"Nie chcemy basenów i willi"
- Nam nie chodzi o jakąś tam sławę i prestiż i wynoszenie się ponad innych, dlatego że mamy kontrakt. Bardziej chodzi nam o to, żebyśmy mogli czerpać radość z grania - mówi Paulina Maślanka, wokalistka grupy Delight z podkrakowskiej Skawiny, która jako pierwsza formacja z Polski podpisał kontrakt wytwórnią Roadrunner, potęgą na rynku ciężkiego grania. Czy uda im się pójść w ślady takich grup jak Nickelback, Sepultura czy Soulfly okaże się zapewne za jakiś czas. Na razie pierwszym efektem umowy z Roadrunnerem jest płyta "Breaking Ground", która w Polsce do sklepów trafiła 15 stycznia 2007 roku. Cztery dni później album ukaże się w Niemczech i Austrii. Tuż przed polską premierą albumu Paula, gitarzysta i kompozytor większości materiału Jarosław Baran i niemal milczący drugi gitarzysta Grzegorz Gustof opowiedzieli Michałowi Boroniowi o swoich oczekiwaniach, nagraniach w Kanadzie, turystycznym rocku i trzęsieniu ziemi.
Jakie są wasze oczekiwania w związku z tą płytą?
Paula Maślanka: Ja myślę, że nasze oczekiwania są dość duże.
Jarosław Baran: Dla nas prywatnie ta płyta to jest ukoronowanie iluś tam lat pracy. To jest w pewnym sensie osiągnięcie jakiegoś stylu, nad którym pracowaliśmy właściwie od początku. Wiadomo, że na początku się uczyliśmy dużo, ale od pewnego czasu juz jesteśmy zdecydowani w jakim kierunku byśmy chcieli podążać. I ta płyta jest takim pierwszym udanym zrealizowaniem koncepcji na temat zespołu.
Czyli to, co było do tej pory, to było takie poszukiwanie i dopiero teraz można powiedzieć, że ta płyta to jest to, co prezentuje Delight?
Jarosław Baran: Myślę, że można w pewien sposób tak powiedzieć.
Paula Maślanka: Jak zaczynaliśmy to byliśmy bardzo młodą kapelą, mieliśmy po naście lat. Przez kolejne lata szukaliśmy własnego stylu poprzez różne inspiracje. I tak naprawdę już prawie 10 lat szukamy. I w momencie kiedy znaleźliśmy niekoniecznie mieliśmy na to warunki i środki, żeby wszystko robić tak, jakie mieliśmy zamierzenia.
Jarosław Baran: Tak naprawdę to jest pierwszy raz kiedy mogliśmy zrealizować te pomysły, które mamy.
Paula Maślanka: Dostaliśmy taki możliwości dzięki kontraktowi.
A jak się czujecie jako "nadzieja Roadrunnera"?
Jarosław Baran: No wiesz, to jest duża odpowiedzialność (śmiech). Mamy nadzieję, że nam się uda coś osiągnąć i nie zawiedziemy naszych fanów no i tych wszystkich, którzy pokładają jakąś nadzieję w nas.
Paula Maślanka: Tak naprawdę cokolwiek się stanie to próbowaliśmy i możemy być z tego dumni. Po prostu zespół, który zaczynał jako banda nastolatków, która chciała mieć jakieś interesujące hobby, doszedł do takiego momentu, że może myśleć poważnie o graniu.
Nam nie chodzi o jakąś tam sławę i prestiż i wynoszenie się ponad innych, dlatego że mamy kontrakt. Bardziej chodzi nam o to, żebyśmy mogli czerpać radość z grania. Bo tak naprawdę granie to zawsze będzie dla nas główna i jedyna iskierka, tak naprawdę pozytywna i fajna w życiu. Bo wszystko inne to szara codzienność. Czasami jest przytłaczająca, więc dla nas granie to jest taka ucieczka. Fajnie by było gdyby całe nasze życie związane było z tym, co kochamy robić, żeby to była muzyka. I być może się okaże, że to się uda.
Jeśli nie, to próbowaliśmy i będziemy mieć na koncie fantastyczną przygodę. I tak naprawdę będziemy mogli z tego doświadczenia życiowego wynieść takie nowe mądrości, które być może zmienią też całe nasze życie.
Jarosław Baran: Z tego co zauważyliśmy dziennikarze w Polsce są bardzo przychylnie nastawieni i wydaje nam się, że wierzą w cały ten nasz projekt. A jeśli chodzi o jakiś sygnał zwrotny od ludzi, to na razie jeszcze wciąż czekamy.
Jeżeli chodzi o te nowe doświadczenia to pierwszym takim etapem był dla was pewnie wyjazd do Kanady na nagrania?
Jarosław Baran: Zdecydowanie tak, dlatego że właściwie po raz pierwszy nasz zespół nagrywał tak naprawdę z kimś obcym. Ponieważ wszystkie wcześniejsze płyty robiłem ja - pisałem do nich muzykę, byłem producentem i realizatorem. Tak było dlatego, że nie byłem w stanie zaufać komuś innemu. Chciałem się również dużo nauczyć, więc wolałem to robić samemu.
Tutaj mieliśmy po prostu okazję pracować z kimś kto ma duże doświadczenie, dowiedzieć się czegoś nowego, zobaczyć jak to się robi po drugiej stronie świata. To bardzo nas podniosło na duchu, w ogóle że tam jedziemy. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego.
A mieliście takie poczucie, że to między tym, co jest tutaj i tam to jest taka duża przepaść, czy jednak stwierdziliście "a może nie jest tak źle, bo w zasadzie to są tacy sami ludzie jak my"?
Jarosław Baran: Faktycznie nie jest tak źle. Ludzie w Polsce bardzo narzekają, ale to wynika z tego że w Polsce chyba nie ma takiej tradycji nagrywania muzyki, którą się potem sprzedaje na całym świecie. Inne mechanizmy działają jeśli próbujesz coś sprzedać na cały świat, a inaczej jak próbujesz to wypromować w jednym kraju.
Tam ludzie są nauczeni to robić w ten właśnie bardziej globalny sposób, a w Polsce bardziej lokalnie to funkcjonuje. I to wcale nie są takie duże różnice, tylko po prostu chodzi o koncepcje, nastawienie na wstępie i jak potem dalej ciągniesz cały projekt.
Ja myślę że w Polsce można spokojnie robić takie produkcje, mamy dużo utalentowanych ludzi i dobre studia, dobry sprzęt.
Paula Maślanka: Tylko założenie są tak naprawdę niedobre. Założenia są "no dobra, i tak nam się nie uda. I tak jesteśmy takim wschodnim bratem Europy, więc róbmy muzykę tylko dla nas, bo i tak nie ma co ścigać się z innymi krajami" i tak dalej, co niekoniecznie jest dobre.
W takim razie jak oceniacie pomysły nagrywania dwóch wersji płyt w Polsce, czyli polską i na zachód?
Paula Maślanka: To była właśnie nasza wielka szansa, na to żeby ktoś naszą pracę docenił. Kiedy nasz zespół nagrywał swoje pierwsze trzy płyty, tak naprawdę gdzieś tam okazyjnie ukazywały się te płyty na świecie. Słuchali ich przede wszystkim maniacy tego typu stylu.
Natomiast nasza publiczność była polska i na koncerty przychodzili ludzie, którzy chcieli brać udział w naszych koncertach - też sobie z nami pośpiewać, poszaleć. Stwierdziliśmy, że jak nagramy polskojęzyczną płytę to bardziej do nich dotrzemy, bardziej się z nimi połączymy i ta relacja między nami a naszą publicznością będzie bliższa.
Natomiast wiedzieliśmy, że nie możemy sobie odpuścić, że zawsze istniała w nas nadzieja, że może się coś jednak kiedyś wywiąże, że może ktoś się zainteresuje tym co robimy. Więc nagraliśmy też wersję angielską płyty i dobrze, że to zrobiliśmy, bo ja uważam że gdybyśmy tego nie zrobili, to niekoniecznie firmy by się zainteresowały.
Jarosław Baran: Plan był taki, przy nagraniu "Od nowa", że będzie tylko polska wersja i tym razem nie będzie angielskiej.
Paula Maślanka: Myśmy się upierali, nalegaliśmy na firmę, żeby była angielska wersja. I przyłożyliśmy się do niej najbardziej ze wszystkich wersji do tej pory, jeśli chodzi o teksty, poziom języka. Przyłożyliśmy się do tego i to zaprocentowało, bo przestaliśmy być traktowani jak większość kapel grających tego typu muzykę z polskimi tekstami, jako ciekawostka ze wschodu, tylko jako kapela grająca po prostu muzykę, bardziej obiektywnie na nas patrzono.
Ja uważam, że Polacy czują się w jakiś sposób wyjątkowi, ten nasz wieloletni mesjanizm i tak dalej. A tak naprawdę świat jest mały i wszyscy ludzie są tak bardzo do siebie podobni. Ja cieszę się, że się to wszystko otwiera. I tak samo jest z muzyką. Nie mamy co na siłę nalegać na to, że jesteśmy wyjątkowi, przez to że mamy jakąś formę ograniczoną, czy to że nasz język jest inny.
To że jesteśmy Polakami słychać i nie ma znaczenia, że śpiewamy po angielsku, bo to słychać w akcencie, w doświadczeniach, w tekstach i w tym przekazie który mamy, w energii którą przekazujemy ludziom. To jest taka ciekawostka dla ludzi na świecie "Oj, polski zespół, trochę inny", ale nie musimy przy tej polskości tak głupio i uparcie, ksenofobicznie się upierać. I szarpać się, że musi być polski język, bo nie musi być.
Ktoś nas zapyta o to jak to jest być Polakami, to chętnie o tym opowiemy, nasza muzyka też o tym opowiada. Wydaję mi się, że gdyby bardziej w ten sposób spojrzeć na nasz cały rynek muzyczny, to mogłoby się wiele dobrego wydarzyć.
Czyli docelowo w przyszłości będziecie unikać na razie polskich piosenek?
Paula Maślanka: Nigdy nie mówimy nigdy. Zawsze może się tak zdarzyć że stwierdzimy, że nagramy jakieś piosenki po polsku.
Jarosław Baran: To też zależy od czasu, ile będziemy go mieć.
Paula Maślanka: Teraz nagraliśmy cała płytę po angielsku i chcemy w ten sposób ją promować bez kompleksów. Bardzo długo się nad tym zastanawialiśmy czy grać piosenki z "Od Nowy", które trafiły na "Breaking Ground" po polsku. I ja sobie wyobraziłam, że stoję przed tłumem i gramy koncert i ja się zastanawiam czy teraz będzie po polsku czy po angielsku. Stwierdziliśmy że to nie ma sensu.
Jarosław Baran: Stwierdziliśmy, że zrobimy wszystko po angielsku, bo to jest wtedy jedna forma.
Paula Maślanka: Jest spójność. Myślę, że i tak ludzie rozumieją te teksty, one nie są aż tak skomplikowane. Słownictwo nie jest aż takie trudne. Polacy naprawdę świetnie znają języki, tym bardziej angielski. Wydaje nam się że cały projekt jest bardziej spójny kiedy ten język jest określony. W tym momencie promujemy płytę po angielsku i mamy zamiar grać tak samo w Polsce jak będziemy grać na trasie w Niemczech. Nie będziemy robić żadnej różnicy.
W drugiej połowie stycznia jedziecie na trasę po Niemczech, Austrii i Szwajcarii z włoską grupą Exilia. Jak do tego doszło?
Jarosław Baran: To trasa promocyjna, a wiadomo, że promocją zajmuje się wytwórnia, więc to oni nam przedstawiają propozycje i ustalamy co jest dobre dla zespołu.
Paula Maślanka: Kapela rockowa musi przetrzeć wszystkie szlaki, żeby zaistnieć. Jak powiedział żartobliwie producent, trzeba grać w każdej knajpie w Niemczech, gdzie podają piwo, a potem może coś będzie (śmiech). Kapela rockowa musi grać koncerty.
Nakręciliście teledysk do utworu "Divided". Powiedzcie czemu klip powstał akurat do tego nagrania, skoro na singel trafił utwór "Sleep With The Light On"?
Jarosław Baran: "Sleep With The Light On" jest głównym singlem, a "Divided" jest singlem promocyjnym całej kapeli. Zdecydowaliśmy się nagrać teledysk do "Divided" żeby zobaczyć jak to wyjdzie, jak nasz nowy skład będzie wyglądał.
Paula Maślanka: To przymiarka do być może większej sytuacji z bardziej komercyjnym singlem.
No właśnie, bo jak jeszcze kilka miesięcy temu rozmawiałem z waszym klawiszowcem Cube, to mówił, że być może klip będziecie kręcić gdzieś za granicą, z tamtejszą ekipą.
Paula Maślanka: Na razie zrobiliśmy ten teledysk, z bardzo utalentowanymi ludźmi. Darek Szermanowicz i jego Grupa #13 to są naprawdę świetni fachowcy i robią znakomite teledyski. Po prostu piękne ujęcia rockowych, ale też i hiphopowych kapel, bardzo nam się to podoba.
Najpierw zrobiliśmy klip do "Divided", by pokazać nasze bardziej rockowe oblicze. To dla nas numer bardzo reprezentacyjny, od niego tak naprawdę zaczęła się "Od Nowa".
"Divided" to nowa wersja utworu "Anew". Powiedzcie czym one się od siebie różnią?
Jarosław Baran: Jak byliśmy w Kanadzie nagrywać płytę, to wszystkie piosenki zostały nagrane od zera, jeszcze raz. Trochę jest linia melodyczna zmieniona, tekst..
Paula Maślanka: Troszeczkę też inaczej zaśpiewana, takie małe szczegóły, które naszym zdaniem podnoszą wartość tej piosenki.
Wytwórnia zadbała nie tylko o to żeby popracować nad brzmieniem, ale także nad rzeczami promocyjnymi, bo sesję zdjęciową zrobił wam Erik Weiss w Berlinie.
Grzegorz Gustof: Trzeba powiedzieć, że Erik jest profesjonalistą - wystarczy spojrzeć na nazwiska z którymi współpracował. Robił fotografie dla zespołów Coldplay, Green Day. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tych zdjęć.
Jarosław Baran: Są dobrej jakości, ale nie są takie żurnalowe, bardzo sztuczne. Mieliśmy do wyboru kilku fotografów, ale prace Erika zrobiły na nas największe wrażenie.
Paula Maślanka: Jest mistrzem czarno-białej fotografii. Potrafił np. zapanować nad sześcioma osobami, a to jest sztuka zrobić zdjęcie szóstce ludzi. Stylizacja też była dyskretna i myślę, że efekt jest rewelacyjny.
Aczkolwiek stanie i dyscyplina na planie jest bardzo męcząca. Trzeba było wystać, wytrzymać np. przez godzinę. Ale warto było!
A mieliście przy okazji czas jakoś skorzystać z tej wizyty w Berlinie?
Paula Maślanka: Jasne, zwiedzaliśmy. Mamy dużo zdjęć. Świetnie się bawiliśmy. Jeden dzień zeszliśmy cały Berlin, chodziliśmy przez 8 godzin. Byliśmy przy murze berlińskim - to ważna rzecz dla ludzi ze wschodu, dla Polaków. To symbol pewnej epoki. Jesteśmy pokoleniem po '89, nasze dorastanie odbyło się później.
Tak naprawdę gdyby nie to, co wydarzyło się w przeszłości, to być może byśmy tutaj teraz nie siedzieli i opowiadali o tym, jak to jest podróżować sobie po świecie, jechać do Kanady żeby nagrać płytę, jechać na trasę nie tylko po NRD czy Związku.
Niedawno nasz klawiszowiec Cube ze swoim zespołem Thy Disease był ostatnio na tournee po Rosji i Białorusi i opowiadał niestworzone historie o tym, jakie tam są dzikie i piękne tereny, żeby tam pojechać pozwiedzać, albo z koncertami. Bo tak naprawdę chcemy grać rocka by zwiedzać świat.
Czyli to taki turystyczny rock (śmiech).
Jarosław Baran: Tak, bardzo podoba nam się to określenie - turystyczny rock (wszyscy się śmieją). Takie kraje jak Brazylia, Chiny, Japonia..
Paula Maślanka: W Japonii wydaliśmy nawet jedną z pierwszych płyt na licencji. Mam nawet w domu okładkę, z napisem po japońsku Delight. I tak sobie myślę, że sobie zrobię taki tatuaż jak Doda (śmiech).
Wracając jeszcze do płyty - są na niej nowe nagrania, a także nowe wersje utworów z "Anew". Czy podczas sesji w Kanadzie powstało więcej piosenek?
Jarosław Baran: Na płycie znajduje się 7 nowych utworów i 5 z "Anew". Z tym, że nagraliśmy jeszcze dwie, ale nie znalazły się one na płycie. Jednak myślę, że kiedyś się gdzieś pojawią, może jako bonus, może na jakiejś specjalnej edycji.
Czy przy pisaniu nowych utworów staraliście się zachować jedność stylistyczną ze starymi, czy też wprowadzaliście jakieś nowe elementy?
Jarosław Baran: Te nowe utwory różnią się od starych właściwie małymi szczegółami, które tak naprawdę nie są słyszalne. Pracowaliśmy zdecydowanie więcej nad liniami wokalnymi, nad tym, żeby stopniowanie klimatu, nastroju było lepsze. Wiedzieliśmy, że te nowe muszą się ze starymi jakoś łączyć. Staraliśmy się to wszystko jakoś wypośrodkować. Wydaje mi się, że się to udało i płyta jest spójna.
Paula, gdy rozmawialiśmy przy premierze "Od Nowy", to mówiłaś, że w tekstach często padają słowa o podzieleniu. Czy w tych nowych piosenkach znalazło się miejsce na to podzielenie?
Paula Maślanka: W nowych utworach jest chyba przede wszystkim akceptacja pewnego etapu, pogodzenie się z rzeczywistości, wybaczenie, pierwsze oznaki na bardziej radosne, pozytywny sytuacje.
Bardziej lekka tematyka, choć oczywiście z podwójnym dnem. Czyli coś radosnego jest refleksyjne, prowadzące do przemyśleń, wniosków pełnych nadziei. Wydaje mi się, że teksty są o wiele bardziej dojrzalsze, z ciekawszą metaforyką. Są też odrobinę poetyckie, a nie sztampowe.
W ostatnim czasie sporo się zmieniło w Delight jeśli chodzi o skład. Obecnie gracie w szóstkę, na dwie gitary, choć jeszcze nie tak dawno mówiliście, że pięcioosobowy skład z jedną gitarą jest optymalny.
Jarosław Baran: Faktycznie był pewien okres, że wydawało nam się, że jedna gitara wystarczy, ale był to czas kiedy graliśmy głównie w małych klubach. I wtedy dla nas było lepiej robić mniej hałasu na scenie. Z kolei dwie gitary lepiej sprawdzają się na większych koncertach. Poza tym aranżacyjnie piosenki lepiej jest rozbudować o drugą gitarę i z tego powodu zdecydowaliśmy się wrócić do grania na dwie gitary. Okazało się, że w naszym przypadku to lepiej brzmi. Tu chodzi bardziej o kwestie techniczne.
W tym roku przypada wasze 10-lecie. Czy planujecie w związku z tymi coś specjalnego?
Paula Maślanka: Jeszcze nie ma takich planów, żeby zorganizować np. jakiś specjalny koncert. Prawdę mówiąc, gramy 10 lat, a mam poczucie jakbyśmy grali dopiero rok. Wydaje mi się, że na razie nie ma jeszcze czego świętować.
Płyta nosi ona tytuł "Breaking Ground". Czy spodziewacie się po niej zatem jakiegoś przełomu?
Paula Maślanka: Tytuł jest parafrazą stwierdzenia "groundbreaking", coś, co jest bardzo nowe, bardzo odkrywcze. Ta płyta dla nas jest odkrywcza.
Jarosław Baran: My nie uważamy, że stworzyliśmy coś tak nowego w muzyce, że rozbijamy wszystko. To dla nas jest przełom.
Paula Maślanka: Tak naprawdę to kupa naszych marzeń, myśli, wszystkiego w jednym. Ta płyta jest dla nas bardzo ważna, a ten tytuł ma też coś z trzęsieniem ziemi, z przełomem właśnie, z ważnym wydarzeniem w życiu. A mnie osobiście się kojarzy z tytułem pierwszej płyty Tori Amos "Little Earthquakes".
Czyli po trzęsieniu ziemi napięcie będzie rosło?
Paula Maślanka: Mamy nadzieję, że będziemy grać koncerty i muzykę - to nasze marzenie. Nie chcemy basenów, willi, hajsu i samochodów, chcemy grać rocka! To jest naprawdę niewiele.
Dzięki za rozmowę.