TVP odpowiada ws. tęczowej flagi w "Pytaniu na śniadanie". "Zaprogramowany happening"
"Redakcja 'Pytania na śniadanie' ma prawo do kształtowania wizerunku audycji, która stara się nie obrażać niczyich uczuć" - można przeczytać w oświadczeniu TVP. To odpowiedź na aferę, która wybuchła po występie Karin Ann.
14 lipca wokalistka została zaproszona do TVP jako muzyczny gość "Pytania na Śniadanie". 14 lipca to również Międzynarodowy Dzień Widoczności Osób Niebinarnych. Karin Ann w trakcie swojego występu zdecydowała się wyrazić swoją solidarność ze społecznością LGBT+ w Polsce.
"Piosenkę dedykuję całej społeczności LGBTQ w Polsce, bo wiecie, jak to wszystko wygląda. Zasługujecie na miłość, zasługujecie na to, aby czuć się bezpiecznie. Jestem z Wami, stoję tu z Wami i kocham Was" - powiedziała ze sceny.
"To jest właśnie pokolenie Z. To pokolenie robi to, co czuje i nawet kiedy z kimś się umówi na pewne zasady, to nie dotrzymuje obietnicy. Jeżeli czyjeś przekonania są wbrew ich sercu, wbrew ich ideałom, to oni i tak pójdą pod prąd i zrobią swoje" - stwierdziła w rozmowie z Onetem menedżerka Karin Ann, Anna Opończewska.
Występ zaczął rozchodzić się po sieci. Część widzów i internautów pogratulowało artystce odwagi oraz przyznali, że chyba nikt nie spodziewał się tego, co zrobiła Karin Ann.
Konsekwencje za występ wokalistki poniósł wydawca programu, Radosław Bielawski, któremu szefowie mieli zarzucić, że "nie zareagował odpowiednio" podczas występu.
"Przekaz, który staram się szerzyć podczas całej trasy koncertowej, dotyczy poszanowania równości i praw człowieka. Jedyne co zrobiłam podczas występu w programie, to skorzystałam z mojego prawa do wolności słowa, aby spróbować pomóc mniejszości tutaj w Polsce. Nie było moją intencją pozbawiać pracy kogokolwiek i jest mi przykro, że taka sytuacja miała miejsce. Mam szczerą nadzieję, że inne stacje promujące wolność słowa wkrótce zaoferują panu Radosławowi pracę. Uważam, że to nie jest w porządku zwalniać z pracy kogoś tylko dlatego, że skorzystałam z mojego fundamentalnego prawa do wolności słowa" - przekazała w oświadczeniu dla Onetu Karin Ann.
Do sprawy odniosło się również TVP. "'Pytanie na śniadanie' jest programem o charakterze poradnikowo-lifestylowym, który z założenia wolny jest od tematów światopoglądowych i kontrowersyjnych symboli. Siłą tego formatu jest apolityczność i szacunek dla wrażliwości różnych grup Widzów" - przekazała portalowi Gazeta.pl Telewizja Polska.
Swój występ pani Karin Ann wykorzystała jako okazję do własnej kampanii, sprawiając dyskomfort niemałej części widzów 'Pytania na śniadanie' i wciągając jednocześnie program do sporu ideologicznego, w którym nie ma on zamiaru uczestniczyć" - dodało Centrum Informacji TVP.
Telewizja zaznaczyła również, że "decyzję wydawcy tego odcinka, pana Radosława Bielawskiego, by prezentującą tęczową flagę i wygłaszającą manifest LGBT artystkę pokazywać jeszcze przez kolejne 45 sekund po zakończeniu programu i wyemitowaniu napisów końcowych, trudno uznać za realizację założeń programowych oraz dowód profesjonalizmu", a "raczej za zaprogramowany happening doświadczonego wydawcy".
"Redakcja 'Pytania na śniadanie' ma prawo do kształtowania wizerunku audycji, która stara się nie obrażać niczyich uczuć. Nieopublikowanie występu pani Karin Ann na stronie internetowej programu jest logiczną konsekwencją szacunku dla naszych Widzów" - można przeczytać.
Kim jest Karin Ann?
Karin Ann to wschodząca słowacka gwiazda pop, która występuje obecnie jako support sanah na trasie #NoSory Tour.
Wokalistka niedawno wydała EP-kę pt. "Lonely Together". W swojej twórczości Karin Ann porusza trudne tematy takie jak: zdrowie psychiczne oraz dążenie do równości na każdej płaszczyźnie. "Jest mi tam ciężko być sobą. Ale zawsze znajduję pocieszenie w muzyce" - tłumaczy artystka, która przyznaje, że życie w konserwatywnej Słowacji nie jest łatwe.