Reklama

"Życie jest najważniejsze"

- Ludzie w Polsce przeżywają muzykę, chcą jej słuchać i jest dla nich ważna. Macie większe oczekiwania od muzyki ? tak komplementuje nas Andreas Vollenweider. Ten szwajcarski muzyk, kompozytor i multiinstrumentalista często określany jest mianem "mistrza harfy". To właśnie z tym instrumentem jest najbardziej kojarzony. W połowie listopada 2006 r. ukazała się płyta ?Midnight Clear", zawierająca świąteczne nagrania. W związku z premierą tego wydawnictwa Vollenweider przyjechał do Warszawy, by opowiedzieć o nowych utworach. W rozmowie z Pawłem Amarowiczem muzyk ujawnił, że pierwotnie ?Midnight Clear? nie miał być świątecznym albumem. Opowiedział także o swoich przemyśleniach związanych ze świętami, odbieraniem muzyki przez Polaków, a także muzyką do filmu o przygodach Indiany Jonesa.

Pewnie odpowiadałeś na to pytanie tysiące razy - jesteś multiinstrumentalistą, który jednak wybrał jeden instrument, harfę. Dlaczego?

Wychowałem się w muzykującej rodzinie, gdzie wszyscy grali na instrumentach lub tańczyli, malowali czy pisali, czyli w sumie wszyscy byli bardzo twórczy, więc i dla mnie było to naturalne, że zainteresowałem się sztuką... Wokół mnie było mnóstwo instrumentów, fortepian, przeróżne keyboardy, harfy, organy, gitary. Było więc naturalne, że poznawałem każdy z tych instrumentów i z biegiem lat stałem się multiinstrumentalistą. To nie był mój zamierzony plan, tak po prostu wyszło.

Reklama

A co do harfy, to często byłem podróżującym muzykiem, występowałem w wielu miejscach i kiedyś zobaczyłem piękną harfę na wystawie sklepowej. Wszedłem do środka i kupiłem tę małą irlandzką harfę, która przez długi czas była jednym z wielu moich instrumentów. Po pewnym czasie kupiłem większą harfę i zacząłem rozwijać specjalną technikę gry, dzięki której mogłem grać bardziej rytmicznie, z towarzyszeniem perkusji, bębnów.

W końcu, gdy udało mi się osiągnąć zamierzony efekt, siłę brzmienia harfy, stała się ona dla mnie wyjątkowa. Już nie był to jeden z wielu instrumentów w mojej kolekcji - stała się najważniejszym.

"Midnight Clear" to wydawnictwo świąteczne. Jak ważne są dla ciebie święta Bożego Narodzenia?

To wygląda trochę dziwnie, ale nie planowałem wydania albumu świątecznego. Jeśli był w ogóle jakiś plan, czy też pomysł, to raczej polegał na zebraniu melodii, które niosą bardzo mocny ładunek, przekaz nadziei - gdziekolwiek spojrzymy, nadzieja jest najbardziej potrzebna nam wszystkim. Dzięki niej wstajemy rano i chce nam się żyć, mamy plany, wizje naszej przyszłości... Bo w końcu po co zmieniać świat, skoro nie ma nadziei?

Szukałem więc melodii, które niosą w sobie i mają niejako wbudowany taki przekaz. Przekopałem się przez historię muzyki i znalazłem wiele wspaniałych, pięknych melodii, które miały tę duchowość w sobie, niektóre pochodziły nawet z XI wieku. Co ciekawe wiele z nich związanych było w ten czy inny sposób ze świętami Bożego Narodzenia...

I chociaż nie było to moim zamiarem, bo sam nie jestem chrześcijaninem, okazało się, że dla ludzi te święta niosą bardzo mocny ładunek nadziei, czego dawali wyraz w muzyce. Mam nadzieję, że będzie to taki świąteczny album na całe 12 miesięcy, 365 dni...

Współpracowałeś ponownie z Carly Simon, słynną amerykańską wokalistką i kompozytorką, działającą na scenie od początku lat 70. XX wieku.

Znamy się z Carly już od 25 lat, staliśmy się przyjaciółmi. Carly jest dla mnie jak siostra. Od kiedy zacząłem myśleć o tym albumie, zapytałem Carly, czy nie zaśpiewa na tej płycie. Cieszę się, że się zgodziła.

Twój projekt znany jest także jako Andreas Vollenweider & Friends. Kim są ci przyjaciele?

Andreas Vollenweider & Friends to spora gromadka. Każdy, kto z nami grał, stał się jej częścią. Niektórzy są ze mną od początku, jak mój perkusista, który jest z nami od 25 lat. Ludzie przychodzą i odchodzą, ale za każdym razem zostawiają cząstkę siebie.

A jak byś opisał swoją muzykę - na "Midnight Clear" pojawiły się nawet elementy jazzu?

Jestem świadomy tej chęci kategoryzowania, systematyzowania wszystkiego, co dzieje się w muzyce. Ale mnie to nie odpowiada. Ja jestem nomadem, nie jestem członkiem żadnej grupy religijnej, politycznej itp. I nie interesuje mnie, skąd muzyka pochodzi i do czego jest zaliczana, dla mnie najważniejsze jest to, jak brzmi i co niesie ludziom.

Dla mnie najważniejszą rzeczą jest uzmysłowienie im, że życie jest najważniejsze. Muzyka to wspaniały środek, by zmusić ich do myślenia.

Do Polski przyjeżdżasz dość często - czy w najbliższym czasie pojawisz się znów u nas na koncercie?

Mam nadzieję, że w przyszłym roku przyjedziemy i zagramy większe koncerty. Ludzie w Polsce przeżywają muzykę, chcą jej słuchać i jest dla nich ważna. Polacy inaczej słuchają muzykę niż inni. Macie od niej większe oczekiwania. I to podziwiam.

Czy interesujesz się muzyką taką bardziej rozrywkową, taką z list przebojów?

Interesuje mnie każda muzyka, która ma w sobie głębię. I nie interesuje mnie to, jak została skatalogowana. Jak wspomniałem, jestem nomadem, które eksploruje muzyczny świat spotykając wszędzie interesującą, głęboką muzykę, czy to jest jazz, blues, czy nawet muzyka z Indiany Jonesa.

Jak będziesz obchodził święta Bożego Narodzenia w tym roku, a jakie masz wspomnienia z świąt, gdy byłeś dzieckiem? Jaki chciałbyś dostać prezent pod choinkę?

Nie jestem chrześcijaninem i nie obchodzę świąt w jakiś specjalny sposób. Ale jest to czas, kiedy wszyscy ludzie stają się dla siebie lepsi, refleksyjni, bardziej otwarci na dialog i to jest wspaniałe...

Boże Narodzenie to wspaniały, jeśli nie najlepszy okres w roku, żeby zastanowić się nad życiem i postarać się być lepszym człowiekiem. A co do prezentów, to nie mamy w rodzinie takiego zwyczaju.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: życia | świąteczne | święta | słuchać | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama