Reklama

R. Kelly wrobiony przez policję?

R. Kelly, czarnoskóry gwiazdor muzyki soul, który w środę, 22 stycznia, został po raz kolejny aresztowany przez policję w związku z zarzutami dotyczącymi pedofili, twierdzi, że cała sprawa jest ukartowana. Funkcjonariusze nie mają podobno żadnych nowych dowodów, chcą jednak zabłyszczeć w świetle fleszy.

Pierwsza sprawa tocząca się przeciwko R. Kelly'emu w związku z pedofilią rozpatrywana jest już przed sądem w Chicago. W tym wypadku chodzi o materiał wideo, który pokazuje, jak gwiazdor uprawia seks z 13-letnią dziewczyną.

22 stycznia wokalista został aresztowany po raz drugi po tym, jak funkcjonariusze znaleźli w jego domu 12 zdjęć nagiej nastolatki.

Według przedstawicieli piosenkarza, artysta jest niewinny, a cała sprawa została z góry ukartowana.

"Na pierwszy rzut oka wygląda to na klasyczny przypadek matactwa. Lokalny sąd chce się dostać na czołówki gazet, więc anagażuje się w sprawę jakiejś gwiazdy" - czytamy w specjalnym oświadczeniu.

Reklama

"Z tego, co do tej pory udało nam się dowiedzieć, to cała sprawa dotyczy jeszcze aresztowania, które odbyło się latem zeszłego roku. Innymi słowy, nie pojawiły się żadne nowe okoliczności".

"Im dłużej przyglądamy się sprawie tym dziwniej ona wygląda. Po pierwsze zdjęcia, o których posiadanie oskarżony jest R. Kelly, nie zostały znalezione w jego domu, lecz w studiu nagraniowym, które wynajmował jakieś osiem miesięcy temu. Po drugie tym razem nie pojawiły się żadne nowe zarzuty, a gwiazdor ma odpowiadać dokładnie za te same wykroczenia, w sprawie których prowadzone jest już postępowanie przed sądem w Chicago" - podają przedstawiciele muzyka.

"Nie mamy pojęcia dlaczego władze Polk County wszczęły postępowanie w sprawie rozpatrywanej już przez sądem w innym mieście. Być może bardziej zależy im na sławie, niż na sprawiedliwości" - czytamy w oświadczeniu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: aresztowany | policja | gwiazdor | r. kelly
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy