"Szukać w życiu rzeczy dobrych"
Pierwszą produkcją Tymona była wydana własnym sumptem kaseta "Szelma", zawierająca w sumie nieco ponad 60 minut muzyki, nagrań z okresu 1996-97. W 2000 roku ukazał się album nagrany pod pseudonimem Świntuch, który był humorystyczną płytą o tematyce erotycznej. Jednak dopiero wydaną w 2002 roku płytę "Zmysłów 5" można potraktować jako oficjalny debiut fonograficzny rapera. Wcześniej jedno nagranie ("Jacy wtedy będziemy"), pojawiło się na płycie będącej ścieżką dźwiękową do filmu "Blokersi". O pracach nad tym albumem, poezji i stanie polskiego hip hopu, z Tymonem rozmawiał Konrad Sikora.
Jak zaczęła się twoja przygoda z hip hopem?
Dawno temu, mniej więcej w połowie lat 90. Wcześniej przechodziłem przez różne etapy fascynacji muzycznych, ale kiedy trafiłem na hip-hop wiedziałem, że to jest właśnie to! Zacząłem interesować się tematem, zbierać płyty, poznawać nowych wykonawców. Potem chciałem robić coś takiego jak ci, których słuchałem, wtedy mniej więcej pojawił się też polski rap, m.in. zespół WYP3, zacząłem pisać teksty, potem je nagrywać. W 1999 roku wydałem niezależnie swój pierwszy materiał zatytułowany "Szelma".
Przed płytą "Zmysłów 5" miałeś na koncie dwie produkcje. Opowiedz coś o nich...
Pierwszą z nich była wydana naszym nakładem sił i środków kaseta "Szelma", zawierająca nieco ponad 60 minut muzyki. Zebraliśmy na niej różne nagrania z lat 1996-97. Łącznie sprzedało się 500 sztuk tej taśmy, co jak sądzę jest całkiem niezłym wynikiem. Po tym materiale trochę koncertowaliśmy, były propozycje z wytwórni, które jednak nie zakończyły się podpisaniem kontraktu. W 2000 roku wydałem uboczny projekt Świntuch, a była to z założenia humorystyczna płyta o tematyce erotycznej.
W końcu jednak zdecydowałeś się wydać album jako Tymon. Co sprawiło, że dojrzałeś do tej decyzji?
Album "Zmysłów 5" to w pewnym sensie kontynuacja "Szelmy", tyle że dojrzalsza, bardziej przemyślana i spójna. "Szelma" miała bowiem raczej charakter "składanki z archiwum". To płyta osobista - taka zresztą miała być od samego początku - nie mogłem więc podpisać jej inaczej. Mówię o sobie i o tym, co mnie otacza, starając się jednocześnie, by miało to jakiś szerszy, uniwersalny wymiar.
Jak długo pracowałeś nad tym albumem i jak ta praca wyglądała?
Zaczęliśmy go nagrywać jesienią 2001 roku. Dość szybko, bo w ciągu miesiąca, nagraliśmy 6 pierwszych utworów. Stworzyliśmy z tego demo, które zaprezentowaliśmy w wytwórniach hiphopowych, czekając na odzew. Pojawiły się jakieś komentarze, zainteresowanie materiałem. Szukając wydawcy trochę spowolniliśmy pracę nad materiałem. Kiedy w grudniu ustaliliśmy już z Magierą, że wydajemy płytę dla wytwórni Blend, szybko doprowadziliśmy materiał do mniej więcej 90%, ale sprawa znów zwolniła z tego powodu, że prace finalne zabierają zawsze najwięcej czasu, a nasz wydawca nie cisnął nas szczególnie. W międzyczasie powstały dwa nowe utwory i w końcu udało się domknąć płytę. Potem leżała ona jeszcze trochę czekając na okładkę, tłoczenie, produkcję klipów, ale w końcu udało się ją wypuścić na rynek w połowie czerwca.
Kim jest wokalistka ukrywająca się pod pseudonimem "Natalia"?
To nasza znajoma z Wrocławia, która rzeczywiście ma na imię Natalia. Razem z Broadwayem, raperem, który również jest na płycie, tworzy projekt Verte, samodzielnie również stara się coś robić, można powiedzieć, że jest taką uznaną wokalistką sesyjną dla wrocławskich muzyków młodego pokolenia. Mam nadzieję, że uda jej się zaistnieć na scenie, bo moim zdaniem w pełni na to zasługuje.
Skąd pomysł na umieszczenie drugiej wersji "Nie pompuj stytpy (Intepretacja Lu)"?
Ta wersja powstała jako pierwsza. Lu to producent funkowo-rapowego projektu Sfond Sqnksa, więc nic dziwnego, że jego bit jest taki właśnie funkowy. Krótko przed wydaniem płyty Magiera zrobił remiks tego utworu, który bardzo się nam spodobał i stwierdziliśmy, że bardziej pasuje do struktury płyty. Nie chcieliśmy jednak rezygnować z pierwotnej wersji, więc pojawiła się ona na płycie, ale już poza klamrą zamykającą, czyli utworem "Oka błysk", który pełni rolę outro. A dopiski "aneks" i "interpretacja" to po prostu kontynuacja pomysłu na tomik poezji.
Płyta "Zmysłów 5" jest bardzo ciekawie wydana - zaczynając od "zaokrąglonego pudełka", aż po książeczkę... Kto obmyślił całą tę koncepcję?
Pomysł, by wydać ją jako tomik wierszy, jest mój, chciałem nawet pójść dalej, tak by w środku były tylko proste białe kartki z czarnymi literami, tak jak w prawdziwym tomiku. Stwierdziłem jednak z grafikiem Szumim, że forma przez niego zaproponowana jest atrakcyjniejsza dla odbiorcy. A okrągłe pudełko wyszło tak naprawdę przez przypadek - nasz wydawca uzyskał po prostu dostęp do takich pudełek. Ale razem świetnie to zagrało, więc zdecydowaliśmy się wsadzić płytę właśnie w takie, a nie standardowe pudełko.
Album zadedykowałeś "wszystkiemu co dobre"... Co konkretnie miałeś na myśli?
Polski hip hop wiele miejsca poświęca temu co jest złe, zresztą wiele tego złego jest też wokół nas, każdego dnia. Przesłanie tej płyty jest jednak takie, by szukać w życiu rzeczy dobrych, wartościowych, ładujących dodatnią energią. A jakie to rzeczy? O tym mówię na płycie - a jeszcze więcej mówił będę na następnym krążku, "Małe rzeczy", nad którym zaczynamy już powoli pracować.
Teksty w książeczce mają formę wierszy, o sobie też sam śpiewasz "hiphopowy poeta"... Jak bardzo interesujesz się poezją?
Tu mnie nakryłeś? Nie jestem jakimś wyjątkowym wielbicielem poezji, dużo natomiast czytam, wydaje mi się, że to w życiu ważne, by obcować z ciekawymi słowami. Fascynuje mnie miejska poezja współczesna - a więc także i hip-hop - ale obcuję z nią nieregularnie, od okazji, do okazji, wtedy, kiedy po prostu na nią trafię. Obiecuję sobie, że w końcu znajdę czas, by przekopać się przez współczesną poezję i znaleźć swoich ulubionych autorów, ale z tym czasem u mnie ciężko.
Wielu polskich artystów, z kręgu hip-hopu, z którymi rozmawiałem, nie chce mówić o sobie "poeci ulicy", gdyż uważają, że to przeszkadza ich wizerunkowi... A ty?
Wydaje mi się, że jest wiele innych rzeczy, które bardziej przeszkadzają wizerunkowi - gadanie głupot, powtarzanie pomysłów zarapowanych już tysiąc razy wcześniej, operowanie banałami i schematami. Dla mnie poeta to ktoś taki, kto wyraża myśli, spostrzeżenia, opinie, których nie potrafią wyrazić, nazwać jego odbiorcy, ale które też czują. Chciałbym, żeby moje teksty tak właśnie działały, ale sam czuję, że są rzeczy, o których chciałbym powiedzieć, a nie potrafię znaleźć odpowiednich słów. Ale na pewno nie uważam, by mówienie o kimś "poeta" przeszkadzało jego wizerunkowi.
Czy może masz jakieś plany wydania tomiku wierszy, czy może ten album jest właśnie takim swoistym tomikiem?
Jak już mówiłem, nie czuję się poetą z prawdziwego zdarzenia, więc taki tomik byłby chyba w moim przypadku przesadą. Ale może kiedyś? Na razie skupiam się na płytach, rzeczywiście mogę je nazwać takimi swoistymi tomikami wierszy, jakiś linijek słów, które wiele dla mnie znaczą.
Jak oceniasz obecną scenę hiphopową? Sądzisz, że możemy powiedzieć o niej, że jest w pełni profesjonalna?
Na pewno jest z każdą chwilą lepiej, jeśli chodzi o profesjonalność. Płyty brzmią coraz lepiej, na koncertach można zrozumieć wykonawców, którzy wiedzą już, jak się zachowywać w stosunku do fanów czy mediów. To dobrze, ale czasem wydaje mi się, że jest aż za bardzo profesjonalnie, biznesowo. Cierpi na tym trochę strona artystyczna płyt?
Co według ciebie jest jej największą słabością?
Brak różnorodności - choć to się zmienia, a co za tym idzie poruszanie się w kółko po tej samej stylistyce i tematyce. Rzadko komu udaje się tchnąć w nie coś nowego, więc dużo płyt niewiele różni się od siebie, tym bardziej, że scena jest wciąż stosunkowo mała i ci sami wykonawcy pojawiają się na wielu krążkach.
Jeszcze do niedawna mówiło się, że media ignorują polski hip hop. Czy sądzisz, że coś w tej kwestii się zmieniło?
Teraz jest zupełnie odwrotnie. Interesują się nimi aż za bardzo, często traktując go jako atrakcyjną zapchajdziurę, kiedy nie ma nic innego. A że nie są to ludzie ze środowiska często piszą jakieś bzdury, przepisywane z wcześniejszych publikacji czy programów. To trochę wina samych hiphopowców, rzadko kiedy zdarzało się niegdyś, by jakiś wykonawca usiadł z dziennikarzem i jasno i rzeczowo przedstawił mu, o co w tym wszystkim chodzi. Trzeba też brać pod uwagę to, że raper powie do drugiego rapera scratch czy freestyle i obaj wiedzą o co chodzi. Napisanie w gazecie, że "DJ scratchował a raperzy freestyle'owali" nic czytelnikowi z poza kręgu hiphopowców nie powie, potrzebne są jakieś uproszczenia, by to wyjaśnić. Ale oczywiście zdarzają się też żenujące przypadki braku rzetelności przy pisaniu o hip-hopie, których nie można niczym wytłumaczyć. To już zależy od konkretnego przedstawiciela mediów - czy chce pokazać coś prawdziwego, czy np. z lenistwa podaje niesprawdzone fakty i wyssane z palca opinie.
Jak wspominasz swój udział w filmie "Blokersi"?
Krótko. Podczas wizyty w Warszawie spotkałem się z reżyserem, nakręciliśmy 30 minut rozmowy, do filmu trafiła tylko jedna wypowiedź. Natomiast cieszę się, że mój utwór trafił na ścieżkę dźwiękową filmu, bo chyba w pewien sposób dobrze go uzupełniał.
Myślisz, że on pozwolił w jakiś sposób ludziom zrozumieć, o co chodzi w polskim hip-hopie?
Jakiś sposób tak, ale nie całkiem. To właściwie nie film o polskim hip hopie, a o dwóch jego reprezentantach, w jakiś sposób archetypicznych, ale nie do końca. Ale i tak był lepszy niż wiele innych medialnych wydarzeń związanych z hip hopem, które całkowicie wypaczały jego obraz.
Czy fakt, że polski hiphopowiec to właśnie taki "blokers", to dla ciebie stereotyp czy prawda?
W dużej części prawda, szczególnie jeśli chodzi o większość słuchaczy hip hopu. Natomiast sam tytuł był w pewien sposób przewrotny i podkreślał, że przynajmniej twórcy tej muzyki starają się od tego swojego blokowiska jakoś odejść. Ale to tak samo jak z wszystkim uogólnieniami, oddają one tylko część rzeczywistości, zawsze są mniejsze lub większe wyjątki, całkowicie odstające od takiego stereotypu. Sam znam hip-hopowców, których spokojnie można nazwać blokersami, jak i tych, którzy są całkowitym zaprzeczeniem tego obrazu. Wydaje mi się, że kiedy mówi się o ludziach, sprawę trzeba traktować dużo bardziej indywidualnie, niż jakieś sformułowanie, które określa co najmniej kilkaset tysięcy osób.
Na twojej płycie słychać sporo ukłonów w stronę jazzu, czy chciałbyś spróbować swych sił w jakiejś odważniejszej formule połączenia hip hopu z jazzem lub może nawet bluesem? Jak zapatrujesz się na tego typu eksperymenty?
Od kilku tygodni gram z zespołem groove-jazzowym Miloopa. Próby wypadają znakomicie, graliśmy jeden koncert, który udałby się bardzo dobrze, gdyby nie kłopoty techniczne. Myślę, że będę szedł w tę stronę, ale na razie nie wiem jeszcze, jak daleko się posunę. Koncerty z żywymi muzykami to na pewno dużo większa energia, ale też trudniejsza realizacja praktyczna. Na nowej płycie na pewno chciałbym wprowadzić bogatsze instrumentarium, mam nadzieję, że chłopaki z Miloopy się zgodzą. Chciałbym też pojawić się na ich albumie, ale jeszcze nie zostałem oficjalnie zaproszony, więc nie wiem czy tak się stanie.
Jaką rolę w promowaniu hip hopu i twojej muzyki odgrywa Internet? Masz coś przeciwko mp3, czy popierasz to?
Polski hip-hop nadal jest biedny, przynajmniej jeśli chodzi o zyski płynące ze sprzedaży wydawnictw fonograficznych. Dlatego wydaje mi się, że płyty dobrych, polskich wykonawców hiphopowych, trzeba zdobywać w sposób tradycyjny. Jednocześnie myślę, że format MP3 już zrewolucjonizował dystrybucję muzyki, pytanie tylko, jak zamienić to, co jest teraz, a więc ściąganie muzyki bez żadnych korzyści dla wykonawców, na układ, który będzie atrakcyjny dla obu stron.
Jakie masz plany koncertowe na najbliższe tygodnie, miesiące?
W sierpniu kilka kameralnych koncertów z Miloopą, jeden, dwa hiphopowe. Poważniejsze koncertowanie chciałbym zacząć od września, ale jak wyjdzie ostatecznie, to już zależy od organizatorów tych imprez. Mam nadzieję, że zaczną dzwonić do wytwórni i zapraszać nas na występy. A jeśli tak się nie stanie - przynajmniej będzie więcej czasu na dopracowanie materiału w studio.
Dziękuję za rozmowę.