Reklama

"Zaufanie do samego siebie"

Patricia Kaas od niemal dwudziestu lat pełni rolę ambasadora piosenki francuskiej na świecie. Ma na koncie ponad 15 milionów sprzedanych płyt oraz setki zagranych koncertów na wszystkich kontynentach. W marcu 2003 roku wokalistka zaśpiewała na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wroclawiu. Jej wydana w 2004 roku, siódma w karierze, płyta została zatytułowana "Sexe Fort" ("Mocniejsza płeć"). Kaas po raz pierwszy od pięciu lat, od czasu płyty "Le mot de passe von" (1999), znów śpiewa po francusku. W rozmowie z Maćkiem Rychlickim, wokalistka opowiada o swoich niemieckich korzeniach, opowiada też, czym jest dla niej "mocniejsza płeć" oraz dlaczego jej zdaniem stacje radiowe na świecie niechętnie grają francuską muzykę,

Tytuł twojej nowej płyty to "Sexe Fort", czyli "mocniejsza płeć". Do kogo odnosi się to określenie?

Bardzo długo zastanawiałam się, jak zatytułować tę płytę. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że Patricia Kaas to osoba melancholijna i wrażliwa, ale i bardzo silna psychicznie. Używając terminu "silniejsza płeć" nie miałam feministycznych skojarzeń wobec kobiet czy mężczyzn - to określenie po prostu idealnie do mnie pasuje. Jestem niezależna, codziennie podejmuję nowe decyzje. Nieraz oczywiście zdarzają mi się "słabsze dni", ale tak ma chyba każdy człowiek. "Sexe Fort" to najlepsze określenie mnie i mojej płyty, jakie można było wymyślić.

Reklama

Czy idea pokazania "silnej Patricii Kaas" przyświecała też niecodziennej sesji zdjęciowej, jaka powstała do tej płyty? Jeszcze nigdy nie pozowałaś chyba w samym bikini...

Tej sesji nie przyświecała żadna specjalna filozofia. Postanowiłam, że zatrudnię do niej fotografkę, z którą jeszcze nigdy nie pracowałam i która nie znała mnie osobiście. Podobnie jak przed chwilą tobie, tak i jej w kilku zdaniach opowiedziałam koncepcję mojego nowego albumu i to ona zasugerowała, żeby sesja była jak najbardziej "czysta". Nie chodziło o eksponowanie nagości czy szokowanie, podstawową tematyką nowych zdjęć miała być "czystość".

Patrząc na listę autorów nowych kompozycji okazuje się, że większość z nich napisali mężczyźni. Mocniejsza płeć - twoja osoba - jest więc w ich piosenkach opisywana z męskiego punktu widzenia?

To zadziałał prawdziwy zbieg okoliczności. Przebierając w kompozycjach, które chciałam zamieścić na nowej płycie, zwróciłam uwagę, że bardziej podobają mi się dzieła mężczyzn, niż kobiet. Jednak podczas powstawania samych tekstów byłam z ich twórcami w ciągłym kontakcie, dbając o to, by opisywali moje myśli i odczucia. Na płycie znajduje się utwór, w którym śpiewam: "Nie chcę ci już więcej wybaczać". Kiedy dostałam cały tekst do przeczytania, nosił on tytuł: "Wracam, żeby ofiarować ci swoje serce". Stwierdziłam, że skoro dwa podmioty w piosence nie łączy już nic, to nie ma sensu kontynuować tej znajomości. Tytuł został zmieniony, reszta tekstu też uległa drastycznym poprawkom. Ważne jest, by śpiewać to, co się czuje.

Czy nowa płyta to tzw. "koncepcyjny album", w którym kluczem do zrozumienia piosenek jest ich kolejność na płycie? Czy też jest to po prostu zbiór twoich nowych piosenek?

Na pewno wszystkie utwory na płycie są ze sobą ściśle powiązane. Jednym z łączących je elementów jest choćby ostra, dość ciężka aranżacja, jakby napisana, by grał ją prawdziwy, rockowy band. W niektórych utworach, jak choćby "La niut est mauve", można usłyszeć żywe smyczki, ale podstawą jest tu silne, bezpośrednie uderzenie.

Z kolei utwór „L'Abbe Caillou” to piosenka-hołd...

Tak, ten człowiek nazywa się L'Abbe Pierre i jest znanym francuskim księdzem zaangażowanym w pomoc społeczną najuboższym. Jest pierwszym duchownym, który zajął się tymi sprawami. Co więcej, szanowany jest za swoje realistyczne podejście do życia - podczas gdy papież potępia zabezpieczanie się podczas uprawiania miłości, on jawnie nawołuje do używania prezerwatyw. Nie po to, by sprzeciwiać się Kościołowi, ale żeby mieć szacunek do życia swojego i innych.

Czy mogłabyś krótko opisać pierwszy singel, "Ou sont les hommes"?

Tytuł utworu można przetłumaczyć dosłownie jako "Gdzie ci mężczyźni?" ale po francusku "hommes" to także "ludzie". W piosence pytam, gdzie podziali się ludzie, którzy podejmują właściwe decyzje, którzy potrafią rządzić naszym krajem. Życie ostatnimi czasy stało się naprawdę trudne, a dookoła nas zdarzają się coraz bardziej potworne tragedie. Ponadto, kiedy kobieta pyta o mężczyzn, można interpretować to także w kategoriach płci - często prawdziwa dusza mężczyzny uwięziona jest w roli, jaką przypisuje się mu w dzisiejszym świecie.

Jak pewnie zdążyłaś już zauważyć, w Polsce moda na francuską muzykę panuje od zawsze, choć ostatnio jakby jeszcze przybrała na sile. Nie uważasz, że kultura francuska to jakby ucieczka niektórych krajów przez postępującą "amerykanizacją" życia?

Parokrotnie zdarzało mi się rozmawiać z dziennikarzami radiowymi, którzy tłumaczyli się, że ich stacje nie puszczają francuskiej muzyki, bo większość ludzi w ich kraju nie zna francuskiego. Pytam: a czy rozumiecie angielskie czy amerykańskie utwory, które tak promujecie? Wtedy pada odpowiedź, że nie, ale taka muzyka nam się podoba. Z takimi gustami się już nie dyskutuje.

Na szczęście Polska zawsze była miejscem, w którym francuska muzyka miała się bardzo dobrze. Jak nikt inny w tej części Europy docenialiście Edith Piaf czy Charlesa Aznavoura i ta popularność z biegiem czasu wcale nie maleje. Z tego, co wiem, francuscy artyści chętnie odwiedzają wasz kraj i oby tak było jak najdłużej.

Pewnie wiesz, że przed wydaniem nowej, francuskojęzycznej płyty, Garou odrzucił prawie gotowy materiał z całym anglojęzycznym albumem, który wcześniej nagrywał przez kilka miesięcy.

Garou jest Kanadyjczykiem, ale we Francji wszyscy znają i cenią go za jego francuskie utwory. Zrozumiał więc prawdopodobnie, że to właśnie nowej francuskojęzycznej płyty oczekują od niego fani. W pełni rozumiem tę decyzję.

Twój poprzedni album, "Piano Bar", zawierał z kolei francuskie standardy w angielskich interpretacjach. Skąd wziął się tak udany, choć ryzykowny pomysł?

Płyta "Piano Bar" była tak naprawdę ścieżką dźwiękową do anglojęzycznego filmu, w którym występowałam. Nie był zatem moją w pełni samodzielną płytą. Opierał się na pomyśle wykonania coverów słynnych francuskich piosenek w wersji, jakiej rzadko można je usłyszeć: śpiewanych w angielskim piano-barze. Z drugiej strony wiem, jak trudno jest francuskim piosenkom zaistnieć w europejskich radiach, więc od czasu do czasu można pozwolić sobie na kaprys śpiewania i w tym języku. I dlatego nagraliśmy taką właśnie płytę.

Jesteś najpopularniejszą obecnie wokalistką śpiewającą po francusku, podczas gdy niewiele osób wie, że jesteś pół-Francuzką, pół-Niemką. Czy nikt nigdy nie proponował ci, żeby zaśpiewać po niemiecku?

Bardzo dobrze mówię po niemiecku. Urodziłam się w małym miasteczku we Francji, później do szkoły wyjechałam do Paryża, więc to temu krajowi zawdzięczam to, kim dzisiaj jestem. Może język francuski pasuje lepiej do piosenek, które sama kocham? Gdy udzielam wywiadów dla niemieckich mediów, zawsze mówię po niemiecku, ale kiedy przychodzi do śpiewania, dzielnie obstaję przy francuskim. W swojej karierze tylko raz, bodajże na trzeciej płycie, zaśpiewałam utwór po niemiecku. Nie mam nic przeciwko temu, ale to francuski zawsze będzie moim pierwszym językiem.

Na koniec chciałbym zapytać, jaką radę miałabyś dla początkujących wokalistek, dopiero zaczynających karierę w show-biznesie? Czy można się na to jakoś przygotować?

Na pewno muszą mieć talent - to nie ulega wątpliwości. Poza tym muszą otaczać się właściwymi ludźmi, którzy będą wspierać je zawodowo, ale i psychicznie. Do wszystkiego przyda się jeszcze odrobina szczęścia. Wiele gwiazd show-biznesu powtarza na okrągło, że najważniejsza jest wiara w siebie, a poza tym nie liczy się już nic. Ja bym tego tak nie ujęła - podstawą jest zaufanie do samego siebie.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: stacje | utwory | piosenki | płeć
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy