Ania Leon i Arek Kopera o wspólnym albumie "Czas się bać!": "Obydwoje kochamy mroczne dźwięki" [WYWIAD]
Pod koniec października premierę miał wspólny krążek od Ani Leon i Arka Kopery - "Czas się bać!". Podobnie jak na debiutanckim albumie Ani - "Łezki" - ponownie możemy usłyszeć owoce współpracy pomiędzy wokalistką a producentem Arkiem Koperą. Tym razem jednak obydwoje są twarzą projektu - jako duet. Z tej okazji porozmawialiśmy z nimi o kulisach współpracy, inspiracjach i nietypowej promocji krążka.
Wiktor Fejkiel: Wraz z wydawaniem materiału jako duet, zmieniła się forma waszej współpracy?
Ania Leon: - Tym razem Arek miał zdecydowanie więcej do powiedzenia niż ostatnio (śmiech). Działaliśmy jak pełnoprawny duet. Każdy z nas miał ogromne znaczenie, braliśmy swoje zdania pod uwagę. Były oczywiście zgrzyty, ale mimo wszystko bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Nie było tak źle! (śmiech).
Arek Kopera: - Na poprzednim albumie, co oczywiste, Ania miała większy wpływ na ostateczny kształt całego wydawnictwa. To też było dla mnie cennym doświadczeniem, by umieć się wycofać i oddać tę decyzyjność. Tym razem dała mi więcej przestrzeni - to pozwoliło mi na większą swobodę twórczą.
Czuliście presję względem poprzedniego krążka?
AL: - Presja zaczęła się pojawiać, gdy usłyszałam, że to druga płyta tak naprawdę pokazuje możliwości artysty. Nie powiem, zestresowało mnie to na początku, ale jak zaczęliśmy tworzyć, to te myśli odeszły.
AK: - Wraz z drugą płytą pojawiają się już pewne oczekiwania. Ania mocno weszła na polski rynek muzyczny z pierwszym albumem, więc staraliśmy się stworzyć coś równie jakościowego.
AL: - Tę presję rzeczywiście czułam, ale to wynikało głównie z różnic w tworzeniu, jakie były względem albumu "Łezki". Wtedy skupiałam się głównie na spełnianiu swojego marzenia, było to beztroskie, wręcz utopijne. Wszystko oczywiście działo się bez wytwórni czy menedżmentu. Tym razem miałam już cały zespół za sobą, ludzi którzy mnie wspierają, są moimi fanami - nie chciałam nikogo zawieść. Chcąc nie chcąc, bo nie uważam się za ofiarę presji, czasami takie myśli atakowały mi głowę, ale starałam się je szybko odgonić, bo nie pobudzały mojej kreatywności.
Wspomnieliście o tych zgrzytach między sobą. Często mieliście problem ze znalezieniem wspólnej wizji na ten projekt?
AK: - Gdy sięgniesz dna, to żadna sytuacja nie jest tragiczna (śmiech). Wszystkie złe rzeczy, które mogły się wydarzyć, już się wydarzyły. Były takie dni gdzie ja czy Ania wychodziliśmy ze studia z płaczem. Te doświadczenia nas wiele nauczyły. Pracując w duecie, trzeba uzbroić się w cierpliwość, odnaleźć w sobie pokłady pokory i dać tej drugiej osobie pewność, że każdy jej/jego pomysł jest brany pod uwagę. My z Anią mamy wyjątkowo podobny gust, więc sytuacji podbramkowych nie było wiele. Znacznie częściej wychodziliśmy do domu zadowoleni z wykonanej pracy.
AL: - Zgodzę się z Arkiem! Pokora jest kluczową cechą przy takiej pracy. Przyznaję, że to głównie ja tu troszkę wojowałam, po poprzednim doświadczeniu przyzwyczajona, że to mi przysługuje ostateczne zdanie. Jednak w zdecydowanej większości to była cudowna praca, czerpaliśmy od siebie i się nawzajem inspirowaliśmy.
Oddanie części tej decyzyjności Arkowi nie zabrało ci spełnienia w tym projekcie?
AL: - Absolutnie nie. To dlatego zdecydowaliśmy się na taką współpracę, bo wiedzieliśmy, że płynie w nas podobna krew. To podobieństwo, a nie identyczność sprawia, że to, co tworzymy, jest dla nas wyjątkowe, coś, czego sami byśmy nie byli w stanie uzyskać. "Czas się bać!" jest całością, projektem kompletnym, do której ani ja, ani Arek nic więcej byśmy nie dodali.
"Czas się bać!" ze względu na tego jednego producenta zyskał naprawdę dużo spójności. Chcieliście, by to był znak rozpoznawalny dla tego krążka?
AK: - Zawsze staramy się znaleźć wspólny mianownik dla całej płyty, jakąś jedną historię, która by spięła cały album. Tutaj poszliśmy w horrory - w te mroczne dźwięki, które Ania i ja kochamy. Złapaliśmy wszystkie pomysły z naszych głów i później wybraliśmy dziewięć utworów spośród ponad 50 propozycji, które nam pasowały do tej konwencji. Więc myślę, że stąd bierze się spójność.
Zobacz również:
Z jakim odbiorem całości się spotkaliście? Jak przyjął się wasz pomysł z tymi elementami grozy?
AL: - Szczerze, dominowały te pozytywne komentarze. Naprawdę wiele ludzi docenia naszą koncepcję, która jest rzadkością w Polsce. Bardzo mocno trzymaliśmy się tego motywu, by zobrazować "Czas się bać!" czymś konkretnym, nietradycyjnym, intrygującym, a dla nas ciekawym.
Dość znamienna była też data premiery - czyli Halloween, co wpisuje się idealnie w tematykę krążka. Naprawdę przywiązujecie dużą wagę do takich szczegółów…
AL: - Ja to uwielbiam. Wydaję mi się, że właśnie wszystko tkwi w szczegółach.
AK: - To prawda, my też obserwujemy sporo zagranicznych artystów, a tam te wydawnictwa są zapięte na ostatni guzik. Tam rzeczywiście każdy detal ma znaczenie.
Zauważalne jest to też w kwestii promocji tego krążka. Podzieliliście go na trzy akty, publikując je stopniowo. Jak z perspektywy czasu oceniacie taką, dość nietypową jak na polskie warunki, formę promocji?
AL: - Chcieliśmy dać szansę każdemu z utworów na zaistnienie. Nie chcieliśmy tego zostawić w formie 2-3 singli przed albumem, tylko podawaliśmy ten krążek w porcjach. Na dzisiejsze realia, wydaje nam się to skuteczniejsze.
AK: - To są takie dawki przystępne dla obecnego słuchacza. Choć prawdę mówiąc, by to było w pełni skuteczne, trzeba by było singlować po jednym utworze. Może to strategia na kolejne wydawnictwa? Byłaby to dobra próba, ciekawe dokąd by nas to zaprowadziło.
Kilku singlom towarzyszyły również teledyski, w których zawarliście wiele odniesień do klasyków kina grozy. Skąd taki pomysł?
AL: - Obydwoje kochamy horrory - to chyba najlepsza odpowiedź na to pytanie. Ja też czuję, że mam przypiętą łatkę dark popowej artystki. Biorę to w pełni, bardzo lubię to określenie. Więc skoro ludzie tak mnie widzą, ja siebie też tak czuję, to czemu by tego nie podsycić i nie zobrazować wyraźniej?
Mam wrażenie, że taka mieszanka popu z elektroniką, jak na “Czas się bać!”, zyskuje obecnie dużą popularność, co widać chociażby na przykładzie płyty “brat” Charli XCX…
AK: - Myślę, że Charli w porównaniu do naszego albumu, to za gruby rave. Natomiast wszystko, co mnie czy Anię interesuje, kręci się dookoła alternatywnej muzyki elektronicznej. Myślę, że każdy fan takiej muzyki, znajdzie coś na tym krążku dla siebie.
AL: - Chociaż mam wrażenie, że na tym albumie akurat skupiliśmy się bardziej na popie niż elektronice. Inaczej, skupiliśmy się na obu gatunkach, ale podział ich obecności był nierówny. Na "Czas się bać!" zależało nam mocno na piosenkowości, której brakowało nam na "Łezkach". Grając koncerty, nie dało się nie zauważyć, jak publika reaguje na refreny, zmienia się wtedy cała dynamika wykonu. Mnie to porwało i wciągnęło już chyba na dobre.
Myślę, że ważnym aspektem są też goście, którzy, moim zdaniem, znakomicie wpisali się w klimat krążka. Skąd narodził się w waszych głowach pomysł, by połączyć na jednym albumie tak nieoczywistych artystów jak Kukon, Sarsa czy Mery Spolsky?
AK: - W każdym z tych trzech utworów zależało nam konkretnie na tych trzech gościach - nikim innym. Razem zdecydowaliśmy, kogo chcielibyśmy zaprosić do współpracy. I jak mam być szczery, było to bezsporne. Gdyby oni się nie zgodzili, te utwory byłyby po prostu bez nich. Cieszymy się, że to się udało i jesteśmy ogromnie wdzięczni za ich wsparcie.
AL: - Zależało nam, by zaprosić ludzi, których sami słuchamy, których sami jesteśmy fanami. I to się udało.
Jak odbieracie ten materiał grany na żywo?
AL: - Jesteśmy bardzo podekscytowani tym, jak to brzmi. Zwłaszcza po pierwszym koncercie, który zagraliśmy jeszcze na początku jesieni w Poznaniu. Energia była cudowna, pora roku też idealnie podkreślała "mroczny" charakter naszej wizji. Obydwoje jesteśmy bardzo zadowoleni, jak ten materiał żyje koncertowo, jak ludzie go odbierają i jak łatwo pochłania ich świat "Czas się bać!". Nic, tylko bać się więcej (śmiech).
Planujecie na wiosnę pełnoprawną trasę koncertową?
AL: - Nie mamy na razie konkretnych dat - wszystko jest na etapie planowania. Zobaczymy, co z tego wyniknie, ale jesteśmy dobrej myśli.
“Czas się bać!” to początek waszej współpracy jako duet czy jednorazowy projekt?
AK: - Traktujemy to jako projekt, ale czy to się rozwinie? Czas pokaże.
AL: - Zrobiliśmy ten album i nadal się lubimy, więc jest duża szansa na powtórkę (śmiech).