"Dodę szanuję, ale chcę być Ewą Farną"
Pochodząca z czeskiego Zaolzia Ewa Farna w Polsce zdobyła popularność za sprawą programu "Szansa na sukces" i plotek na temat współpracy z zespołem Virgin, w którym miała zastąpić Dodę. Jak się okazuje, kontrowersyjna wokalistka to jedna z idolek Ewy, która w wywiadzie z Eweliną Wiśniewską opowiedziała o pierwszej polskojęzycznej płycie "Sam na sam", sukcesach w Czechach i zdradziła jak to był z Virgin...
Twoja kariera zaczęła się w bardzo młodym wieku. Czy nie masz wrażenia, że będąc gwiazdą muzyki pop coś tracisz, coś ci umyka?
Chodzi ci o dzieciństwo? Nie. Wydaje mi się, że moje dzieciństwo jest bardzo oryginalne. Choć wciąż jest to dzieciństwo. Mam koleżanki i kolegów, chodzę z nimi do pizzerii, do kina. Jest tak, jak było wcześniej. Oczywiście, mam mniej czasu, musze nadrabiać lekcje w szkole. Ale jest fajnie.
Wydajesz kolejny album zatytułowany "Sam na sam". Wydawca reklamuje płytę jako "pop-rockową", zaśpiewaną mocnym, rockowym głosem...
(śmiech) Tak, myślę że ten album można nazwać pop-rockowym. Znajdzie się na nim 11 pozycji. Ale czy są one zaśpiewane rockowym głosem? Nie mogę tego powiedzieć, bo nie mogę sama oceniać swojego głosu. Choć starałam się, by było słychać rockowe zacięcie. Myślę, że ta płyta jest fajna.
A jak to jest z tą muzyką rockową? Wychodzi to naturalnie?
Zdecydowanie tak. Nie staram się robić niczego na siłę. Nie chcę niczego kopiować. Śpiewam tak, jak to czuję.
A w jakim języku śpiewa ci się najlepiej. Na forach internetowych trwa dyskusja, czy jesteś Polką czy Czeszką...
Jestem Polką mieszkającą od dawna w Czechach. Urodzili się tam moi rodzice, urodziła się tam moja babcia, mój dziadek. I urodziłam się tam także ja. Moja rodzina mieszka w Cieszynie, który został podzielony. I my zostaliśmy w czeskiej części. Ale ja chodzę do polskiej szkoły, wszędzie mamy dwujęzyczne nazwy... Myślę, że tak jest fajnie.
A co do śpiewu, to lepiej śpiewa mi się po polsku. To jest mój język ojczysty i po prostu łatwiej mi się w nim śpiewa. Poza tym polski jest lepszy do śpiewania. W czeskim źle się artykułuje, jest trudniejsza dykcja w tej interpretacji... Nie wiem natomiast w którym języku lepiej mi się rozmawia, bo dorastałam słuchając czeskiego radia, otaczali mnie czescy znajomi... Polscy również, ale z nimi rozmawialiśmy gwarą śląską. A to nie jest ani język polski, ani czeski (śmiech).
Do kogo jest adresowana twoja płyta?
Mam nadzieję, że znajdzie swoich słuchaczy. Nie dzielę fanów na kategorie wiekowe. Na moich koncertach widzę ludzi i są to dzieci od takiego [Ewa pokazuje ręką "od jakiego"] (śmiech). Gdzieś od 6 lat do 18. Jest kilka osób około 30 lat. A później rodzice tych dzieci.
Na twojej płycie znalazła się polskojęzyczna wersja piosenki Avril Lavigne...
Avril bardzo lubię. Podziwiam ją, ale nie jest moim wzorem. Na czeskiej płycie ta piosenka pojawiła się po polsku, bo chciałam wszystkim pokazać, że jestem Polką. To dlatego, że czeskim dziennikarzom ciężko było zrozumieć, że jestem Polką mieszkając tak długo w Czechach. A historia tej piosenki jest następująca. Musiałam nagrać demo dla ludzi z wytwórni. Nagraliśmy piosenki "I Am With You" i "Happy Ending". Tak im się to spodobało, że postanowiliśmy umieścić to na płycie. Ale bez sensu było ta nagrywać po angielsku, dlatego na płytę trafiła polska wersja.
Album "Sam na sam" promuje teledysk do utworu "Tam gdzie nie ma dróg"...
Z tym klipem to zabawna historia, bo na powstał z rok temu i wtedy jeszcze nie miałam grzywki. Teraz już mam (śmiech). Nagrywaliśmy ten klip w dwóch wersjach, bo "Tam gdzie nie ma dróg" jest także drugim singlem promującym mój czeski album. I te teledyski są identyczne, tylko jeden ma polski tekst, a drugi czeski.
Masz już pomysł na kolejny polski singel?
Tak. W Czechach pierwszym był utwór tytułowy, a później "Tam gdzie nie ma dróg". W Polsce na drugi singel nie damy "Sam na sam", ale "Kotkę na gorącym dachu". Ta piosenka ma dla mnie lepszy tekst i udało mi się go dobrze zaśpiewać.
Czeska wersja "Sam na sam" i twoja poprzednia płyta odnoszą u naszych południowych sąsiadów ogromne sukcesy...
Tak, obie pokryły się Platyną. W Czechach oznacza to sprzedaż ponad 25 tysięcy egzemplarzy.
Czy liczysz a podobny sukces w Polsce?
Nie wiem. Polski rynek jest na pewno inny i cztery razy większy. Polska jest duża, na rynku pojawiają się inni wykonawcy, inne style muzyczne. Konkurencja (śmiech). Chociaż w muzyce nie ma konkurencji. Konkurencja jest w slalomie, kiedy jeden jest szybszy od drugiego (śmiech). W muzyce nie ma lepszych i gorszych.
Czyli nie śpiewasz dla odniesienia sukcesu?
Muzyka to moja pasja i robię to, bo kocham śpiewać. Ale oczywiście już wiem, że pierwszą płytą zdobyłam słuchaczy i fanów. Oni teraz trzymają za mnie kciuki. Wiedzą, że nie zmienia nagle stylu na hip hop (śmiech).
A jak wygląda sprawa koncertów? Nie przeszkadzają ci w nauce?
W ciągu roku zagrałam ponad 50 koncertów. A w szkole nie jest łatwo, ale nauczyciele są dla mnie wyrozumiali.
Polscy fani znają cię przede wszystkim z "Szansy na sukces"...
To był bardzo przyjemny program. Pojechałam za pierwszym razem do Warszawy, a wszyscy moi znajomi i rodzina przeżywali to bardzo. Bo "Szansa na sukces" jest znana na Zaolziu. Po powrocie do szkoły otrzymałam bukiety, a uczniowie stali na schodach i klaskali. Było bardzo miło. Jednak nie mogę powiedzieć, że moja popularność w Polsce zaczęła się od tego programu, bo byłoby to niesprawiedliwe dla wielu ludzi pracujących ze mną. Zraniłabym ich. Ale oczywiście dzięki udziałowi w "Szansie..." nabrałam doświadczenia, pewności. I byłam w popularnym polskim programie telewizyjnym. Dodam, że w Czechach zauważono mnie w 2006 roku, kiedy to zdobyłam nagrody za "Odkrycie roku". To były bardzo ważne sukcesy.
Jak się zaczęła twoja przygoda z muzyką? W twojej rodzinie jest wiele osób związanych ze sztuką. Czy to miało na ciebie wpływ?
Tak, mój tata ma kapelę ludową, ciocia śpiewa w operze. Rodzice zawsze zachęcali mnie do śpiewania. Muzyka zawsze była ze mną: mama śpiewała mi kołysanki, a tata miał próby z kapelą w domu (śmiech). Potem zapisałam się do szkoły muzycznej i grałam przez 5,5 roku na fortepianie.
I skończyłaś jako piosenkarka pop-rockowa. Czy oznacza to, że kiedyś ponownie zmienisz styl?
Może tak się stać. Ja lubię szokować. To znaczy nie jestem osobą, która szokuje na co dzień, ale lubię zmiany. Tak jest we wszystkim. W muzyce, w ubieraniu...
A jaki masz plan na przyszłość?
Chciałabym z czasem grać coraz bardziej rockową muzykę. Nawet punkową. Ale nic w stylu emo, bo takich zespołów jak My Chemical Romance jest dużo. Raczej coś w stylu Avril Lavigne czy Pink. Ze względu na wiek nie mogę jeszcze grać takiej muzyki, bo moi fani nie wierzyliby mi. Ten moment jeszcze nie nadszedł. Śpiewam piosenki melodyjne. I tak moja druga czeska płyta jest bardziej rockowa, napisałam nawet kilka tekstów... Może Polacy też się o tym przekonają (śmiech), jeżeli pierwsza płyta się spodoba.
Wspomniałaś Avril, Pink... Wiadomo też, że twoją idolką jest Doda.
(śmiech) Tak.
Doda to osoba bardzo kontrowersyjna...
Ja zwracam uwagę na muzykę i podoba mi się jej muzyka. Solowy album Dody jest dla mnie bombowy. Lubię takie "zagraniczne" brzmienie. Brzmi po amerykańsku, co mi się bardzo podoba. Lubię też teksty, nawet jeśli są odważne. Ja nie mogłabym ich oczywiście śpiewać (śmiech). Dodę szanuję za to, że jest sobą, nie stara się nikogo kopiować. Idzie swoją drogą. Oczywiście, każdy może mieć swój pogląd na jej temat...
A imponuje ci otoczka wokół Dody?
To jest jej część. Doda to właśnie wulgarność, odważny strój, show. Niektórzy ją krytykują za to, że zdobywa popularność skandalami. Ale nie można jej zarzucić, że ma złą muzykę, ma słaby głos i nie potrafi śpiewać. Wydaje mi się, że ona kocha muzykę i robi to wszystko dla muzyki.
Czy ona jest dla ciebie autorytetem?
Nie jest to mój wzór. Ja chciałabym być Ewą. Ona jest Dodą, ja jestem jej fanką.
A co powiesz o zamieszaniu z zespołem Virgin? W mediach pojawiły się informacje, że masz zastąpić Dodę w zespole Tomka Luberta.
Na pierwszej czeskiej płycie nagrałam piosenkę Virgin "Opowiem ci". Po czesku. A Tomek Lubert skądś się dowiedział, że ja śpiewam jego piosenkę. Skontaktował się ze mną, a ja mu powiedziałam, że bardzo lubię muzykę Virgin. Powiedziałam też, że chętnie nawiązałabym współpracę z Lubertem. Później dowiedziałam się, że Virgin się rozpadł. Mój menedżer skontaktował się z Tomkiem, bo chciałam, żeby on napisał dla mnie muzykę. Tomek powiedział, że chętnie i przyjechał do Ostrawy zobaczyć i posłuchać jak śpiewam. Było bardzo fajnie, zrobiliśmy sobie kilka wspólnych fotek. Ostatecznie do niczego nie doszło. Nawet nie wiem dlaczego... My postanowiliśmy pójść własnym tropem.
Chciałam jeszcze powiedzieć, że nie miałam być nową Dodą i nie planowałam występować w zespole Virgin.Od początku założenie było takie, że w Polsce będę występować pod swoim imieniem i nazwiskiem.
To jak odebrałaś te plotki, które pojawiają się w mediach? Przeraża cię to?
Nie przeraża. Ja jednak zawsze staram się ufać ludziom. Poza tym miałam już przedsmak tego w Czechach, kiedy też w mediach pojawiały się plotki na mój temat. Nie wierzcie temu wszystkiemu, co czytacie. Tak jak Doda zresztą zaśpiewała na swojej płycie...
Czujesz się gwiazdą?
Nie.
Ale jesteś popularna...
Nie czuje się gwiazdą, nie czuję się popularna. Nie będę jednak kłamać i wiem, że jestem znaną osobą. Przynajmniej w Czechach, bo w Polsce jeszcze nie. Choć mam nadzieję, że się uda (śmiech). Ludzie różnie reagują spotykając mnie na przykład w sklepie. Szepczą coś, przypatrują się, w ogóle mnie nie zauważają, albo traktują mnie jak wszystkich. Czasami rozdaję też autografy, choć na początku było to dziwne.
A jak jest Ewa farna prywatnie? Lubisz sport?
Tak, bardzo lubię jeździć na nartach.
A jakieś inne zainteresowania?
Taniec, fotografowanie i muzyka (śmiech).
A gdyby nie muzyka, to co?
Nigdy nie wiem, kiedy moja kariera się skończy. Czy jutro, czy na przykład za 30 lat. Dlatego zawsze chciałabym mieć coś w zanadrzu. Mam zamiar zapisać się do liceum i dalej uczyć. Zresztą, mój brat sprowadza mnie zawsze na ziemię, mówiąc: "Tylko nie myśl sobie, że jesteś sławna i ci wszystko można" (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.