Guy Berryman (Coldplay): To pierwsza płyta, na której Chris poczuł, że powinien poruszyć istotne tematy
Jesienią 2019 roku na rynku muzycznym pojawił się ósmy krążek zespołu Coldplay "Everyday Life". 53-minutowe wydawnictwo podzielone jest na dwie części: "Sunrise" i "Sunset". Gościnnie wystąpili na nim Stromae, Femi Kuti, Tiwa Savage i Jacob Collier. Zespół zaskoczył fanów nie tylko nowym brzmieniem, ale i decyzją o zaprzestaniu koncertowania. O projekcie, inspiracjach i emocjach z nim związanych Gurry Berryman opowiedział Mateuszowi Opyrchałowi z RMF FM.
Mateusz Opyrchał, RMF FM: Wielkie gratulacje za "Everyday Life"! Liczba utworów na płycie, spore grono muzyków zaangażowanych w pracę nad albumem - czy to oznacza, że to największy projekt, jaki stworzyliście dotychczas?
Guy Berryman, Coldplay: - Dzięki! Wszystkie albumy jakie tworzymy są dla nas ogromnymi projektami i bezgranicznie angażujemy się w pracę nad nimi. Zawsze staramy się dawać z siebie wszystko. Jesteśmy perfekcjonistami jeśli chodzi o najmniejsze detale i zawsze zwracamy na nie uwagę przed wypuszczeniem albumu w świat. Oczywiście zawsze trwa to trochę dłużej niż zwykle planujemy, ale jesteśmy bardzo zadowoleni z "Everyday Life". Płyta jest odzwierciedleniem tego, co zamierzaliśmy dać od siebie. Muszę przyznać, że tym razem chcieliśmy trochę zaskoczyć fanów brzmieniem.
Udało się wam to w pełni osiągnąć. Czy płyta jest wynikiem pewnej zmiany, ewolucji w zespole?
- Myślę, że główną inspiracją były podróże dookoła świata i poznawania wielu kultur oraz wspaniałych ludzi, których udało nam się spotkać na przestrzeni wszystkich lat grania. Tym albumem chcieliśmy podkreślić, że wszyscy jesteśmy równi, niezależnie skąd pochodzimy i czym się zajmujemy. Każda osoba jest wyjątkowa i cudowna. Powinniśmy pamiętać o tym, że człowiek nie ma wpływu na to, gdzie i w jakich warunkach przyjdzie na świat. Chcieliśmy tym mocno podkreślić bardzo ważne przesłanie, o którym należy zawsze pamiętać - by traktować wszystkich ludzi na równi.
Praca nad materiałem była zapewne dla ciebie, jako muzyka i człowieka, wyjątkowym doświadczeniem.
- Wiesz doskonale, że w tym momencie na świecie jest wiele tematów, którymi powinniśmy się zająć jako ludzie. Wiele problemów, które należy natychmiast zacząć rozwiązywać, czy to społecznych, czy politycznych. To są kwestie, których nie podejmowaliśmy na poprzednich płytach. "Everyday Life" towarzyszą zupełnie inne, nowe emocje. Mam wrażenie, że to pierwszy krążek, na którym Chris poczuł, że powinien poruszyć istotne tematy, które są wokół nas każdego dnia.
Który z tych tematów, bądź problemów jest według ciebie najważniejszy i jednocześnie najtrudniejszy by się z nim zmierzyć?
- Nie wydaje mi się, że powinniśmy nadawać im jakąkolwiek rangę. Każdy z nich jest po prostu inny, ale nie ma najważniejszego. Niezależnie, czy mówimy o uchodźcach, globalnym ociepleniu, polityce czy Brexicie, który teraz jest dla nas jednym z głównych tematów i wywiera różne emocje wśród Brytyjczyków. Jest dużo do powiedzenia o problemach dzisiejszego świata, nie możemy skupiać się tylko na jednej rzeczy.
Przesłanie, które niesie "Everyday Life" ma w nas coś obudzić?
- Mam taką nadzieję i wierzę, że ukryte w niej treści są jasne i będą inspiracją do spojrzenia na pewne rzeczy z nowej perspektywy oraz, przede wszystkim, zmuszą nas do działania.
Zostawmy na razie teksty i skupmy się na muzyce. Pod względem brzmieniowym album jest niesamowicie różnorodny. Zaprosiliście do współpracy ciekawych muzyków i stworzyliście materiał tak naprawdę na dwie płyty.
- Muszę tutaj wrócić do samego przesłania albumu. Obecność na krążku tylu wspaniałych muzyków jest wynikiem chęci dzielenia muzycznej przygody z innymi - współpracy, partnerstwa, przenikania, robienia czegoś wspólnie, wspierania i wzajemnego inspirowania się. W trakcie nagrywania świetnie się wszyscy bawiliśmy. W utworze "Arabesque" razem ze swoim zespołem gra Femi Kuti. Grał z nami koncerty w Jordanie i Londynie. Ci ludzie wprowadzają kompletnie inną energię podczas wspólnego tworzenia i to jest najcenniejsze.
Który z utworów na płycie jest dla ciebie wyjątkowy?
- Myślę, że właśnie "Arabesque" przez energię jaka w nim drzemie. Zwłaszcza, kiedy gramy go na żywo, razem z pięcioma wspaniałymi muzykami na scenie.
Coldplay i Tove Lo na PGE Narodowym
Drugim singlem, który wypuściliście tego samego dnia z "Arabesque", był "Orphans". Wracacie nim trochę do starszego brzmienia...
- Ciekawe jest to, że nagraliśmy go w ciągu kilku ostatnich dni pracy nad całą płytą. Można powiedzieć, że załapał się w ostatnim momencie. Wypłynął tak naturalnie, bardzo nam się spodobał i postanowiliśmy go zarejestrować. Poprosiliśmy Maxa Martina, by pomógł z miksami i produkcją. Zgodzę się z tym co powiedziałeś - to jeden z niewielu utworów na "Everyday Life", który brzmi jak nasze stare nagrania.
Muszę przyznać, że pomysł na promocję albumu w lokalnych mediach był czymś bardzo oryginalnym. Jak na to wpadliście?
- Pomyśleliśmy, że to może być po prostu ciekawym i jednocześnie zabawnym rozwiązaniem. Żyjemy w cyfrowym świecie, totalnie wirtualnej rzeczywistości przepełnionej wyskakującymi wiadomościami ze wszystkich możliwych portali i komunikatorów społecznościowych. Bardzo spodobała nam się idea ogłoszeń w lokalnych gazetach, bo to całkowicie odbiega od dzisiejszego świata i jest bardzo staromodne. Dzięki temu, że sposób ogłoszenia premiery był dziwny, to ludzie zaczęli o tym mówić. Informacja o płycie obiegła cały świat. Pomysłodawcą był nasz menedżer Phil Harvey, który bardzo nam w tym procesie pomógł.
A jak było z decyzją o zawieszeniu planów koncertowych?
- Wynikła z naszych wspólnych rozmów na temat, o którym chyba wszyscy mówią i nie jest nikomu obcy, czyli obawy o środowisko. Nasz wyjazd w trasę łączy się z zaangażowaniem ogromnej liczby ciężarówek, samolotów. Pewne rzeczy jesteśmy w stanie zmienić, a pewnych nie i tak to już jest. Powinniśmy na przykład wymyślić, jak zredukować ślad węglowy. Musimy myśleć o tym w sposób bardziej odpowiedzialny, chcemy tą decyzją zainspirować inne zespoły do podjęcia odpowiednich działań na rzecz środowiska, które dałyby pozytywny efekt.
Na tym etapie kariery, będąc częścią jednego z ważniejszych zespołów na świecie, czujesz się spełniony jako muzyk?
- Nic podobnego! Z każdym dniem uczę się czegoś nowego i mam jeszcze sporo do zrobienia. Wszyscy w zespole mamy takie poczucie, że cały czas musimy i chcemy się rozwijać. Mam wrażenie, że żaden z nas nigdy nie był w stu procentach zadowolony z tego, co udało mu się do tej pory skomponować, nagrać czy wyprodukować. Cały czas próbujemy szukać nowych rzeczy.
W takim razie czekamy na więcej.
- Na pewno tak będzie. Mamy sporo nowych pomysłów na przyszłość i już nawet rozmawiamy o tym, co dalej. Na razie nie padły żadne konkretne decyzje, ale będziemy tworzyć dopóki nam się to nie znudzi!
Poza muzyką towarzyszą wam też inne pasje. Twoją są samochody.
- Zabytkowe auta to moje hobby! Mój ulubiony okres dla muzyki i samochodów to lata 60. Kocham włoskie sportowe samochody z lat 1960-65.
Chłopaki z zespołu pożyczają je czasem od ciebie?
- Nie! (śmiech) Mieszkają zbyt daleko i nie mają po drodze. Wyprowadziłem się z Londynu jakiś czas temu, poza tym nie są zainteresowani takimi rzeczami. Ja wręcz przeciwnie! Uwielbiam wycieczki po Europie. Chris woli surfować, a Jonny i Will pić dobre wino. (śmiech)