"Wspominki zostawmy archiwistom"
Podczas 42. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej grupa Maanam została uhonorowana prestiżową nagrodą Grand Prix za całokształt twórczości. Formacja wystąpiła również na jubileuszowym koncercie z okazji 80-lecia Polskiego Radia. Nie było to jedyne zajęcie członków zespołu podczas opolskiego festiwalu. Kora, wokalistka Maanamu i obok Marka Jackowskiego najważniejsza postać w grupie, była również jurorką podczas konkursów "Debiuty" i "Premiery". I właśnie od oceny uczestników opolskiego festiwalu Artur Wróblewski rozpoczął rozmowę z Korą i Markiem Jackowskim, którzy opowiedzieli również o kompilacyjnym boksie "Proste historie" i nagraniach nowej płyty Maanam.
Jak oceniają Państwo tegoroczny festiwal w Opolu?
Kora: Byłam w jury tegorocznego festiwalu podczas koncertów "Debiuty" i "Premiery". Podczas tego ostatniego konkursu głosowanie było publiczne - jak wszyscy wiedzą oddałam swój głos na Zakopower. A w "Debiutach" maksymalną ilość punktów jakie mogłam przyznać, czyli trzy, dałam grupie Nana. Dziewczyny z tego zespołu ujęły mnie tym, czym chyba wszystkich. Czyli tym, że są energetyczne, ładne, mają świetne głosy i świetnie się ruszały. Być może nie była to jeszcze ta idealna choreografia. Wydaje mi się, że można dla tego zespołu zrobić lepszą. Ale myślę, że one podczas tego festiwalu wiele się nauczyły i pojęły. Są bardzo zdolne.
One mogą być tysiąc razy lepsze niż Spice Girls. Są ładniejsze i przede wszystkim mają lepsze głosy. Poza tym Spice Girls są po prostu wymyślone. A Nana - one wszystkie pochodzą ze Stargardu Szczecińskiego, znają się. To jest fantastyczne. Mam zamiar namówić ludzi z EMI, by podpisali z nimi kontrakt (śmiech).
Marek Jackowski: Generalnie na pewno w "Debiutach" i "Premierach" w tym roku było dużo więcej dziewcząt śpiewających, niż chłopaków. Kilka z nich ma naprawdę bardzo dobre głosy i warunki wokalne. Ale niestety dużo gorzej jest z piosenkami. Wydaje mi się, że kilka wokalistek mogłoby dużo bardziej zaistnieć, gdyby miały lepsze piosenki. Na przykład Marysia Sadowska bardzo dobrze śpiewa, ale w moim odczuciu miała utwór trochę przepracowany.
To jest festiwal w Opolu i zaprezentowane tutaj utwory mają dotrzeć do całego narodu. I jeżeli ktoś stawia na bardziej ambitne produkcje, to musi się liczyć z tym, że ludzie wybiorą coś innego.
Generalnie jednak widać, że z facetami jest gorzej (śmiech). Nie wiem dlaczego. Nie wiem, czemu Niemen jest wciąż tym niedościgłym wzorem, genialnym wokalistą i artystą. Także Robert Gawliński z Wilków. On i jego zespół od samego początku mają charyzmę. Pięknie grają, ostatni album "Watra" jest bardzo dobry. I, co ważne, ludzie ich kochają. Tak jak mówię, w młodym pokoleniu nie pojawił się wokalista wielkiego formatu.
Pojawiają się głosy, że Opole nie jest już takim festiwalem, jak to było wcześniej. Miasto nie żyje tą imprezą...
Marek Jackowski: Nie można przecież z Opola robić zebrania ZBOWiD-u! Być może kiedyś było inaczej. Chodziło się do "Pająka", o tym miejscu krążyły prawdziwe legendy. Teraz jest inne pokolenie, które będzie tworzyć swoje Opole. Takie, jakie będą chcieli żeby było. Będą imprezować w miejscach, w których im się podoba. Będą przeżywać festiwal w sposób, w jaki im będzie pasowało.
Legendy są i będą. Natomiast ten festiwal jest już zupełnie inny. Ja widzę, jak młodzi wykonawcy szalenie przeżywają występ na nim i bardzo się starają. Naprawdę, jeśli chodzi o poziom wokalny niektórych dziewcząt, to był on naprawdę wysoki. Jak już powiedziałem, gorzej było z utworami.
Ten festiwal jest chyba jeszcze w takim dziwnym okresie. Znajduje się pomiędzy "starym" Opolem, a tym, co dopiero ma być. Może to będzie festiwal piosenki młodej? A wspominki to zostawmy lepiej archiwistom.
20 czerwca do sklepów trafił wyczerpujący zestaw "Proste historie"...
Kora: Boks jest po prostu piękny! Zaprojektowany jest przez naszego syna [Mateusza Jackowskiego - przyp. red.], który jest w mojej opinii najlepszy w kraju jako grafik. Naprawdę zna się na rzeczy. Pomijając muzyczną zawartość zestawu, to jest bardzo elegancki gadżet. Od strony wizualnej jest cudowny.
Marek Jackowski: "Proste historie" są oczywiście działaniami menedżerskimi. Zespół, który jest ciągle w drodze, w podróży, nie jest w stanie kontrolować wszystkiego, co menedżerowie wymyślą. Ale wydaje mi się, że to nie jest zły pomysł.
Ten box to dla nas na pewno coś fajnego. Cała legenda Maanamu, wszystkie utwory zostały razem zebrane. Właściwie to można by zrobić sobie internetową składankę "Złote przeboje Maanamu". Czemu nie? Ja też tak robię, bo często jeżdżę po kilkaset kilometrów samochodem, to robię sobie składanki.
Natomiast jeśli ktoś chce mieć porządny zestaw, to ja się cieszę, że coś takiego się ukazało. Firma stanęła wreszcie na wysokości zadania i mamy wreszcie wszystkie nasze utwory zebrane.
A kiedy pojawi się nowa płyta Maanamu?
Marek Jackowski: Właściwie to już rozpoczęliśmy prace nad nowym materiałem. Ale jak to zwykle bywa w przypadku naszego zespołu, są różne "spodziewania się". Ludzie spodziewają się bardzo różnych rzeczy. Jedni chcą na przykład starego Maanamu, czyli tego najbardziej czadowego. Inni woleliby spokojnego, balladowego i przebojowego materiału.
Zespół i tak stworzy, to co stworzy. Nagramy to, co w danym momencie będziemy mieli w sercu. Mamy już kilka utworów. Na pewno zrobi coś Yanina, który gra z nami od półtora roku i jest bez wątpienia bardzo ciekawym muzykiem, jeśli chodzi o polską gitarę rock'n'rollową. Ale nie tylko. Sam jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało.
Na pewno nie będziemy się starali schlebiać publiczności, bo Maanam nigdy nie szedł w tę stronę. Nagramy to, co będziemy uważali, że w danym momencie możemy najlepiej stworzyć.
Kora: To już nie te czasy, kiedy wydawaliśmy płyty co roku. W ogóle to się rzadko zdarzało. Chyba tylko na początku lat 90. mieliśmy bardzo dużo materiału. A latach 80. też było łatwiej. To był taki czas, który łatwiej było opisać. Było bardzo dużo politycznych odniesień. Dzisiaj ja się w pewnym sensie z tego wycofuję. Mamy wolność, jak to się mówi :"Każdy jest sobie żeglarzem i okrętem". Dlatego koncentruję się na innych rzeczach. Muszę przyznać, że w latach 90. miałam dosyć spory problem z pisaniem. Teraz się to rozjaśniło. Dowodem na to jest ostatnia płyta "Znaki szczególne". Jest mi najbliższa, bo ma ten liryczny i intymny wątek, która ja lubię poruszać, i poza tym jeszcze ten społeczny. Nie mogę być przecież obojętna na to, co się w tym kraju dzieje. I nigdy nie będę.
Teraz jest trochę inaczej. Spotykamy się na koncertach, mamy ogromną radość grania. To znaczy ja zawsze ją miałam, ale teraz mam jeszcze większą, ponieważ cały zespół jest zaangażowany w to, co robimy. I to jest dla mnie bardzo ważne. Bo jeżeli ja z kimś pracuję i on nie angażuje się tak jak ja, to mnie to doprowadza do furii. Co tu dużo mówić, nawet do depresji.
Poza tym mamy też życie prywatne i też musimy nim żyć. Nie możemy cały czas być na scenie i myśleć o płytach. Takie życie jest dla ludzi, którzy tego bardzo chcą. My trochę inaczej do tego podchodzimy.
Chęć pracy nad nową płytą przychodzi sama. To nie jest tak, że nam się nie chce i ktoś nas do czegoś zmusza. Nagrywamy, gdy Marek ma jakąś kompozycję, gdy uznamy, że nadszedł odpowiedni moment.
Czy macie już może wyznaczoną wstępną datę premiery płyty?
Marek Jackowski: Data premiery to jest zawsze bardzo ważny wybór. Czy to będzie przed świętami, przed wakacjami, czy też na rozpoczęcie nowego roku akademickiego. W tej chwili nie mamy jeszcze terminu. Będziemy się zastanawiali, ale na pewno nie będzie to wcześniej, niż jesień tego roku.
Dziękuję za rozmowę.