"Człowiek uczy się cały czas"

Szkocko-irlandzka formacja Snow Patrol po raz pierwszy wystąpiła w Polsce, grając 6 sierpnia jako support przed U2 na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Rockowa formacja promująca swoją płytę "A Hundred Million Suns" została bardzo dobra przyjęta przez polskich fanów.

Gary Lightbody (Snow Patrol) w Chorzowie
Gary Lightbody (Snow Patrol) w Chorzowiefot. Bartosz Nowicki

Przed tym występem w jednym z katowickich hoteli Michał Boroń spotkał się z liderem Snow Patrol, Gary'm Lightbody'm, by porozmawiać o ostatnim albumie, Belfaście, futbolu i muzyce indie.

Zobacz cały wywiad:

To wasza pierwsza wizyta w Polsce. Jakie oczekiwania wiążecie z tym koncertem?

Każda znana mi osoba, która grała w waszym kraju, mówiła, że publiczność jest niesamowita i że bardzo serdecznie i ciepło przyjmuje artystów. Oczywiście, występujemy tutaj jako support - a w przypadku wykonawców supportujących trudno jest wydawać tego typu osądy. W każdym razie, ponieważ jest to nasz pierwszy występ w Polsce, wiążemy z nim wielkie nadzieje.

Promujecie wciąż płytę "A Hundred Million Suns". Powiedz, co oznacza ten tytuł, o czym opowiadają teksty? Czy w przypadku tego albumu można mówić o jakimś wspólnym motywie?

"A Hundred Million Suns" to w większym stopniu płyta o wyglądaniu na zewnątrz niż o zaglądaniu w głąb siebie. Poprzednie albumy opowiadały o mnie poprzez pryzmat moich nieudanych relacji z różnymi aspektami rzeczywistości. Ten album mówi o moim stosunku do świata i o tym etapie mojego życia, na którym budowanie relacji ze światem zakończyło się sukcesem: to o wiele bardziej pozytywna płyta.

W singlowym utworze "Take Back The City" śpiewasz o swojej miłości do Belfastu, ale ponoć chciałeś, by był to utwór uniwersalny?

Tak... To utwór opowiadający o miłości do twojego rodzinnego miasta, o odkryciu w sobie tego uczucia po długim okresie czasu. Dorastając, nie darzyłem Belfastu miłością. To uczucie pojawiło się we mnie dopiero niedawno, kiedy stałem się dorosłym człowiekiem. Jako dziecko nie mogłem pojąć tego miasta; było ono dla mnie miejscem strachu i podziałów.

Sam nie wiem, jak to ująć - było to po prostu miejsce, którego bezpieczniej było nie darzyć uczuciem. Dzisiaj jednak jest to w dużej mierze o wiele szczęśliwsze miasto. Wciąż zmaga się ze swoimi problemami - ale przecież każde miasto ma problemy. Zakochałem się w Belfaście na nowo i wprowadziłem się z powrotem do domu jakieś trzy i pół roku temu.

Jednocześnie odkrywam tam na nowo miejsce, które doskonale znałem jako dziecko i ponownie nawiązuję z nimi kontakt.

Jak oceniacie teraz, z perspektywy prawie roku, wasz ostatni album? Chcielibyście teraz w nim coś zmienić, poprawić? Powiedzcie dlaczego waszym zdaniem to wasza najlepsza płyta?

Rzeczywiście, minął już rok. Na pewno jest wiele rzeczy, które chciałbym zmienić w tej płycie, ale przychodzi taki moment, kiedy nagrany album trzeba po prostu "położyć do łóżka" - innymi słowy, zostawić go w spokoju. W ciągu tego roku wiele się nauczyliśmy. Zagraliśmy sporo koncertów, nagraliśmy trochę materiału - w pewien sposób był to rok bardziej dynamicznego życia.

Wiesz, to jest tak, że w tej branży człowiek uczy się cały czas, o ile nie zatyka sobie bez przerwy uszu palcami - a my z pewnością tego nie robimy. Cały czas słuchamy różnych płyt i różnych kapel, jeździmy w trasy z różnymi formacjami. Byliśmy w trasie z Coldplay i U2 - kiedy grasz z najlepszymi, wiele się uczysz. Tak też było w naszym przypadku.

Dlatego nasza następna płyta będzie jeszcze lepsza, ale tak właśnie powinno być - w przeciwnym razie pozostaje tylko zejść ze sceny.


Jak wspomniałeś, poprzedzaliście już Coldplay, teraz gracie przed U2. Czyja muzyka bardziej wam odpowiada?

Nie uwłaczając Coldplay - ponieważ ich uwielbiam - ale muszę powiedzieć: U2. Dorastałem, słuchając U2, można powiedzieć, że są oni częścią mojej genetycznej charakteryzacji. Znałem ich utwory na długo, zanim poznałem wiele innych rzeczy. Trasa z U2 jest dziecięcym marzeniem, które się spełniło.

Coldplay, przy całym ich sukcesie, to zespół nam współczesny. Bardzo ich szanujemy, ale U2 było jedną z tych formacji, w której chciałem grać jako dzieciak . Dorastałem z tym marzeniem.

Co sądzicie o najnowszej płycie U2, "No Line On The Horizon"? Czy ten album może stać się w ich dorobku czymś na miarę np. "Achtung Baby"?

Ciężko powiedzieć - U2 ustawili sobie poprzeczkę tak wysoko, że ciężko jest im za każdym razem równać do tego poziomu. Nagrali kilka albumów, które stały się klasyką. Z całą pewnością "No Line On The Horizon" to niesamowita płyta - "Unknown Caller", "Breathe", utwór tytułowy - nie brakuje na niej genialnych kompozycji. Słychać to zwłaszcza wtedy, gdy zespół gra je na koncertach.

Moim ulubionym kawałkiem w tym zestawie jest "Unknown Caller". Przyćmiewa nawet niektóre z klasycznych kawałków, w których jestem zakochany od lat. To, że ta grupa niezmiennie potrafi wprawić mnie w zachwyt, jest czymś niesamowitym - oczywiście, nie mam na myśli wyłącznie siebie, U2 zachowują tę zdolność w stosunku do wszystkich, ale mogę mówić jedynie za siebie.

Podobno przygotowujecie się do tworzenia materiału na kolejny album? Czy jakieś utwory powstały w trasie?

Tak, sporo piszemy. Sporo kawałków powstaje dla innych wykonawców, to takie uboczne efekty naszej twórczości. Snow Patrol jest jednak naszą pierwszą miłością i na zawsze nią pozostanie. Wczoraj w Polsce zarejestrowaliśmy i zmiksowaliśmy wideo do kolejnego singla, którego nie ma na płycie. Utwór nosi tytuł "Just say yes", ukaże się jeszcze w tym roku, ale dopiero za jakiś czas. Jak widać, zawsze staramy się myśleć "do przodu". Zaskoczymy tym singlem parę osób, bo zdecydowanie różni się on od wszystkiego, co nagraliśmy do tej pory.

Macie za sobą trasę "Take Back The Cities Tour" podczas której zagraliście w czterech miastach ciągu 48 godzin. Czy nie czuliście się jak maratończycy?

Jest taki zespół z Wysp Owczych - "uciekła" mi w tej chwili ich nazwa, bardzo za to przepraszam - który zagrał kiedyś 24 koncerty jednego dnia, co przekłada się na jeden koncert na godzinę. Objechali całe Wyspy Owcze, które oczywiście są niewielkim terytorium - ale w końcu to samo można powiedzieć o Zjednoczonym Królestwie i Irlandii. Dlatego cztery koncerty w ciągu 48 godzin nie robią aż tak wielkiego wrażenia, jak wyczyn tamtej grupy, chociaż rzeczywiście przypominało to trochę maraton. Pod koniec byliśmy już nieźle wyczerpani. Mimo to świetnie się bawiliśmy podczas tej trasy.


Wśród swoich inspiracji wymienialiście m.in. Fleet Foxes czy Sigur Rós. Tymczasem jesteście wrzucani do bardzo pojemnego worka indie rocka. Co ten termin dla was oznacza?

Sam nie wiem. "Indie" wyewoluował oczywiście jako gatunek muzyki niezależnej - to zresztą oznacza ten skrót - ale teraz ciężko powiedzieć, co się za tym kryje. Nagle zaczął być kojarzony z lekko mdłym gitarowym brzmieniem. Określić dany zespół jako "indie" to niemal obraza...

Nie mówię oczywiście, że chciałeś mnie obrazić (śmiech).

Nie uważam jednak, że etykietka "indie" to coś wstydliwego. Większość muzyki, której słucham, to właśnie "indie". Powtórzę jednak, że określenie zespołu jako "indie" to nawiązanie to bardzo specyficznego gitarowego brzmienia, które moim zdaniem nie jest jakoś szczególnie obecne w naszym graniu. Wydaje mi się, że ten termin to po prostu wygodna szufladka...

Nie wiem, jak można zaklasyfikować naszą formację. Osobiście lubię, kiedy nazywa się nas po prostu kapelą rockową - i każdy, kto zobaczyłby nas na żywo, musiałby przyznać, że tak właśnie gramy. Kto wie, być może nasze płyty pokazują naszą delikatniejszą stronę, eksponują ją bardziej, niż koncerty na żywo?

Interesujecie się piłką nożną. Niektórzy z was mieszkają w Glasgow, pozwól zatem, że zadam ci pytanie...

Nie mam pojęcia, co tam masz napisane, ale i tak wiem, co zaraz nastąpi... (śmiech).

Dokładnie - Celtic czy Rangers? Co sądzisz o polskim bramkarzu, Arturze Borucu?

Nie zamierzam wygłaszać opinii ani na temat Rangersów, ani Celtiku. Kibicuję Dundee, mimo iż urodziłem się w Belfaście - studiowałem na tamtejszym uniwersytecie. Zresztą, to pytanie zadają ci zazwyczaj, by dowiedzieć się, jakiego jesteś wyznania - także na ulicach Belfastu. Jeśli jesteś za Rangersami, jesteś protestantem, jeśli kibicujesz Celtikowi - jesteś katolikiem. To takie pytanie głupiego, jak mówią mieszkańcy Belfastu.

Zawsze zachowywałem się w takiej sytuacji inaczej niż większość. Zapytany, wymieniałem jakąś niedorzeczną nazwę, typu Aberdeen czy Benfica - a i tak mi się obrywało... Oczywiście, żartuję.

Dla mnie to jedna z tych niezrozumiałych rzeczy. Futbol zawsze był dla mnie futbolem, nie interesowała mnie cała ta otoczka, chodzenie na mecze tylko po to, by wdać się w bójkę z kibicami drużyny przeciwnej... Kiedy zacząłem studia w Szkocji, w wieku 21 lat, zostałem kibicem Dundee - dorastałem jednak jako fan Manchesteru United, bo w klubie tym grało wielu świetnych piłkarzy z Irlandii Północnej. Mam na myśli oczywiście George'a Besta, Samuela "Sammy'ego" McIlroya...

Kiedy byłem dzieckiem, grał tam również Norman Whiteside, który był bohaterem moich chłopięcych lat. Kibicowałem więc Manchesterowi, mimo iż nie pochodzę z Manchesteru, tak samo zresztą, jak wielu fanów tej drużyny. To jest tak, że kiedy jesteś młody, wybierasz sobie po prostu jakiś klub. Dla mnie zawsze była to sprawa arbitralna, o którą nie ma co się bić - są jednak tacy, którym bijatyki sprawiają dużo radości. Ja jednak to nich nie należę, nie jestem agresywnym typem.


Na koniec zdradź nam, czy masz jakieś plany związane z projektem Listen... Tanks!?

Tak, ma się rozumieć! Wszystko miało już ruszyć w zeszłym roku, ale zabraliśmy się za komponowanie i nagrywanie " A Hundred Million Suns", potem ruszyliśmy w trasę promującą tę płytę, w związku z czym będziemy zajęci aż do grudnia... Nie będziemy mieć sposobności, żeby zająć się nowym projektem, aż do następnego roku. Wtedy zresztą i tak prawdopodobnie zabiorę się za inny projekt nie związany ze Snow Patrol, a mianowicie Tired Pony. Dopiero potem przyjdzie czas na Listen... Tanks!.

Czekajcie na wieści, bo będzie to bardzo ciekawa rzecz. Listen... Tanks! będzie bardzo osobliwą płytą - ludzie albo będą chcieli mnie za nią zlinczować, albo będą chwalić za stworzenie czegoś nowego.

Będzie utrzymana w rockowym klimacie?

Nie, nie, to bardzo osobliwy materiał. Nie wiem nawet, jak go określić. Słucham różnej dziwnej muzyki - prawdopodobnie znajdziesz tam więcej inspiracji formacją Beirut, niż czymkolwiek innym.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

(tłumaczenie: Katarzyna Kasińska)

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas