Rodzinna tragedia Ireny Santor. "On nie ma swojego grobu"
Irena Santor ujawniła dramatyczną historię związaną ze swoją rodziną. Opowiedziała o Jasiu Santorze, który zginął w Powstaniu Warszawskim.
Irena Santor jest po zabiegu usunięcia kamieni nerkowych. Chwilę po wyjściu ze szpitala zdecydowała się przeprowadzić do Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie - oazy dla artystów, potrzebujących odpoczynku i opieki po latach działalności.
"Wracam tu do zdrowia po operacji, którą przeszłam. Jest tu piękny ogród, po którym spaceruję z koleżankami. Bierzemy kijki w garść i chodzimy. Dom artysty w Skolimowie to cudowne miejsce godne polecenia" - relacjonowała dla "Super Expressu".
Okazuje się, że Santor znów jest w dobrej formie i nie używa już laski do poruszania się.
Irena Santor ujawnia dramatyczną historię
Przy okazji 80. rocznicy Powstania Warszawskiego Irena Santor zdradziła, że dowiedziała się o jego wybuchu dopiero po ślubie ze Stanisławem Santorem. Wynikało to z faktu, że w jej rodzinnym mieście nikt nie mówił o powstaniu.
Zobacz również:
"Ja o Powstaniu Warszawskim dowiedziałam się wszystkiego dopiero w czasie mojego małżeństwa. W rodzinnym Solcu Kujawskim pod Bydgoszczą nikt nie mówił, nikt nie wiedział o powstaniu" - wyjawiła w wywiadzie z Faktem.
Wspomniała także o tragicznym wydarzeniu dla swojej rodziny, bowiem Jaś Santor, brat męża artystki, zginął podczas Powstania Warszawskiego. Jego miejsce spoczynku jest upamiętnione na grobie w kwaterze powstańców na Woli.
"Jaś Santor miał tylko 12 lat, zginął na wysadzonym przez Niemców czołgu u zbiegu ulic Długiej i Podwala. Jaś wspólnie z kolegami wskoczył na zdobyty przez powstańców czołg. I w tym momencie doszło do wybuchu [...] Jaśko nie ma swojego grobu, ma tylko napis na grobie w kwaterze powstańców na Woli" - ujawniła.