło już płynnie. Oczywiście chłopcy z The Poodles byli trochę tym rozczarowani, ale zrozumieli moją decyzję.
Ale drążąc temat: dlaczego chciałeś opuścić The Poodles...? Przecież jakby nie było, zespół odnosił dość spore sukcesy...?
Wiesz co, ja i wokalista Jakob, znamy się jakieś 24 lata. Graliśmy razem w różnych kapelach, mieliśmy przedtem razem zespół Jekyll & Hyde. Potem znowu w zespole The Ring, potem w cover bandzie i tak dalej. W końcu stwierdziłem, że to przecież za dużo, że to ogranicza i jego i moją kreatywność, że wreszcie czas na coś nowego.
Jakby ci to powiedzieć, szukałem czegoś bardziej spontanicznego. Z Jakobem pracowaliśmy tyle lat, że to już był schemat i rutyna. To tak jakbyście przez kilkanaście lat z rzędu jeździł na wakacje w to samo miejsce. Nie było między nami żadnego spięcia czy kłótni, po prostu zdecydowałem, że muszę iść gdzieś indziej. I wydaje mi się, że zespołowi też wyszło to na dobre.
No dobra, ale kiedy postanowiłeś opuścić The Poodles, a zanim jeszcze dołączyłeś do Hammerfall - miałeś jakiś plan, co dalej?
Właściwie to nie. Chciałem sobie zrobić przerwę od grania, jak przecież wiesz jestem też producentem, tak jak ty, do tego pracuję jako akustyk na koncertach. Robiłem wszystko, ostatnio Candlemass, Glenna Hughesa, i masę rzeczy. Więc chciałem zrobić pauzę, i zająć się bardziej pracą studyjną. Cały czas przedtem byłe tylko w trasie, w trasie i jeszcze raz w trasie, moja głowa była pełna. Chciałem więc na spokojnie pomyśleć co i jak, ale wtedy wyszła ta sprawa z Hammerfall.
Ale to tak trochę z deszczu pod rynnę, przecież w Hammerfall dzieje się to samo co w The Poodless, tylko z kilkukrotnie większą intensywnością.
Nie tak do końca, to jednak coś trochę innego. Wiesz, Hammerfall ma już ustabilizowaną pozycję, w Europie, Ameryce, Ameryce Południowej... Wszędzie. W przypadku The Poodles musieliśmy się wszystkim zajmować, pracować żeby promować zespół. W przypadku Hammerfall jest jednak więcej swobody, bo zespół ma już ugruntowaną pozycję. Przede wszystkim, wszystko jest dużo, dużo lepiej zorganizowane.
A The Poodles to był dla wielu nowy zespół. Przez parę lat grałem też w Talisman, tam wyglądało to również inaczej, zespół miał jakąś pozycję, nie był całkiem nowy, więc wszystko szło łatwiej. Poza tym Hammerfall to po prostu bardzo dobry zespół, to dla była wielka przyjemność dołączyć do nich.
No właśnie: The Poodles, Talisman, czyli zespoły hard rockowe. Ciężko było wskoczyć do Hammerfall, i z dnia na dzień zacząć grać klasyczny heavy metal?
Nie, nie, wiesz u mnie to się zaczęło w latach 80., byłem wielkim fanem Accept, Judas Priest i tych wszystkich zespołów. A tutaj w Szwecji wszystkie zespoły grały hard rocka, wiesz, jak Europe. Wszystko było bardzo melodyjne, i wtedy grałem w kapeli Great King Rat. To było takie granie w stylu Bon Jovi. Wszyscy tak grali, wszyscy chcieli tego słuchać i w końcu wylądowałem w takiej kapeli - tym bardziej, że granie melodyjnych rzeczy nie stwarzało mi żadnych problemów. Tak też wylądowałem w zespole Talisman.
Czyli jesteś drugim członkiem Hammerfall który się przypałętał z typowo hard rockowej grupy, Anders grał w Silver Mountain... Częściowo odpowiedziałeś na to pytanie, ale zadam je bardziej wprost: o ile w Hammerfall łatwo doszukać się inspiracji starymi zespołami takimi jak Stormwitch, Helloween czy Accept, to chciałbym wiedzieć, jacy gitarzyści wywarli największy wpływ na to jak grasz...
O, to zdecydowanie gitarzyści Accept i Thin Lizzy. Od nich się zaczęło, i były tam dwie gitary grające harmonie. Strasznie mi się to podobało. Bardzo lubiałem też Gary Moore'a, w Accept było podobnie tylko dużo ciężej. Uwielbiam wszystko co nagrali Accept. Tak, bez wątpienia to był najważniejszy zespół. Potem już wspomniany Gary Moore, Michael Schenker, nawet Yngwie Malmsteen, Frank Marino. Malmsteen jest chyba najlepszy.
Ja mam inne zdanie, niedawno widziałem jego koncert (śmiech)...
Tak? Wiesz, nie słuchałem jego ostatnich rzeczy, ale znamy się od dawna, jesteśmy przyjaciółmi. UWażam, że w latach 80. był doskonały.
Tak, ale to było baaardzo dawno temu (śmiech).
No dobra, zgadzam się, mogę żyć bez jego muzyki (śmiech).
Wróćmy do Hammerfall, bo nam rozmowa ucieka od najważniejszego. Przejąłeś posadę po Stefanie Elmgrenie, i jakby nie było musisz opanować sporo materiału. Będziesz się starał skopiować jego styl w starych kompozycjach Hammerfall, czy zdecydowanie będziesz je aranżował po swojemu?
No tak, Stefan też grał bardzo charakterystycznie, bardzo melodyjnie. Będę się starał trzymać oryginalnych melodii, to dość ważne w tych utworach, ale solówki będę raczej grał po swojemu. Chociaż wiesz, teraz się ukazuje nowy album z moim rzeczami, więc też będzie tego dość sporo.
No właśnie, nowy album - brałeś udział w pisaniu materiału, czy kiedy dołączyłeś już wszystko było gotowe?
Prawie wszystko było gotowe, ale na płycie będzie mój instrumentalny numer. Ale nie musisz się martwić, to będzie typowy album Hammerfall, moja obecność nie wpłynęła znacząco na zmianę stylu (śmiech).
Mów dalej (śmiech).
Wiesz, wydaje mi się, że to jest nadal ten sam Hammerfall, ale brzmienie jest 10 razy lepsze.
Więcej w magazynie "Hard Rocker".