Pięć lat temu zmarł Chester Bennington
Chester Bennington miał zaledwie 41 lat, gdy zmarł. Jego samobójstwo wstrząsnęło przyjaciółmi, miłośnikami zespołu i całym muzycznym światem. Śmieć wokalisty najprawdopodobniej zakończyła też działalność Linkin Park, z którym był związany przez prawie 20 lat.
Artysta nie miał łatwego dzieciństwa. Gdy był kilkulatkiem, był molestowany, a później gnębiony w szkole za swój wygląd (był szczupły i wyróżniał się wśród innych). Jako 11-latek musiał pogodzić się z faktem bycia częścią rozbitej rodziny - rodzice rozwiedli się, a on pozostał pod opieką ojca.
To stało się wkrótce przyczyną problemów z alkoholem i narkotykami. Chester Bennington (posłuchaj!) był niezadowolony z tego, jak wygląda jego życie, ale negatywne emocje i niechęć do ludzi starał się przelewać na teksty i muzykę. Kiedy miał 17 lat przeprowadził się do matki. Ona szybko zauważyła, że syn ma problemy z używkami, dlatego dostał zakaz wychodzenia i był pod jej obserwacją. Prawdziwą pasją stali się dla niego artyści - sam chciał kiedyś być jednym z nich.
Wśród głównych inspiracji wymieniał Stone Temple Pilots (zawsze chciał zostać ich wokalistą, co u schyłku życia mu się udało), Alice in Chains, Arcade Fire, Jane's Addiction, Metallica, Nine Inch Nails, Nirvana, Pearl Jam czy A Tribe Called Quest.
Pierwsze nagranie wydał z zespołem Sean Dowdell and His Friends? jeszcze w 1993 roku. Potem został wokalistą grupy Grey Daze, z którą nagrał w 1993 roku demo, a także dwa albumy. Przygoda skończyła się w 1998 roku, a na horyzoncie pojawił się zespół Xero. Chesterowi bardzo zależało, by dobrze wypaść na przesłuchaniu do niego i jechał z Arizony do Kalifornii tylko po to, by pokazać próbkę swoich umiejętności. Gdy już zakwalifikował się do zespołu, z Mike'em Schinodą połączyła go muzyczna chemia. Wkrótce ich wydawcą zostało Warner Bros. Records, a w 2000 roku wyszła pierwsza płyta, "Hybrid Theory". Teksty opowiadały o uniwersalnych, wewnętrznych doświadczeniach, które zdarzają się każdemu. Z niej pochodziła też jedna z najbardziej znanych kompozycji grupy - "Crawling".
"Łatwo jest wpaść w to [myślenie] 'biedny, biedny ja' i stąd pochodzą piosenki takie jak 'Crawling': nie mogę tego znieść. Ale ten utwór jest o braniu odpowiedzialności za swoje czyny. W żadnym momencie nie mówię 'ty'. Jest o tym, że to ja jestem powodem, dla którego tak się czuję. Jest we mnie coś, co ciągnie mnie w dół" - mówił o albumie Bennington magazynowi "Rolling Stone". W wypowiedziach wokalisty często przejawiał się ten wątek "emocjonalnego dołka", ale przez całe życie starał się z nimi walczyć.
Wspomniany krążek otrzymał diamentowy certyfikat od RIAA w 2005 roku. Drugi album zespołu, "Meteora" z 2003 roku także odniósł sukces i był numerem 1 na liście przebojów Billboard 200. Największy sukces komercyjny odniósł jednak wydany w 2007 roku album "Minutes to Midnight", który sprzedał się w ponad 3 milionach egzemplarzy na całym świecie.
Następne lata były bardzo intensywne dla Linkin Park - wydali jeszcze 4 albumy [("A Thousand Suns" (2010), "Living Things" (2012), "The Hunting Party" (2014), "One More Light" (2017)] i wciąż koncertowali. Między innymi w Polsce, gdzie byli częstymi gośćmi. Jeden z ostatnich koncertów grupy odbył się w Krakowie, zaledwie kilka tygodni przed śmiercią Benningtona.
Chester Bennington borykał się nie tylko z depresją, ale innymi problemami zdrowotnymi - cierpiał na przewlekłe bóle brzucha i przepuklinę przełyku. Przyjaźnił się z Chrisem Cornellem (liderem Soundgarden), który popełnił samobójstwo 18 maja 2017, czyli zaledwie dwa miesiące przed Benningtonem. Po samobójczej śmierci Cornella wokalista mówił, że "nie wyobraża sobie świata bez niego". Później zaśpiewał na pogrzebie przyjaciela utwór "Hallelujah". To był dla niego bardzo trudny czas. Mówi się. że było to już ponad siły artysty.
Lider Linkin Park był właśnie na wakacjach w Arizonie z żoną i rodziną. Miał wrócić do domu (w Kalifornii) i zasłaniać się pracą, którą musi pilnie wykonać. 20 lipca 2017 roku, około godziny 18, jego gosposia znalazła go martwego w domu. Wokalista powiesił się i nie pozostawił listu pożegnalnego. Cały muzyczny świat był zszokowany tym nagłym odejściem - także koledzy z zespołu, z którym zaledwie kilkanaście dni wcześniej koncertowali po Europie.