"Dodałem komercyjny smaczek"

Jacek Stachursky będzie w najbliższych latach bardzo aktywny na polskiej scenie muzycznej. Dopiero co ukazała się płyta "Wspaniałe polskie przeboje" zawierająca taneczne przeróbki rockowych utworów lat 80. i 90., a już przygotowywany jest kolejny album, który, jak zdradził Stachursky w rozmowie z Emilią Chmielińską, będzie nosił tytuł "Jam jest 444".

Jacek Stachursky
Jacek StachurskyEmil Biliński/Shoot Me/Universal

Czy pomysł nagrania albumu z coverami od dłuższego czasu chodził za tobą czy była to spontaniczna akcja?

Stachursky: Było w tym trochę spontaniczności, ale też trochę wkalkulowanej pracy nad swoimi marzeniami. W konsekwencji dało to zbiór piosenek, które określiłem "wspaniałymi polskimi przebojami". Mogą się jednak pojawić głosy, że te utwory nie były pierwszoplanowymi w swoim czasie. Są to jednak najważniejsze piosenki w moim życiu osobistym, dlatego nie miałem problemu z tym, żeby je wytypować.

Na pewno musiałeś odrzucić jakieś utwory. Na płycie znalazło się ich jedenaście, a trudno przypuszczać, żeby to były wszystkie twoje ulubione przeboje lat 80. i 90.

Stachursky: Zawsze można powiedzieć, że jest jeszcze "Jolka, Jolka" i kilka takich sztandarowych dla tamtego okresu kawałków.

Ale nie było tak, że się po prostu zastanawiałeś, które piosenki wybrać?

Stachursky: Nie. To są utwory, które potrafiłem zagrać na gitarze, w takim najprostszym, ogniskowym wydaniu. Te piosenki zakorzeniły się w mojej świadomości osobistej i towarzyskiej. One funkcjonowały na co dzień w naszym życiu. Służyły nie tylko do prywatek, do tańczenia, często miały wydźwięk bardzo osobisty i rzutowały na całe życie danego człowieka. Bo przecież nie tylko ja zaadaptowałem te piosenki do własnego życia.

Słuchając twojego krążka, mam w głowie oryginalne wersje tych utworów. To są jednak zupełnie inne aranżacje. Czy twoim zdaniem ludzie, którzy byli zafascynowani tymi utworami, odnajdą znów ich głębię na twoim albumie?

Stachursky: Można też zadać inne pytanie. Na ile to wydawnictwo skłoni do przypomnienia sobie oryginalnych wersji tych utworów? Do przypomnienia sobie tamtych czasów. Z dyplomatycznego i marketingowego punktu widzenia mógłbym powiedzieć, że ja nigdy nie jestem w stanie dorównać oryginałowi.


A myślisz, że twoi fani, którzy znają trochę innego Stachurskiego, będą potrafili wsłuchać się w tę płytę?

Stachursky: Liczę na to że tak. Nie mają wyjścia (śmiech).

Po co ci właściwie taki krążek? Jesteś utytułowanym artystą, zagrałeś mnóstwo ważnych koncertów, mówi się, że sprzedałeś ponad milion płyt. Masz rzesze sympatyków. Po co ci płyta z coverami?

Stachursky: Odpowiedź jest prozaiczna. Po to, żeby wykonywać te utwory na koncertach. Żeby to było uzasadnione, musi temu towarzyszyć pewien proces. Gdybym na dzień dzisiejszy, bez tego albumu, chciał sobie realizować moje marzenia i śpiewać swoje ulubione piosenki na moim występie estradowym, byłoby to totalną porażką. Nagle zacząłbym wykonywać utwory, które nie ma ją ze mną nic wspólnego. W sytuacji, kiedy wydałem taką płytę, jest to naturalna konsekwencja.

Czy na koncertach będziesz wykonywał te piosenki tak samo jak na płycie czy będziesz coś jeszcze zmieniał?

Stachursky: Na pewno będzie to ostrzejsza muzyka. Aranżacje jednak zasadniczo się nie zmienią. Będzie może trochę bardziej rockowo.

Czy spośród tych jedenastu utworów, które nagrałeś, jest jeden, z którego jesteś najbardziej zadowolony i czy jest taki, który z perspektywy czasu zrobiłbyś inaczej?

Stachursky: Co do drugiego, nie mam jeszcze stanowiska. Natomiast najbardziej emocjonalnie podchodziłem i największe nadzieje wiązałem z utworami 2 plus 1 i Jacka Skubikowskiego. To w nich upatrywałem moich faworytów. One są wręcz nienamacalnie ponadczasowe. Kiedy usłyszałem "Requiem dla samej siebie" byłem okropnie zazdrosny, że to nie ja napisałem ten utwór. Możliwość zaśpiewania takiej piosenki to już jest wielkie wydarzenie. Cieszę się, że mam okazję żyć w tych czasach.

Singlem promującym "Wspaniałe polskie przeboje" jest "Jedwab". Od razu wiedziałeś, że to powinien być ten utwór?

Stachursky: Od razu. Ten utwór niesie ze sobą swoiste, oryginalne piękno tekstu z bardzo melodyjnym, ale wyszukanym motywem muzycznym. To świadczy o wielkości twórców tej piosenki i o wykonawcy. Właśnie to spowodowało, że ten utwór przeżywa teraz drugą młodość, odnosi kolejne sukcesy. Jest to może częściowo wynikiem tego, że ja, jako Jacek Stachursky i mój zespół, podszlifowaliśmy go trochę brzmieniowo i dodaliśmy taki smaczek komercyjny. Sukces tej piosenki tkwi jednak w oryginale. Nie oszukujmy się, mój głos ma tutaj drugo- a może nawet trzeciorzędne znaczenie.


Czy w przyszłości będziesz jeszcze podejmował podobne inicjatywy?

Stachursky: Mam pewne sprecyzowane plany co do mojej działalności artystycznej. Planuję jeszcze jedno takie wydawnictwo. Z tym że cofnę się w czasie do lat 50. Jednak zanim to się stanie, chcę zaprezentować się z piosenkami, które mieszczą się w konwencji mojej normalnej działalności muzycznej. Pojawią się zatem płyty autorskie.

Myślę, że fani tak łatwo nie dadzą ci zejść ze sceny. Czy pracujesz już nad czymś, co ukaże się w najbliższym czasie?

Stachursky: Jeżeli rozmowy i wybieranie piosenek nazywamy pracą, to tak (śmiech). Wybrałem już cztery piosenki, spotkałem się z moim producentem i zastanawialiśmy się, co jeszcze zrobimy i co możemy z naszych pomysłów wycisnąć. Jest w nich duży potencjał komercyjny i przebojowy.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas