Reklama

"Nie mam konkurencji"

Tytus Wojnowicz zdobył dużą popularność w naszym kraju dzięki nietypowemu podejściu do muzyki klasycznej. Oprócz nagrywania albumów typowo klasycznych prezentuje on także najbardziej znane tematy w ciekawych, rozrywkowych aranżacjach na obój. Na rynku ukazała się niedawno jego kolejna płyta „Fonogram”. Z tej okazji z artystą o jego powodzeniu, konkurencji i Internecie rozmawiał Konrad Sikora.

Jak doszło do tego, że podpisałeś swój pierwszy kontrakt płytowy?

To był 1995 rok. Wtedy w Polsce wielkie firmy płytowe nie działały jeszcze tak prężnie jak obecnie. W moim życiu był to zresztą również dość ciekawy okres. Właśnie zakończyłem jeden etap i wchodziłem w kolejny. Tak jakoś wpadłem na pomysł, żeby nagrać płytę. Przygotowałem materiał demo. Wytwórni spodobał się sam instrument, na którym gram i pomysł jego wykorzystania. Postanowiliśmy jednak, że powinienem jednak dobrać nieco inny materiał. Po kilku miesiącach wszystko miałem już przygotowane i od tego momentu sprawy potoczyły się już swoim torem.

Reklama

Czy nie zaskoczyło cię powodzenie pierwszej płyty?

W owym czasie w ogóle nie miałem pojęcia o rynku płytowym i o tym, jak interpretować wyniki sprzedaży. Kiedy jednak zrozumiałem, co się dzieje, byłem bardzo zaskoczony. Cały czas sądziłem, że ten jeden album to będzie taki epizod w moim życiu, nic stałego.

Jak myślisz, w czym tkwi przyczyna popularności tego typu muzyki?

Kiedy patrzę wstecz, to wydaje mi się, że po prostu trafiłem w pewną lukę. Takiego czegoś na naszym rynku nie było. Panował na nim także pewien przesyt muzyki śpiewanej. Brakowało czegoś takiego, co spełniałoby rolę uzupełnienia codziennych czynności i nie absorbowałoby zbytnio uwagi, a jednocześnie było ambitne.

Jak dobierasz utwory, które chcesz zaprezentować w swoich aranżacjach?

Ja się nie zajmuję aranżacją. Ja dobieram tylko odpowiednie utwory, a podstawowym kryterium doboru jest kwestia, czy dana kompozycja da się zagrać na moim instrumencie. Niby wszystko się da, ale rzecz w tym, że nie wszystko dobrze zabrzmi. Po drugie, to czy decydowałem się grać dany utwór, zależało od tego, czy był jakiś pomysł na jego aranżację. Nie chciałem wykonywać jakichś bardzo ogranych melodii.

Czy myślisz o wydaniu kiedykolwiek albumu ze swoimi autorskimi kompozycjami?

Nie, raczej nie prędko. Kompozycja jest sztuką trudną, a poza tym obawiam się, że stworzyłbym jakieś melodie, które zginą w tym natłoku kompozycji, które teraz powstają. Jeśli ma to być płyta, na której w jakiś sposób wykorzystam gotowe już melodie, to jest sens to wydawać, ale tworzyć coś zupełnie nowego chyba na razie nie ma potrzeby.

A nie myślałeś o tym, aby do tych utworów dodać kilka tekstów, zilustrować je np. poezją?

Chyba nie. Sądzę, że siłą moich płyt jest to, że nie ma na nich tekstu. Raczej nadal będę unikał robienia utworów śpiewanych.

Jak sprawdziły się twoje oczekiwania wobec rynku muzycznego sprzed kilku lat?

Nie miałem nigdy oczekiwań wobec rynku. Wiem jednak, że w ostatnich latach bardzo się zmienił. Panuje na nim teraz ogromna konkurencja. Ilość premier miesięcznie jest tak ogromna, że biedny klient nie wie, co ma kupić.

A ty sam czujesz oddech konkurencji na plecach?

W mojej szufladce nie ma jeszcze konkurencji, ale trzeba mieć też na uwadze fakt, iż nie jest to szufladka dla rekinów, dla płotek, jest to sprawa niszowa, wypełniająca jakąś tam lukę. Na pewno moja sprzedaż nie może się równać z wynikami największych gwiazd, ale jak na muzyka klasycznego to prezentuje się całkiem nieźle.

A czy nie kusi cię, aby spróbować swych sił w jakimś innym, bardziej komercyjnym gatunku muzycznym?

To chyba jest już wystarczająco komercyjna muzyka. Jeśli natomiast miałbym się zająć przeróbkami jakichś światowych hitów, to uważam, że jest to bez sensu, bo wiele osób to robi na świecie i nie odgrywa to zbyt dużej roli.

Brałeś kiedykowiek pod uwagę możliwość, że ktoś mógłby zrobić taneczny remiks któregoś z twoich utworów?

Same tematy klasyczne są często wykorzystywane choćby w rapie. Gdyby ktoś chciał zremiksować moją aranżację, to zależałoby to od tego, jaki byłby końcowy efekt. Wolałbym jednak, aby nikt tego nie robił. Wydaje mi się, że moje aranżacje są już odpowiednio uporządkowane.

Co sądzisz o Internecie?

Jest to dla mnie rzecz zupełnie obca. Cenię sobie jednak jego możliwości. Chciałbym umieć się w nim sprawnie poruszać. Mam za małe pojęcie o Internecie i o samej kulturze z nim związanej, aby oceniać, jaki wpływ może on mieć na promowanie artystów tego typu jak ja. Uważam, że ważniejsze jest jednak granie koncertów i bezpośredni kontakt z odbiorcami mojej muzyki. Ludzie wolą widzieć, jak artysta gra i poci się. Wtedy związane jest z tym jakieś przeżycie, a w Internecie tego nie ma.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy