Quincy Jones ostro: Jackson kradł piosenki, a The Beatles byli fatalni
W nowym wywiadzie dla magazynu "Vulture" legendarny producent muzyczny Quincy Jones nie przebierał w słowach. Dostało się m.in. grupie The Beatles (za brak talentu) oraz Michaelowi Jacksonowi (który miał kraść swoim kolegom z branży piosenki).
W nowym wywiadzie dla cenionego magazynu Jones, który współpracował z największymi gwiazdami muzyki rozrywkowej - Rayem Charlsem, Arethą Franklin, Michaelem Jacksonem, Little Richardem, Frankiem Sinatrą, Donną Summer i wieloma innymi artystami - nie przebierał w słowach.
Już na samym początku zaatakował Michaela Jacksona o kradzież muzyki innym artystom. "Nie chcę tego wywlekać publicznie, ale Michael kradł wiele rzeczy, wiele piosenek. Chociażby linie basu ze 'State of Independence' Donny Summer do 'Billie Jean'. Publikacje nie kłamią. Był makiaweliczny, jak tylko mógł" - wypalił Jones.
Przypomnijmy, że producent w zeszłym roku wygrał w sądzie z Sony Music i spadkobiercami zmarłego wokalisty. Ci musieli zapłacić twórcy ponad dziewięć milionów dolarów tantiem (Quincy domagał się 30 milionów dolarów).
"Był chciwy. Do 'Don't Stop Til You Get Enough' Greg Phillinganes napisał sekcję C piosenki. Michael powinien dać mu 10 procent udziału w utworze. Ale nie zrobił tego" - dodał Jones.
Producent przyznał też, że Jackson zdecydował się na operacje plastyczne, bo jego ojciec, Joe, się nad nim znęcał.
"Chciałem zabić go za te operacje. On zawsze je usprawiedliwiał i mówił, że jest chory. Bzdury. Miał problem z wyglądem, ponieważ ojciec mówił mu, że jest brzydki i znęcał się nad nim psychicznie" - opowiadał Jones.
W tym samym wywiadzie producent był bezlitosny dla The Beatles, nazywając ich beztalenciami.
"Byli najgorszymi muzykami na świecie" - wypalił. "Byli niepotrafiącymi grać "sk****ynami. Paul (McCartney - przyp. red.) to najgorszy basista, jakiego kiedykolwiek słyszałem. A Ringo (Starr - przyp. red.)? Nawet nie chcę o nim rozmawiać" - opowiadał Jones.
Twórca wielu hitów opowiedział m.in. o współpracy ze Starrem w 1970 roku nad jego albumem "Sentimental Joruney".
"Byliśmy w studiu z Georgem Martinem i Ringo spędził trzy godziny na naprawieniu czterotaktowej rzeczy w piosence. Nie potrafił sobie poradzić. Stwierdziliśmy 'kolego, może napijesz się piwka, zjesz trochę placka pasterskiego i odpoczniesz?' Zrobił to, a my zaprosiliśmy do studia jazzowego perkusistę Ronniego Verrella. Ten przybył w 15 minut i pozamiatał. Ringo wrócił i powiedział 'George, możesz puścić mi to jeszcze raz'. Kiedy Martin zrobił to, Starr stwierdził, że nie jest to takie złe. Wtedy odpowiedziałem 'Tak, ponieważ to nie ty’" - wspominał Jones, dodając, że Ringo prywatnie był świetnym gościem.
Jakby tego było mało, Quincy zdradził, że wie, kto zlecił zabójstwo Johna Kennedy’ego (miał to być gangster z Chicago), a także opowiedział o seksie Marlona Brando z Richardem Pryorem (co niespodziewanie dzień po wywiadzie potwierdziła wdowa po Pryorze w rozmowie z TMZ.com).
To kolejny głośny wywiad Quincy’ego Jonesa w ostatnich dniach. W rozmowie z "GQ" Jones nazwał Taylor Swift leniwą wokalistką z kiepskimi piosenkami. Wtedy też 84-letni producent zdradził, że na całym świecie ma obecnie 22 kochanki.