"Spiskowa teoria dziejów"
Kai Hansen - znajomość muzycznego dorobku tego dżentelmena to abecadło każdego, komu bliski jest tradycyjnie pojmowany heavy metal. Helloween, Gamma Ray, Iron Saviour i dziesiątki gościnnych występów tu i ówdzie - również w roli producenta - zjednały mu fanów na całym świecie. Mimo to Kai wciąż pozostał skromnym, nie zmanierowanym przez sukces człowiekiem. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest człowiekiem trzeźwo myślącym, gdyby nie dość oryginalne poglądy na temat sił rządzących światem... Z Kaiem Hansenem spiskował Jarosław Szubrycht.
Zanim porozmawiamy o nowym materiale, pozwól, że pogratuluję ci 11. urodzin Gamma Ray. Czy zakładając ten zespół spodziewałeś się, że zaabsorbuje cię na tak długi czas?
Nie, nie mogłem mieć o tym pojęcia. Nie wiedziałem nawet, że pewnego dnia Gamma Ray będzie normalnie funkcjonującym zespołem. Na samym początku przecież był to tylko studyjny projekt, w skład którego wchodziłem tylko ja i Ralf Scheepers. Jestem bardzo szczęśliwy, że w końcu Gamma Ray stał się zespołem z prawdziwego zdarzenia, poważanym na całym świecie.
Kim był Kai Hansen przed dekadą, a kim jest dzisiaj?
Chyba tą samą osobą. Z równie wielką pasją podchodzę do muzyki i w nowe utwory wkładam równie wiele serca, co na początku. Oczywiście, metalowa scena bardzo się zmieniła. Dzisiaj znów tętni życiem, ale przez parę lat myślałem, że to koniec, że jesteśmy jednymi z ostatnich, którym się chce.
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że wielu ludzi wciąż postrzega Gamma Ray jako "nowy zespół tego gościa z Helloween"?
Tak, ale na szczęście tego typu opinie docierają do mnie coraz rzadziej. Na początku nikt nie pisał i nie mówił o nas inaczej, ale od sukcesu "Land Of The Free" Gamma Ray postrzegany jest jako niezależny zespół, który swoje powodzenie zawdzięcza dobrej muzyce, a nie temu, że byłem kiedyś członkiem Helloween.
W ubiegłym roku wydaliście jubileuszową składankę "Blast From The Past". Czy wybór utworów, którego dokonali fani pokrywa się z waszymi gustami?
Kiedy ogłosiliśmy plebiscyt, mieliśmy swoje typy, które na szczęście w większości pokryły się z decyzją fanów. Owszem, było parę niespodzianek, ale trzy utwory, które otrzymały najwięcej głosów to były absolutne pewniaki. Tak czy inaczej, to ciekawe doświadczenie, które pomogło nam nieco inaczej spojrzeć na własną twórczość i zweryfikować listę utworów, które gramy na koncertach. Promując "Blast From The Past" graliśmy dokładnie to, czego zażyczyli sobie fani. Oczywiście, trasa promująca "No World Order" będzie rządziła się innymi prawami i zaprezentujemy sporo nowych kompozycji, ale znaczną część materiału z "Blast From The Past" również zaprezentujemy.
Chociaż nie zmienialiście wytwórni, "Blast From The Past" ukazało się z nalepką Noise Records, a nową płytę firmuje Metal-Is, wytwórnia która jest częścią koncernu Sanctuary Music Group. Czy przejęcie Noise przez Sanctuary bardzo zmieniło waszą sytuację?
Nie spodziewałem się tego, że Sanctuary kupi Noise wraz z całym dobytkiem, tym bardziej, że tuż przed tą transakcją podpisaliśmy z Noise nowy, bardzo atrakcyjny kontrakt. Nagle pewnego dnia dowiedziałem się, że trafiliśmy pod skrzydła Sanctuary, co było dla mnie dość dziwną wiadomością, zważywszy na to, że Sanctuary zajmowało się menedżmentem Helloween, kiedy jeszcze byłem członkiem tego zespołu i robi to po dziś dzień. Decydując się na opuszczenie Helloween, chciałem uciec od wszystkiego, co było związane z tym zespołem, również od Sanctuary, bo ich polityka zaczynała mnie męczyć. Minęło 10 lat i czy tego chciałem, czy nie, znowu znalazłem się pod ich opieką. (śmiech) Dzisiaj jednak sytuacja wygląda całkowicie inaczej, a Metal-Is to świetna i duża wytwórnia, dbająca o interesy kilku dużych zespołów. Mam więc nadzieję, że i nam ta zmiana wyjdzie na dobre.
Czy to oznacza, że Noise miało problemy finansowe?
Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu właściciel wytwórni znudził się już tym rynkiem i postanowił sprzedać firmę, a sam zajął się czymś innym.
Słyszałem, że jakiś czas temu twoje studio nagraniowe zostało okradzione. To prawda?
Tak, było włamanie do budynku w którym ono się mieści, ale złodzieje nie dostali do samego studia, bo jest zbyt dobrze zabezpieczone. Udało im się natomiast włamać do magazynu i pomieszczeń w których odbywają się próby zespołów. Na szczęście niewiele rzeczy zginęło, bo mieliśmy tam naprawdę ciężki sprzęt - głównie duże piece Marshalla, które w dodatku miały wszędzie logo Helloween, więc raczej ciężko byłoby je sprzedać. (śmiech)
Dlaczego zdecydowałeś się odejść z Iron Saviour?
Granie w dwóch zespołach jednocześnie zaczęło powoli przerastać moje możliwości. Iron Saviour raczej na tym cierpiał, niż zyskiwał, tym bardziej, że wszyscy wciąż uważali tę grupę za mój projekt solowy, co jest całkowitą bzdurą. Tym bardziej, że przez obowiązki związane z Gamma Ray udało mi się z Iron Saviour pojechać na trasę tylko dwa razy - na pierwszą i ostatnią. Doszedłem w końcu do wniosku, że to nie ma sensu, że wszyscy muzycy zakładają jakieś projekty, przez co trudno odróżnić zespół od zespołu. Postanowiłem skoncentrować się wyłącznie na Gamma Ray i wierzę, że oba zespoły na tym skorzystają. Iron Saviour mają teraz szansę dowieść, że poradzą sobie beze mnie, że są pełnowartościowym zespołem, a to czy Hansen z nimi gra, czy nie, nie ma znaczenia.
A gdyby tak muzycy Iron Saviour poprosili cię o napisanie jednego lub dwóch utworów na ich nową płytę, tak po starej znajomości?
Odmówiłbym. Nie chcę robić takich rzeczy, by nie mieszać ludziom w głowach. Mogę im co najwyżej pomóc w produkcji płyty, czy nagrać solówkę. Dobre pomysły zachowam dla Gamma Ray.
W porządku, wróćmy więc do Gamma Ray. Czy wasz nowy album "No World Order" to płyta koncepcyjna?
Niezupełnie, chociaż jest pewna myśl przewodnia. Nasz przyjaciel napisał niedawno książkę opartą na spiskowej teorii dziejów - rzecz o Oświeconych, masonach i templariuszach, którzy mieli i mają największy wpływ na losy świata. To właściwie historia świata, na którą spojrzał z tej perspektywy, objaśniając, że najważniejsze wydarzenia zostały zapoczątkowane przez członków tych tajnych organizacji, którzy przeniknęli do wszystkich społeczności świata. Jako dowody przytacza cytaty z Biblii, teorie naukowe, wynalazki techniczne i wychodzi na to, że o tym, co dzieje się na naszej planecie nie decydujemy ani my sami, ani nawet politycy, ale ludzie, którzy stoją w cieniu. Mają władzę, ale są niewidzialni. Ludzie ci dążą do zaprowadzenia na świecie nowego porządku - stąd tytuł naszego albumu.
Ty w to wszystko wierzysz?
Wiesz, niektóre argumenty są naprawdę przekonujące! Nie wierzę we wszystkie zdarzenia opisane w tej książce, ale rzeczywiście przekonał mnie, co do istnienia jakiegoś tajnego stowarzyszenia, konspiracji, która wpływa na losy świata. Dowody na to nas otaczają, wystarczy tylko otworzyć oczy. Kto zastrzelił Kennedy'ego? Kto i dlaczego zabił Johna Lennona? Co tak naprawdę wydarzyło się w Roswell? Dlaczego wciąż na świecie jest tak wiele wojen? Myślę, że można znaleźć odpowiedzi na niektóre z tych pytań...
Okładka płyty przedstawia walczące ze sobą siły dobra i zła. Która z nich odniesie zwycięstwo?
Hm, sam chciałbym wiedzieć... Oczywiście, mam nadzieję, że zwycięży dobro, ale żyjemy na takim, a nie innym świecie i czasami mam wrażenie, że ciemna strona ma przewagę.
Od dłuższego czasu sam produkujesz własne płyty. To chyba nie najłatwiejsze zajęcie?
Generalnie rzecz biorąc masz rację, ale w przypadku Gamma Ray udało nam się osiągnąć taki stopień porozumienia wewnątrz zespołu, że zarówno komponowanie, jak i nagrywanie płyt przebiega całkowicie bezstresowo. Wszyscy muzycy zespołu nabrali już takiego doświadczenia w studyjnej pracy, że zawsze kiedy nagrywam partie gitar, któryś z nich przejmuje obowiązki producenta. Mogę wtedy całkowicie poświęcić się muzyce i po prostu grać.
Oprócz utworów, które znalazły się na europejskiej wersji płyty, zarejestrowaliście kompozycję zatytułowaną "Trouble" oraz "Angel Of Death" z repertuaru Thin Lizzy. Czy trafią one wyłącznie na japoński rynek?
Na razie tak, ale niedługo ukaże się również singel "Heaven Or Hell" zawierający naszą wersję "Angel Of Death". Płytka będzie do zdobycia tylko poprzez fan-klub i na koncertach. Nie wiem natomiast, czy uda nam się w jakikolwiek sposób wydać w Europie "Trouble". Problem z Japończykami polega na tym, że płyty u nich są okropnie drogie i jeśli nie dostaną dodatkowego utworu, wolą kupować albumy z importu.
Jakie to uczucie, być żywą legendą muzyki heavymetalowej?
Długo nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wielkim poważaniem cieszę się wśród fanów metalu. Kiedy jednak ludzie zaczęli mnie nazywać legendą albo bogiem metalu, czy najbardziej wpływowym metalowcem w Niemczech, zdałem sobie sprawę z tego, że skomponowana przeze mnie muzyka ma dla wielu ludzi ogromne znaczenie. A to największa nagroda, jaka może spotkać muzyka.
Czy młodzi, początkujący muzycy często proszą cię o radę?
Tak, bardzo często. Pierwsza rada - nigdy nie róbcie muzyki po to, by zyskać sławę, to bardzo zły początek. Muzykę trzeba grać z pasją, trzeba włożyć w nią całe serce i nie zastanawiać się, co z tego wyniknie. Sam nigdy nie chciałem zostać gwiazdą rocka, nigdy nie myślałem o sławie i pieniądzach. Druga rada - dobrze mieć idoli, których się naśladuje, ale nie koncentrujcie się na jednym wykonawcy i nie kopiujcie tego, co on już zrobił. Jeśli grasz na gitarze i uwielbiasz Malmsteena, dobrze podpatrz wszystkie jego sztuczki, naucz się ich, ale nie próbuj brzmieć tak samo. Spróbuj znaleźć własny styl, bo drugiego Malmsteena nikt nie potrzebuje.
Klasyczny heavy metal to muzyka o dość wyraźnych ograniczeniach stylistycznych. Nie jest chyba łatwo wymyślić coś nowego?
Masz całkowitą rację. Heavy metal ma swoje granice, bardzo wyraźne zresztą i raczej nie zanosi się na ich poszerzenie. Owszem, niektóre chwyty są dozwolone, nawet bardzo modne, jak na przykład nagrywanie z orkiestrą, ale więcej jest zakazów. Nie ma się co oszukiwać - wszystko w tej muzyce zostało już zagrane... Kiedy sobie to uświadomiłem, doszedłem do wniosku, że tak naprawdę liczy się tylko dobra piosenka. Liczy się to, by dać czadu i dobrze się przy tym bawić. Jeżeli grasz w zespole, nie powinieneś doszukiwać się w tym jakiegoś wyższego celu. Liczy się tylko dobry numer!
Jak myślisz, dlaczego właśnie Niemcy stały się światową stolicą heavy metalu? Czyżby ta muzyka była bliższa niemieckiej duszy niż jakiejkolwiek innej?
Nie, chyba nie o to chodzi. Myślę, że stało się tak dlatego, że kiedy na całym świecie metal przestał być modny i właściwie zniknął z powierzchni ziemi, w Niemczech zebrała się grupa zespołów, która powiedziała: Mamy to gdzieś! Gramy to, na co mamy ochotę! Większość z tych grup przetrwała najczarniejsze dni i siłą rzeczy dzisiaj, kiedy metal wrócił do łask, ich pozycja na scenie jest naprawdę mocna.
Dziękuję za rozmowę.