Riverside: Mroczny i męski

Grupa Riverside pracuje obecnie nad siódmym albumem studyjnym, który będzie pierwszy materiałem nagranym po śmierci gitarzysty Piotra Grudzińskiego.

Mariusz Duda i Maciej Meller w koncertowym wcieleniu Riverside
Mariusz Duda i Maciej Meller w koncertowym wcieleniu RiversideMarcin KamińskiEast News

Riverside po niespodziewanej, przedwczesnej śmierci gitarzysty Piotra Grudzińskiego w lutym 2016 roku powrócił na scenę na dwa wyprzedane koncerty w stołecznej Progresji niemal dokładnie rok później. Do składu dołączył wówczas Maciej Meller, przez lata gitarzysta grupy Quidam.

- Maciej nie jest niestety czwartym członkiem Riverside w wersji pozakoncertowej. Ogłaszaliśmy, ze jesteśmy trio i tym trio jeszcze zostajemy. I jako trio będziemy nagrywali najnowszy album. Co wydarzy się później - czas pokaże - mówił Interii Mariusz Duda (wokal, bas).

W październiku 2016 r. grupa wydała dwupłytowy, instrumentalny album "Eye of the Soundscape", będący kompilacją utworów z lat 2007-2015 oraz nowych, nagranych na początku 2016 roku.

Teraz zbliża się premiera nowej płyty studyjnej, następcy "Love, Fear and the Time Machine" z września 2015 r.

"Riverside jest zespołem w którym łączymy kilka światów, kilka miejsc, w których panują różne podziały i w których mamy ustalone pewne schematy. Dzięki temu nasz zespół wciąż działa i jak się okazało jest w stanie przetrwać nawet najgorsze trzęsienie ziemi. Na koncerty znaleźliśmy sobie bratnią duszę w postaci Macieja Mellera i dzięki niemu na scenie wciąż możemy być kwartetem i brzmieć jak Riverside. W studiu chcemy być jednak konsekwentni i najnowszy album powstaje przede wszystkim w składzie trzyosobowym. Maciej wystąpi gościnnie w kilku utworach, ale będzie jedynym gościnnym gitarzystą na tej płycie, co nie znaczy, że jedynym gościem" - czytamy na facebookowym profilu zespołu.

"Co na tę chwilę możemy powiedzieć o nowym albumie? Tylko tyle, że takiego ładunku emocjonalnego jaki się na nim znajdzie nie było jeszcze na naszych płytach nigdy. Nagrywamy nasz najbardziej dojrzały i emocjonalny album w karierze. Gęsty, mroczny i bardzo męski. W każdej nucie słychać będzie, że wydarzyła się tragedia, że jesteśmy już innym zespołem, ale że przetrwaliśmy, idziemy przez życie z podniesioną głową i wciąż nazywamy się Riverside. Cały czas towarzyszy nam też uczucie, że tworzymy coś wielkiego, coś niezwykle ważnego i coś, co zostanie zapamiętane na długie lata. Czy nam się to uda? Zobaczymy" - dodają muzycy warszawskiej grupy.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas