Coldplay "Everyday Life": Pozory wielkiej sztuki [RECENZJA]

Stadionów na razie nie wypełnią, bo dopiero co ogłosili, że rezygnują z koncertowania ze względu na... ekologię. Ale może to i dobrze, bo najnowszy album Chrisa Martina i spółki bardziej pasuje do niewielkich sal i domowego zacisza.

Okładka płyty "Everyday Life" grupy Coldplay
Okładka płyty "Everyday Life" grupy Coldplay 

Nagrywali niezły britpop chwilę po tym, jak ten już się skończył. Romansowali z krautrockiem, elektroniką i uważnie słuchali rad Briana Eno. Wychodziło to raz lepiej, raz gorzej, ale na każdym ich albumie, począwszy od najlepszego w dyskografii, debiutanckiego "Parachutes", kończąc na przekoloryzowanym "A Head Full of Dreams" miewali też przebojowe i szybko wpadające w ucho melodie.

Nie inaczej jest na "Everyday Life" - płycie innej niż wszystkie, która mimo kilku poważnych wpadek i tak powtórzy komercyjny sukces poprzedników. Jest tu duch starego Coldplay i właśnie to jest zdecydowanie największą zaletą "Everyday Life". Ich proste, nieprzekombinowane poprockowe piosenki spisują się tu najlepiej i słucha się ich z przyjemnością.

Urokliwe "Church" przypomina stare, dobre czasy, kiedy dopiero co wchodzili na szczyt, natomiast chwytliwe "Trouble in Town", w którym klimat robią samplowane dziecięce chórki, przywołuje na myśl "X&Y". Podobać się muszą świetne gitarowe solówki w "Old Friends" czy pianino z tytułowego utworu, które jest jednym z ładniejszych tu momentów. Złe nie są także niektóre z nowych propozycji, zwłaszcza czerpiące z gospel "BrokEn", zaskakująco dobrze wypadają akustyczne "WOTW/POTP" czy "Guns". W prostocie więc siła zespołu i pod tym względem niewiele się zmieniło.

"Everyday Life" posiada również kompozycje słabe, wydaje się, że napisane tylko po to, żeby udowodnić, że zespół jest otwarty na eksperymenty z różnych stron świata. Wiele dobrego nie da się powiedzieć o "Arabesque", które zostało zabite przez mające urozmaicić brzmienie saksofonowe solówki, a i przecież francuskie wokale nijak tu pasują. Męski chór w "When I Need A Friend" niby wprowadza mistyczny klimat, ale do tego kościoła nie radzę wchodzić. Dopiero co chwaliłem prostotę niektórych melodii, ale również wśród nich znajdą się potworki, jak "Cry Cry Cry" z fatalnym wokalem Jacoba Colliera.

W przypadku Coldplay zawsze było ważniejsze jak to brzmiało, a nie co zespół miał do powiedzenia. Już sam podział "Everyday Life" na dwie części wydaje się kompletnie bezsensowną decyzją, ładnie wyglądającą tylko na papierze i z pomysłem próbującym zagrać na emocjach. Manifest pokoju, wiara, walka z rasizmem, relacje z ojcem, problemy społeczne, uchodźcy. Jeszcze tak zaangażowany społeczno-politycznie zespół nie był i w opozycji do wcześniejszych, często pustych treściowo piosenek, jest to zmiana in plus. Zwłaszcza wśród gwiazd światowego formatu, które mogą coś przekazać, chociaż czasami jest to podane w miękki sposób, który nie wywołuje żadnej reakcji.

Coldplay i Tove Lo na PGE Narodowym

Tove LoMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
Tove LoMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
Tove LoMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
Tove LoMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
Tove LoMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
Tove LoMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
Tove LoMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
Publiczność na koncercie ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
Publiczność na koncercie ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
Publiczność na koncercie ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)
ColdplayMarcin BąkiewiczINTERIA.PL (do zdjęć)

Jeśli ktoś spodziewał się wielkiej rewolucji, ten był w błędzie. Owszem, pojawia się tu kilka wcześniej niespotykanych u nich patentów, Jonny Buckland kombinuje z nowymi formami, a Chris Martin próbuje zbawiać świat. Jednak to i tak jest stary Coldplay - kilka przebojowych kawałków obok których pojawiają się miałkie kompozycje jakby hurtowo pisane dla kolejnych zwycięzców talent show. A i tak warto, bo "Everyday Life" to zwykły, solidny album niezwykłego zespołu, któremu ponownie uda się sprzedać swoją twórczość jako wielką sztukę.

Coldplay "Everyday Life", Parlophone/Warner

6/10


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas