Reklama

"Jestem wdzięczna Slashowi, że wstał tak wcześnie"

Album "Rated R" pokazał nam inną Rihannę - poważniejszą, bardziej zadziorną, gniewną, a nawet mroczną. Przedstawiamy wywiad, w którym wokalistka opowiada o najważniejszych ideach zawartych na tym albumie.

Jak z perspektywy czasu postrzegasz to, co twój poprzedni album, "Good Girl Gone Bad", mówił o tobie jako artystce? Co mówi o tobie twój nowy album?

Rihanna: Mój poprzedni album niewątpliwie był początkiem mojej artystycznej ekspresji, dokonanej w bardzo szczery sposób. Mój nowy album jest jednak zdecydowanie bardziej gniewny w porównaniu z poprzednim, o wiele bardziej osobisty i bardziej szczery. Bez wątpienia w dużym stopniu otwiera przed ludźmi moją psychikę. Nie mogą poznać moich myśli, ale w pewien sposób wyrażam je poprzez moją muzykę.

Reklama

Zobacz całą rozmowę wideo:

Co chciałaś osiągnąć dzięki swojej nowej płycie? Czy płycie tej towarzyszyła jakaś myśl przewodnia? Jeśli tak, to jaka?

Rihanna: Nie było żadnej myśli przewodniej. Po prostu - rozpaczliwie pragnęłam powrotu do tworzenia muzyki, weszliśmy więc do studia i zaczęliśmy pracować. To po prostu moja historia, na podstawie której stworzyliśmy nasz "film" - stąd tytuł płyty, "Rated R".

Co było inspiracją do powstania płyty "Rated R"?

Rihanna: Tak jak mówiłam, "Rated R" to tytuł naszego filmu, a ten film to moja historia - to właśnie jest ta inspiracja.

Jaki komunikat kryje się w tytule "Rated R"? Czy "R" to skrót od "Restricted" - film z ograniczeniami wiekowymi - a także od "Rihanny"?

Rihanna: Tak, tytuł ma podwójne znaczenie. Słowa "restricted" nie należy tu rozumieć dosłownie, ale z pewnością jest to płyta, na której nie słychać strachu, płyta bardziej dojrzała - co ma związek po prostu z tym, że ja też dojrzałam. Kiedy ukazywała się moja poprzednia płyta, miałam 19 lat. Dziś mam ich 21, w związku z czym chcę śpiewać i mówić o innych rzeczach.

Na jakiej koncepcji opiera się ten album?

Rihanna: Tak naprawdę nie zależało nam na konkretnej koncepcji, ale na pewno dążyłam do mroczniejszego brzmienia, chciałam, by płyta ta była jeszcze ostrzejsza, niż jej poprzedniczka. Miałam poczucie, że osiągnęliśmy ten efekt.
Szczególna w tym zasługa duetu producenckiego Chase & Status. To oni stworzyli podstawę dla mojego nowego brzmienia. Reszta z nas musiała po prostu je zaakceptować, nawet ja. Kiedy pracowaliśmy z innymi producentami, ci zawsze na początku chcieli usłyszeć kilka beatów, jeszcze zanim w ogóle zaczęli dla mnie pracować, by mieć pewne wyobrażenie o brzmieniu, do którego dążymy.
Na nowy album przygotowaliśmy wiele piosenek, które były w istocie kompozycjami dance'owymi i które brzmiały dokładnie tak, jak nagrania z poprzedniego albumu. Nie chcieliśmy, aby tak było. Nie chcieliśmy się powtarzać.

Opowiedz o singlu "Russian Roulette". Jak to się stało, że właśnie tę piosenkę wybrałaś na pierwszy singel z tej płyty? I co możesz powiedzieć o piosence "Wait Your Turn"?

Rihanna: Mieliśmy poczucie, że "Russian Roulette" to piosenka, która doskonale nadaje się na pierwszego singla. "Wait Your Turn" ukazał się niejako jednocześnie z tamtym utworem. Piosenki te zdecydowanie różnią się przesłaniem. "Russian Roulette" to nagranie bardziej emocjonalne, a "Wait Your Turn" jest po prostu taką buńczuczną piosenką, bardzo agresywną, jeśli chodzi o nastawienie.

W jaki sposób wybierasz producentów, z którymi pracujesz?

Rihanna: W przypadku Chase & Status usłyszałam po prostu ich brzmienie i nabrałam ochoty, żeby z nimi pracować. Czułam po prostu, że mają to coś, o co mi chodziło. Jeśli chodzi o pozostałych producentów, to po prostu w pewnym momencie podjęliśmy decyzję o zatrudnieniu tych właśnie ludzi.
Nawiązaliśmy więc współpracę z osobami, z którymi pracowaliśmy już wcześniej - dotyczy to na przykład NE-YO, The-Dream i Tricky'ego, a także Justina Timberlake'a. Głównym kryterium było jednak brzmienie danego artysty, które po prostu musiało nam odpowiadać i to, czy artysta ten miał na koncie muzyczne sukcesy. Przesłuchaliśmy wiele nagrań z utworami, które niewątpliwie były hitami, ale ich brzmienie nie było tym, czego szukaliśmy.

Co miałaś nadzieję osiągnąć dzięki nowej płycie?

Rihanna: Chciałam nagrać płytę swojego życia, płytę, jaką zawsze chciałam nagrać, powiedzieć na niej dokładnie to, co chciałam powiedzieć i w taki sposób, w jaki chciałam. Nie chciałam mieć tego poczucia, że po prostu tworzę piosenki. Chciałam mieć poczucie autentyczności, naturalności. Weszłam do studia z tymi wszystkimi emocjami w sobie - a wyszliśmy stamtąd z hitami.

Który utwór z tej płyty jest według ciebie najbardziej osobisty i emocjonalny?

Rihanna: Najbardziej emocjonalnym utworem na płycie jest zdecydowanie "The Last Song" - tak się składa, że jest to zarazem piosenka zamykająca album. Trzeba ją usłyszeć, żeby się o tym przekonać, ale mogę zapewnić, że jest bardzo, bardzo osobista - prawdopodobnie najbardziej osobista na tle całej płyty.

Opowiedz o artystach, którzy gościnnie pojawiają się na płycie.

Rihanna: Przy utworze "Photographs" współpracowaliśmy z Will.i.am'em. Obecnie to moja ulubiona piosenka z tej płyty. Czy wspomniałam już wcześniej Young Jeezy? Tak, właśnie! Na płycie gościnnie pojawił się również Slash. To wszystkie utwory, w których gościnnie wystąpili inni artyści - tylko te trzy.

Jak pracowało ci się ze Slashem?

Rihanna: Decyzję o współpracy ze Slashem podjęliśmy dosłownie w ostatniej chwili. Jestem mu bardzo wdzięczna, że wstał wczesnym rankiem, by zameldować się w studiu. Zadzwoniliśmy do niego rankiem tego dnia, kiedy kończyliśmy pracę nad płytą. Musiał więc pojechać do studia tak, jak stał, i zagrać - i zrobił to! Nie trzeba dodawać, że byłam tym podekscytowana, bo wszyscy uwielbiamy Slasha. To, że zagrał na mojej płycie, było niesamowicie ekscytujące.

Od czasu swojego debiutu bardzo dojrzałaś. Jak obecnie zapatrujesz się na miłość i życie?

Rihanna: Myślę, że życie serwuje nam wiele "podkręcanych piłek", ale każde doświadczenie, przez które przechodzimy - czy jest ono pozytywne, czy negatywne - jest jakąś nauką, uczy cię i przygotowuje do dalszych etapów życia. W pewien sposób kształtuje cię ono jako osobę. Dotyczy to wszystkiego, co w życiu przeżyłeś - dobrych i złych rzeczy, sytuacji zawodowych i przeżyć miłosnych.

Twój poprzedni album, "Good Girl Gone Bad", wywarł istotny wpływ na współczesną muzykę pop. Na jaki oddźwięk liczysz w przypadku nowego albumu?

Rihanna: Chciałam zmienić obraz muzyki, która grana jest przez stacje radiowe. Wszystko brzmi tam właściwie tak samo, jakby było to jedno wielkie, rozbudowane nagranie dance'owe. My też to robiliśmy - w takim wydaniu zaprezentowaliśmy się na poprzednim albumie, w utworach takich jak "Don't Stop the Music".
Tym razem jednak chciałam czegoś o bardziej artystycznym wyrazie, czegoś poważniejszego. Owszem, dobrze bawiłam się, pracując nad poprzednią płytą, ale prawdziwą radość sprawia mi ta najnowsza, bo to ona właśnie pokazuje w pełni osobę, którą jestem, to, przez co przeszłam i kim się przez to stałam. Właśnie to chciałam osiągnąć: zmienić brzmienie muzyki w radio.

Co zyskałaś, nagrywając tę płytę?

Rihanna: To było bardzo wyzwalające doświadczenie. Każda piosenka otwiera cię i czyni podatną na inny nastrój, na inną historię. W sumie to jestem podekscytowana wszystkim, co dotyczyło tego przedsięwzięcia. Naprawdę. I cieszę się, że nagraliśmy ten album właśnie w taki, a nie inny sposób.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Rihanna: 23 listopada miała miejsce premiera płyty. Kolejnym etapem jest trasa koncertowa, w którą ruszamy wiosną.

Tłum. Katarzyna Kasińska

Universal Music Polska
Dowiedz się więcej na temat: film | studia | piosenka | Rihanna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy