Reklama

"Popowy tygiel"


Amerykańska grupa Pussycat Dolls stała się jednym z objawień 2005 roku, głównie za sprawą przebojowego singla "Don't Cha" w którym szóstkę śpiewających i tańczących dziewczyn wsparł raper Busta Rhymes. Co ciekawe, formacja powstała ponad 10 lat wcześniej, w 1995 roku. Początki działalności "kociaków" to występy rewiowe w Los Angeles i Las Vegas, w charakterze zespołów towarzyszących gwiazdom podczas specjalnych występów. Wkrótce wiele modelek i aktorek chciało stać się Pussycat Doll na jedną noc. Z grupą występowały m.in. Christina Aguilera, Pamela Anderson, Kelly Osbourne, Pink, Britney Spears, Carmen Electra i Gwen Stefani. W 2003 roku Pussycat Dolls pojawiły się w filmie "Aniołki Charliego: Zawrotna szybkość", a wcześniej wielokrotnie gościły na ekranach telewizyjnych.

Reklama

Główną wokalistką grupy jest 27-letnia Nicole Scherzinger, w której żyłach płynie mieszanka krwi hawajskiej, filipińskiej i rosyjskiej. Wcześniej dała się poznać w grupie Eden's Crush (znanej z reality-show "Popstars" z 2001 roku), wystąpiła także w komedii "Papi i dziewczyny". Pozostałe dziewczyny również zaliczyły parę epizodów filmowych.

Pierwszy album Pussycat Dolls, zatytułowany "PCD", ukazał się we wrześniu 2005 roku. Za jego produkcję odpowiadali Will.I.Am z Black Eyed Peas i Timbaland. Na kolejne single trafiły utwory "Stickwitu" i "Sway", które szybko stały sie przebojami.

O sobie, swojej muzyce opowiadają: Nicole Scherzinger, Jessica Sutta, Melody Thornton, Carmit Bachar, Ashley Roberts i Kimberly Wyatt.

Co robiłyście przed powstaniem Pussycat Dolls i jak doszło do powstania grupy?

Nicole Scherzinger: Wcześniej nie miałyśmy życia (śmiech). Tak naprawdę to wszystkie działałyśmy w show-biznesie jako piosenkarki, tancerki albo aktorki - lub wszystko naraz. Pomysł na grupę powstał kilka lat temu w Hollywood, na Sunset Boulevard. Robiłyśmy przedstawienie dla różnych gwiazd, a naszym brakującym ogniwem okazała się Gwen Stefani. To dzięki niej dwa lata temu podpisałyśmy kontrakt z wytwórnią. A niedawno wydałyśmy naszą płytę "PCD", nad którą pracowałyśmy półtorej roku.

Czy między wami istnieje jakiś rodzaj chemii?

Jessica Sutta: Ja osobiście uważam, że tak. Nazywam to układanką - każda z nas ma inną osobowość i wzajemnie dopasowujemy się do siebie. To bardzo miłe z wami wszystkimi pracować. Myślę, że to wszystko bardzo dobrze działa.

Przy waszej debiutanckiej płycie pomagali wam uznani producenci, jak m.in. Will.I.Am, Timbaland i Rich Harrison. Jakie to było dla was doświadczenie?

Nicole: To było wspaniałe móc pracować z takimi tuzami, jak właśnie Timbaland czy Will.I.Am z Black Eyed Peas, siedzieć obok nich w studiu. Chciałybyśmy za to bardzo podziękować naszej wytwórni, która w nas bardzo wierzy. Tak samo jak ci producenci, którzy otworzyli dla nas drzwi, choć jesteśmy młodym zespołem.

Zadebiutowałyśmy na 5. miejscu na amerykańskiej liście przebojów, z czego jesteśmy bardzo dumne. Za to też chciałybyśmy ogromnie podziękować tym producentom, a także innym artystom, którzy z nami pracowali, jak Busta Rhymes w "Don't Cha".

W co włożyłyście najwięcej wysiłku przy nagrywaniu?

Nicole: Myślę, że w znalezienie odpowiedniego brzmienia dla Pussycat Dolls. Początki zespołu to przecież występy w kabarecie, a chciałyśmy, żeby to było świeże i modne brzmienie, które nadawałoby się do radia. Musiałyśmy sobie odpowiedzieć na pytania, co chcemy powiedzieć, komu i w jaki sposób.

I właśnie na to zeszło nam półtorej roku. Oczywiście w tym czasie bardzo ciężko pracowałyśmy.

Czy macie swój ulubiony utwór pochodzący z płyty "PCD"?

Melody Thornton: Moim zawsze jest i będzie "Bite The Dust".

Carmit Bachar: Mnie jest ciężko powiedzieć, bo lubię wszystkie! Ale chyba "Beep".

Ashley Roberts: Ja także lubię "Beep", ale zgadzam się z Melanie, że najlepszy jest "Bite The Dust".

Nicole: Z kolei dla mnie ulubionym jest "Feelin' Good", ale lubię także "I Don't Need A Man".

Jessica: Powiem krótko: "Hot Stuff"!

Kimberly Wyatt: A ja "Wait A Minute".

Pierwszym singlem był utwór "Don't Cha". Opowiedzcie o tej piosence?

Nicole: Jestem bardzo dumna z tego utworu. "PSD" to nasz pierwszy album i jeszcze wielu rzeczy się uczymy. Ale to za sprawą tego utworu jesteśmy w tym miejscu. To nasza katapulta.

Nakręciliśmy do niego bardzo fajny teledysk. Miałyśmy przy nim sporo zabawy razem z Busta Rhymesem.

Niektóre z was mają klasyczne wykształcenie muzyczne i taneczne. Czy to dodało jakiś nowy wymiar do waszego rodzaju popu?

Kimberly: Trenowałyśmy różne rodzaje tańca, dzięki czemu otwarłyśmy się także na różne rodzaje muzyki. W tańcu używa się swojego ciała jako instrumentu - można to robić w tańcu klasycznym, afrykańskim, hiphopowym czy balecie.

Jeśli chodzi o wasze pochodzenie, to macie różne korzenie. Czy to dodaje jakiegoś specjalnego smaku waszej muzyce i występom?

Nicole: Jesteśmy prawdziwym tyglem!

Melody: Według mnie dodaje. Jestem Afro-Amerykanką o korzeniach meksykańskich. Moja mama tańczyła flamenco, a babcia śpiewała w zespołach mariachi. Dzięki temu mogę dodać nowe elementy do zespołu.

Carmit: Moja mama ma korzenie duńsko-chińskie, a tata jest z Izraela.

Ashley: A ja mam szwedzko-irlandzko-angielskie korzenie, z malutką domieszką krwi amerykańskich Indian.

Nicole: Ja z kolei jestem mieszanką hawajsko-filipińsko-rosyjską!

Jessica: Jestem Irlandko-Rosjanką!

Kimberly: A ja Niemką z innymi dodatkami, ale jakimi, to sama nie wiem (śmiech).

Nicole: Na pewno wkrótce się dowiemy!

Jesteście pięknymi, seksownymi kobietami. Z jakimi reakcjami spotykacie się ze strony mężczyzn?

Nicole: Faceci są słodcy. Wprawdzie gdy jesteśmy w szóstkę, to czasami się nas boją. Mówią nawet o nas jak o gangu.

Dziękuję za rozmowę.

(opracowano na podstawie materiałów promocyjnych Universal Music Polska)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: timbaland | Nicole Scherzinger
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama