Roman Kostrzewski nie żyje. Zmarł 35 lat po pamiętnych koncertach z grupą Metallica

Wśród wielu wspomnień po śmierci Romana Kostrzewskiego pojawiają się pamiętne występy grupy Kat przed zespołem Metallica, do których doszło dokładnie 35 lat temu.

Kat w 1985 r. w Jarocinie - z prawej Roman Kostrzewski
Kat w 1985 r. w Jarocinie - z prawej Roman KostrzewskiWitold KulińskiAgencja FORUM

Roman Kostrzewski był wokalistą, autorem tekstów i kompozytorem. Karierę muzyczną rozpoczął po dołączeniu do grupy Kat (posłuchaj!), z którą zrewolucjonizował polską scenę metalową, wprowadzając w gąszcz dźwięków ostrych jak topór okultystyczne treści. Nazywany pierwszym diabłem RP, wraz z Katem koncertował u boku Metalliki i Iron Maiden. Po rozłamie w Kacie kontynuował działalność pod szyldem Kat & Roman Kostrzewski. Nagrywał także solo, czego efektem były płyta "Woda" (2007) oraz słuchowiska "Biblia satanistyczna" (1995) i "Listy z Ziemi" (1999).

Kat był zaliczany do tzw. Wielkiej Trójcy Polskiego Metalu razem z grupami Turbo (posłuchaj!) i TSA (posłuchaj!).

Kostrzewski od 2019 r. zmagał się z chorobą nowotworową. Zmarł w hospicjum 10 lutego na kilka dni przed swoimi 62. urodzinami.

Tego dnia minęło dokładnie 35 lat od pierwszego z dwóch koncertów, które Kat zagrał w Spodku w Katowicach przez zespołem Metallica. Występy z 1987 r. zostały udokumentowane płytą "38 Minutes of Life" (pierwsze wydanie nosiło błędny tytuł "38 Minuts of Life").

Te dwa koncerty przeszły do historii, a pierwszej wizycie Metalliki w naszym kraju poświęcone jest specjalne wydawnictwo "Metallica Poland 1987. Behind the Iron Curtain". Autorem książki jest Mateusz Żyła - dziennikarz muzyczny i autor wywiadu rzeki z Romanem Kostrzewskim ("Głos z ciemności" z 2016 r.).

Roman Kostrzewski (1960-2022)

Nie żyje Roman Kostrzewski, wieloletni wokalista i lider zespołu Kat. Miał 61 lat.

Historia zespołu Kat, który tworzył, sięga 1981 roku. Zaledwie 3 lata później, w 1984 roku podczas festiwalu w Jarocinie, grupa otrzymała od publiczności najwyższe yróżnienie. Koncertowanie z Hanoi Rocks dodało Katowi popularności, a rok później ukazał się ich pierwszy album - "666", a także anglojęzyczna wersja "Metal and Hell".Karol MakuratReporter
Muzyk miał 61 lat.Karol MakuratReporter
Od kilku lat muzyk zmagał się z problemami zdrowotnymi, a w ostatnim czasie z chorobą nowotworową. Karol MakuratReporter
Po raz pierwszy o problemach zdrowotnych muzyka dowiedzieliśmy się w 2019 roku, gdy był zmuszony z ich powodu odwołać zaplanowane koncerty zespołu Kat & Roman Kostrzewski.Tomasz JodlowskiReporter
"Z wielkim smutkiem i pogruchotanymi sercami informujemy, że dziś odszedł od nas Romek. Zasnął spokojnie, otoczony dobrą opieką i bliskimi. Już go nie boli. Do zobaczenia w Piekle Przyjacielu!" - poinformował zespół muzyka 10 lutego.Lukasz Dziekan/REPORTERReporter
Roman Kostrzewski to jeden z najważniejszych przedstawicieli polskiego metalu. Wokalista na początku lat 80. stanął na czele legendarnej już grupy Kat, która obok zespołów Turbo i TSA jest wymieniana jako "Wielka Trójca Polskiego Metalu".Adrian Slazok/Reporter
Kostrzewski zyskał poważanie na polskiej scenie i prędko stał się jednym z najbardziej rozpoznawanych wokalistów polskiego metalu. W swoich tekstach zespół poruszał kontrowersyjną tematykę - bunt przeciw Bogu, magię i okultyzm. Charakterystycznym elementem ich twórczości był oczywiście głos wokalisty. Andrzej WasilkiewiczReporter

Poniżej możecie znaleźć fragment wspomnień Kostrzewskiego z tych koncertów.

- Ten wspólny występ był po trosze dziełem przypadku. Metallica grała wtedy światową trasę z Metal Church. Na dwa miesiące przed koncertem ktoś z Metal Church uległ wypadkowi. Od tego momentu Metallice zaczęły towarzyszyć różne zespoły. W Polsce padło na Kata. Fajna przygoda.

Pamiętam, że [James] Hetfield wpadł do naszej kanciapy i zaserwowaliśmy mu wódeczkę. Uniósł się ambicją i pochłonął prawie pół butelki. Szybko wyjaśniliśmy, że w Polsce pije się sporo, ale niekoniecznie w taki sposób (śmiech).

Koncert wypadł świetnie, choć zagraliśmy praktycznie z marszu. Techniczny Metalliki próbował nas pocieszać: "Nie martwcie się! Jak graliśmy z Ozzym, to przez całą trasę mieliśmy tylko minutę próby". Rozumieliśmy sprawę. Co ciekawe, Metallica miała mały problem, bo przywiozła za mało sprzętu. Wcześniej grali w halach dla maksymalnie pięciu tysięcy ludzi - a tu pełny Spodek... Metallica była wtedy bardzo zaskoczona ogromem zapotrzebowania na tę muzykę.

Podobno po koncercie Kata Hetfield stwierdził, że utwór "Porwany obłędem" jest za szybki.

- Owszem. Rozmawiałem z Hetfieldem i przyznał, że zwrócił uwagę na trzy kwestie. Po pierwsze: faktycznie uważał, że gramy trochę za szybko. Po drugie: uderzyło go to charakterystyczne szeleszczenie języka polskiego. I po trzecie: stwierdził, że więcej oczekiwał melodyki. Faktycznie, Kat w tamtym okresie był bliższy grania thrashowo-blackmetalowego - weźmy choćby "Mordercę" - mało tu wątków melodycznych. Koncerty z Metallicą pokazały jednak, że różnica pomiędzy polską kulturą grania a wykonawstwem zachodnim aż taka duża nie jest. I Metallica to zapamiętała.

Skąd wiesz?

- Miałem koleżankę z Nowego Jorku - Polkę, która wyjechała do Stanów w wieku siedmiu lat i do kraju przyjeżdżała w wakacje. Kochała muzykę metalową. Często zapraszaliśmy ją na jakieś party. Gdy kilka miesięcy po występie z nami Metallica grała w Nowym Jorku, dziewczyna poszła na ten koncert i stanęła przed sceną z transparentem, na którym widniało logo Kata i napis: "Do you remember?". Technika Metalliki wyłowiła ją i zaprosiła na zaplecze. Zapytali o nas, padło kilka miłych słów. Była szansa, żeby znów wspólnie zagrać, ale przeszkodziły okoliczności poboczne.

"Afera" z koszulkami?

- Przyszedł do nas Andrzej Marzec z pretensjami: "Czy wyście powariowali?". Rozłożyliśmy ręce, bo nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Otóż menadżer Metalliki poskarżył się, że co chwilę któryś z nas przychodzi, prosząc o koszulki. My w szoku. Nikt z nas tego nie robił, nie mieliśmy żadnych gadżetów. Co się okazało? Akredytowani dziennikarze podawali się za członków Kata i prosili o T-shirty. Niepisany zwyczaj głosił, że dziennikarzom nie daje się prezentów, więc musieli kombinować. Doszło do tego, że Kaciory wzięły czterdzieści koszulek. Kuriozalna, niewygodna sytuacja. W końcu wyjaśniliśmy sprawę, aczkolwiek niemiłe wrażenie pozostało.

Ale chyba mi nie powiesz, że to przez koszulki nie koncertowaliście już z Metallicą?

O wiele ważniejsza była inna sprawa: otóż nie mieliśmy uregulowanego stosunku do służby wojskowej. Sporo w tej kwestii kombinowaliśmy... Ja przychodziłem na komisję z diabłem wymalowanym na skórzanej kurtce, grałem naćpanego, i udawało mi się uciec od munduru. Przeboje miał Piotrek Luczyk - wzięli go na trzy miesiące. W rozpaczy postanowił wyreżyserować próbę samobójczą. Na oczach pielęgniarki wziął skalpel, naciągnął skórę i po niej przejechał. Krew tryskała, ale przynajmniej osiągnął cel. Po prostu nie chcieli go już widzieć w wojsku. Irek też bardzo długo męczył się z Wojskową Komendą Uzupełnień... A więc w 1987 roku nie byliśmy gotowi do wyjazdu, a naprawdę była szansa, bo - jak wcześniej wspomniałem - Metal Church był schorowany. Zostaliśmy w kraju i przygotowywaliśmy się do nagrania nowej płyty.

Co wiesz o polskim metalu - sprawdź się:

Sprawdź swoją wiedzę na temat historii polskiej muzyki metalowej

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas