​Iza Lach: Mam w sobie tęsknotę za czekaniem

Mogłabym zrobić rok z Izą Lach i wydawać codziennie po jednej piosence. Ale po co? - zastanawia się Iza Lach. Choć artystka pracuje nad swoją kolejną płytą, którą planuje wydać po wakacjach, nie spieszy się. Jak sama przyznaje, ma w sobie tęsknotę za czekaniem.

Iza Lach pracuje nad swoją kolejną płytą
Iza Lach pracuje nad swoją kolejną płytąBaranowski Michał AKPA

Należysz do grona artystów, którzy nie bywają, unikasz rozgłosu. Czy w Polsce, muzycznie, można być nie bywając, tworzyć na własnych zasadach?

Iza Lach: Nie mam innej możliwości niż powiedzieć: mam nadzieję, że tak. To jest droga, którą brnę i nie tonę. Nie muszę się łapać ostatnich desek ratunku. Żyjemy w takich czasach, że młode pokolenie, musi mieć coś cały czas podawane. Kiedyś rok bez płyty to była norma. Teraz rok bez płyty rodzi pytania: co się stało, kiedy następna?

Żyjemy na przebojach, pojedynczych piosenkach, brakuje nam czasu, cierpliwości, żeby przesłuchać płytę od początku do końca. Kiedyś to była norma, pamiętam jak z niecierpliwością czekało się na albumy, a potem godzinami, z namaszczeniem słuchało się ich.

Czy to nie jest tak, że w muzyce, trochę jak w miłości, trzeba dać za sobą zatęsknić?

- Znowu powiem: mam nadzieję. Może mam w sobie trochę starodawnych przekonań. Pamiętam jeszcze kasety, pamiętam przewijanie ołówkiem, pamiętam wielkie komputery, pamiętam jak nie było YouTube'a, pamiętam jak internet wchodził. Mam w sobie tęsknotę za czekaniem... na teledysk, który potem się ciągle oglądało, na płytę.

Oczywiście nie powiem ci, że już nie będę wydawała więcej płyt, że kończę. Póki jeszcze mogę sobie na to pozwolić, póki nie ciągnie mnie "finansowe musisz", wolę wykorzystać ten moment, żeby popisać trochę piosenek. Mam dużo utworów, mogłabym zrobić rok z Izą Lach i wydawać codziennie po jednej piosence. Jestem w stanie to zrobić, ale po co? Powoli pracuję nad płytą. Jestem dużo bliżej niż dalej, ale z płytą jest jak z dzieckiem...

Masz ten komfort, że wydajesz, grasz na własnych warunkach.

- Cały czas nagrywam w domu. Wiesz, pierwszy kontrakt, a w nim zapis - w ciągu 15 lat wydasz siedem płyt. To było coś, co mnie przerosło, tym bardziej, że płytę wydaję raz na cztery lata... Były takie momenty, kiedy się zastanawiałam, czy jest w ogóle dla mnie miejsce gdziekolwiek. Nie wiem, czy moje podejście, z takim niepchaniem się, jest dobre. Do dziś nie wiem.

Przeanalizujmy to szybko. Grasz koncerty?

- Gram. Ostatnio nieco mniej, ale gram.

Ludzie pamiętają, przychodzą, znają, śpiewają. Więc skąd taka wątpliwość?

- Jak każdy mam momenty słabości. Jak widzisz, te wszystkie rzeczy, które się dzieją, wszędzie jest kolorowo, wszyscy zmieniają fryzury, trasy koncertowe, nowa płyta - zastanawiam się, czy w ogóle jestem stworzona do takiego tempa, czy nie jestem jakimś żółwiem, który próbuje biec za gepardami. Co za metafora... (śmiech)

Mam takie coś w głowie, że tyle już było cicho, czas napisać i wydać album. Ale to jeszcze nie ten moment. Z natury jestem uparta, przekorna. Czasem to popłaca, czasem warto poczekać z niektórymi rzeczami. Tak samo było ze Snoopem. Wzięłam udział w konkursie, który później zaowocował współpracą z nim nie dlatego, że trzeba. Zrobiłam to spontanicznie.

Albo się uda, albo się nie uda.

- Pamiętam jak Snoop przyjechał do Łodzi i ten moment, w którym to dotarło do mnie. To było w lunaparku, w którym nagrywaliśmy film. Nagle jestem w miejscu, do którego przyjeżdżałam z rodzicami, siedzę ze Snoopem w karecie z białymi końmi. Nie wiedziałam, co się dzieje.

Snoop to była świetna rzecz, ale również ogromne wyzwanie. Tyle decyzji, to jak bardzo musiałam się spiąć, poskromić na szybko swoje zahamowania. To była świetna lekcja odwagi, asertywności, pewności siebie, ale nie powiem, że nie działo się to trochę za szybko. Nagraliśmy 400 piosenek. To był czas, kiedy byłam ciągle na wysokich obrotach. Przyszedł moment wyciszenia, wtedy dopiero wszystko znalazło ujście.

Dziś Snoop jest dla ciebie dobrym wujkiem z Ameryki czy nadal współpracujecie?

- Współpraca ze Snoopem nadal trwa. Na początku była bardzo intensywna, 400 piosenek, film, musiałam trochę odpocząć. Poza tym potrzebowałam czasu jako artysta. Potrzebowałam trochę czasu na przetrawienie tego, co się stało, zdobycie nowych inspiracji, doświadczeń. Nie można ciągle pisać o tym samym.

Troszeczkę zwolniliśmy, ale cały czas mam kontakt ze Snoopem, żyjemy w przyjacielskich relacjach. Wiem, że wydaje teraz płytę, ostatnio z nim rozmawiałam na ten temat, jest bardzo podekscytowany. Cały czas się wymieniamy pomysłami, dopytuje, nad czym pracuję. Czasem z nim konsultuję pewne rzeczy, choć częściej o porady proszę najbliższych.

Z Izą Lach rozmawiała Monika Dzwonnik

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas