Reklama

Starzy wyjadacze w nowych czasach

Bob Dylan, Mick Jagger, Billy Joel, Elton John i Paul McCartney - wielkie gwiazdy z przeszłości, mające na koncie miliony sprzedanych płyt i miliony zarobionych dolarów. Wciąż jednak im mało i z uporem godnym podziwu nagrywają nowe albumy. Amerykański magazyn "Rolling Stone" wziął pod lupę tych pięciu dżentelmenów i sprawdził, jak radzą sobie na rynku zdominowanym przez Britney Spears, Linkin Park i Eminema.

Na zainteresowanie nie narzeka Bob Dylan. Nigdy nie był sezonową supergwiazdą, odwieczny i niezmienny jak skała, ma od dziesięcioleci wystarczająco wielu wiernych fanów, by od 11 września 2001 do połowy stycznia br. sprzedać 562 tysiące sztuk albumu "Love And Theft". Na pobicie rekordów z 1975 i 1976 roku (płyty "Blood On Tracks" i "Desire" zdobyły podwójną platynę) nie ma co liczyć, ale gorzej też nie będzie.

Niektórzy angielscy dowcipnisie twierdzą, że w towarzystwie nie wypada puszczać bąków, przyznawać się do poglądów pronazistowskich i chwalić solowych płyt Micka Jaggera. W Stanach Zjednoczonych wokalista The Rolling Stones radzi sobie jednak znacznie lepiej niż w ojczyźnie, o czym świadczy fakt, że płyta "Goddess In The Doorway" znalazła od dnia premiery (20 listopada 2001) ponad ćwierć miliona nabywców.

Reklama

Liczba, która w przypadku Jaggera oznacza umiarkowany sukces, Paula McCartney'a z pewnością nie satysfakcjonuje. 283 tysiące egzemplarzy "Driving Rain" sprzedanych od 13 listopada 2001 roku to niewiele, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę fakt, że premierę płyty wspierała łzawa kompozycja "Freedom", poświęcona ofiarom wrześniowych zamachów terrorystycznych.

Lepiej niż sir Paul radzi sobie Elton John, który jak twierdzą fachowcy, wreszcie nagrał dobrą płytę. Pewnie dlatego od 2 października 2001 udało mu się sprzedać już ponad 420 tysięcy sztuk "Songs From The West Coast". To i tak stanowczo za mało, by podjąć walkę z wykonawcami z pierwszych miejsc list amerykańskich przebojów, nie mówiąc już o biciu własnego rekordu - płyta "Goodbye Yellow Brick Road" z 1973 roku zyskała miano siedmiokroć platynowej!

Najcieniej przędzie jednak autor największego niegdyś sukcesu. Billy Joel, ten sam Billy Joel, który w 1977 roku z płytą "The Stranger" zdobył dziewięciokrotną platynę, znalazł tylko 135 tysięcy chętnych do nabycia albumu "Fantasies And Delusions", wydanego w tym samym dniu, co najnowsze dzieło Eltona Johna. Nie bez wpływu na tak marne wyniki jest zapewne fakt, że Billy na płycie nie śpiewa, ani nie gra. "Fantasies And Delusions" to album z muzyką klasyczną skomponowaną przez Joela.

Dane przytoczone powyżej dotyczą wyników sprzedaży wyłącznie na rynku amerykańskim.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy