Reklama

"Jestem wolny"

Tomasz Lipnicki, ukrywajacy się pod pseudonimem Lipa, to wieloletni wokalista nieistniejącej już grupy Illusion, jednego z najważniejszych zespołów na polskiej scenie muzycznej w latach 90. Wcześniej był członkiem zespołu She i występował u boku Grzegorza Skawińskiego. W lipcu 2000 r. na rynek trafiła pierwsza solowa płyta, nagrana pod pseudonimem Lipa. O obawach i nadziejach związanych z wydaniem tego albumu, o Jarocinie i festiwalu Marlboro Rock In z Tomkiem Lipnickim rozmawiał Konrad Sikora.

Na początek pytanie, które na pewno słyszałeś w ciągu ostatniego roku najczęściej. Dlaczego rozpadło się Illusion?

Na wyraźną prośbę Śmigla. Tylko tyle powiem. Zbyt wiele rzeczy się za tym kryje. Ja patrzę na to ze swojej strony i myślę o tym to, co myślę. Nie chcę niczego prowokować i wolę o tym nie mówić. Chciałem, aby zespół zawiesił działalność, ale nie żeby się rozpadł. Każdy z nas miał swoje muzyczne plany, ale można było to wszystko poukładać.

Czyli rozstanie nie przebiegało w zbyt przyjacielskiej atmosferze?

Reklama

Było na poziomie, ale nie powiedziałbym, że było przyjacielskie. Chłopaki założyli nowy zespół. Znaleźli nowego wokalistę i klawiszowca, i grają swoją muzyczkę.

Rok 1999 nie należał dla ciebie do zbyt udanych. Czy to znalazło odzwierciedlenie na twojej nowej płycie?

Na pewno. Jest tam wiele smutnego klimatu, aczkolwiek znajduje się na nim dużo nadziei. Na tej płycie jest dużo uczucia, ale innego rodzaju niż w przypadku Illusion. Jest to bardziej uczuciowa płyta.

Na pewno nie tego spodziewali się fani Illusion.

Tak, wiem. Obawiałem się przyjęcia, ale w tym kontekście, że będę musiał często odpowiadać na różnego rodzaju bezpodstawne zarzuty na temat mojej osoby, tego co robię i tego, że Illusion już nie gra. Nie obawiałem się tego jak ludzie przyjmą moją muzykę. Nigdy się tego nie obawiam. Dlatego, że muzykę robię tylko dla siebie, dla własnego wnętrza i zaspokojenia własnych ambicji. Dopiero później są przyjaciele, a na samym końcu inni ludzie. Ja nagrywam muzykę i robię wszystko, czy też prawie wszystko, aby im tę muzykę dać. Nie robię jej natomiast dla nich.

Czy tą płyta chcesz coś udowodnić?

Po wydaniu „Li-pa-li” i kilku wywiadach nasunęło mi się, że tym albumem chciałbym pokazać ludziom, że nie chcę się zamykać w żadnej formule, że jestem wolnym człowiekiem, muzykiem, artystą, który chce próbować różnych rzeczy. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to wcale nie muszę dla niego grać i on wcale nie potrzebuje słuchać mojej płyty. Z drugiej strony on też nie jest mi potrzebny. Chcę, aby ludzie słuchający mojej muzyki byli na tyle dorośli i dojrzali, żeby cokolwiek z niej rozumieli. Żeby rozumieli coś z tego, co pragnę im dać.

Na płycie w paru utworach towarzyszy ci Ryszard „Tymon” Tymański. Jak wspominasz tę współpracę?

Wspaniale. Tymon jest tak fajnym i luźnym facetem, a zarazem tak kumającym klimat, że była to w sumie jedna wielka bajka. Fajne nagrywanie, fajna zabawa. Najmilej wspominam moment kiedy po wszystkim poszliśmy razem do meksykańskiej restauracji, gdzie nażarliśmy się ostrych rzeczy i zapiliśmy dużą ilością piwa.

Skąd czerpałeś inspiracje pracując nad tą płytą?

Moja muzyka wywodzi się z moich przeżyć, z tego, co na co dzień robię. Z tego jak się czuję i jakie we mnie panują nastroje. To powoduje, że wyzwalam z siebie takie, a nie inne dźwięki. To jest moja inspiracja. Nie mam inspiracji muzycznych. Tak jak każdy człowiek lubię słuchać muzyki. Jedno mi się podoba, drugie nie, ale nie czerpię z tego inspiracji, pomysłów i natchnienia. Muzyka służy mi do radości i zaspakajania pewnych potrzeb emocjonalnych.

Na stronie internetowej poświęconej twojej twórczości znalazłem dział wiersze. Czy czujesz się poetą?

Nie wiem. Piszę kiedy czuję taką potrzebę, ale na pewno nie jestem poetą sformalizowanym, będącym w jakimś związku czy grupie, piszącym według kanonów i zasad, których uczą się ludzie na kółkach poetyckich i w innych miejscach. Moja poezja jest impresjonistyczna, może dla wielu krzywa i niezrozumiała. Ale ja wiem co chciałem powiedzieć.

Czy zamierzasz wydać tomik?

Jeżeli będę uważał, że mam na tyle odpowiednich wierszy i do tego będą one dobre, to czemu nie?

Teksty piosenek na twojej płycie mają nieco innych charakter niż te na albumach Illusion. Gdzie się podziała złość i bunt?

Mam już 30 lat, a nie 24. Ta złość jednak nadal pozostaje w moich tekstach i innych moich poczynaniach. Nie chcę i nie mam siły śpiewać tak samo i o tym samym. Chcę zająć się czymś innym. Nie mówię, ze nie wrócę do spraw, które poruszałem w Illusion, bo są one nagminne i cały czas jest o czym śpiewać. Jeśli będę chciał nagrać ostrą płytę, to na pewno nie zabraknie mi tematów. Na dzień dzisiejszy nie mam jednak na to chęci.

Masz prowadzić festiwal w Jarocinie. Jak do tego podchodzisz?

Nie wiadomo czy tak będzie. Propozycję dostałem dawno temu i nie była ona dalej omawiana. Teraz nagle dowiedziałem się, że jestem na plakatach. Nikt ze mną ni ustalał żadnych szczegółów. Nikt nie rozmawiał ze mną na temat zwrotów kosztów czy też jakiegoś wynagrodzenia. Nie mam na tyle pieniędzy, aby sobie pojechać i tam szaleć. Nie

ukrywam, że jestem k***a biedny.

Ciszę się, ze festiwal się reaktywuje. U nas muzyka rockowa jest tak pogrzebana, albo tak wypaczona – bo ta nazwa dokładana jest u nas do każdego syfu – że powinno być takich festiwali jak najwięcej. W końcu któryś osiągnie dużą rangę i sławę. Ludzie będą się tam zjeżdżać z całej Europy.

Jak w takim razie reagujesz na to co stało się z Przystankiem Woodstock Jurka Owsiaka?

Powiem, że jest to wielka żenada. Po raz kolejny pseudokatolicy zrobili, co chcieli. To nie są prawdziwi katolicy, bo prawdziwy katolik potrafi się zachować w inny sposób i rozumie o wiele więcej aniżeli ci, którzy doprowadzili do tego, że ta impreza się nie odbędzie.

Patrząc na polski rynek muzyczny, co widzisz?

Szczerze mówiąc, nie bardzo się po nim rozglądam. Jednak to co widzę podoba mi się, szczególnie jeśli chodzi o ostre granie. Jednak za dużo jest grania alternatywnego. To nie jest żadna alternatywa, tylko bzdura i brak umiejętności wydobywania z siebie dźwięków. Wszystko to nazywa się zaraz alternatywą, undergroundem czy też awangardą. Wobec czego to jest alternatywa? Chyba wobec własnych nieumiejętności i niepokorności. Nie chcę nikogo obrażać, bo to nie jest nic osobistego, to po prostu moja opinia o tej muzyce.

Co sądzisz w takim razie o Fryderykach? Czy są one wyznacznikiem tego, co dzieje się na polskiej scenie muzycznej?

Same nagrody są dla mnie wieśniackie, a to co się dzieje wokół nich jest żenujące. Aczkolwiek taka impreza jest potrzebna, choćby dla informacji o tym, co się dzieje i co jest poszukiwane, a co nie. To jednak zależy od osób w Akademii i ich gustów, to oni głosują i wybierają – poziom jaki jest, każdy widzi. Organizacyjnie to jedna wielka klapa. Ludzie, którzy są zatrudnieni, aby tym kierować i o to dbać, mają wszystko głęboko w dupie i traktują to w sposób olewczy. Jak może być dobrze, skoro sam prowadzący robi wszystko, aby ta impreza wydawała się śmieszna.

Jeśli jesteśmy przy imprezach – w 1993 roku wygraliście Marlboro Rock In. Parę lat temu ten festiwal upadł. Jak myślisz, dlaczego?

Nie mam pojęcia. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Pewnie znów chodzi o nieodpowiednią kadrę, która zamiast zająć się muzyką, promocją muzyki, zajęła się czymś innym. Nie mam na to żadnych dowodów, ale tak po prostu mi się wydaje. Większość instytucji w tym kraju zajmuje się nie tym, czym powinna.

Żadnemu innemu zwycięzcy Marlboro Rock In nie udało się odnieść takiego sukcesu jak Illusion. Dlaczego tak się stało?

Dlatego, że Illusion to był bardzo dobry zespół, grający bardzo dobrą muzykę. To był zespół, który chciał grać i na przekór wszystkim robił to, na co miał ochotę.

Czy masz zamiar powracać do materiału Illusion?

Oczywiście. Odwaliliśmy kawał cholernie dobrej roboty. Większość tych piosenek wyszła spod moich palców dlatego na pewno będę grał te utwory - przerobione, z nieco innym groovem, nie tak ostro. Jako covery. Te piosenki zbyt wiele dla mnie znaczą, aby je odrzucać.

Być może porobię trochę remiksów. Nie wiem jeszcze kiedy i jak, muszą się znaleźć odpowiednie chęci i okazja.

Jaki jest twój stosunek do Internetu?

Normalny, jest to kolejne medium, który warto znać. Jeśli chodzi o mp3 i inne z tym związane sprawy to powiem tak - samego medium się nie obawiam, ale obawiam się ludzi, którzy nie potrafią z tego korzystać, nie mając poczucia tego, że kradną. Nie ważne, czy to jest muzyka, samochód, telefon czy cokolwiek. Jest to takie samo złodziejstwo. A w Polsce jest tak, że mamy naród złodziejaszków i manię kombinowania, a z tego już się nie da wyleczyć. Forma jest jak najbardziej pożyteczna i należy z niej korzystać przy promocji, ale w odpowiedni sposób. Telewizja to też promocja, a za telewizję trzeba płacić. Jak sobie nagrasz to na wideo to już też jest piractwo, chyba, że trzymasz to wyłącznie dla siebie. Niech każdy popatrzy na siebie i powie wprost, że nie ma żadnego pirackiego programu komputerowego i pirackiej płyty. Ilu takich się znajdzie?

Czy czujesz, że piractwo dotknęło cię bezpośrednio?

Nie. Dlatego mówiąc o tym nie odczuwam złości, bo mnie nie skrzywdzono. Ja gram taką, a nie inną muzykę i dlatego robienie pirackich płyt z moja muzyką jest nieopłacalne. Nie da się na tym zarobić. Ale potencjalnie takie zagrożenie odczuwam. Nie jestem święty, ale każdy powinien mieć swoje sumienie i nim się kierować.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: festiwal | impreza | rock | muzyka | Tomasz Lipnicki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy