Reklama

"Jestem śpiewaczką folkową"


Suzanne Vega to jedna z najbardziej oryginalnych wokalistek na światowej scenie muzycznej. Jej pozornie proste, śpiewane ciepłym głosem ballady, mówią często o bardzo bolesnych problemach. Najlepszym tego przykładem jest największy przebój wokalistki, "Luka". Piosenka opowiada o przeżyciach chłopca maltretowanego przez swoich rodziców. Drugim wielkim hitem w karierze Vegi stał się utwór "Tom's Diner", w czym znaczący udział miał brytyjski duet DNA, który zremiskował oryginalne nagranie i wydał go na singlu. W grudniu 2001 roku artystka zagrała świąteczny, akustyczny koncert w Pałacu Prezydenckim w Warszawie, gdzie została zaproszona przez fundację Jolanty Kwaśniewskiej. 21 czerwca 2003 roku Suzanne Vega ponownie pojawia się w Polsce, tym razem z pełnym zespołem. Koncert zorganizowano w ramach promocji kompilacji "Retrospective", zawierającej największe przeboje wokalistki.

Reklama

Suzanne Vega w rozmowie z Krzysztofem Czają opowiedziała m.in. o doświadczeniach wyniesionych z dotychczasowej kariery, planach na przyszłość, obecnym życiu w Nowym Jorku i nowym programie radiowym, w którym pełni rolę gospodarza.


Twój nowy album, zatytułowany "Retrospective", podsumowuje twoją dotychczasową karierę, która trwa już prawie 20 lat. Czego się nauczyłaś przez ten czas?

Myślę, że dzięki sukcesowi piosenek, które piszę, takich jak na przykład "Luka", dowiedziałam się, że w gruncie rzeczy ludzie na całym świecie są tacy sami. Wszędzie na przykład zmagają się z problemem przemocy. To było dla mnie dość zaskakujące odkrycie. Kiedy pisałam utwór "Luka", przypuszczałam, że niewielu ludzi zrozumie, o co w nim chodzi. A okazało się, że był to mój największy przebój. Dzięki temu zyskałam sposobność komunikowania się z ludźmi z dużo większym stopniu, niż mogłam to sobie wyobrazić.

A skąd dowiedziałaś się, że tak wielu ludzi ma podobne doświadczenia do chłopca, o którym mowa w tej piosence?

Bo dostałam mnóstwo listów od fanów. Zresztą oni wciąż do mnie piszą. Poza tym sam fakt, że był to tak duży przebój, że został tak powszechnie zaakceptowany, że ludzie chcą go słuchać, uświadomił mi, że mówi o bardziej uniwersalnym problemie, niż mi się wydawało.

Czy fakt, że wydałaś płytę z zestawem największych przebojów, oznacza, że masz zamiar pójść teraz w jakimś innym kierunku?

W pewien sposób tak. Właśnie kończy mi się kontrakt z wytwórnią płytową A&M Records. To ona zdecydowała, że nie będzie przedłużać ze mną umowy, więc będę musiała znaleźć jakiś nowy sposób wydawania moich płyt w przyszłości. W tej chwili głównie na tym polegają zmiany.

A czy coś się zmieni pod względem muzycznym?

Nie sądzę. Każdy mój album był trochę inny od poprzedniego. Mam więc nadzieję, że moje przyszłe piosenki również będą się różnić od tego, co nagrałam do tej pory.

A gdybyś właśnie teraz miała nagrać swoją kolejną płytę, jaka by ona była?

Myślę, że wiele z piosenek, które by się tam znalazły, byłoby takimi małymi portretami ludzi mieszkających w Nowym Jorku. Muzycznie mogłoby to być połączenie gitarowego grania z rytmami techno.

Czy masz już gotowe jakieś piosenki na przyszły album?

Mam kilka, ale nie są one jeszcze skończone.

Twoje największe przeboje, takie jak "Luka" czy "Tom's Diner", nie są zapewne twoimi ulubionymi utworami z całej dyskografii. Które piosenki ty sama wymieniłabyś jako najlepsze w twojej karierze?

Myślę, że "Caramel" to naprawdę dobra piosenka. Poza tym wymieniłabym "Gypsy" i "The Queen And The Soldier".

Lubisz je za teksty, czy raczej za muzykę?

Za to i za to. "Caramel" jest szczególnie piękne pod względem muzycznym. Jednocześnie pod względcm aranżacji jest to jedna z najlepszych piosenek, jakie kiedykolwiek nagrałam. Dodałabym jeszcze "Blood Makes Noise".

Czytałem, że jednym z twoich ulubionych artystów jest Leonard Cohen. Czy to prawda?

Tak.

Czy kiedykolwiek, słuchając jego wielkiego przeboju "Suzanne", wyobrażałaś sobie, że ta piosenka jest o tobie?

Jestem pewna, że nie jest o mnie, bo on ją napisał, kiedy miałam jakieś dziewięć lat. Nie mam więc tego typu złudzeń. (śmiech) Ale pewnie, kiedy byłam nastolatką, zdarzało mi się w jakichś romantycznych uniesieniach wyobrażać sobie, że to ja.

Dwa lata temu w wywiadzie powiedziałaś, że twoja kilkuletnia córeczka zaczyna cię pytać o znaczenie słów twoich poszczególnych piosenek. Czy jej pytania stają się coraz trudniejsze, w miarę jak przybywa jej lat?

Tak, niektóre bywają dość trudne i bardzo osobiste. Kiedyś spytała mnie: "Jeśli rozlatujesz się na kawałki, czy oznacza to, że jesteś zniszczona?". Pomyślałam chwilę i odpowiedziałam: "Nie, być może wtedy, kiedy pisałam tę piosenkę, tak właśnie się czułam". W jej oczach pojawiły się wówczas łzy. Tak więc ona naprawdę uważnie słucha moich tekstów i zastanawia się, co one oznaczają.

Często miewasz problemy z odpowiadaniem na jej pytania?

Nie, zazwyczaj potrafię znaleźć odpowiedź. Choć czasami się to zdarza. Tak jak wszyscy, ona również chciała wiedzieć, dlaczego królowa zabiła żołnierza [w piosence "The Queen And The Soldier" - przyp.red.]. Miała swoje własne zdanie na ten temat. Zwykle jednak udaje mi się znaleźć odpowiedzi na jej pytania.

Ciągle mieszkasz w Nowym Jorku, prawda?

Tak.

Jak się czujesz jako obywatelka tego miasta prawie dwa lata po 11 września? Czy w pełni wyleczyłaś już psychiczne rany wywołane tamtą tragedią?

Nie, nie sądzę. Pozornie życie toczy się tutaj jak gdyby nigdy nic - wychowujemy dzieci, posyłamy je do szkół, dzieci moich przyjaciół chodziły kiedyś do szkoły, znajdującej się w tamtych okolicach... Z drugiej jednak strony, życie tutaj nigdy nie będzie już takie samo. Wielu ludzi straciło tam kogoś z rodziny - brata lub wujka... Nie sądzę, aby ktokolwiek był w stanie zapomnieć to, co widzieliśmy i słyszeliśmy tamtego dnia. Mocno wpłynęło to również na życie mojej rodziny. Ciągle mnie to prześladuje i myślę, że znajduje to odzwierciedlenie w tekstach, które piszę.

Czy wciąż w nowojorczykach pozostał strach, że coś takiego może się wydarzyć w przyszłości?

Z pewnością tak. Czasami wybucha panika, kiedy ktoś powie, że rozpylono zarazki wąglika w metrze albo gdy nisko przelatuje samolot. Za każdym razem, gdy przechodzimy obok tamtego miejsca, przypomina nam ono, że coś straciliśmy. Nie sądzę, abyśmy byli w stanie kiedykolwiek w pełni wrócić do tego, co było kiedyś.

Porozmawiajmy teraz o czymś bardziej optymistycznym. Zaangażowałaś się ostatnio w interesujący projekt o nazwie "American Mavericks". Mogłabyś opowiedzieć coś więcej na ten temat?

Tak. To bardzo interesujący program radiowy, o którego prowadzenie poproszono mnie. Traktuje o klasycznych amerykańskich kompozytorach, począwszy od końca XVII wieku, aż do czasów współczesnych, takich ludzi jak Phillip Glass czy Laurie Anderson. Cały program trwa 13 godzin, można odwiedzić jego stronę internetową i posłuchać poszczególnych odcinków, muzyki kompozytorów, o których jest mowa. Najciekawsze w tym programie jest połączenie wyrafinowanej muzyki klasycznej z muzyką pop. Niektórzy z tych ludzi przekraczają tego typu granice, tworzą alternatywny nurt w muzyce klasycznej. To bardzo ekscytujące, z przyjemnością wzięłam w tym udział.

Czy powstaną dalsze odcinki tej serii?

W tym momencie jest 13 części. Mam nadzieję, że program odniesie sukces i będzie produkowana kolejna edycja. Na razie producenci skupiają się na dystrybucji tego, co już powstało.

Myślisz, że będzie można tego posłuchać również w Europie? Czy tego typu audycja byłaby interesująca również dla Europejczyków?

Tak, z pewnością. Każdy może wejść na stronę internetową i tego posłuchać. Tak naprawdę niektórzy bohaterowie tego programu urodzili się w Europie i dopiero później przeprowadzili się do Stanów i tutaj zaczęli tworzyć. Tak więc myślę, że jest tu pewien związek. Ten program jest bardzo zabawny, rozrywkowy, zrobiono go z "popową" wrażliwością. To nie tylko lekcja historii, ale również rozrywka.

A co do samego słowa "maverick" [indywidualista - przyp. red] - czy mogłabyś powiedzieć, że określa ono twoją osobowość?

Tak, mam takie wrażenie. W głębi serca czuję się śpiewaczką folkową. Sposób, w jaki piszę piosenki różni się od powszechnie przyjętego. Myślę, że zawsze taka byłam.

Niedługo zagrasz koncert w Polsce. Już kiedyś grałaś w naszym kraju i był to szczególny występ. Pamiętasz go?

O tak, to było w pałacu.

I to na dodatek prezydenckim. Jakie to było uczucie?

Czułam się bardzo zaszczycona spotkaniem z waszą Pierwszą Damą. Ona ma niezwykle ujmującą i interesującą osobowość. Byłam bardzo dumna, że zostałam tam zaproszona.

Czy będąc wówczas w Polsce, poznałaś więcej ludzi?

Przy tej okazji nie. To była bardzo specyficzna wizyta. Pamiętam, że pojechaliśmy jeszcze do szpitala, aby spotkać się z chorymi dziećmi. Ale to nie była długa wizyta, podczas której mogłabym poznać wielu ludzi.

Wówczas śpiewałaś wyłącznie z akompaniamentem gitary akustycznej. Tym razem będzie chyba inaczej?

Tak, przyjeżdżam z pełnym zespołem.

Z ilu osób się on składa?

Ja gram na gitarze, oprócz tego mam basistę, perkusistę i jeszcze jednego gitarzystę.

Spodziewasz się czegoś szczególnego po nadchodzącym koncercie w Polsce, czy po prostu traktujesz go jako kolejny, normalny występ?

Żaden występ nie jest "normalny", nigdy nie jest "jak zwykle". Spodziewam się, że część ludzi przyjdzie z ciekawości, aby sprawdzić, co u mnie słychać. Czekam na ten koncert z niecierpliwością.

Czy to prawda, że Polacy są inaczej traktowani w Stanach Zjednoczonych, odkąd zdecydowanie poparliśmy Amerykanów w wojnie w Iraku?

Nie zauważyłam żadnej różnicy, jeśli chodzi o Polaków. Z pewną nieufnością traktowani są ludzie o bliskowschodnim pochodzeniu. Zdarzały się nawet zabójstwa ludzi, o których sądzono, że są Irakijczykami, po czym okazywało się, że byli z Indii lub jakiegoś innego kraju. Nie słyszałam natomiast, aby w jakiś szczególny sposób traktowano Polaków.

Jakiej muzyki słuchasz ostatnio?

Dużo słucham The Strokes. Zakochałam się w ich płycie. Kupiłam niedawno dużo płyt, między innymi nową Madonnę, ale nie miałam czasu, aby ich posłuchać. Ostatnio wyłącznie gram koncerty, śpię i udzielam wywiadów. Nie mam czasu na nic innego.

Podoba ci się muzyka taka, jaką grają The Strokes? To trochę ostrzejsze od tego, co sama tworzysz...

Uwielbiam ją. Zawsze wprawia mnie w dobry nastrój. Myślę, że w tej muzyce świetnie słychać ducha Nowego Jorku.

Czy myślisz, że tego ducha można znaleźć również w twoich piosenkach?

Mam taką nadzieję, a przynajmniej staram się, aby tak było. Może w końcu mi się to uda - być może już przy okazji kolejnej płyty...

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Polsce.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: ballady | piosenka | przebój | pytania | piosenki | luka | koncert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy