"Zawsze pozwalano mi być sobą"

Natasha St-Pier to kanadyjska wokalistka, która - podobnie jak Celine Dion - najpierw zrobiła karierę we Francji. Urodziła się w 1981 w Nowym Brunszwiku. Pierwszy album nagrała w wieku 14 lat. Walory jej głosu docenił Luc Plamondon - twórca musicalu "Notre Dame de Paris", który zaproponował jej rolę w angielskojęzycznej wersji przedstawienia, u boku Tiny Areny. W 2001 roku St-Pier występowała przed Garou, podczas jego francuskiej trasy koncertowej. Dwa lata później wydała płytę "De l'amour le mieux", z której pochodził przebój "Nos Rendez-Vouz". W wywiadzie udzielonym Maćkowi Rychlickiemu młoda wokalistka opowiedziała m.in. o swojej drodze do sławy, o udziale w festiwalu Eurowizji oraz współpracy ze znanym francuskim muzykiem i producentem, Pascalem Obispo.

article cover
INTERIA.PL

To prawda, że przełomowe w twojej karierze okazały się występy przed Garou?

Tak, od tej trasy minęły już prawie dwa lata. Faktycznie, otwierałam występy Garou podczas jego pierwszej wielkiej trasy koncertowej po Francji.

Czy było to dla ciebie poważne wyzwanie, czy raczej nie przykładałaś wówczas do tych występów większego znaczenia?

Śpiewam już od bardzo dawna - można powiedzieć, że występuję na scenie już od 8. roku życia. W wieku 14 lat nagrałam swoją pierwszą płytę, więc minęło już kilka dobrych lat, odkąd jestem w tym biznesie. W przypadku występów przed Garou bardzo się stresowałam, bo wtedy po raz pierwszy śpiewałam we Francji i byłam tam jeszcze zupełnie nieznana. Poza tym każdy koncert graliśmy przed tak liczną publicznością, że nie mogło być mowy o żadnych pomyłkach. Na szczęście wcześniej występowałam już w angielskim musicalu, miałam więc wystarczające przygotowanie psychiczne do tego typu imprez.

A jak wspominasz samego Garou? Czy miałaś okazję dobrze go poznać?

Oczywiście! Jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi. Razem występowaliśmy w obsadzie wystawianego w Londynie musicalu "Notre Dame De Paris", więc spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Efektem tego jest długoletnia przyjaźń.

Myślisz, że właśnie wtedy, podpatrując jak radzisz sobie na scenie, postanowił, że zaprosi cię kiedyś do współpracy?

Po skończonej pracy przy musicalu wiedzieliśmy, że prędko nie będziemy mieli okazji znowu się zobaczyć, bo oboje planowaliśmy poświęcić się naszym karierom solowym. Ale ponieważ właśnie wydawałam we Francji swoją nową płytę, zapytałam, czy nie mogłabym wystąpić przed nim na kilku koncertach w tym kraju.

W 2001 roku brałaś udział w festiwalu Eurowizji i udało ci się nawet zająć wysoką, czwartą lokatę. Jak wspominasz tamto wydarzenie?

Cieszę się, że mogłam tam być. Bardzo dobrze się bawiłam, wiele się także dzięki temu występowi dowiedziałam - poznałam bardziej europejski rynek muzyczny, któremu do tej pory przyglądałam się trochę z boku. Nie sądzę, bym miała szansę tam jeszcze kiedyś wystąpić - teraz pora dać szansę komuś innemu.


Uważasz, że udział w Eurowizji miał duży wpływ na twoją karierę?

Nie wiem, na ile jestem kojarzona w całej Europie, ale we Francji dzięki temu udziałowi naprawdę zostałam zauważona. Eurowizja i francuska trasa z Garou to chyba dwa przełomowe momenty w mojej karierze.

Podczas festiwalu reprezentowałaś Francję, mimo że jesteś Kanadyjką. Czy gościnne reprezentowanie "obcego" kraju powodowało, że miałaś jeszcze większą tremę przed występem?

Tak, to było bardzo stresujące - nie wiedziałam jeszcze wtedy w ogóle, co sądzi o mnie francuska publiczność. Kiedy śpiewałam, czułam spoczywającą na mnie odpowiedzialność, ale gdy wróciłam do Francji, okazało się, że wszystkim bardzo się podobałam. Jak widać, nie miałam żadnych powodów do obaw.

Nagrywasz płyty już od 7 lat - pierwsze kroki w muzycznym biznesie stawiałaś więc jeszcze jako nastolatka. Na szczęście zawsze udawało ci się pozostać sobą i nie poddawać się artystycznym wizjom tych, którzy chcieli cię zmienić. W jaki sposób dobierasz zawsze ten właściwy repertuar?

Od lat pracuję ze znanym we Francji wokalistą i kompozytorem Pascalem Obispo. Ma on świetne wyczucie jako producent i rewelacyjnie się ze sobą rozumiemy. Ufam mu prawie bezgranicznie. Zazwyczaj przychodzi do mnie, prezentuje kilkanaście utworów, z których potem wybieram te, w których czuję się najlepiej.

Pascal Obispo jest znanym artystą także poza granicami Francji. Opowiedz coś więcej o waszej znajomości.

Spotkaliśmy się kiedyś we Francji, przy okazji nagrywania programu telewizyjnego. Po nagraniu zaprosił mnie do siebie, gdzie zaprezentował mi mnóstwo utworów, nad którymi wówczas pracował i już dwa tygodnie później pracowaliśmy wspólnie w studio nad moją płytą! Powiedziałabym, że łączy nas dość magiczna więź.

A czy - chociażby dla odmiany - nie masz ochoty spróbować pracy z innymi producentami? W dzisiejszej muzyce pop to bardzo modne - topowy producent ma zazwyczaj ogromny wpływ na kształt płyty...

Wydaje mi się, że tak bardzo zżyłam się z Pascalem, że nie planuję w najbliższym czasie pracować z nikim innym. Jak już mówiłam, darzę go bardzo dużym zaufaniem i to wystarczy. Jeżeli w tym biznesie udaje ci się znaleźć bratnią duszę, która nadaje na tej samej fali, to trzeba się jej trzymać jak najdłużej, bo jest ona prawdziwym skarbem.


Jesteś młodą wokalistką, której raczej obce są wpływy takich "księżniczek pop", jak Britney Spears czy Avril Lavigne. Czy łatwo dzisiaj być sobą?

Muszę przyznać, że czasem lubię posłuchać którejś z nich, ale mój styl jest na tyle różny od ich twórczości, że chyba nie grozi mi wejście na ich drogę. W Francji moja muzyka nazywana jest "pop-rock" i nie zamierzam się przestawiać nagle na "pop-dance".

Czy na początku twojej kariery nie próbowano zrobić z ciebie kopii jakiejś zachodniej gwiazdeczki?

Nie, tu akurat miałam dużo szczęścia. Zawsze i wszędzie pozwalano mi być sobą. Może w tym momencie powinnam odpukać w niemalowane? (śmiech)

Często w wywiadach powtarzasz słowa swoich rodziców o tym, że posiadasz "świetnie wyczulony zmysł przesady". O co chodzi?

Cóż, chyba zbyt często robię "z igły widły". Moi rodzice mówią to raczej ironiczne.

Czy ta cecha w czymś ci pomaga?

Hmmm... może nie pomaga, ale czasami potrafi naprawdę rozładować sytuację i doprowadzić do histerycznego śmiechu moich znajomych.

W musicalu "Notre Dame De Paris" grałaś w roli epizodycznej. Czy marzy ci się kiedyś główna rola w musicalu, czy była to tylko jednorazowa przygoda w twoim życiu?

Na początku była to zabawa - z czasem zaczęłam się przekonywać jak wiele mogę dzięki niej osiągnąć. Teraz koncentruję się na mojej karierze solowej, ale za kilka lat chciałabym powrócić do musicalu. Nie ma znaczenia, czy będzie to rola główna czy nie - liczy się sam udział w musicalu.

Czyli w przeciwieństwie do innych artystów pop, nie ciągnie cię do filmu, tylko właśnie do musicalu?

Gdybym miała wybierać między filmem a musicalem, na pewno wybrałabym to drugie.

Jeszcze w tym roku Garou obiecał wydać swój pierwszy angojęzyczny album. Czy ty też masz może w planach jakąś płytę w języku angielskim?

Moja następna płyta na pewno będzie nagrana po francusku, potem pojawi się płyta "live" i pewnie dopiero potem spróbuję swoich sił śpiewając po angielsku. Nastąpi to jednak nie wcześniej niż za 2-3 lata.


Jednak na twoich poprzednich płytach znalazło się kilka angielskich utworów. Jak w takim razie śpiewa ci się po angielsku? Wielu ludzi uważa, że język ten jest najbardziej "śpiewnym" językiem świata...

To faktycznie najłatwiejszy język do śpiewania. Poza tym prawie połowa mojej rodziny mówi po angielsku i nie rozumie ani słowa po francusku. Śpiewanie po angielsku bywa więc czasem przydatne, bo wtedy nareszcie nie muszę im tłumaczyć każdego wersu... Jednak na razie pozostanę jeszcze przy francuskim.

Twoja przygoda z show-biznesem trwa nieprzerwanie od 14 lat. Co powoduje, że wciąż stąpasz twardo po ziemi i nie dajesz się ponieść - nazwijmy to - pokusom sławy?

Jestem stale otoczona rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Oni zawsze sprowadzają mnie na ziemię.

Czy w takim razie towarzyszą ci również podczas tras koncertowych?

Nie do końca - wtedy raczej zdarzają się z ich strony pojedyncze wizyty, niż podróżowanie ze mną od początku do końca trasy. W ten sposób rodzina towarzyszyła mi tylko podczas jednej, pierwszej trasy. Na szczęście występuję z bardzo zgranym zespołem i to on jest dla mnie taką "zastępczą rodziną" podczas wszelkich wyjazdów.

Na okładce jednego z magazynów kobiecych można znaleźć twoje zdjęcie z podpisem: "Natasha St-Pier: kolczyki, tatuaże, pasja". Czy naprawdę szalejesz na punkcie kolczyków i tatuaży?

Cóż, mam po jednym kolczyku i tatuażu, więc niby wszystko się zgadza. To jednak taka zdrowa pasja, wszystko w normie - nie spodziewajcie się zobaczyć na mnie 20 kolczyków i tatuaży.

W Polsce poznaliśmy cię dzięki utworowi "Nos Randez-Vous", czyli "Nasze spotkanie". Opowiedz o nim coś więcej...

Ten kawałek opowiada historię pewnej pary, która prawie wcale ze sobą nie przebywa - on i ona ciągle przebywają gdzie indziej, z dala od siebie. Kiedy w końcu dochodzi do ich spotkania, okazuje się, że w ich związku tak naprawdę brak jest miłości. Nie jest to autobiograficzna historia, ale bardzo mi się podoba. Miłość jest tu tylko wyświechtaną formułką.


Drugim singlem z albumu "De l'amour le mieux" jest kompozycja "Tu Trouveras". O czym mówi ten utwór?

Śpiewam go razem z Pascalem Obispo i jest to jeden z moich najukochańszych utworów, chyba nawet od czasu mojej pierwszej płyty. Mówi tak naprawdę o wszystkim, co kobieta czuje, ale czego z różnych powodów nie potrafi wyznać ukochanemu mężczyźnie.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas