Po wyjeździe z Polski przeszedł zapaść. Peter Brötzmann nie żyje
Jeden z najbardziej cenionych saksofonistów i klarnecistów jazzowych Peter Brotzmann zmarł w wieku 82 lat. Po występach w Polsce w lutym doznał nagłej zapaści i trafił do szpitala. "Nie mam dla Was dobrych wiadomości, moi przyjaciele" - pisał wówczas słynny muzyk.
Peter Brötzmann zagrał w warszawskim klubie Pardon dwa koncerty - 7 i 8 lutego tego roku. Dwa dni później wystąpił jeszcze w Londynie w Cafe OTO. Później, jak poinformował na Facebooku, doznał nagłej zapaści.
"Tak, miałem zapaść po powrocie z Warszawy i Londynu. Pogotowie, reanimacja, oddział intensywnej terapii. 10 dni temu opuściłem szpital i wciąż staram się zorganizować sobie codzienne życie. Nie mam pojęcia jak będzie wyglądać moja przyszłość. Nie będę mógł grać w najbliższym czasie - nie mogę podróżować i być na scenie" - napisał pod koniec marca 82-letni muzyk.
Informacje o śmierci legendarnego jazzmana z Niemiec pojawiły się na Facebooku.
"Jego twórczość jest jednym z najdokładniejszych odzwierciedleń naszego gatunku, jaki kiedykolwiek stworzył jakikolwiek muzyk. Jego niekończące się fale wzniosłego pandemonium będą nadal rezonować wśród przyszłych pokoleń. Sama definicja bezkompromisowego artyzmu. Żegnaj prawdziwie poszukująca duszo" - napisał Anil Prasad, jeden z najbardziej cenionych dziennikarzy piszących o jazzie, założyciel Innerviews.
Saksofonistę wspomnieli również m.in. szwedzki muzyk Dror Feiler i magazyn JazzPRESS.
Kim był Peter Brötzmann?
Niemiecki saksofonista jest uważany za jednego z najważniejszych przedstawicieli free jazzu i muzyki improwizowanej. Rozpoznawalnym elementem jego gry jest ostry, nieokrzesany ton oraz liryczność. Energiczny sposób improwizacji został nazwany na jego cześć brötzen, a to przysłużyło się do nadania mu przydomku 'najgłośniejszego saksofonisty świata'.
Oprócz gry na saksofonie można było usłyszeć go także na klarnecie i węgierskim instrumencie dętym tárogató. Na koncie miał współpracę z m.in. Anthonym Braxtonem, Donem Cherrym, Cecilem Taylorem, Billem Laswellem i Mikołajem Trzaską. Jego album z 1968 roku, "Machine Gun" jest uznawany za jeden z najważniejszych w historii free jazzu.