"Muzyka nie ma granic"

Za sprawą płyty "Music Hal" (2005) szersza publiczność dowiedziała się o zakopiańskiej grupie Zakopower. Ekipa Sebastiana Karpiela-Bułecki na drugiej płycie "Na siedem" (premiera z dziennikiem "Polska", poszerzona wersja trafiła do sklepów na początku grudnia 2007 roku) nieco odeszła od muzyki inspirowanej tylko folklorem z Podhala, dodając więcej wątków z world music. Lider Zakopowera opowiedział Ewelinie Wiśniewskiej o współpracy z słynnym skrzypkiem Nigelem Kennedym, zaprzyjaźnionych tekściarzach, kondycji polskiej sceny muzycznej i szczęśliwych siódemkach.

Sebastian Karpiel-Bułecka (Zakopower)
Sebastian Karpiel-Bułecka (Zakopower)MWMedia

Jaka to płyta, co jest w niej charakterystycznego? Na pierwszy rzut ucha wydaje się mocniejsza, jakby dojrzalsza?

To prawda. Myślę, że na tej płycie słychać progres, słychać to, że zespół się rozwija, że idzie drogą jaką sobie obrał - dobrą drogą, przynajmniej ja tak uważam.

Pierwsza wersja tej płyty była wydana z dziennikiem "Polska", tam było 10 piosenek. W tej chwili płyta ukazała się w sklepach i jest na niej 14 piosenek. Dołożyliśmy dwie nasze i dwa covery. Jeden to "Dziewczyna o perłowych włosach" zespołu Omega, drugi to piosenka Marka Grechuty "W dzikie wino zaplątani". Pojawiają się na niej specjalni goście - jest Nigel Kennedy, który gra na skrzypcach elektrycznych i nasz przyjaciel z Senegalu Mamadou Diouf, który śpiewa w piosence Marka Grechuty, ma tam swoją solówkę. To wszystko bardzo ładnie się zazębia, co świadczy o tym, że muzyka nie ma granic.

W porównaniu do tej pierwszej płyty - myślę, że jest ona mniej góralska. Ja bym ją już sklasyfikował jako world music. Trzy piosenki są śpiewane gwarą, reszta po polsku, a to wszystko po to, żeby ludzie mogli zrozumieć o co nam chodzi, bo nie każdy gwarę kuma i rozumie.

Teksty oprócz nas pisali nasi przyjaciele: Adam Nowak, Kayah, Rafał Bryndal - myślę, że to bardzo ciekawa propozycja.

Na poprzedniej płycie nagrywali sidemani, ludzie zaproszeni do nagrania. Tutaj grał już zespół, który grał ze sobą przez dwa lata i się zdążył ukształtować i zgrać. Myślę, że tę wspólną pracę słychać i że ta płyta ma większy cios. Ale to się wzięło z tego, że my tak gramy koncerty, że jest zawsze mocno, energetycznie, bo tak czujemy muzykę.

Mówiłeś o gościach. Jednym z nich był Nigel Kennedy - opowiedz jak doszło do tej współpracy?

To bardzo śmieszna sytuacja, bo on do nas zadzwonił po ukazaniu się naszej pierwszej płyty. Okazało się, że gdzieś zdobył tą płytę i tak mu się spodobała, że kupił 10 egzemplarzy dla swoich znajomych. Koniecznie chciał się z nami spotkać i zagrać. To się nam udało zrobić - spotkaliśmy się w Zakopanem, zagraliśmy taki całonocny jam, i to bardzo ładnie się zazębiło. On się świetnie w tym odnalazł i ja wtedy wpadłem na pomysł, żeby go na tą płytę zaprosić.

Chętnie się zgodził, pojechaliśmy do Londynu, gdzie spędziliśmy trzy dni w studiu i nie tylko. Mam nadzieję, że nam się kiedyś uda wspólny koncert zagrać i ludzie będą mogli na żywo zobaczyć jak to wygląda. Daj Boże, żeby to się udało.

Tytuł płyty to "Na siedem". Czy to szczęśliwa siódemka?

To też o to chodzi. Liczę na to, że ta płyta przyniesie szczęście, zarówno tym, którzy ją dostaną i posłuchają, jak i zespołowi. A oprócz tego jest tam jeden utwór, który nosi taki tytuł. To chodzi o to, że tam w tekście cały czas pojawia się siódemka. Tytuł płyty wziął się z tego, że ta piosenka była pierwszym singlem.


Jak wyglądały prace nad tą płytą, ile poświęciliście jej czasu?

W sumie to pół roku nam to zajęło. W różnych miejscach to było nagrywane - w Londynie, część w Częstochowie, bo Mateusz Pospieszalski, który produkował tą płytę pochodzi właśnie z Częstochowy. A że część zespołu jest z Warszawy, a część z Zakopanego, to Częstochowa akurat wypada w połowie drogi (śmiech). Poza tym jest tam bardzo fajne studiu ojców paulistów. To taki zakon, który odpowiada za szerzenie Boga przez media.

Miksy były robione w Warszawie, w studiu S4, bo tu jest najlepszy sprzęt. Część rzeczy była nagrywana u naszego kolegi Karima Martusewicza, który gra na basie w zespole Voo Voo i też pojawia się na tej płycie. Żeby było śmieszniej, gra na pile.

Trochę żeśmy się "poniewierali" w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ale to przygoda. Nudno by było siedzieć w jednym studiu i widzieć cały czas ten sam mikrofon. Przebywanie w różnych miejscach inspiruje.

Wspomniałeś też o tym, że część tekstów na płycie nie jest waszego autorstwa...

To są ludzie, którzy podobnie jak my postrzegają świat i jego problemy, podobnie patrzą na rzeczywistość. Każdy z nich ten tekst pisał u siebie w domu, a potem jak to wszystko pozbieraliśmy i połączyliśmy, to tak naprawdę one odwołują się do tego samego, do tych samych wartości, czyli to była trafna decyzja.

Rafał Bryndal napisał tekst do piosenki "Ubiję, usiekę", to taka łobuzerska piosenka. On mi się tak kojarzy jako łobuz, zresztą pisze bardzo fajne takie humorystyczne rzeczy. Myśmy trafili na niego przez to, że on bardzo lubi zespół. Kiedyś wystąpił w takim programie "Mój pierwszy raz", w którym można sobie coś zażyczyć i on chciał wystąpić z Zakopowerem. Telewizja mu to umożliwiła, pojechaliśmy do studia, zaśpiewaliśmy razem i tak się zaprzyjaźniliśmy i stąd też ta jego obecność.

Jak twoim zdaniem są ukształtowane gusta muzyczne Polaków, bo krytykujesz komercyjne stacje radiowe za to, że nie grają polskiej muzyki.

Łatwo to stwierdzić, jaka muzyka się w Polsce sprzedaje - kilka lat temu było to disco polo, w tej chwili najlepiej sprzedaje się pani Dorota Rabczewska. Mi tak naprawdę trudno się wypowiadać na temat jej twórczości, bo jej nie znam - słyszałem jedną piosenkę i mam do tego taki sobie stosunek.

Ale też zdarzają się rzeczy, które bym nie przypuszczał, że się dobrze sprzedadzą, choćby płyta Marysi Peszek, która jest świetna, ambitna, a została Złotą płytą. Czyli jest grupa ludzi otwarta, myśląca i fajna, która doceni wartość muzyki. Ale niestety uważam, że większość ludzi nie zna się na muzyce, idą na łatwiznę, ale też ze względu na to, że takie propozycje dostają od radia.


Co jest bardziej polskiego niż kultura ludowa? Z tej muzyki czerpali wielcy tego świata, kompozytorzy typu Chopin, Szymanowski. Za granicą popu, rocka, hip hopu mają pod dostatkiem. Takich rzeczy nie mają! To jest nasze, polskie, jedyne, niepowtarzalne - nigdzie tego nie usłyszysz. Czemu tego nie eksponować, nie pokazywać? Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni.

Jakie macie dalsze plany?

Ja już mam pomysł na następną płytę. Chciałbym połączyć muzykę Zakopowera z muzyką z Senegalu. Mam tam znajomego, który przywiózł mi ichniejszą muzykę ludową. Ja tego posłuchałem i mi szczęka opadła, bo to jest tak energetycznie i brzmieniowo podobne do muzyki Skalnego Podhala, że aż nieprawdopodobne, że tak odległe dwa rejony na Ziemi mogą mieć tyle wspólnych pierwiastków muzycznych. Gdyby nam się to udało połączyć to by była totalnie wybuchowa mieszanka.

Dziękuję za rozmowę.

Pełny zapis wideo tej rozmowy znajdziecie tutaj.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas