Wypadek perkusisty Perfectu

50-letni Piotr Szkudelski, perkusista zespołu Perfect, i jego żona Inez, w niedzielę, 21 sierpnia, mieli wypadek motocyklowy. - Nic mi się nie stało, jestem tylko lekko poturbowany, niestety Inez musiała zostać przewieziona do szpitala, w poniedziałek miała operację kolana - powiedział muzyk w rozmowie z INTERIA.PL.

Piotr Szkudelski (Perfect)
Piotr Szkudelski (Perfect)INTERIA.PL

Perfect przejeżdżał z Gdańska do Kętrzyna, gdzie występował w ramach Koncertowego Lata. Do wypadku doszło kilkanaście kilometrów za Olsztynem. Piotr Szkudelski z żoną jechali motocyklem Honda.

- Przyznaję, że się śpieszyłem, bo późno wyjechaliśmy, a trzeba było zdążyć na wieczorny koncert. 10-15 kilometrów za Olsztynem trafiliśmy na kolumnę samochodów jadących 2 km/h, więc zacząłem je wyprzedzać. Z naprzeciwka nic nie jechało - opowiada nam Szkudelski.

- W pewnym momencie zaczął wyprzedzać samochód jadący przede mną. Zajechał mi drogę, a zaraz potem się schował, a ja przed sobą zobaczyłem samochód skręcający w lewo. Zacząłem hamować, ale w momencie, kiedy wiedziałem, że to niewiele da, położyłem maszynę na boku. Dzięki temu uniknąłem zderzenia - wspomina dramatyczne chwile perkusista Perfectu.

Niestety, nie odbyło się to bezboleśnie. Jazdę ciałem po asfalcie Piotr przypłacił poranionym brzuchem i klatką piersiową oraz szwami na kolanie. Inez przeszła operację kolana - ma uszkodzoną łękotkę i nadwyrężone ścięgna. Musi pozostać w szpitalu.

- Nic mi się nie stało, bo jestem ze stali - perkusista żartował w poniedziałek rano, 22 sierpnia, w rozmowie z INTERIA.PL.

Ale dzień wcześniej nie było nastroju do śmiechu.

- Mogliśmy tam zginąć - powiedział nam tuż po koncercie.

Motocykl, którym jechał razem z żoną, po wypadku nadaje się tylko do kasacji.

INTERIA.PL

Wypadek pokazał, jak wielka przyjaźń łączy członków zespołu. Wszystkie emocje, które nagromadziły się w muzykach po tym zdarzeniu, zostały rozładowane podczas niesamowitego popisu instrumentalnego. Szkudelski, gitarzyści Dariusz Kozakiewicz i Jacek Krzaklewski, basista Piotr Urbanek i Grzegorz Markowski na tamburynie zagrali tylko dla siebie - choć przed sceną zgromadzonych było kilka tysięcy ludzi - świadków tej niezwykle ważnej chwili.

Resztki ogromu tych emocji Piotr Szkudelski zaangażował w dynamiczną solówkę - warto było tam być, aby móc jej wysłuchać.

Piotr traktuje wypadek jako wielką przestrogę. Obiecał nam, że będzie na siebie uważał.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas